Po II wojnie światowej Libia długo była istotnym partnerem dla Amerykanów, Francuzów oraz Brytyjczyków. Gdy jednak w 1969 r. pułkownik Kaddafi dokonał przewrotu, obalając monarchię, polityka zagraniczna tego kraju przeszła gwałtowną metamorfozę. Z sojusznika Stanów Zjednoczonych Libia stała się ich śmiertelnym wrogiem, a Kaddafi ogłosił walkę ze światowym imperializmem. W 1972 r. Trypolis opuścił ambasador USA. Rok później znacjonalizowano przemysł energetyczny, na czym ucierpiały cztery amerykańskie koncerny.
Za antyzachodnią retorykę libijskiemu przywódcy przyszło szybko zapłacić, bo już w 1973 r. Waszyngton nałożył pierwsze sankcje. Zablokowano wówczas dostawy ośmiu wojskowych samolotów transportowych C-130 Hercules, choć Libia za nie zapłaciła. W tym samym czasie Kaddafi, który coraz wyraźniej sprzyjał Związkowi Sowieckiemu, wsparł Egipt w wojnie z Izraelem, co zraziło nie tylko Amerykanów, ale również Francuzów, głównych dostawców broni. Zachód wstrzymał transfer uzbrojenia dla Libii, a to skrzętnie wykorzystała Moskwa. Pierwsza umowa zakładała dostawy 2 tys. czołgów, bombowców Tu-22 i odrzutowców MiG-23. W latach 1984–1988 Libia wydała 6,3 mld dolarów na sprzęt wojskowy, z czego połowa pochodziła ze Związku Sowieckiego. Łącznie wartość umów z Moskwą za czasów Kaddafiego szacuje się na 19 mld dolarów.
Doktryna Reagana
Jeszcze na początku lat 80. relacje Zachodu z Libią były względnie dobre, aczkolwiek chłodne. Amerykanie nie wyciągnęli należytych wniosków z incydentu z grudnia 1979 r., kiedy ich ambasada w Trypolisie została zdewastowana i podpalona przez protestujący tłum. Administracja prezydenta Jimmy'ego Cartera, całkowicie zagubiona i krańcowo niekompetentna, nie reagowała na coraz częstsze doniesienia o morderstwach, których dokonywali tajni agenci Kaddafiego poza granicami Libii. W 1980 r. wycofała jedynie resztę swoich dyplomatów i wyprosiła libijskich z USA.
Objęcie fotela prezydenckiego przez konserwatystę Ronalda Reagana w 1981 r. zwiastowało nowe otwarcie. Reagan od początku postawił na zdecydowaną i twardą politykę zagraniczną. Według Białego Domu Kaddafi był „rakiem, którego należy się pozbyć". W 1981 r. zamknięto libijskie biuro w Waszyngtonie, zarzucając Kaddafiemu wspieranie terroryzmu i polityczne morderstwa. W lipcu ogłoszono doktrynę Reagana zakładającą pomoc dla każdego państwa, które postanowi się oprzeć wpływom Libii (Kaddafi był szczególnie aktywny w Afryce, gdzie wspierał liczne ruchy rewolucyjne – od Czadu po Ugandę). Wprowadzono też embargo na libijską ropę. W krótkim czasie wymiana handlowa spadła niemal do zera.
Polityka Reagana szybko została sprawdzona w praktyce. Amerykańska VI Flota świadomie zaczęła wpływać do zatoki Wielka Syrta, przekraczając tzw. linię śmierci, którą Kaddafi uznawał za granicę swojego obszaru. Podczas jednej z takich operacji samoloty dyktatora zaatakowały amerykańskie odrzutowce, a te odpowiedziały ogniem, strącając dwie maszyny. Po tym incydencie siły USA zbombardowały libijskie stacje radarowe i dwa okręty patrolowe. Gdy w grudniu 1981 r. w Paryżu zamordowano amerykańskiego attaché obrony, Waszyngton nałożył na Libię kolejne sankcje gospodarcze. Kaddafi stał się dla USA wrogiem numer jeden.
