Goldman wybrał się za ocean tak jak wielu innych Żydów, którzy na skutek Wiosny Ludów porzucili zamieszkiwane od stuleci rodzinne strony. Dążący do zjednoczenia Niemiec nacjonalizm niemiecki otwarcie głosił antysemickie hasła, które nie wróżyły pomyślnej przyszłości takim jak on. Jego rodzina wywodziła się z małego miasteczka Trappstadt w Bawarii, gdzie ojciec Marcusa pracował jako nauczyciel oraz handlował bydłem. Młody Marcus również pracował jako nauczyciel, gdy postanowił całkowicie zmienić swoje życie.
Jak wszyscy imigranci najpierw przybył do Nowego Jorku, ale wówczas stwierdził, że naprawdę wielkie pieniądze zrobi gdzie indziej. Na miejscu dowiedział się, że rajem dla osób zajmujących się handlem suknami są „węglowe wzgórza Pensylwanii”. Dlatego też postanowił wybrać się dalej na wschód wozem zaprzężonym w konia z całym swoim dobytkiem.
Natychmiastowy sukces
Początkowo Marcus Goldman prowadził handel obwoźny, ale już w 1850 r. posiadał w Filadelfii sklep na Market Street. Wtedy też poślubił Berthę Goldman (zbieżność nazwisk przypadkowa), która urodziła mu piątkę dzieci. Bertha dorabiała wykonywaniem ozdobnych haftów dla kobiet z filadelfijskich wyższych sfer. W zachowanych listach do rodziny w Niemczech Marcus Goldman wyrażał fascynację amerykańskimi wolnościami oraz szansami, jakie przed nim otwierały. Za jego radą w latach 50. za ocean wyjechało także jego rodzeństwo: Simon oraz Regina.
Goldmanom powodziło się z roku na rok coraz lepiej, o czym świadczy fakt, że w oświadczeniu majątkowym z 1860 r. Marcus uwzględnił także dwie osoby pracujące dla niego jako służba. Rodzina postanowiła jednak opuścić Filadelfię. Co ciekawe, impuls do zmiany miejsca zamieszkania dała Bertha, której nie odpowiadała atmosfera miasta, mimo że odnieśli tam sukces. Kierowało nią przeczucie, że w Nowym Jorku czeka ich jeszcze lepszy los. Wydaje się, że jej mąż zanadto nie protestował, tym bardziej że pomysł otwarcia sklepu również pochodził od niej. W tym czasie Marcus porzucił już swój dotychczasowy biznes i starał się utrzymywać z obrotu pieniędzmi. Wzorował się w tym na innych rodakach, którzy w tamtym okresie coraz częściej zmieniali branżę na bankowość. Ostatecznie w 1869 r. cała rodzina Goldmanów zamieszkała w Nowym Jorku na Pine Street 30, gdzie rozpoczął się zupełnie nowy etap w ich życiu.
Wielki biznes Goldmana rozkręcał się w spartańskich warunkach. Choć obecnie Pine Street znajduje się w najbardziej prestiżowej części Manhattanu, to w II połowie XIX wieku biuro firmy Marcus Goldman Banker and Broker znajdowało się w suterenie budynku, tuż przy zsypie węglowym. Nieoświetlone pomieszczenie ze skromnym umeblowaniem nie było jednak głównym miejscem pracy Żyda z Bawarii. Każdego ranka ubrany w elegancki garnitur i jedwabny kapelusz ruszał na obchód. Odwiedzał swoich znajomych przy Maiden Lane, gdzie kwitł handel biżuterią, a następnie kierował się ku miejscom, gdzie rozlokowani byli handlarze skórą.
Kapelusz pełen długów
Swój obchód śródmieścia Nowego Jorku uczynił stałym rytuałem. Koncentrował się przy tym przede wszystkim na skupowaniu skryptów dłużnych od handlarzy, którzy oszczędzali w ten sposób czas, bo nie musieli udawać się do banków, aby dopełnić wszystkich formalności (dla niezorientowanych: skrypty dłużne to zwyczajne długi klientów u handlarzy). Sposobem Goldmana na zarobienie dużych pieniędzy było hurtowe skupowanie skryptów z dyskontem, a następnie sprzedawanie ich w dużych bankach. Marcus Goldman miał w zwyczaju chować wszystkie zakupione skrypty do swojego wysokiego cylindra, a potem wysypywać je na koniec dnia w siedzibie banku. Obserwujący go codziennie nowojorczycy żartowali nawet, że gdy Goldman miał dobry dzień, jego kapelusz był wysoki i wypchany, natomiast kiepskiego dnia jego nakrycie głowy miało wątłe kształty.
