Po 18 latach zapadł w końcu wyrok w sprawie masakry robotników z grudnia 1970 r. Tyle że z przyczyn zdrowotnych wyłączono z procesu aż sześciu oskarżonych, w tym gen. Wojciecha Jaruzelskiego. W efekcie wyrok wydany 19 kwietnia 2013 przez Sąd Okręgowy w Warszawie objął zaledwie trzy osoby. Zaskakująco łagodny wyrok wzbudził niedowierzanie i oburzenie. Prokuratura już zapowiedziała apelację. Tymczasem przyjrzyjmy się bliżej postaci głównego oskarżonego Stanisława Kociołka.
Dziecko PRL
Urodził się w Warszawie 3 maja 1933. Pochodzi z ubogiej rodziny, jego ojciec był kolejarzem. Rodzice sympatyzowali z komunizmem. Jeden z wujów był nawet działaczem SDKPiL i KPP. W latach 30. zbiegł do ZSRS i – podobnie jak wielu innych polskich komunistów – zginął w stalinowskiej czystce. Nie zachwiało to jednak wiary rodziców Kociołka w komunizm.
Po wojnie rodzice postanowili szukać szczęścia na Ziemiach Odzyskanych i przenieśli się do Iławy. Stanisław skończył tam szkołę powszechną i liceum. W klasie maturalnej zrobił dodatkową specjalność nauczycielską i po zdaniu egzaminu dojrzałości od razu dostał pracę. Mając zaledwie 18 lat, został kierownikiem szkoły w pobliskim Piotrkowie. W wyuczonym zawodzie pracował tylko rok, po czym wyjechał na studia na Wydziale Filozoficzno-Socjologicznym Uniwersytetu Warszawskiego (1952–1957).
Mimo młodego wieku, miał już jasno określone poglądy polityczne. Do partii wstąpił, mając 20 lat. W szeregi PZPR rekomendowali go Jerzy Wiatr i Julian Hochfeld. Z Kociołkiem studiowali również znani później opozycjoniści i intelektualiści: Jacek Kuroń, Krzysztof Pomian i Barbara Stanosz. Stanisław Kociołek szybko się piął. Przełomowy okazał się rok 1964, gdy powołano go na stanowisko pierwszego sekretarza jednego z najważniejszych w kraju Warszawskiego Komitetu PZPR. Wtedy dostrzegł go sam Władysław Gomułka. Jerzy Urban twierdził nawet, że Kociołek był „ukochanym dzieckiem Gomułki". Dość szybko zyskał sobie opinię partyjnego dogmatyka. Już w latach 60. Mieczysław Rakowski powiedział o nim: „Kociołek jest chyba jedynym człowiekiem, który – gdy przemawia z trybuny – budzi we mnie lęk. Z tego, co mówi, bije jakiś żar, bezwzględność wobec oponentów". Co jednak ciekawe, zagorzały komunista zachował empatię dla stojących po drugiej stronie barykady kolegów ze studiów. Jak wspominał Jacek Kuroń, to właśnie dzięki interwencji Kociołka jego żona Grażyna dostała pracę. Kociołek – nazywany przez niego Staszkiem – załatwił jej posadę psychologa w jednej z warszawskich poradni pedagogicznych.
W grudniu 1967 r. Stanisław Kociołek wyjechał na Wybrzeże, aby objąć stanowisko pierwszego sekretarza KW PZPR w Gdańsku. Złośliwi mówili wtedy, że „Gomułka zwodował Kociołka", bowiem przeniesienie ze stolicy było degradacją. Gdy zapytałem go o okoliczności wyjazdu, stwierdził, że miał dość stolicy i chciał od niej odpocząć. Na Wybrzeże trafił przypadkowo, początkowo starał się o przeniesienie do... Olsztyna.
