Sojusz francusko-rosyjski zawarty w Tylży w 1807 r. miał zabezpieczać Księstwo Warszawskie przed atakiem Austrii, a gdyby do tego doszło, to w jego obronie powinna wystąpić również armia rosyjska. W rzeczywistości jednak w kwietniu 1809 r., kiedy ruszała wielka ofensywa austriacka nad Dunajem i Wisłą, car Aleksander dał wysłannikowi cesarza Austrii formalne zobowiązanie, że będzie odkładał, jak tylko zdoła najdłużej, wystąpienie swych wojsk, że będą one unikać wszelkich działań przeciwko armii austriackiej i że Rosja nie poprze ewentualnych działań powstańczych w Galicji.
Celem Austrii było zajęcie Księstwa Warszawskiego, a następnie próba przekazania go Prusom za przystąpienie do działań przeciwko Francji. Kilka lat później okazało się, że stawka była jeszcze wyższa, bo wynik tej wojny mógł mieć wpływ na rozstrzygnięcia kongresu wiedeńskiego w sprawie polskiej, o czym oczywiście nikt wówczas nie mógł wiedzieć.
Spod Raszyna do Galicji
15 kwietnia 30 tys. żołnierzy austriackich przekroczyło granice Księstwa Warszawskiego, kierując się na Warszawę. Książę Józef Poniatowski dysponował zaledwie połową tej liczby żołnierzy, gdyż kilkanaście tysięcy Polaków walczyło wówczas w Hiszpanii. Stąd nie było możliwości obrony Warszawy, ale też nie można było oddać jej bez walki. 19 kwietnia doszło do bitwy pod Raszynem, w której Polacy nie dali się rozbić przeważającym siłom przeciwnika. W dwa dni później zawarta została konwencja o ewakuacji stolicy przez wojsko polskie, co wkrótce się stało.
Pod koniec kwietnia polskie dowództwo zadecydowało, aby wojska Księstwa wkroczyły do Galicji przy równoczesnej organizacji nowych sił w Wielkopolsce i na północnym Mazowszu. Ten pomysł forsował gen. Jan Henryk Dąbrowski przy akceptacji ks. Józefa. 7 maja rozpoczął się marsz wojska polskiego w głąb Galicji, który zamienił się w pełen triumfów militarnych pochód. Wyzwolone zostały miasta: Lublin (14 maja), Sandomierz (18–19 maja), Zamość (20 maja), a 27 maja nieliczna awangarda dotarła do Lwowa.
Działaniom wojska w Galicji towarzyszył zbrojny ruch ludności, co przypominało sytuację, z jaką mieliśmy do czynienia w Wielkopolsce w 1806 r. Naglącą sprawą stawało się przedstawienie programu politycznego, z jakim armia Księstwa wkraczała na ziemie zaboru austriackiego. 5 maja nadszedł rozkaz Napoleona, aby odbywało się to bez jakichkolwiek gwarancji czy instrukcji w sprawach politycznych; te ostatnie nadeszły dopiero 1 lipca. 6 maja ukazała się odezwa ks. Józefa zachęcająca mieszkańców Galicji do współdziałania z wojskiem polskim, bez składania jednak jakichkolwiek obietnic politycznych. W istocie było to – podobnie jak jesienią 1806 r. – wezwanie do natychmiastowego działania bez czekania na gwarancje.
W wyniku wygranej kampanii 1809 r. Księstwo Warszawskie stało się znaczącym podmiotem środkowoeuropejskiej polityki oraz zalążkiem Królestwa Polskiego
20 maja ks. Józef opublikował drugą swoją odezwę, znacznie wyraźniejszą w intencjach. Przypominał w niej, że w zaborze pruskim na przełomie lat 1806–1807 „walczyliśmy z wytrwałością i poświęceniem", wskazywał, że „nagrodę zasługa uprzedzić powinna" oraz wzywał Galicjan do podejmowania czynu zbrojnego. Tegoż dnia wydany został także rozkaz księcia o tworzeniu regularnych sił zbrojnych w Galicji pozostających pod formalnym zwierzchnictwem Napoleona.
18 maja pod naciskiem Francji car Aleksander nakazał wkroczenie swoich wojsk do Galicji i rozpoczęcie współdziałania z armią polską, ale od początku było widać dążenie do maksymalnego oszczędzania Austriaków przez Rosjan, co zresztą było zgodne z wcześniejszymi uzgodnieniami między Petersburgiem a Wiedniem. Pasywne zachowanie wojsk carskich podyktowane było tym, że Rosja nie mogła być zainteresowana pogromem Austrii, a gdyby do tego doszło – zbyt dużym poszerzeniem terytorialnym Księstwa. To bowiem wzmacniało Paryż kosztem Petersburga w systemie tylżyckiego status quo.
