Pytanie nie wymaga odpowiedzi: zaraz po granicznej odprawie pędzimy dalej na wschód, nawet nie patrząc w kierunku niepospolicie brzydkiego miasta. A jest ono brzydkie, gdyż nie ma własnych dziejów. Zabrali mu je rosyjscy zaborcy, którzy 170 lat temu kompletnie zniszczyli wspaniałą, owianą majestatem zamierzchłej sławy starówkę i zbudowali na jej miejscu banalną cytadelę. Dziś jest ona – razem ze swoją mocno naciąganą opowieścią o bohaterskiej obronie przed Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej – jedyną turystyczną atrakcją tego miasta. A przecież Brześć to Unia Brzeska, akt religijnej ugody, który na kilka wieków ukształtował oblicze Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Po katedralnej cerkwi św. Mikołaja, gdzie w 1596 r. ustanowiono to doniosłe porozumienie, nie pozostał dziś kamień na kamieniu. To Biblia Brzeska, pierwsze polskie tłumaczenie Pisma Świętego z oryginalnych języków, monument kultury polskich protestantów. Po drukarni, która powstała w 1563 r., nie ma dziś śladu – jak również po wspaniałej kolegiacie jezuitów, którą ongiś zbudowano na jej miejscu. To wreszcie największa i według zgodnych świadectw współczesnych najpiękniejsza synagoga na ziemiach polskich. Również ona przeminęła bez echa.
Tylko przypadek sprawił, że w ostatnim czasie ukazały się u nas aż (!) dwie książki, w których wspomina się o tym mieście.
Jacek Piekara, po sukcesie „Charakternika", kontynuuje temat dawnej Rzeczypospolitej pierwszym tomem obszernej powieści pod tytułem „Szubienicznik". Jeden z jej bohaterów, pan Krzysztof Komarnicki, zaplątał się w demoniczną intrygę, wciągając w nią własnego brata, którego koniec końców ścięto na brzeskim rynku za przypisywaną mu krwawą napaść na miejscowych Żydów. W pogromie brali też udział uczniowie miejscowej szkoły jezuickiej. W tej fikcyjnej narracji odbija się echo prawdziwych wydarzeń. Prawdą jest, że gmina żydowska w Brześciu kilkakrotnie ucierpiała od pogromów, jak również i to, że podburzali do nich uczniowie jezuickiego kolegium. Prawdą jest wreszcie, że władze miejskie oraz starościńskie dbały o swoich Żydów i surowo karały sprawców tumultu.
Jedną z napaści rzeczywiście spowodowali dwaj bracia. W 1665 r. Wespazjan i Chryzostom Kościuszkowie dokonali konnej szarży do wnętrza synagogi podczas nabożeństwa, rozsiekli pałaszami niejakiego Aronowicza i srodze poranili Ickowicza. Sąd grodzki skazał ich obu na karę śmierci oraz 200 kóp groszy litewskich grzywny. Chryzostoma nie było w mieście podczas procesu, wojował z Moskalami, więc kara mu się upiekła. O losie Wespazjana nic nam nie wiadomo. Obaj bracia to rodzeni przodkowie Naczelnika.
Nowy Brześć, wybudowany w drugiej połowie XIX w. obok cytadeli, to mało ciekawe pod względem architektonicznym miasto rosyjskie. To właśnie miasto zostało w 1921 r. stolicą województwa poleskiego. Zbigniew Adrjański, urodzony tam na kilka lat przed wybuchem wojny, zapamiętał je wszakże jako miejsce magiczne – i tak opisuje je w zbiorze opowiadań „O batiuszce, co ptakiem latał". —az
Jacek Piekara
Szubienicznik
Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2013
Zbigniew Adrjański
O batiuszce, co ptakiem latał
Instytut Lwowski, Warszawa., b.d.w.
Skomentuj