Karabin przeciwpancerny wz. 35, armata przeciwlotnicza wz. 36, samolot bombowy Łoś, radiostacja N1 oraz dziesiątki dobrze wyposażonych fabryk są świadectwem pracy Komitetu do Spraw Uzbrojenia i Sprzętu. KSUS został powołany do życia przez gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego w 1920 r. Powstał jako organ opiniodawczy przy ministrze spraw wojskowych. Do jego kompetencji należały: analiza organizacji i uzbrojenia sił zbrojnych, ustalenie typów uzbrojenia i sprzętu technicznego oraz rozpatrywanie i ustalenie planów rozbudowy przemysłu wojennego. Od 1929 r. Sosnkowski był przewodniczącym KSUS, jednak jak sam przyznawał, w dziesięcioleciu 1925–1935 działalność tej instytucji zanikła prawie całkowicie.
„Śmierć Komendanta Piłsudskiego przyspieszyła w moim rozumieniu możliwość wybuchu wojny i pod tym względem wszelkie dotychczasowe przewidywania należało poddać rewizji, a teoretyczne obliczenia skrócić nader wydatnie" – wspominał Sosnkowski, który w dziedzinie uzbrojenia oprócz przyspieszenia planowania, czyli aktywizacji KSUS, niezwłocznie rozpoczął starania o wielką pożyczkę francuską, aby zapewnić finansowanie zbrojeń. „Przede wszystkim jednak należało ustalić najważniejszą zasadę (oraz stosować ją w praktyce), że żaden plan dozbrojenia, żaden plan rozbudowy przemysłu wojennego, jednym słowem w ogóle unowocześnienie naszych sił zbrojnych, nie będzie wykonane bez wdrożenia śmiałej, imaginacyjnej i mogącej dać szybkie wyniki polityki ekonomicznej i finansowej" – podkreślał Sosnkowski.
12 maja 1935 r. obył się w Wilnie pogrzeb serca marszałka Józefa Piłsudskiego. Po powrocie do Warszawy dnia następnego, w godzinach przedpołudniowych Sosnkowski udał się do Edwarda Śmigłego-Rydza i biorąc pod uwagę ustąpienie rządu Mariana Kościałkowskiego oświadczył, że jest gotowy podjąć się misji utworzenia nowego rządu. W rozmowie ze Śmigłym wypowiedział się na rzecz dewaluacji złotego, połączonej z inflacją kredytową na cele obrony państwa. Ta polityka nie została jednak przez marszałka zaaprobowana. – Mnie samemu nie pozostało nic innego jak skupić się na pracach KSUS – podsumował Sosnkowski.
Plany 6-letnie
Pierwsze posiedzenie reaktywowanego KSUS obyło się 1 sierpnia 1935 r. pod przewodnictwem Sosnkowskiego, który był najstarszym po generalnym inspektorze sił zbrojnych inspektorze armii. Stałymi członkami KSUS byli: szef Sztabu Głównego, minister oraz wiceministrowie spraw wojskowych, a także kilku starszych generałów. Poza tym do poszczególnych prac powoływani byli doraźnie generałowie i starsi oficerowie wyspecjalizowani w zakresie poszczególnych rodzajów broni i działów pracy wojskowej. Latem 1936 r. powstało stanowisko stałego, etatowego sekretarza KSUS, które objął płk inż. Kazimierz Kieszniewski.
Komitet nie miał cywilnych członków i podlegał urzędowi Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych. Nie posiadał też żadnych uprawnień wykonawczych ani kontrolnych. Rozpatrywał i opiniował wnioski Sztabu Głównego dotyczące organizacji i uzbrojenia armii, ustalał potrzebne wojsku typy uzbrojenia i sprzętu technicznego oraz kolejność przygotowania nowego uzbrojenia lub inwestycji. Uchwały KSUS były przekładane głównemu inspektorowi, a po zatwierdzeniu stawały się wytycznymi dla organów wykonawczych, a więc dla Sztabu Głównego i Ministerstwa Spraw Wojskowych. – Z natury rzeczy koordynacja tych czynności i nadzór nad nimi należały do Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych jako do przyszłego Wodza Naczelnego. To stanowisko piastował Rydz-Śmigły. Od roku 1936 generalny inspektor stał się czynnikiem nadrzędnym w hierarchii państwowej, wyposażonym w charakterze następcy prezydenta w szerokie uprawnienia szczególne, zapewniające istotny wpływ na działalność rządu – wyjaśniał Sosnkowski.
