Amon Göth był zbrodniarzem wojennym, komendantem obozu koncentracyjnego w Płaszowie i osobą odpowiedzialną za likwidację gett w Krakowie i Tarnowie. Wyróżniał się potężną sylwetką, wyszukanymi manierami i jednocześnie niezwykłym okrucieństwem. Ponoć podczas likwidacji getta w Krakowie wyrywał niemowlęta z ramion matek i roztrzaskiwał je o bruk. Kiedy wysyłał ludzi do gazu, potrafił puszczać z głośników wiedeńskie walce, był bowiem zapalonym melomanem i słyszał nawet najdrobniejszy fałsz w odgrywanej z gramofonu muzyce. Jego imię stało się głośne na całym świecie, kiedy do kin wszedł obraz w reżyserii Stevena Spielberga „Lista Schindlera". Jest w tym filmie scena, kiedy Göth, w którego postać wcielił się Ralph Fiennes, spaceruje po tarasie swojej willi w Płaszowie i dla rozrywki strzela do Żydów pracujących na terenie pobliskiego obozu. Scena ta nie jest niestety wytworem wyobraźni amerykańskiego scenarzysty. Jest jak najbardziej prawdziwa i potwierdzona w źródłach – oblicza się, że w obozie Göth osobiście zabił ok. 500 osób. Był jednym z najbrutalniejszych i najbardziej fanatycznych zbrodniarzy niemieckich, który za punkt honoru stawiał sobie wytępienie nieczystych rasowo podludzi. Takich jak jego wnuczka Jennifer.
Teege ma bowiem ciemną skórę – jest owocem związku Niemki i Nigeryjczyka. Co gorsza, cztery lata studiowała w Izraelu, i ma tam bardzo bliskie przyjaciółki. W szokującym na pierwszy rzut oka tytule książki nie ma więc przesady. Czy dziadek esesman byłby dla swojej czarnoskórej wnuczki bardziej wyrozumiały niż dla Żydów i Romów, których bez mrugnięcia okiem wysyłał do komór gazowych? Autorka książki, zagłębiając się w historię życia swojego dziadka, uznała tego typu pytania za retoryczne.
Jennifer dowiaduje się o mrocznej przeszłości swojej rodziny w wieku 38 lat. Zupełnie przypadkowo w bibliotece publicznej w Hamburgu znajduje na półce książkę, na okładce której dostrzega podobiznę swojej matki, która wiele lat temu oddała ją do domu dziecka i której nie widziała od bardzo dawna. Poniżej widnieje tytuł „Historia Moniki Göth, córki komendanta obozu koncentracyjnego z „Listy Schindlera"„. Jennifer gorączkowo kartkuje książkę, w środku znajduje zdjęcia Götha i jego kochanki Ruth Irene. Nie ma wątpliwości – to jej babcia. Przypomina sobie, że jako dziecko także nosiła nazwisko Göth. Teege oglądała „Listę Schindlera" przed laty w Tel Awiwie, wspólnie z koleżankami ze studiów. Film nie zrobił na niej szczególnego wrażenia. Nagle okazuje się, że opowiedziana tam przerażająca historia dotyczy jej osobiście. Jest w szoku, odżywa w niej smutek i niepokój, które towarzyszyły jej przez całe dorosłe życie, a które od pewnego czasu zostały uśpione przez szczęśliwe małżeństwo i wygodne życie. Wnuczka zbrodniarza popada w depresję. „Dlaczego nikt nie powiedział mi prawdy? Czy wszyscy przez cały ten czas mnie okłamywali" – próbuje się dowiedzieć autorka opisywanej przez mnie książki. Ostatecznie jednak Jennifer Teege postanawia się nie poddawać i zmierzyć z mroczną przeszłością. Zdaje sobie sprawę, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo, ale by mogła normalnie funkcjonować, musi odbyć swoistą podróż w czasie i przestrzeni.