Jako szef gdańskiej partii odniósł dwa sukcesy. Przeforsował decyzję o powołaniu Uniwersytetu Gdańskiego oraz budowę mostu w Kiezmarku. Po drodze był jednak Marzec „68 i gdańscy studenci zaprotestowali, idąc za przykładem swoich warszawskich kolegów. Kociołek pojechał na Politechnikę Gdańską i wygłosił płomienne przemówienie. Młodzież nie dała się przekonać, a spotkanie wymknęło się spod kontroli. Studenci zaczęli skandować: „Kociołek matołek!" i „Kociołek osiołek!", a zdenerwowany sekretarz pospiesznie opuścił spotkanie. Na odchodne powiedział im, że są wrogami narodu polskiego i klasy robotniczej. Wkrótce potem milicja przystąpiła do brutalnej pacyfikacji studenckich protestów.
Po 1968 r. Stanisław Kociołek osiągnął szczyt kariery, a niektórzy twierdzą, że Gomułka przygotowywał go na swojego następcę. Nie zdążył, gdyż pół roku później sam stracił władzę.
W grudniu 1970 r. wiedział, że robotnicy są przeciwni podwyżce, lecz nie doradził Gomułce, aby ten zrezygnował z jej wprowadzenia. Gdy w poniedziałek, 14 grudnia, na ulice Gdańska wyszli pierwsi manifestanci, Kociołek przebywał w Warszawie na posiedzeniu KC.
Kat Trójmiasta
Postanowił natychmiast jechać na Wybrzeże i opanować sytuację. Liczył na swój autorytet i charyzmę. Zaraz po jego przybyciu milicja brutalnie spacyfikowała manifestację, a wojsko obsadziło ważniejsze obiekty. Lawina ruszyła. Jako wicepremier i członek Biura Politycznego był najwyższym rangą dostojnikiem partyjnym i państwowym, który przebywał w tym czasie na Wybrzeżu. Ale jego działania tylko komplikowały sytuację.
Najlepszym tego przykładem są telewizyjne apele do robotników. Aż dwukrotnie (15 i 16 grudnia) wzywał ich do powrotu do pracy. Za każdym razem, gdy to uczynili, trafiali pod lufy karabinów.
Po 1970 r. wielokrotnie powtarzał, że został wprowadzony w błąd i nie miał wpływu na wydarzenia. Czy można mu jednak wierzyć? Kociołek twierdzi też, że kazał wstrzymać ruch autobusów tak, aby robotnicy nie mogli dojechać do stoczni. Dlaczego jednak nie kazał zatrzymać kolejek SKM, którymi dojeżdżała większość stoczniowców? Na początku lat 90. tłumaczył, że jakoś na to nie wpadł...
W cieniu Grudnia
Grudzień '70 przetrącił polityczną karierę Stanisława Kociołka. Nowe władze partyjne odsunęły go na boczny tor. Kolejnym przełomem w jego biografii była jesień 1980 r., kiedy za namową Stanisława Kani objął ponownie stanowisko szefa warszawskiej PZPR. Ale latem 1982 r. znów wysłano go „w ambasadory" – tym razem do Moskwy. Na uwagę zasługują jego bliskie i niezwykle ciepłe kontakty z rezydentem KGB w Polsce gen. Witalijem Pawłowem. Kociołek został odwołany w 1985 r. i definitywnie rozstał się z polityką.
Trudno uznać go za karierowicza. Mieszka w zwykłym bloku z wielkiej płyty. W jego mieszkaniu nie widać zbytku. Jest w nim za to mnóstwo książek. „To już nie jest mój kraj – mówi z goryczą w głosie. – Żyję w nim, bo nadal żyję i się procesuję". Zaraz potem dodaje, że za Grudzień „70 czuje się odpowiedzialny moralnie i politycznie, ale nie karnie.
Więcej informacji na temat Stanisława Kociołka znajdzie się w książce Piotra Brzezińskiego „Zapomniani dygnitarze. Pierwsi sekretarze Komitetu Wojewódzkiego PPR/PZPR w Gdańsku w latach 1945–1990. Szkice biograficzne". Książka ukaże się jesienią nakładem gdańskiego oddziału IPN.
Skomentuj