Komitet szybko przystąpił do działania i do końca 1935 r. odbył jeszcze siedem posiedzeń. Tempo prac nie malało także w kolejnym roku. Do końca lutego 1936 r. miały miejsce kolejne cztery spotkania. W tym czasie ustalono tzw. minimalny obronny plan uzbrojenia armii. Generałowie skupili się na przygotowaniu obrony przeciwpancernej i przeciwlotniczej, a pierwsze uchwały zapadły na przełomie 1935 i 1936 r. Równoległe toczyły się prace planistyczne dotyczące innych rodzajów broni. KSUS rozpatrywał i uchwalał rozbudowę poszczególnych broni i służb oddzielnie, w miarę napływania gotowych i już zatwierdzonych przez szefa Sztabu Głównego referatów. Plan rozbudowy artylerii został rozpatrzony i zaakceptowany przez KSUS 9 sierpnia 1936 r., lotnictwa – 13 października 1936 r., obrony przeciwlotniczej 17 grudnia 1936 r., broni pancernej 17 marca 1937 r., a motoryzacji dowództw i służb 6 grudnia 1937 r. Ponieważ wojskowi zdecydowali, że plany będą 6-letnie, pełne wyposażenie pułków w broń przeciwpancerną i przeciwlotniczą przewidywali na 1941–1942 rok.Gdyby władze II RP zdążyły zrealizować plan modernizacji armii, być może kampania wrześniowa miałaby inny przebieg
Pierwszy etap rozbudowy lotnictwa wojsko planowało zakończyć w 1940 r. Dwa lata dłużej trzeba było czekać na częściową motoryzację jednostek, przede wszystkim artylerii. Realizacja całości planu miała kosztować 12 mld zł, jednak konserwatywna polityka finansowa rządu zmusiła wojsko do redukcji wydatków o połowę. Plan po zatwierdzeniu przez marszałka Śmigłego-Rydza był sprawnie wykonywany.
Rozbudowa z problemami
Plany wojsko musiało kalkulować bardzo ostrożnie, by pieniędzy starczyło na rzeczy najważniejsze. – Na przykład przerosty w produkcji sprzętu przy niemożności wyprodukowania odpowiedniej do tego sprzętu ilości amunicji byłyby marnotrawstwem. Plan rozbudowy armii w tej formie, w jakiej został ustalony na przełomie roku 1936/37, rozłożony był na okres 8–10 lat jako całość, ale był tak zbudowany, by poszczególne jego etapy (pierwszy miał trzy lata) tworzyły pewne zamknięte całości i stałym dążeniem gen. Stachiewicza było tak plan budować i realizować, by potencjał nasz narastał we wszystkich dziedzinach równomiernie, tak w linii, jak i w zaopatrzeniu i przemyśle – tłumaczył generał brygady Tadeusz Malinowski, który od sierpnia 1936 r. był I zastępcą szefa Sztabu Głównego, sekretarzem Komitetu Obrony Rzeczpospolitej oraz szefem Centralnego Okręgu Przemysłowego.
Komitet zakładał na początek nowocześnie uzbroić i wyposażyć 36 dywizji piechoty. Ponieważ zakupy zagraniczne nie wchodziły w grę z powodu braku możliwości produkcyjnych francuskich i angielskich fabryk, obłożonych krajowymi zamówieniami, wojsko musiało rozbudować przemysł krajowy. – Gdy wystąpiłem z konkretnymi wnioskami i z mapą w ręku przestawiłem plan rozbudowy przemysłu, został on przez KSUS przyjęty – zapewniał gen. Malinowski. Marszałek Edward Rydz-Śmigły zatwierdził go 29 maja 1937 r.