Kaddafi mocno kąsa
Kolejne miesiące i lata jedynie zwiększyły stan wrogości. Amerykańska prasa pisała o narastającej niechęci pomiędzy Kaddafim a Reaganem. Ten pierwszy miał ponoć zaplanować zamach na życie amerykańskiego prezydenta, który z kolei zlecił CIA plan obalenia dyktatora. Z Włoch w trybie pilnym wrócił do kraju ambasador USA, bowiem – tak przynajmniej donosiły amerykańskie media – stał się celem libijskiego wywiadu. Amerykański rząd ujawnił rozbicie operującej w Stanach Zjednoczonych siatki Libijczyków, która szykowała się do serii zamachów, w tym na głowę państwa.
Mnożyły się akty terroru. W czerwcu 1985 r. muzułmańscy terroryści porwali samolot pasażerski amerykańskich linii Trans World Airlines z Aten do Rzymu. W październiku wspierani przez Kaddafiego Palestyńczycy uprowadzili u wybrzeży Egiptu statek „Achille Lauro", mordując znajdującego się na pokładzie niepełnosprawnego obywatela Stanów Zjednoczonych. Gdy próbowali odlecieć do Tunezji, amerykańskie F-14 zmusiły ich do lądowania. Opinia publiczna w USA nie zdążyła jeszcze ochłonąć, a już w grudniu grupa terrorystów przeprowadziła jednoczesne ataki na lotniska w Rzymie i Austrii. Zginęło 19 osób, a niemal 140 zostało rannych. Oskarżony o zorganizowanie ataków Kaddafi wyparł się powiązań z terrorystami, ale pochwalił zamachy. Reagan błyskawicznie nałożył kolejne sankcje gospodarcze na Libię, a jastrzębie w Kongresie zaczęły głośno mówić o konieczności militarnego ukarania Libii.
Sytuacja stała się niezwykle napięta. Wiosną 1986 r. Amerykanie rozmieścili na Morzu Śródziemnym trzy grupy bojowe skupione wokół lotniskowców USS „Coral Sea", USS „America" i USS „Saratoga". W strefę kryzysu skierowano kilkanaście niszczycieli, fregat i krążowników, a także samoloty bojowe. Świadomie wpłynęły one na obszar, który Libia uznawała za swój – chciano pokazać Kaddafiemu, że Stany Zjednoczone nie uznają jego roszczeń terytorialnych, a wszelki sprzeciw zostanie ukarany. Gdy 24 marca krążownik USS „Ticonderoga" w asyście niszczycieli USS „Scott" i USS „Caron" oraz lotnictwa eskortowego znalazł się w domniemanej strefie Libijczyków, ci natychmiast odpowiedzieli. W stronę samolotów F-14A Tomcat wystrzelono rakiety przeciwlotnicze S-200 Wega, ale nie trafiły w cel. Libijczycy poderwali wówczas dyżurną parę myśliwców MiG-23, lecz po walce manewrowej w powietrzu zostały one zmuszone do odwrotu. Wojna nerwów dobiegła końca, gdy Amerykanie ostrzelali libijskie okręty, topiąc dwa i jeden uszkadzając. Doszczętnie zniszczyli również wyrzutnie rakiet.
