W maju 1910 r. siedmiu królów (Belgii, Grecji, Norwegii, Hiszpanii, Bułgarii, Danii i Portugalii), cesarz oraz około 30 książąt i arcyksiążąt przybyło do Londynu na pogrzeb króla Edward VII. Zrobiona wówczas fotografia przedstawia dziewięciu najpotężniejszych ludzi ówczesnej Europy. Ich widok robi wrażenie. Zdaje się potwierdzać, że instytucja monarchii jest stabilna i ma się dobrze, mimo śmierci jednego z jej filarów. Sto lat wcześniej rewolucja francuska zachwiała porządkiem świata, ale okazało się, że nie na długo. Monarchia wykazała się niebywałą elastycznością, dostosowując się do nowych, liberalnych tendencji. Królowie zdawali się „ekspertami od wyszukiwania i wykorzystywania do własnych potrzeb nowych idei, co jednak nie odbywało się kosztem ich tradycyjnego statusu ani też temperamentu czy poglądów” – pisał amerykański historyk Arno J. Mayer. Przełom XIX i XX w. wydawał się świetnym okresem dla monarchii: na arenie międzynarodowej powstało wówczas kilka nowych dworów królewskich.
Jednak już pięć miesięcy po pogrzebie brytyjskiego monarchy pierwszy z królewskich gości – król Portugalii Manuel – stracił tron. Niedługo później Jerzy, król Grecji, padł ofiarą zamachu, a jego syn Tino został dwukrotnie zmuszony do abdykacji. Dziedzic monarchii austro-węgierskiej arcyksiążę Franciszek Ferdynand został wraz z żoną zamordowany podczas wizyty w Sarajewie, a nowego następcę tronu Karola zmuszono do zrzeczenia się korony i emigracji. Mikołaj II car Rosji abdykował w 1917 r., a rok później został zamordowany przez bolszewików. Cesarz Wilhelm II również abdykował i udał się na wygnanie. W 1918 r. jedynym, który ostał się na tronie, był Jerzy V.
Jak zostać królem
Nasuwa się pytanie, jakim człowiekiem był Jerzy V? Co sprawiło, że przetrwał te europejskie zawirowania, które większość jego kuzynów przypłaciła utratą pozycji?
Jedno jest pewne – jego niski wzrost i szczupła budowa nie wzbudzały szacunku przy pierwszym spotkaniu z monarchą. Jeżeli dodamy do tego mrukliwość i zacięty wyraz twarzy podczas wystąpień publicznych, sytuacja nie przedstawia się lepiej. Co więcej, przez wielu uważany był za niedouczonego ignoranta. Jego kuzyn, Wilhelm II, miał o nim powiedzieć – „To angielski gentleman, niezainteresowany polityką, którego umiejętności lingwistyczne powinny raczej skłaniać do pozostania w domu”. Również biografowie angielskiego króla przyznają, że w chwili obejmowania tronu, a miał wówczas 44 lata, jego poziom wiedzy był mniejszy niż przeciętnego absolwenta szkoły prywatnej. Jerzy nie tylko nie władał biegle żadnym językiem obcym, ale nie potrafił się odnaleźć także w dziedzinach takich jak polityka, nauka i sztuka. Nic dziwnego – to nie on miał być królem.
Przyszły król był młodszym synem Alberta Edwarda – księcia Walii, który najdłużej w historii Anglii nosił tytuł następcy tronu – i jego żony, księżniczki duńskiej Aleksandry. Wraz ze starszym bratem, następcą tronu Albertem Wiktorem, księciem Clarence i Avondale, wychowywali się od 1871 r. pod opieką wielebnego Johna Neale’a Daltona, proboszcza Sandringham. Obaj chłopcy nie byli zbyt inteligentni i nie osiągali sukcesów w nauce, ale także ich ojciec, wówczas książę Walii, nie był pod tym względem wymagającym rodzicem. Rodzina przebywała głównie w Sandringham i książęta wychowywano podobnie jak dzieci właścicieli ziemskich z Norfolk, co znalazło silne odzwierciedlenie w polityce, jaką prowadził później Jerzy V.