KSUS zatwierdził pierwszą fazę rozbudowy, która obejmowała m.in. następujące zakłady: Fabryka Obrabiarek w Rzeszowie, Huta Południowa w Nisku (Stalowa Wola), Fabryka Silników PZL w Rzeszowie, Fabryka Płatowców PZL w Mielcu, Państwowe Zakłady Tele- i Radiotechniczne w Opolu Lubelskim, fabryki Stomil i sztucznego kauczuku w Dębicy. Według relacji generała Malinowskiego około 70 fabryk prywatnych przeniosło się do Centralnego Okręgu Przemysłowego, gdzie przedtem nie było żadnej działalności przemysłowej, poza prywatną inicjatywą Stomilu w Dębicy. W pierwszych miesiącach 1938 r. zaczęła zaznaczać się wyraźna tendencja przenoszenia centrum przemysłowego na Lubelszczyznę, w okolice Kraśnika i Lubartowa niż do COP właściwego, zlokalizowanego bardziej na południu. Geograficzne centrum Polski leżało 30 km na wschód od Lublina, we wsi Błota, i w tym centralnym okręgu zaczęto lokować przemysł.Najtrwalszym osiągnięciem KSUS było stworzenie polskiego przemysłu maszynowego, teletechnicznego i chemicznego
Po rozpoczęciu realizacji planów tempo pracy KSUS wyraźnie zmalało. W 1938 r. komitet odbył tylko dwa posiedzenia, czterokrotnie mniej niż rok wcześniej. W 1939 r. miało miejsce zaledwie jedno spotkanie.
Nieustanne braki gotówki spowalniały rozbudowę sił zbrojnych. Trzyletni plan rozbudowy lotnictwa z lat 1936–39 został zredukowany o 10 proc. Z tego samego powodu dywizje otrzymały zaledwie 35 proc. liczby armat przeciwpancernych w porównaniu do armii niemieckiej. Podobnie działo się z artylerią przeciwlotniczą, mechanizacją i motoryzacją armii. – A nad wszystkim górował zgubny dla nas klasycyzm w polityce finansowo-gospodarczej, pozbawiający wojsko środków na dozbrojenie i prowadzący do coraz to większego zubożenia nasze społeczeństwo oraz uniemożliwiający usunięcie kołowrotka bezrobocia – załamywał ręce ppłk Tadeusz Grodzki, od 4 lipca 1938 r. szef Wydziału Ogólnego w Biurze Przemysłu Wojennego MSWojsk.
Decyzje KSUS wpływały na wydatki sięgające jednej piątej, jednej szóstej rocznego budżetu państwa. Komitet pośrednio nadzorował więc potężną rozbudowę polskiego przemysłu. Fabryki lotnicze pochłonęły ponad 120 mln zł, zakłady produkujące działa i amunicję blisko pół mld zł, fabryki samochodów ponad 100 mln zł, fabryki karabinów ponad 100 mln zł. Dla porównania budowa Gdyni wymagała zainwestowania 700 mln zł.
Chyba najtrwalszym osiągnięciem KSUS było stworzenie polskiego przemysłu maszynowego, teletechnicznego i chemicznego. Szef Administracji Armii gen. brygady inż. Aleksander Litwinowicz wyliczał, że na wypadek wojny można było od 1939 r. zmobilizować 92 zakłady i fabryki ścisłego przemysłu wojennego, które ze swej strony korzystały z pomocy kilkuset innych fabryczek i warsztatów. Nadzór Departamentu Uzbrojenia miał objąć w latach 1939–1940 aż 280 zakładów i fabryk, w porównaniu do 40 w roku 1931. Dzięki współpracy z KSUS rozwinęły się także specjalistyczne jednostki badawcze: Instytut Techniczny Lotnictwa, Instytut Techniczny Uzbrojenia, Biuro Badań Technicznych Broni Pancernej, Instytut Przeciwgazowy, Biuro Badań Technicznych Wojsk Łączności, Instytut Badań Lekarskich Lotnictwa oraz Instytut Techniczny Intendentury.
