Frank Dikötter,
Wielki głód. Tragiczne skutki polityki Mao 1958–1962,
Czarne, Wołowiec 2013
Chińska Republika Ludowa miała w ciągu 15 lat „przeskoczyć" Wielką Brytanię i z kraju tradycyjnie rolniczego stać się potęgą przemysłową. Tyle model ideologiczny. O tym, jak było w rzeczywistości, opowiada książka Franka Diköttera o wiele mówiącym tytule: „Wielki głód. Tragiczne skutki polityki Mao 1958–1962".
Ubocznym skutkiem „geniuszu" Mao były totalne niedobory surowców, towarów przemysłowych i żywności, przy jednoczesnym kosmicznym marnotrawstwie tego, co kraj wypracował przez wcześniejsze stulecia. Według propagandy Chiny wzorcowo się rozwijały: plony rosły z roku na rok. Ale tylko na papierze. Lokalni kacykowie rządzący prowincjami o powierzchni większej niż niejedno państwo europejskie nie mieli odwagi sprzeciwić się najgłupszym nawet pomysłom wodza. Dlatego zawracano bieg rzek lub walczono z wróblami, przy okazji trując pestycydami ludzi. Za stłuczenie szyby, czyli „sabotaż", trafiało się na 10 lat do obozu pracy. Głód był powszechny, zdarzały się przypadki kanibalizmu.
Dotychczas szacowano, że Wielki Skok kosztował życie od 15 do 32 milionów ludzi. Holenderski historyk przekopał lokalne archiwa partyjne i na podstawie zgromadzonej tam dokumentacji ustalił inną:
45 milionów ludzi. Oznacza to, że liczba ofiar Mao jest równa liczbie cywilnych ofiar drugiej wojny światowej! Badacza nie dopuszczono jednak do archiwum centralnego KPCh oraz zbiorów zastrzeżonych kryjących tzw. dane wrażliwe w archiwach prowincjonalnych, dlatego liczba ta jest jeszcze zaniżona.
Wydawałoby się, że o historii ludzkiego szaleństwa wiemy już wszystko. Dikötter udowadnia, jak bardzo się myliliśmy.
—tvp
Skomentuj