Najpierw wybiera się do Krakowa, odwiedza willę, w której mieszkał jej dziadek, składa kwiaty pod pomnikiem w Płaszowie, jedzie do Auschwitz-Birkenau. Próbuje zrozumieć, jak jej przodek mógł dopuścić się tak okropnych czynów. Wciąż dręczy ją pytanie, czy geny, które jej przekazał, nie są przypadkiem skażone. Czy razem z nimi odziedziczyła skłonność do czynienia zła? Przechodzi przez to wszystko, co było udziałem wielu innych Niemców – dzieci i wnuków zbrodniarzy hitlerowskich. Ci zachowywali się różnie. Niektórzy próbowali tłumaczyć swoich rodziców lub dziadków, tak jak Gudrun Burwitz, córka Heinricha Himmlera, która aktywnie działała na scenie neonazistowskiej, czy Wolf Rudiger Hoess starający się przez całe życie zrehabilitować ojca, komendanta Auschwitz. Inni całkowicie ich odrzucali, współautorka książki Nikola Sellmair przypomina w tym kontekście postacie Bettiny Göring, która na własne życzenie przeszła zabieg sterylizacji, by „nie narodził się za jej sprawą kolejny Göring" czy syna Hansa Franka, Niklasa, który twierdził, że każdego wieczoru w myślach wykonuje wyrok śmierci na swoich rodzicach, a w portfelu nosił fotografię ojca ze złamanym karkiem, zrobioną po tym, jak ten został powieszony za swoje zbrodnie. Autorka książki czyta ich wspominania, wywiady, jakich udzielili. Cały czas szuka jednak własnej drogi. Opisane skrajne postawy są dla niej nie do przyjęcia, są swego rodzaju pójściem na łatwiznę. Jej podejście do tego problemu najlepiej ilustruje stosunek do babci Ruth Irene Göth, osoby, którą Jenifer miała okazję poznać i która ją zawsze dobrze traktowała i otaczała opieką. Z jednej strony Jennifer nie może pojąć jak Ruth mogła przez całe życie tłumaczyć zbrodnie popełnione przez Amona Götha, dystansuje się wobec tego, co zrobiła, a w zasadzie wobec tego, czego nie zrobiła jej babcia, kiedy mieszkała w jednym domu ze zbrodniarzem, dystansuje się wobec jej późniejszych wypowiedzi dla mediów. Nie potrafi jednak całkiem jej odrzucić. „Babcia nigdy szczerze nie żałowała, nigdy nie zwracała odpowiedniej uwagi na ofiary Amona Götha. Przeszła przez życie z zamkniętymi oczami. Nie byłam jednak przygotowana, że pozostanie dla mnie bliska. Nie umiem tego uzasadnić, tak po prostu jest. Gdy byłam dzieckiem sprawiła, że nie czułam się samotna i tego jej nie zapomnę" – szczerze wyznaje na kartach książki Teege. Kluczem do wyzwolenia od rodzinnej traumy jest dla niej to, że nie próbuje brutalnej prawdy zamieść pod dywan, chce rozmawiać, chce zrozumieć. Według psychoanalityka Petera Brundla potomków zbrodniarzy chorymi czynią nie same czyny ich przodków, ale milczenie, którymi są osnute. Ta nieszczęsna zmowa milczenia w rodzinach zbrodniarzy często przechodzi z pokolenia na pokolenie. Dlatego Jennifer zmusza się nawet do spotkania z matką, której nigdy nie mogła wybaczyć, że ją porzuciła i zerwała z nią wszelkie stosunki. Prawda okazuje się bardziej skomplikowana i oczywiście także w tym wypadku zbrodnicza przeszłość dziadka nie jest tutaj bez znaczenia. Ostatnim aktem oczyszczenia jest spotkanie z przyjaciółkami z Izraela i wyjazd z wycieczką dzieci żydowskich do Polski.
W całym tym intymnym śledztwie Jennifer towarzyszy dziennikarka Nikola Sellmair. Pełne emocji fragmenty spisane przez Teege równoważone są nieco bardziej analitycznymi i reporterskimi opisami autorstwa Sellmair. Ten fascynujący dwugłos i absolutnie niezwykła historia powodują, że od książki nie sposób się oderwać.
Jennifer Teege, Nikola Sellmair Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił Prószyński i S-ka
Skomentuj