Nie wszyscy jednak pozytywnie oceniali politykę przemysłową ostatnich lat II RP. Dyrektor Państwowych Wytwórni Uzbrojenia Witold Kazimierz Wierzejski krytykował koncepcję rozbudowy COP, która uzasadniona była jedynie z punktu widzenia podniesienia stanu gospodarki kraju, ale ze względów obronnych była błędna. – Koszt budowy nowych zakładów nie tylko kilkakrotnie przewyższał koszt harmonizacji i rozbudowy na zwiększoną produkcję dawnych fabryk, ale co jeszcze ważniejsze, pełny efekt produkcyjny nowe zakłady mogły dać, biorąc optymistycznie, po upływie 3–5 lat. (...) Ostro przeciwstawiłem się budowie w Rzeszowie, kosztem bezprocentowego kredytu państwowego, przez firmę H. Cegielski z Poznania fabryki obrabiarek, podkreślając jednocześnie celowość i konieczność przeznaczenia tych środków na rozbudowanie poziomu technicznego egzystujących fabryk oraz wykorzystania w tym celu działów remontowych fabryk uzbrojenia – podkreślał Wierzejski.
Dobre projekty w małych ilościach
Sprawnie realizowane plany KSUS przekreśliła agresja niemiecko-rosyjska. – Nie sposób oczywiście pominąć faktu, że wojna 1939 r. zaskoczyła nasze siły zbrojne jeszcze nieprzygotowane w trzech operacyjnie decydujących wówczas dziedzinach: broni pancernej, motoryzacji i lotnictwa – wspominał gen. Sosnkowski. KSUS planował wprowadzenie do służby w połowie 1942 r. 460 armat przeciwlotniczych 75 mm, we wrześniu było ich niecałe 50. Dział przeciwlotniczych 40 mm wojsko miało niecałe 360 sztuk, gdy plan przewidywał docelowo 638. Obie armaty należały do najlepszych na świecie. Według szacunków płk dypl. Jerzego Mariana Englischa, szefa Departamentu Uzbrojenia MSWojsk, armia polska dysponowała 2 tys. armat kal. 75 mm, zaś dział 105, 155 i 120 mm było ok. 800 sztuk. Wyposażenie w działka ppanc 37 mm wynosiło 1500 sztuk. Razem WP dysponowało ok. 5 tys. dział i działek.
Wojsko Polskie nie przewidywało agresji na jakikolwiek kraj, więc nie wyznaczyło czołgom tak poważnych zadań jak stratedzy Rosji Sowieckiej i Niemiec. Mimo to polski czołg 7TP bił na głowę parametrami niemieckie Panzer I i II oraz sowieckie T-26. Armata polskiego czołgu przebijała pancerze wrogich maszyn, w tym 20-tonowych Panzer IV. 7 TP wyposażony został w silnik wysokoprężny, a w ostatnich wersjach także w spawany kadłub. Produkowany był jednak w małych liczbach. We wrześniu broniło Polski ponad 130 wozów tego typu, gdy Niemcy rzucili 2,6 tys. czołgów, a Rosjanie blisko 1,7 tys. czołgów T-26 i drugie tyle BT.