Kaddafi czuł się poniżony, ale nadal silny. Kilkanaście dni później doszło do eksplozji na pokładzie samolotu Trans World Airlines z Rzymu do Aten. Pilot cudem wylądował, ale życie straciły cztery osoby. Zamachowcy oficjalnie przyznali, że była to kara dla Stanów Zjednoczonych za incydent w Wielkiej Syrcie. Sam Kaddafi stwierdził, że od tego momentu należy atakować Amerykanów, także cywilów, na całym świecie. Trzy dni później wybuchła bomba w popularnej wśród amerykańskich żołnierzy dyskotece La Belle w Berlinie Zachodnim (3 zabitych, ponad 200 rannych). Prezydent USA nie miał wątpliwości – o zamach oskarżono Kaddafiego (zostało to potwierdzone po śledztwie w latach 90.). Reagan nazwał libijskiego dyktatora „szalonym psem z Bliskiego Wschodu". Jak dodał, atak na dyskotekę był „potworną brutalnością, zaplanowaną i wykonaną na bezpośredni rozkaz libijskiego reżimu". Po spotkaniu z doradcą ds. bezpieczeństwa Johnem Poindexterem podjęto decyzję o uderzeniu z powietrza. Jego celem było nie tylko ukaranie dyktatora, ale również wysłanie jednoznacznego sygnału wszystkim, którzy wspierali wrogie wobec Stanów Zjednoczonych grupy terrorystyczne. Nie mniej istotne było pozbawienie Kaddafiego możliwości organizowania kolejnych zamachów. Według CIA dyktator planował wówczas co najmniej kilkanaście ataków na amerykańskie cele – ambasady, samoloty i bazy wojskowe.
Bolesna lekcja
Prezydent Reagan jako głównodowodzący amerykańskich sił zbrojnych zatwierdził operację karną wymierzoną w reżim Kaddafiego. Otrzymała ona kryptonim „El Dorado Canyon". Początkowo planowano użycie sił specjalnych, rakiet manewrujących Tomahawk oraz pancerników typu Iowa. Każdy z tych pomysłów z różnych powodów odrzucono, uznając, że najlepszy będzie atak z powietrza. Mając w pamięci katastrofę w Libanie w grudniu 1983 r. (podczas ataku na syryjską obronę przeciwlotniczą utracono dwa samoloty), Amerykanie postanowili uderzyć nocą. Reagan zażądał, aby operacja była precyzyjna, ale jednocześnie maksymalnie dotkliwa.
Atak nastąpiłby szybciej, gdyby nie to, że Hiszpania i Francja nie zgodziły się użyczyć swojego terytorium (taką zgodę wyraziła Wielka Brytania). Zmusiło to Amerykanów do ściągnięcia latających cystern KC-10 Extender i KC-135 Stratotanker, by mogły zaopatrywać w locie startujące z Anglii samoloty F-111 Aardvark, które leciały nad Oceanem Atlantyckim na zachód od portugalskiego i hiszpańskiego wybrzeża.
Operacja została przeprowadzona 14 kwietnia 1986 r. Gdy Reagan przedstawiał jej powody i założenia w Kongresie, z Anglii startowało już 29 samolotów, w tym 24 bojowe, które po sześciu godzinach lotu dołączyły do myśliwców i szturmowców pokładowych z operujących u wybrzeży Libii lotniskowców USS „Coral Sea" i USS „America". Amerykańskie lotnictwo uderzyło jednocześnie w szereg celów, niszcząc wojskowe baraki, wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych, a także stojące na pasach startowych migi oraz śmigłowce Mi-8. Gdy misja już trwała, sekretarz stanu George Shultz poinformował sowieckiego chargé d'affairs w Waszyngtonie o operacji i związku Kaddafiego z zamachem na dyskotekę. Według oficjalnych danych libijskich w ataku życie straciło 37 osób. Amerykanie utracili jeden samolot F-111. Obaj piloci zginęli.
Prezydent Reagan triumfował. Zaledwie dzień później stwierdził: „Stany Zjednoczone wygrały bitwę w długiej wojnie przeciwko terroryzmowi. Nie zaprzestaniemy naszych wysiłków, dopóki wolni i uczciwi ludzie na tym świecie nie zlikwidują złowrogiej plagi terroryzmu. Wolelibyśmy nie powtarzać operacji z ubiegłej nocy. Libia musi jednak porzucić wspieranie terroryzmu dla politycznych korzyści. Wybór jest w ich rękach. Pułkownik Kaddafi nie powinien lekceważyć ani możliwości, ani usprawiedliwionego gniewu wolnych ludzi".