Na przełomie maja i czerwca wojska austriackie opuściły Warszawę i zaczęły odzyskiwać inicjatywę, zwyciężając w kilku bitwach polskie oddziały i likwidując administrację ustanowioną przez polskie dowództwo.
2 czerwca ks. Józef powołał centralną kolegialną władzę dla wyzwalanej Galicji o nazwie Rząd Wojskowy Tymczasowy Centralny pod protekcją Najjaśniejszego Cesarza i Króla Napoleona Wielkiego ze Stanisławem Zamoyskim na czele. Odezwą z 2 lipca ks. Poniatowski zawiadomił mieszkańców Galicji o przejęciu suwerenności nad wyzwolonymi obszarami przez Napoleona i wzywał władze do złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Francuzów. Takie rozwiązanie chroniło, co prawda, przed Rosjanami, ale nie gwarantowało połączenia wyzwolonych ziem polskich z Księstwem Warszawskim.
Ostatnim sukcesem kampanii 1809 r. było ubiegnięcie wojsk rosyjskich w zajęciu Krakowa, a później utrzymaniu go w polskich rękach – mimo sprzeciwów Austriaków, którzy twierdzili, że to wbrew postanowieniom rozejmu, jaki zawarli z Napoleonem. Tak więc Kraków przypadł Księstwu dzięki zdecydowanym działaniom ks. Józefa, bez czego dawna stolica Polski pozostałaby najprawdopodobniej pod austriackim panowaniem.
Korzyści z wygranej wojny
W końcowej fazie kampanii 1809 r. wojsko polskie znajdujące się na terenie Księstwa Warszawskiego i Galicji liczyło ok. 52 tys. żołnierzy, w tym 25 tys. w ramach tzw. oddziałów francusko-galicyjskich, a obszar przez nie wyzwolony obejmował ponad 50 tys. km kw. To świadczyło o skali powodzenia Księstwa po dwóch latach istnienia. W gruncie rzeczy był to jedyny militarny, a i wykorzystany politycznie, sukces Polski od odsieczy wiedeńskiej w 1683 r. do bitwy warszawskiej w 1920 r.
W biografii Tomasza Ostrowskiego czytamy: „Kampania 1809 r., przez nas samych na Opatrzność zostawionych, była prowadzona; byliśmy sami, a czynni, wielki przywilej sławy, byliśmy własnym siłom i pomysłom zostawieni, a poszczęściło się nam... w 1812-ym r. zaś, bracia Francuzi, wszystkim rządzili, wszędzie pomagali i psuli – sami upadli i nas w przepaść wciągnęli". W bardziej analityczny sposób tak samo twierdził Fryderyk Skarbek: „Kampania roku 1809, między wojskiem austriackiem a polskiem toczona, należy do ciekawych epizodów wojen nowoczesnych. Garstka wojska, niespodziewanie przez w czwórnasób liczniejszych nieprzyjaciół napadnięta, nie dawszy się pokonać przy pierwszym natarciu, ustępuje z własnego kraju przed przemagającą siłą, wkracza do nieprzyjacielskiego, podbija drugie tyle ziemi i ludzi, ile w chwilowe posiadanie nieprzyjaciela oddała, i powraca do kraju z nieomal pięć razy większą liczbą żołnierzy, niż ich na początku wyprawy liczyła".
Warunki pokoju negocjowane były w schoenbruńskiej rezydencji cesarzy austriackich.
3 sierpnia została przyjęta tam przez Napoleona deputacja polska z Ignacym Potockim na czele. W trakcie audiencji cesarz Francuzów mówił, że Polska jest kością niezgody między Francją a Rosją i że gdyby on był carem, nigdy nie zgodziłby się na poszerzenie Księstwa Warszawskiego; przeciwnie, ze wszystkich sił walczyłby przeciwko temu. Odbudowa Polski przywróciłaby równowagę w Europie, ale nie dałoby się tego osiągnąć bez totalnego zniszczenia militarnej potęgi Rosji, a to – przynajmniej na razie – jest niemożliwe.
W sprawie Księstwa Napoleon starał się zatem pogodzić polskie aspiracje z wymaganiami wynikającymi z sojuszu francusko-rosyjskiego. Prędzej czy później trzeba było jednak dokonać wyboru: odbudowa Polski albo utrzymywanie tylżyckiego układu sojuszów. Pisałem już, jak ta sprawa została rozwiązana przez cesarza Francuzów w trakcie wojny 1812 r. („Uważam Rze Historia", styczeń 2014).
