Rachel Polonsky już w prologu objaśnia intrygująco brzmiący tytuł zbioru swoich reportaży: „Spojrzenie w przeszłość to projekcja przy użyciu latarni magicznej". Przywołuje też słowa Achmatowej: „Pamięć ma taką strukturę, że niczym projektor oświetla jedynie oderwane chwile, całą resztę skrywając w nieprzeniknionym mroku". W swej wyjątkowej książce Polonsky naświetla historię Rosji, a za ową latarnię magiczną służy jej... prywatna biblioteka Wiaczesława Mołotowa, a właściwie tylko jej niewielka część – ta, która pozostała w jednym z mieszkań Mołotowa przy Romanowym pierieułku w Moskwie. Jak to się stało, że wykładowczyni na slawistyce w Cambridge mogła przeglądać i czytać książki gromadzone przez radzieckiego ministra spraw zagranicznych? Otóż w latach 90. ub. wieku zamieszkała wraz z rodziną w Moskwie w niebanalnym miejscu – na Romanowym pierieułku w kamienicy oznaczonej numerem 3. Przypadkiem poznała amerykańskiego bankowca, który wynajmował mieszkanie piętro wyżej, dokładnie nad jej pokojami. Okazało się, że owo lokum wynajęła mu wnuczka Wiaczesława Mołotowa. Amerykanin był na tyle miły, że pozwolił Polonsky studiować zawartość zachowanej tam biblioteki. Jak podkreśla autorka, „latarnia magiczna z mieszkania Mołotowa umeblowała moją wyobraźnię (...). W trakcie lektur i podróży przemykały mi przed oczyma obrazy odległych czasów i miejsc, imaginacje wiodące poza granice rozumu, ku odległym zakątkom umysłu".
A zabiera nas Polonsky w podróż niezwykłą. Najpierw oprowadza nas po Moskwie, opowiadając historię miasta, poszczególnych ulic, kamienic, przede wszystkim zaś ich mieszkańców i właścicieli na przestrzeni wieków, ze szczególnym uwzględnieniem czasów porewolucyjnych i powojennych. Z tej wędrówki wyłania się nam obraz miasta eklektycznego i nieokiełznanego (a nagromadzenie niezmiernie ciekawych acz mało znanych informacji zbyt pospiesznemu czytelnikowi każe niekiedy zatrzymać się w pół... drogi, by choć część z tych faktów zapamiętać). Poznajemy współczesny wizerunek miasta, który autorka konfrontuje z Moskwą z czasów przedrewolucyjnych, z okresu jego największej świetności. Przy całym zauroczeniu Rosją i rosyjską duszą, Polonsky przemyca swoje niepochlebne opinie zarówno o bolszewikach, tytułowym Mołotowie, jak i współczesnych rządzących – z Władimirem Putinem na czele. W czasie podróży z południa na daleką północ wraz z autorką odwiedzamy m.in. Nowogród, Starą Russę, Rostów nad Donem, Archangielsk, Murmańsk, Irkuck. Poznajemy nieodległą przeszłość, gdy Rosja sowiecka pustoszona była przez wojnę, głód, ludobójstwo i totalitarne rządy.
Ale też nie tylko to sprawia, że „Latarnia magiczna Mołotowa" wyróżnia się na tle innych książek poświęconych Rosji. Przykładem niezwykłej erudycji i dociekliwości jest choćby rozdział zatytułowany „Stara Russa", który zaczyna się od słów: „Z Nowogrodu pustą drogą pojechaliśmy do Starej Russy leżącej na zachodnim brzegu jeziora Ilmień", a właściwie od motta z „Zimowych notatek o wrażeniach z lata" Fiodora Dostojewskiego. I nie jest to przypadkowy wybór autorki. Właśnie tu w sezonie letnim 1872 r. pisarz kończył „Biesy": „Kiedy tylko Dostojewski pojawił się w Starej Russie, by pisać ostatnie, spóźnione odcinki proroczej, antyrewolucyjnej powieści, na polecenie stolicy został objęty dyskretnym nadzorem policji (...). Praca nad powieścią szła opornie, a »cygańskie życie« było piekielną męczarnią". Mimo że w czasie tego pierwszego pobytu on sam przeziębił się, u żony Anny rozwinął się ropień gardła, córeczka Luba złamała rękę, a malutki Fiedia został dotkliwie pokąsany przez komary, Dostojewski „kupił dom w Starej Russie i przyjeżdżał tu co roku aż do śmierci. (...) Ostatnia powieść pisarza, »Bracia Karamazow« jest już wyraźnie osadzona w tym miasteczku, choć traci ono swą dźwięczną nazwę i staje się Skotoprigoniewskiem, to znaczy »Zagrodą dla bydła«". Ponadto wykorzystał lokalne tragiczne wydarzenia do skonstruowania wątku zabójstwa ojca przez syna. W „Braciach Karamazow" Dostojewski potępił zarówno kapitalistyczną cywilizację, jak i ruchy socjalistyczne i rewolucyjne, zarzucając im zagubienie wartości chrześcijańskich i opowiadając się zdecydowanie przeciw ateizmowi. A mimo to – jak pisze Polonsky – „Mołotow podziwiał Dostojewskiego i zastanawiał się, dlaczego Lenin tak go nienawidził. »To był geniusz, bez wątpienia, ten Dostojewski«, stwierdził w rozmowie z Feliksem Czujewem, dodając jednak, że podobnie jak Tołstoj nie rozumiał wielu rzeczy, ponieważ ci dwaj XIX-wieczni pisarze nie potrafili uwolnić się od burżuazyjnego punktu widzenia: »My wznieśliśmy się ponad ich poziom«". Przerażająca megalomania. I jakże tragiczna w swych skutkach...
Gdzie byśmy się nie udali wraz z autorką, tam miejsca ściśle wiążą się z historią, a Polonsky nie szczędzi nam arcyciekawych opowieści o ludziach niegdyś tam mieszkających czy choćby przebywających. Niby banalna wizyta w moskiewskich Łaźniach Sandunowskich staje się pretekstem do roztoczenia przed czytelnikiem całej magii tego miejsca, do przytoczenia wyjątkowej historii Łaźni („Sanduny, zbudowane z kamienia [...], przetrwały pożogę z 1812 r., stając się w XIX wieku wpisanym na stałe w pejzaż miasta sanktuarium ciała i pierwotnych obyczajów dawnej Rosji"), a także opisów rytuałów związanych z tzw. banią. A wszystko to przenicowane jest refleksjami natury filozoficznej („Spenglerowska wizja Rosji była połączeniem Dostojewskiego i poetyckiego pojmowania roli stepu w kształtowaniu się rosyjskiej duszy").
Znakomicie poprowadzony dialog przeszłości z teraźniejszością oraz płynność narracji i nietuzinkowa erudycja są największymi atutami książki Rachel Polonsky.
Rachel Polonsky, Latarnia magiczna Mołotowa, Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego
Skomentuj