Motoryzacja armii do września 1939 r. nie zdążyła poczynić dużych postępów, jednak gdyby nie wojna, kolejne lata przyniosłyby w tym względzie rewolucję. Państwowe Zakłady Inżynierii kończyły przygotowania do budowy, począwszy od 1940 r., 12 tys. ciężarówek typu 703/713 rocznie. Sto samochodów próbnej serii wyjechało z fabryki w pierwszej połowie 1939 r. Z kolei konkurencyjny Lilpop, Rau i Loewnstein zamierzał także w 1940 r. uruchomić produkcję ciężarowych Chevroletów w ilości 6 tys. rocznie. Ciężarówki obu marek trafiłyby do wojska. Dramatycznie przedstawiała się sytuacja lotnictwa, które z braku mocnego silnika, nie otrzymało szybkiego, dobrze uzbrojonego myśliwca. KSUS przewidywał, że w 1942 r. polskiego nieba będzie bronić 10 eskadr myśliwców pościgowych – typu, który dopiero był w badaniach, ślimaczących się z powodu braku napędu. Pomijając brak myśliwca, dokonania młodego przemysłu lotniczego były imponujące, chociaż okazały się daleko niewystarczające w starciu z niemiecką i rosyjską potęgą. Polskie zakłady zbudowały ok. 2,9 tys. samolotów własnej konstrukcji. Najpopularniejszym modelem był RWD-8, którego łącznie fabryki DWL i PWS wyprodukowały 560 sztuk, PWS-26 powstało 300 sztuk; Lublina R-XIII 273 sztuki, Karasia 250, myśliwców PZL P-11 zbudowano 255, P-24 mniej, bo 191, P-7 powstało 150 sztuk, zaś najnowszego bombowca Łoś 104 egzemplarze. PZL na Okęciu wyprodukowała do wybuchu wojny 1100 samolotów, w tym 40 prototypów, eksport (do sześciu krajów) sięgnął 268 samolotów. We wrześniu polskie lotnictwo wystawiło niecałe 600 maszyn (z czego 400 bojowych), zaś Niemcy do ataku na Polskę użyli dwóch tysięcy samolotów, a Rosjanie 2,7 tys.
Nawet wiosną 1939 r., mimo politycznie niepewnej sytuacji politycznej, rozbudowane fabryki nie pracowały z pełną mocą, bo brakowało funduszy. Jednak współcześni oceniali poziom przygotowań do wojny jako zadawalający. – Rezerwa najważniejszej amunicji tzw. małokalibrowej wynosiła z chwilą wybuchu wojny 250 mln naboi, co według obliczeń Sztabu Głównego powinno było wystarczyć na okres pięciu-, sześciu miesięcy wojny, nie biorąc pod uwagę produkcji bieżącej, co ten stan znacznie zwiększa – wyliczał Englisch. Dodawał, że zapasy amunicji artyleryjskiej winny były wystarczyć również na pierwszych sześć miesięcy wojny. Amunicję dla działek przeciwpancernych 37 mm i przeciwlotniczych 40 mm, obliczano na dwa-, trzy miesiące, zaś 75 mm przeciwlotniczych do dwóch miesięcy wojny.
Także pod względem zapasu broni sytuacja przedstawiała się dobrze. Siły Zbrojne miały ok. 1,5 mln karabinów, co powinno wystarczyć w pierwszych dniach wojny. Fabryka Broni w Radomiu mogła produkować 150 tys. karabinów rocznie. Ilość rkm i ckm była dostateczna. Ckm różnych typów było 13 tys., rkm i lkm razem 24 tys. (z rezerwą 25 proc.). Granatników kal. 46 mm było pełne pokrycie, podobnie jak artylerii lekkiej. Brakowało ciężkich dział i haubic.
Polska nie miała szans, by wielkością zbrojeń dorównać szykującym się do wojny Niemcom i sowieckiej Rosji. Tym niemniej jednak, w ciągu ostatnich czterech lat pokoju, dokonano znaczącego postępu w dziedzinie uzbrojenia naszej armii. Bez niego bilans Września 1939 r. mógłby być jeszcze bardziej dla nas niekorzystny. Otwartym pozostaje pytanie, czy gdyby udało się opóźnić wybuch wojny polsko-niemieckiej o kilka lat, to czy jej wynik odbiegałby od tego, jaki znamy z historii.
Korzystałem z: Edward Malak: „Administrowanie w lotnictwie polskim 1926–1939"; „Wrzesień 1939. Przemysł zbrojeniowy Rzeczypospolitej w relacjach i wspomnieniach", wybór i opracowanie Wojciech Włodarkiewicz; Eugeniusz Kozłowski „Wojsko Polskie 1936–1939"
Skomentuj