Traktat pokojowy zawarto 14 października. Dał on Księstwu wprawdzie większość zaboru austriackiego, ale nazwa Polski i tym razem się nie pojawiła. Do Księstwa Warszawskiego przyłączono Galicję Zachodnią z Krakowem i Lublinem, a z ziem odpadłych w trakcie pierwszego rozbioru – Zamość i Wieliczkę, ale nadzieje Polaków obejmowały odzyskanie całego rozbioru austriackiego. W rezultacie embrion państwa polskiego podwoił prawie obszar i liczbę ludności. Dokonująca się rekonstrukcja terytorialna Księstwa dotyczyła nie tylko ziem etnicznie polskich, ale również odbywała się w sposób przypominający powstawanie piastowskiej Polski. Otóż wówczas do państwa Polan wcielano inne dzielnice z państwem Wiślan na czele; tym razem również do Wielkopolski z Mazowszem dołączono historyczną Małopolskę. Gdyby ten kierunek został utrzymany, mogło to stworzyć nową podstawę terytorialną dla odbudowanej Rzeczypospolitej, lokując państwo polskie ponownie w środkowej Europie, a nie przesunięte daleko na wschód.
Pewne nabytki terytorialne z ziem dawnej Rzeczypospolitej kosztem Austrii uzyskała w pokoju schoenbruńskim również Rosja; chodziło o obwód tarnopolski. Marian Kukiel pisał, że było to „odczepne", jakim Napoleon płacił carowi za awans Księstwa.
Zalążek Królestwa Polskiego
Zdumiewający był skok, jakiego Księstwo dokonało w wyniku kampanii 1809 r. Z niechcianego dziecka systemu tylżyckiego stało się ono coraz bardziej znaczącym podmiotem środkowoeuropejskiej polityki, zwłaszcza w perspektywie narastającego konfliktu między Francją a Rosją. Car ponownie zastanawiał się nad rozwiązaniem sprawy polskiej na wypadek, gdyby doszło do upadku francuskiej dominacji w Europie. W 1815 r. doprowadziło to do transformacji Księstwa Warszawskiego w Królestwo Polskie pod berłem Aleksandra. Warto oddać jeszcze głos dawnemu historykowi kampanii 1809 r.: „Po upływie blisko sześćdziesięciu lat, z zimną historyka rozwagą zapatrując się na ówczesne wypadki, czujemy całą ważność pomysłu Dąbrowskiego i całą zasługę księcia Poniatowskiego, że ten pomysł wykonał. Gdyby Austryja została spokojną dzierżycielką nie tylko Galicyi, ale jeszcze zatrzymała w swej mocy Księstwo Warszawskie, to przy zawieraniu traktatu byłaby tylko z niego ustąpiła, a zatrzymała Galicyję. A na kongresie wiedeńskim, po upadku Napoleona, cóż by się stało z Księstwem Warszawskim? Ani jego kształt geograficzny, ani obszerność i ludność nie były dostatecznymi do nadania mu tytuły królestwa i odrębnego zarządu. Byłoby wszystko wróciło do stanu, jaki był przed traktatem tylżyckim; że się stało inaczej, miejmy za to wdzięczność dwóm naszym wojownikom i pamięć ich najdalszym pokoleniom przekażmy".
Kampania 1809 r. to jedyna zwycięska wojna Polski od odsieczy wiedeńskiej do bitwy warszawskiej w trakcie wojny z bolszewikami. Tym razem odnieśliśmy rzeczywisty sukces – zarówno wojskowy, jak i dyplomatyczny – a nie jedynie kolejne zwycięstwo moralne. Chociaż Księstwo było zdane głównie na własne siły, to nie uległo przewadze Austrii; męstwu żołnierza towarzyszyły świetne koncepcje prowadzenia działań wojennych autorstwa rodzimej generalicji. Przywódcy tego zaczynu państwa polskiego z ks. Józefem Poniatowskim i twórcą Legionów Polskich we Włoszech zwyciężyli i to mimo braku przychylności ze strony coraz bardziej wątpliwego sojusznika – francuskiego protektora Księstwa. Okazuje się, że umiejętnie wykorzystując istniejącą koniunkturę międzynarodową, Polska może dać sobie radę. Warto o tym pamiętać.
Autor jest historykiem prawa i politologiem
Skomentuj