Po zakończeniu edukacji w Sandringham następca tronu trafił na krótko do Cambridge, jednak studiowanie tam przekraczało jego możliwości. Podjęto wówczas decyzję, że obydwaj bracia rozpoczną służbę w królewskiej marynarce wojennej. W 1877 r. trafili na okręt HMS „Britannia”. Dla Jerzego był to początek kariery wojskowej. Przez dwa lata służył jako kadet, po czym awansował i został porucznikiem marynarki, ropoczynając jednocześnie służbę na HMS „Bacchante”. 8 października 1883 r. Jerzy otrzymał dyplom kapitana marynarki. Jego brat, następca tronu, nie wykazywał zainteresowania ani dalszą edukacją (już w dzieciństwie miał ogromne trudności w nauce, nie potrafił skoncentrować uwagi na dłużej niż kilkanaście minut), ani morską służbą wojskową, dlatego kontynuował swoją karierę militarną w lądowych oddziałach armii brytyjskiej. W styczniu 1892 r. do Jerzego dotarła wiadomość o śmierci brata, który zmarł w wieku 28 lat na zapalenie płuc podczas panującej wówczas epidemii grypy. Już za życia Albert był kontrowersyjną postacią. Głośno mówiono o jego hulaszczym trybie życia, pojawiły się nawet plotki o jego zaangażowaniu w zbrodnie Kuby Rozpruwacza. Po śmierci pojawiły się kolejne pogłoski o tym, że to nie zapalenie płuc, ale syfilis czy przedawkowanie morfiny mogły przyczynić się do jego zgonu. Mówiono także, że Albert dożył lat 20. XX w. – w ukryciu. Jego śmierć miała być mistyfikacją uniemożliwiającą mu wstąpienie na tron i kompromitowanie swoim nieobliczalnym zachowaniem monarchii.
Postępowy konserwatysta
Po śmierci brata Jerzy stał się oficjalnym następcą tronu. W 1893 r. pojął za żonę narzeczoną zmarłego brata – księżniczkę Marię Teck. Bez wątpienia początkowo było to małżeństwo z rozsądku, lecz z czasem między małżonkami powstała silna więź i ich związek postrzegany był jako mocny i stabilny. Do takiego przekonania przyczyniło się także przyjście na świat sześciorga dzieci pary królewskiej – pięciu synów i córki. W chwili koronacji nowa rodzina królewska mogła wzbudzać nie tylko szacunek, ale i dawać poczucie stabilności i bezpieczeństwa, zwłaszcza po rozrzutnym i rozpustnym stylu życia, jakie prowadził poprzedni monarcha.
Młoda para królewska żyła spokojnie w skromnym domu York Cottage w Sandringham, gdzie – jak pisze Theo Aronson – swój dzień król układał z precyzją nawigatora; był punktualny, metodyczny, drobiazgowy. Dwór mimo skromności zachwycał wyglądem i swoim spokojnym majestatem robił duże wrażenie na gościach z zagranicy. Para królewska zawsze prezentowała się nienagannie, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że ich stroje były jak na owe czasy dość staroświeckie. Nikt jednak nie przywiązywał do tego wagi. Najważniejszy był majestat władcy, a tego trudno było rodzinie królewskiej odmówić. Tak, poddani Jerzego mogli mieć poczucie, że żyją w bezpiecznym i stabilnym kraju, a ich król jest władcą godnym zaufania. Jego pozycja była bezpieczna również dlatego, że w porównaniu do cesarza Wilhelma i cara Mikołaja II jego rzeczywista pozycja nie była imponująca. Obaj kuzyni Jerzego byli autokratami. W różnym stopniu, ale jednak. Obydwaj ignorowali zmieniającą się rzeczywistość wokół nich. Rzeczywistość, która nie była im na rękę. Udawali, że nie widzą rozwoju ruchów lewicowych, wzrastającej świadomości społecznej opinii publicznej, rozwoju prasy, przemysłu i… związków zawodowych. Wilhelm lubił mówić, że wszyscy socjaldemokraci powinni zostać wyciągnięci z Reichstagu i rozstrzelani ku przestrodze głupich przedstawicieli klasy średniej o sympatiach lewicowych, którym przydałby się ten dobry straszak. Lider Niemieckiej Partii Socjalistycznej – największej wówczas w Europie – August Babel, miał powiedzieć, że za każdym razem, kiedy cesarz wygłasza jedno ze swoich przemówień, jego ugrupowanie zyskuje 100 tysięcy głosów. I rzeczywiście, wypowiedzi Wilhelma polaryzowały społeczeństwo niemieckie i generowały niezadowolenie i niepokoje społeczne.