Sam Kaddafi omal nie zginął w czasie tej operacji. Amerykanie wzięli bowiem na cel jego rodzinną willę. Dyktatora ocalił telefon z ostrzeżeniem. Najprawdopodobniej zadzwonił Bettino Craxi, lewicowy włoski premier, który po incydencie z „Achille Lauro" zarzucał Ameryce mieszanie się w sprawy Włoch i arogancję. W ataku miała natomiast stracić życie piętnastomiesięczna adoptowana córka Kaddafiego (w 2011 r. „Irish Times", powołując się na libijskie źródła, informował, że przeżyła i pracuje w Trypolisie jako lekarz). Ponoć wskutek ataku kilku członków jego rodziny, w tym dwóch kilkuletnich synów, trafiło do szpitala. Dwoje dzieci dyktatora złożyło nawet pozew przeciwko Reaganowi za usiłowanie morderstwa, ale amerykański sąd go odrzucił.
Od pariasa do przyjaciela
W odpowiedzi na amerykańskie uderzenie Libia wystrzeliła dwie rakiety balistyczne w stronę amerykańskiej bazy straży przybrzeżnej na włoskiej wyspie Lampedusa, ale obie chybiły. Kadafi nie zrezygnował jednak ze wspierania międzynarodowego terroryzmu, co przysporzyło mu wrogów od Pakistanu przez Francję aż po Australię. Zbrodnie dyktatora osiągnęły punkt kulminacyjny w grudniu 1988 r., kiedy libijskie służby specjalne podłożyły bombę w samolocie linii Pan American lecącym z Londynu do Nowego Jorku. Eksplozja nad szkockim Lockerbie zabiła wszystkich 243 pasażerów, 16 członków załogi oraz 11 osób na ziemi. Kaddafi odmówił ekstradycji dwóch podejrzanych oficerów wywiadu, za co na Libię nałożono sankcje gospodarcze. Dopiero w 2003 r. Libijczycy przyznali się do udziału w zamachu i zgodzili zapłacić odszkodowania rodzinom ofiar.
Nie zakończyło to wrogości pomiędzy obu państwami, które nadal prowadziły wojnę nerwów. Do kolejnego incydentu doszło w styczniu 1989 r., kiedy libijskie migi próbowały zestrzelić amerykańskie F-14. Obie strony zdawały się dążyć do konfrontacji. Libijczycy jednak znów przegrali, bo utracili dwa samoloty, a Amerykanie ani jednego.
Mimo to Kaddafi nie zmienił swojej polityki. We wrześniu Libijczycy dokonali zamachu na samolot z Brazzaville (Kongo) przez Ndżamenę (Czad) do Paryża. Zginęło 170 osób. Francuzi, którzy wcześniej wsparli rząd Czadu, wypierając stamtąd siły libijskie, oskarżyli o ten atak sześciu obywateli Libii, w tym Abdullaha Senussiego, szwagra Kaddafiego i zastępcę libijskiego wywiadu (później Senussi był jeszcze wielokrotnie oskarżany o zbrodnie, w tym przeciwko ludzkości). Zamach ten pogłębił międzynarodowy ostracyzm – Libia stała się pariasem, z którym nikt nie chciał się zadawać.
Świat zapomniał o zbrodniach Kaddafiego po 2003 r. Libijski dyktator, przestraszony błyskawicznym obaleniem Saddama Husajna w Iraku, zadeklarował wolę współpracy. Libia przyznała się do organizowania zamachów terrorystycznych w czasie zimnej wojny i zadeklarowała natychmiastowe zakończenie prac nad bronią masowego rażenia. Obiecała także odszkodowania za zamachy (wypłacone w 2008 r. – łącznie 1,5 mld dolarów). To wystarczyło, by została przywitana na światowych salonach, głównie przez Włochów, którzy szybko podpisali wielomiliardowe kontrakty handlowe. Zły dyktator stał się dobry – gościł go w Paryżu Nicolas Sarkozy, a w Rzymie Silvio Berlusconi. Zbrodnie poszły w zapomnienie, przynajmniej do 2011 r., kiedy podczas wojny domowej w Libii Kaddafi został obalony i zamordowany.
Skomentuj