Pojednanie i wyjaśnienie. Jak dobrze, że pojawia się „na piśmie" moralne przesłanie takich rzeczników dialogu jak nieżyjących już Freya von Moltke, Marion Dönhoff czy piszącego na szczęście kolejne książki – Dietera Schenka. Czytając publikacje tego autora, warto pamiętać, że pisał je dla swoich rodaków. Tym bardziej należy docenić fakt, że zadbał o uczciwe przedstawienie wydarzeń będących dla dzisiejszych Niemców źródłem moralnego dyskomfortu, a nawet kompleksów.
Za swoje zasługi dla dialogu otrzymał w 1997 r. gdański medal św. Wojciecha, w 1998 – medal 1000-lecia Gdańska, 10 lat temu honorowe obywatelstwo tego miasta. W 2000 r. został odznaczony krzyżem oficerskim Orderu Zasługi. Jego książki wychodzą w zdecydowanie za niskich nakładach – nie można niestety kupić już ani unikalnej biografii Alberta Forstera, ani Hansa Franka, a były to z pewnością najlepsze, najwnikliwiej udokumentowane pozycje na rynku w języku polskim.
„Wysoki Zamek" wydał na szczęście kolejną jego książkę, dzięki której możemy poznać bliżej postać Hansa Franka, a także dowiedzieć się, co tak naprawdę działo się na Wawelu przez pięć lat jego panowania. To drugie jest szczególnie cenne, po zajęciu Wawelu bowiem zostały zniszczone tutejsze archiwa i wiedza na ten temat pochodzi z archiwów niemieckich. Dzięki lekturze poznamy też wewnętrzne mechanizmy GG – co szczególnie cenne – humanistyczne, z niemieckiej perspektywy.
Schenk porusza wiele pomijanych dotychczas tematów-ciekawostek. Pisze chociażby o historii wawelskich arrasów, które zrabowane przez carycę Katarzynę po 125 latach wróciły na Wawel. Już w 1929 zostały udostępnione publiczności i zrobiły furorę w Europie, wystawiane w Antwerpii, Brukseli i Paryżu. Ich wojenna odyseja, kiedy cudem czy za podszeptem intuicji ukryte na własną odpowiedzialność przez Adolfa Szyszko-Bohusza, spławiane galarami, przemycone do Rumunii, w końcu znalazły się w Kanadzie. I znowu po wojnie kłopot z odzyskaniem, ponieważ Kanadyjczycy nie chcieli ich zwrócić reżimowi, skoro przyjęli depozyt od wolnego państwa. Dobrze się jednak stało, arrasy mogły podzielić bowiem losy dzieł sztuki zrabowanych przez Franka i do dziś nieodnalezionych. Okazało się bowiem, że namiestnik był bardzo zachłannym zbieraczem, a „zapobiegliwość" jego żony przekroczyła wszelkie granice dobrego smaku i wyobraźni.
Frank bogaci się na Wschodzie
Frank został mianowany generalnym gubernatorem 26 października 1939, na Wawelu zaś zamieszkał 7 listopada. Wkrótce zaczął się określać mianem „niemieckiego króla Polski". Generalne Gubernatorstwo zaczęto ironicznie nazywać „Frank-reich" (gra słów: niem. Frankreich – Francja; Frank-reich – „Rzesza Franka"), a samego gubernatora – „władcą Frankonii". Szybko pojawiło się powiedzonko „Francja jest na Zachodzie, Frank bogaci się na Wschodzie" – „Im Westen liegt Frankreich – im Osten wird Frank Reich".
Gubernatora Franka znaliśmy dotychczas najlepiej chyba z drastycznych wspomnień autorstwa syna Niklasa. Były to książki naprawdę brutalne: „Mój ojciec Hans Frank" i „Moja niemiecka matka" – odsłaniały w bezpardonowy sposób sekrety rodziny. Jednak i w publikacji Schenka pojawiają się bardzo mocne fragmenty. To Frank był odpowiedzialny za głodowe racje żywnościowe, jakie przysługiwały Żydom w GG, i zmniejszał je kilkakrotnie z własnej inicjatywy. Zwykł mówić: „Kiedy zabijamy insekta, który nam dokucza, jest to dla nas wszystkich czymś naturalnym. Niczym innym jest pozbycie się Żyda". Podczas procesów norymberskich skwapliwie podkreślał, że obóz w Auschwitz leżał poza granicami GG – w czasie wojny zaś usilnie pracował nad rozbudową tzw. Kolei Wschodnich, które wywoziły Żydów prosto do fabryk śmierci.
A państwo Frankowie skwapliwie sięgali po ich własność. Do prywatnych posiadłości wywożone były ogromne ilości dosłownie wszystkiego: od jaj zabezpieczonych wapnem i tłuszczem po ogromne ilości futer, sprzętów, mebli. Frank pragnął jednak uchodzić – jak na mieszkańca renesanowej budowli przystało – za człowieka renesansu.