W tym samym czasie car Mikołaj robił wszystko, co mógł, by uniknąć wpływów zagranicznych na społeczeństwo swojego kraju, obawiając się utraty kontroli nad Rosją. Starał się kontrolować nowobogackich, przemysłowców, środowiska inteligenckie i prasę, która – jak powiedział w 1890 r. – nigdy nie będzie wolna, jak długo on żyje. Rosyjscy dziennikarze mieli pisać tylko to, co chce car. O robotnikach i chłopach nie wspominał, bo… nie było przecież o czym. Car większość czasu spędzał wraz z rodziną nie w Petersburgu, ale w oddalonym o 24 kilometry od stolicy na południe Carskim Siole. Wioska ta była bogato urządzonym, sztucznym światem. Mikołaj nie miał kontaktu z rzeczywistością. Jedyną rzeczywistą troską cara była choroba jego syna, następcy tronu Aleksego, który cierpiał na hemofilię.
Na tym tle Jerzy V wydaje się władcą postępowym. Choć podobnie jak jego kuzyn Mikołaj był przywiązany do tradycji i miał niemal patologiczną awersję do zmian, to autokratą mógł być jedynie w zaciszu swojego domu. Tam czas jakby się zatrzymał w epoce wiktoriańskiej. Socjaliści byli dla potężnego gospodarza domu przekleństwem, prasę określał jako „brudną”, a strajki i pokojowe pikiety powinny być, jego zdaniem, zakazane. Oburzały go kampanie sufrażystek. David Lloyd George pisał, że król jest zdecydowanym przeciwnikiem wszystkich tych, którzy opowiadali się za rozwojem związków zawodowych chroniących prawa pracowników. David Lloyd George był zawziętym krytykiem króla, jednak ten, mimo że również nie darzył swojego oponenta szacunkiem i nieraz w wąskim towarzystwie miał wyrażać się o nim – delikatnie mówiąc – nieprzychylnie, wypełniał swój obowiązek, zapraszając zgodnie z obyczajem polityka na weekendy do Balmoral.
Wojna krewniaków
Król Wielkiej Brytanii pomyślnie przeszedł próbę I wojny światowej. Obserwując nastroje społeczne i analizując sytuację międzynarodową, udało mu się nie tylko utrzymać na tronie, ale wręcz wzmocnić swoją pozycję. Jerzy V znalazł się w sytuacji wyjątkowo trudnej. Jego babce – królowej Wiktorii (zwanej także babką Europy) – udało się opleść cały kontynent powiązaniami rodzinnymi. Nie było tronu na starym kontynencie, na którym zasiadałby ktoś niespokrewniony z brytyjską rodziną królewską. Na czele armii głównego wroga w tej walce stał kajzer Wilhelm II, którego matka była siostrą matki Jerzego V, a więc bliski kuzyn brytyjskiego monarchy. Ta sytuacja sprawiła, że w angielskiej prasie zaczęły pojawiać się głosy oskarżające króla o działanie na rzecz jego niemieckiego kuzyna, a nie własnego narodu. Jak ktoś o nazwisku Saxe-Coburg-Gotha może być lojalnym wobec Brytyjczyków? Jerzy wykonał prosty, ale bardzo znaczący gest, zmieniając w 1917 r. swoje nazwisko rodowe na niezaprzeczalnie brytyjskie – Windsor. Już na początku konfliktu król brytyjski pozbawił wielu, będących obecnie jego wrogami, a jeszcze niedawno najbliższymi przyjaciółmi, tak hojnie niegdyś rozdawanych tytułów. Został zmuszony do odebrania honorowego dowództwa armii wielu niemieckim krewnym, kajzerowi, niemieckiemu następcy tronu i szwagrowi własnej królowej Aleksandry, księciu Cumberland, oraz nakazał usunięcie ich z rejestru oficerów. Zostali oni również skreśleni z listy Kawalerów Podwiązki i oficjalnie uznani za wrogów kraju.
Od początku wojny król Jerzy V osobiście wspierał walczących na frontach żołnierzy brytyjskich. Złożył ponad 450 wizyt w jednostkach wojskowych i ponad 300 wizyt w szpitalach, podczas których odwiedzał rannych w walkach. W czasie jednego z takich spotkań spadł z konia i poważnie uszkodził sobie biodro. Kontuzja ta dawała mu o sobie znać do końca życia.
