To była pierwsza na taką skalę operacja logistyczna w dziejach i wszyscy byli zaskoczeni, że tak sprawnie się zakończyła. Przede wszystkim zaskoczyła ona Rosjan i od tej pory wojna toczona gdzieś daleko na Bałkanach zapukała do bram carskiego imperium. Sześć dni później nad Almą Rosjanie postanowili przepędzić agresorów. Byli pewni zwycięstwa. Od czasu przepędzenia Napoleona cieszyli się sławą najlepszej armii i nikt nie mógł się oprzeć sile ataku na bagnety rosyjskich batalionów. W ciągu kilku godzin nowoczesne armaty i karabiny Francuzów i Anglików zmasakrowały szyki Rosjan. I wojna krymska stała się faktem.
Wszystko zaczęło się od ambicji cara Mikołaja I, aby uporządkować sprawy europejskie dzięki wojnie z Turcją, przejęciu Dardaneli i uczynieniu z Rosji poważnego gracza w basenie Morza Śródziemnego. Car lekceważył Francuzów i próbował się dogadać z Anglikami, aby zaakceptowali pojawienie się nowego partnera do zarządzania europejskimi sprawami. Ten sojusz miał być w jego mniemaniu najlepszym sposobem, aby panować nad ówczesnym światem. Wielka potęga lądowa i największa flota panująca nad wszystkimi morzami – rosyjska oferta była tak prosta, że nawet politycy w Londynie nie powinni mieć kłopotów ze zrozumieniem pragnień Mikołaja I.
Niestety, wszyscy pozostali europejscy partnerzy poczuli się zagrożeni, choćby przez sprowadzenie ich do roli drugorzędnych graczy na europejskiej scenie. Francja, Prusy, a przede wszystkim Austria oraz Turcja, która miała się stać pierwszą ofiarą rosyjskich planów. Kiedy więc carskie armie zajęły księstwa naddunajskie, nagle okazało się, że Europa zwarła szyki. I imperium cara zostało osamotnione wobec reakcji świata. Nawet Austria, która toczyła od wieków wojny z Turcją, podpisała ze swoim wrogiem konwencje umożliwiające przemarsz korpusów, aby móc zaatakować Rosję.
I niemożliwe stało się możliwe. Prawdziwa wojna zagroziła wszystkim świętym granicom carskiego imperium. Na Pacyfiku, na Bałtyku, na Bałkanach, na Kaukazie i nad Morzem Czarnym – wszędzie pojawiły się okręty i armie. Wojna krymska była w miniaturze pierwszą wojną światową. A największa wówczas armia carska musiała bronić granic na bezkresnych obszarach imperium. Co oznaczało, że na Krymie nigdy nie miała przewagi nad sprzymierzonymi. To oni narzucali strategię walki, a Rosjanie stale ponosili porażki, aż po ostatni akt – poddanie twierdzy.
Tę wojnę pamiętamy dzięki przeróżnym epizodom, choćby szarży brytyjskiej Lekkiej Brygady pod Bałakławą, która stała się ulubionym obrazem w kinie. W ten sposób większość jest przekonana, że cała wojna sprowadzała się do indolencji i konfliktów między Brytyjczykami, podczas gdy panorama wojny obejmowała nie tylko Krym. Atakowano wszystkie mniejsze miasta i porty nad Morzem Czarnym i Morzem Azowskim. Odebrano Rosjanom Bałtyk, a ich duma, rosyjska flota, nie opuszczała bezpiecznych portów, aby nie narazić się na klęskę. Austriackie korpusy blokowały potężne carskie armie na Bałkanach.
Prawdę mówiąc, Mikołaj I był jedynym władcą Rosji, który zgromadził przeciwko sobie gniew całej Europy. Jedynym aż do czasów prezydenta Putina. I w pewnym sensie powody były podobne. Przede wszystkim przekonanie, że Rosji wolno więcej niż komukolwiek innemu. Aż do podeptania międzynarodowych umów, które gwarantowały ówczesnym potęgom święty spokój.
W 1855 r. nie chodziło tylko o zdobycie Sewastopola. Chodziło o powstrzymanie nadmiernych apetytów Moskwy. Od tej pory aż do II wojny światowej Rosja przestała się rozrastać kosztem sąsiadów. Trwało to więc prawie cały wiek i w tym znaczeniu establishment rosyjski dokładnie zapamiętał lekcję wojny krymskiej. A raczej straszliwego osamotnienia imperium wobec niechęci wszystkich sąsiadów. Zapamiętali, że nie warto zajmować drugorzędnych terytoriów, aby zgromadzić wszystkich przeciwko sobie. Po śmierci cara Mikołaja I całą winę zrzucono więc na niego. Ale nawet on nie wykombinował tego, co zrobił Putin.
Przejmowanie Krymu, aby upokorzyć całą Ukrainę? Każdego dnia wzmacnia to wszystkie te siły, które ostrzegają, że relacje z Rosją nie mogą być normalne. A przecież – co widać gołym okiem – w ten sposób nikogo na Ukrainie Rosja nie zmusi do uznania swoich racji. A przede wszystkim tych, którzy się zbuntowali i okupowali Majdan. Ich racje, marzenia o ojczyźnie stowarzyszonej z Unią Europejską, przepędzenie Janukowycza i udział w powołaniu nowego rządu to wielka lekcja, która pokazuje, jak Ukraina zmienia się na naszych oczach.
Być może to właśnie obrazów z Majdanu otoczenie Putina przeraziło się najbardziej, uznając, że każdy kraj rządzony autorytarnie można zmienić dzięki heroizmowi zwykłych ludzi. Kolejna rosyjska wojna o Krym nie może się skończyć inaczej niż tamta z XIX wieku. Choć tym razem na szczęście prawdziwej wojny nie będzie. Ale straty Moskwa będzie liczyła przez wiele lat. Zasłużenie.
Skomentuj