Znawca i intelektualista
Swój „dobry smak" pokazał bardzo wyraźnie przy łupieniu zbiorów dzieł sztuki. Konkurował tu skutecznie z marszałkiem Goeringiem. Kajetan Mühlmann, autor katalogu przedstawiającego 521 najcenniejszych polskich dzieł sztuki, dwukrotnie jeździł do Berlina, aż Frank postawił na swoim i w końu obraz „Dama z gronostajem" zawisł w „pokoju do muzykowania" generalnego gubernatora. Podobnie „Krajobraz z miłosiernym Samarytaniem" i nieodnaleziony do dziś „Portret młodzieńca" zostały powierzone do jego użytku. Frank miał po prostu obsesję złodzieja. „Deutsches Ahnenerbe" i „Sonderkommando Paulsen" przeczesywały kraj i konfiskowały dzieła sztuki w celu „wyposażania" Wawelu aż do momentu, kiedy proceder ten ukrócił Goering żądający udziału w łupach.
Schenk pokazuje Franka wielowymiarowego – to postać bardzo ambiwalentna – „sprawiedliwy władca" karzący za najmniejsze przewinienie, tropiący nieścisłości, z drugiej strony złodziej ogromnych sum ze skarbu państwa i rabuś na niewyobrażalną skalę.
24 lutego 1940 roku Frank odwiedził klasztor Paulinów na Jasnej Górze – później chwalił się, że to on ocalił naszą narodową świętość, obraz Matki Boskiej.
Frank tworzył swój spektakl i mimo że irytował wiele osób, był z pewnością doskonały, jeśli chodzi o własny PR. Włoski dziennikarz Curzio Malaparte wspomina swoją wizytę na Wawelu w 1942 r.: „Ach, Chopin! – wykrzyknął nagle Frank, wznosząc oczy ku niebu i przebiegając palcami po obrusie jak po klawiaturze fortepianu. – Ach, Chopin, anioł o białych skrzydłach! Cóż to szkodzi, że jest polskim aniołem? W niebie muzycznym znajdzie się miejsce także dla polskich aniołów".
Mit uduchowionego przywódcy pomagała podtrzymywać niekochana żona, matka pięciorga dzieci, która w pewnym momencie została jednak „oddalona" i mieszkała w Niemczech. Bywała na Wawelu w ważnych momentach i do śmierci Franka pozostała jego małżonką. Słynne były jej łupieżcze wyprawy do krakowskiego getta, gdzie zmuszała ludzi do pozbywania się swojego dobytku za śmieszne kwoty, a z czasem za darmo. Potrafiła terroryzować nawet niemieckie komisje zajmujące się przejmowaniem kosztowności, żeby za przysłowiowe grosze „kupić" upatrzone klejnoty. Nazywała siebie „niemiecką królową Polski".
„To artysta, wielki artysta o duszy czystej i subtelnej. Tylko taki artysta jak on może rządzić Polską" – powiedziała do Cuzio Malaparte, kontynuując scenę odegraną przez męża. Po czym zaprowadziła żurnalistę do pokoiku o zupełnie nagich, bielonych ścianach, w których stał tylko piękny fortepian. „Wyznała w sekrecie", że gubernator w tej celi szuka odosobnienia przed podjęciem ważnych decyzji i znajduje natchnienie „u Schumanna, Brahmsa, Chopina, Beethovena. (...) Wie pan, jak ja tę jego celę nazywam? Nazywam ją gniazdem orła".
Szczęściarz
Książka Schenka próbuje odpowiedzieć, jak doszło do tego, że egzaltowany narcyz, człowiek o labilnej psychice, nazywany przez Hitlera „dzieckiem specjalnej troski", mający wroga w Himmlerze, pozbawiony autorytetu u podwładnych, robił to, co chciał i trzymał się u władzy. Chyba po prostu miał szczęście, o czym świadczą nieudane zamachy na jego życie, po których zawsze brał krwawy odwet.
I nawet kiedy Himmler przeciągnął na swoją stronę Bormanna i Lammersa – Frank określał ów triumwirat „kamarylą" – i zagrozili Frankowi, że wspólnie poskarżą się Hitlerowi, gubernator przystał na ich warunki i nadal robił swoje.
„Frank nie był dla nas wzorem, ponieważ jego dzień wypełniało jeżdżenie od zamku do zamku we wspaniałym samochodzie, z honorową eskortą, książkami, muzyką, reprezentacją i uroczystymi biesiadami" – zeznawał Karl Lasch, gubernator dystryktu galicyjskiego.
Warto może wspomnieć, że „królowanie" Franka miało jednak jeden komiczny, a jednocześnie pożyteczny aspekt. We wstępie do książki prof. Jan K.Ostowski, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu, pisze: „Zabytki Krakowa zyskują znakomitą dokumentację fotograficzną, jaka nie mogła powstać ani wcześniej, ani później, bo przecież tylko nielicząca się z niczym władza okupacyjna mogła uwolnić całe połacie miasta od pojazdów i przechodniów tylko po to, by wykonać stylową fotografię".
Dieter Schenk, Krakauer Burg.
Wawel jako ośrodek władzy generalnego gubernatora Hansa Franka w latach 1939–1945
Kraków 2013
Skomentuj