Lekcja, jaką dostał podczas wojny, świadomość nastrojów społecznych w kraju i kierunku obrotu spraw w innych państwach sprawiły, że zmuszony był podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji i odmówić azylu politycznego carowi Mikołajowi II w 1917 r. i to wbrew woli rządu, w tym także polityka otwarcie krytykującego autokratyczne rządy Lloyda George’a. Bez znaczenia było wówczas, że ich matki, caryca wdowa Maria i królowa Aleksandra, były rodzonymi siostrami. I choć w telegramie, który wysłał do cara 19 marca 1917 r. pisał: „Wydarzenia ostatniego tygodnia wielce mnie przygnębiły. Moje myśli bez przerwy Ci towarzyszą. Chyba nie muszę Cię zapewniać, że jak dawniej jestem Twoim prawdziwym i oddanym przyjacielem”, Jerzy obawiał się, że skoro dla większości jego poddanych władca Rosji jest krwawym tyranem ciemiężącym swój naród, a jego żona często nawet we własnym kraju oskarżana była o sympatie proniemieckie, decyzja o przyjęciu rosyjskiej pary carskiej i jej rodziny może zagrozić jego pozycji. Był świadom, że to on, a nie rząd będzie musiał ponieść odpowiedzialność. Największą wartością dla Jerzego było zachowanie korony i ochrona brytyjskiej monarchii.
Koniec starego świata
Wraz z zakończeniem I wojny światowej doszło do definitywnego końca trzech wielkich monarchii Europy Środkowo-Wschodniej: Prus, Rosji i Austro-Węgier, a rola władców, którzy zdołali utrzymać się na tronie, była już czysto symboliczna.
Car Rosji Mikołaj II i jego najbliższa rodzina zostali zamordowani. Trzechsetletnia, budząca szacunek monarchia Romanowów zniknęła z map świata. Następca tronu Austro-Węgier cesarz Karol wraz z małżonką Zytą opuścili pałac Schonbrunn i początkowo udali się do oddalonego o około 55 km zamku Eckstartsau. Szybko byli zmuszeni opuścić również tę siedzibę, a to za sprawą pogłosek o planowanym spisku bolszewików i możliwym zamachu na ich życie. Tym razem okazało się, że więzy rodzinne są silniejsze niż polityka. Karol i Zyta – niedawni wrogowie – otrzymali od brytyjskiego króla ochronę, która towarzyszyła im w drodze do Szwajcarii, gdzie uzyskali azyl polityczny.
Cesarz Wilhelm II również musiał opuścić swoją ojczyznę. I tu też mówi się o nieoficjalnych działaniach brytyjskiego monarchy, który miał wstawić się za kuzynem u królowej Holandii Wilhelminy. Po sześciu godzinach wymuszonego postoju na granicy Wilhelm uzyskał zgodę na wjazd do Holandii. Pierwszym zdaniem w zamku Amergongen, wypowiedzianym przez Wilhelma do goszczącego go tam księcia Bentincka, było: „No, czas na filiżankę dobrej angielskiej herbaty”.
Ostatnim sprawdzianem, jakiemu poddany został król brytyjski, była prośba zdetronizowanych monarchów niemieckich o niedopuszczenie do procesu, który zgodnie z postanowieniami rozmów pokojowych w Wersalu czekał kajzera. Sygnatariusze listu niezbyt fortunnie odwoływali się do rodzinnych uczuć Jerzego, przypominając mu jego niemieckie pochodzenie. Tym razem z opresji wybawiła króla decyzja holenderskiego rządu, który odmówił ekstradycji Wilhelma.
Brytyjska para królewska po wojnie cieszyła się dużą popularnością, której pierwsze oznaki widoczne były już podczas trwania konfliktu. Nie wspominano o niemieckich przodkach, nie mówiono o niemieckich sympatiach. Poddani demonstrowali swój entuzjazm przed bramą pałacu Bukinhgam. Król Jerzy V i królowa Maria przyjmowali wyrazy uznania, pozdrawiając tłum z balkonu. Przez pięć dni przemierzali otwartym powozem ulice stolicy. „Dziewięć mil wśród rozentuzjazmowanego tłumu. Ta demonstracja sympatii jest naprawdę wzruszająca” – pisał w swoim pamiętniku monarcha.
Okazało się zatem, że ten, którego niemal wszyscy traktowali z pobłażaniem, nie wierząc w jego możliwości intelektualne, obycie w świecie polityki i wątpiąc w jego świadomość społeczną, jako jeden z niewielu wyszedł obronną ręką z zawieruchy, która rzuciła na kolana i unicestwiła największych i najpotężniejszych. Narodził się mąż stanu. Kryzys monarchii w Europie nie oznaczał kryzysu monarchii w Wielkiej Brytanii, kryzys miał dopiero przyjść wraz z następcą tronu.
Sylwia Grzegorzewska
Skomentuj