Niesłychany interes, jaki zrobił Goldman, był możliwy m.in. dzięki wolności gospodarczej, o której dzisiaj możemy tylko pomarzyć. Świadczy o tym chociażby fakt, że skrypt dłużny, którego wystawca zobowiązywał się wypłacić okazicielowi daną sumę np. za pół roku, mógł być wystawiony bez żadnych zbędnych formalności, a jednocześnie honorowały go wszystkie instytucje finansowe. W czasach Goldmana tego rodzaju skrypty opiewały na sumy rzędu 2,5–5 tys. dolarów, a sukces Goldmana polegał na tym, że doskonale znał wszystkich ich wystawców i był w stanie wyłożyć za nie gotówkę na miejscu. W podobny sposób swój biznes prowadzili także bracia Emmanuel i Mayer Lehman, których bank zresztą przez pierwsze dwie dekady XX wieku współpracował z Goldman Sachs & Co. na tyle blisko, że powszechnie sądzono, iż tak naprawdę istnieje tylko jeden bank.
Marcus Goldman sprzedawał skrypty tego samego dnia w dużych bankach komercyjnych, takich jak National Park Bank czy Importers and Traders Bank, które traktowały skrypty jako doskonałą lokatę. Na podstawie zachowanych ksiąg żydowskiego bankiera szacuje się obecnie, że roczny obrót skryptami bardzo szybko sięgnął około 5 mln dolarów, a zyski świeżo upieczonego bankiera wynosiły aż 250 tys. dolarów rocznie. Sukces finansowy niemal automatycznie przełożył się na styl życia rodziny Goldmanów, którzy przeprowadzili się na Madison Avenue 649, gdzie mieli do dyspozycji aż cztery piętra. Korzystali już wówczas z regularnej służby, powozu i zaczęli się obracać w elitarnych kręgach żydowskich emigrantów.
Podczas gdy pozostali żydowscy oraz nowojorscy finansiści najczęściej zakładali spółki, aby wzmocnić swój potencjał, Marcus Goldman przez długi czas operował w pojedynkę. Dopiero w 1882 r. postanowił zaprosić do interesu swego zięcia Samuela Sachsa, męża jego najmłodszej córki Louisy. Samuel Sachs nie został jednak partnerem za darmo – musiał najpierw sprzedać swój własny biznes oraz spłacić pożyczkę udzieloną mu przez teścia na pokrycie kapitału wniesionego do spółki. Ostatecznie Goldman darował mu jedną trzecią długu, gdy w ostatnim roku spłaty kredytu na świat przyszedł kolejny wnuk.
Wielkie zmiany
W 1894 r. Goldman Sachs & Co. liczyła już pięciu partnerów, dobranych odpowiednio spośród najbliższej rodziny. Tego samego roku mający już 74 lata Marcus Goldman oddał kierownictwo nad firmą swojemu synowi Henry’emu oraz zięciowi Samuelowi. Rodzina Sachsów przeprowadziła się do jeszcze bardziej prestiżowego domu przy West Seventieth Street, a interes coraz bardziej rozkwitał. O ile w 1894 r. kapitał spółki wynosił 585 tys. dolarów, o tyle w 1898 r. wzrósł już do 1,6 mln dolarów. W 1896 r. firma weszła na nowojorską giełdę. Ponadto – co zasygnalizowało już dopuszczenie do spółki Samuela Sachsa – znacznie poszerzyła swoją działalność. Uzyskawszy dostęp do giełdy, Goldman Sachs & Co. przystąpiła do zbierania środków na inwestycje dla swoich klientów za pomocą akcji oraz instrumentów dłużnych. Firma dorobiła się także specjalnego wydziału zajmującego się handlem walutami. Na początku XX wieku Goldman Sachs stała się nawet jednym z liderów handlu złotem w Stanach Zjednoczonych.
W owym czasie nie ulegało żadnej wątpliwości, że kluczowe decyzje w banku wciąż podejmuje sędziwy już Marcus Goldman (urodzony w 1821 r.). Od czasu, gdy na swym zaprzężonym w konia wozie przemierzał Pensylwanię, minęło już pół wieku, a jego pozycja społeczna niebagatelnie wzrosła. Jak nakazywała mu religia, regularnie przeznaczał określoną część zarobków na pomoc ubogim. Swoje wpływy wykorzystywał także do udzielania wsparcia napływającym wciąż z terenów Rosji i Polski ubogim Żydom, którzy pragnęli osiedlić się w Ameryce, ale napotykali liczne problemy.
Za sprawą Marcusa Goldmana jego rodzinie udało się przeniknąć do kręgów rosnącej w siłę żydowskiej arystokracji Nowego Jorku, która w tamtym okresie coraz częściej wyprowadzała się poza granice miasta do wspaniałych rezydencji w takich miejscowościach, jak Elberon, Long Branch czy Sea Bright. Zdrowie Marcusa Goldmana, charyzmatycznego fundatora finansowej potęgi rodziny, nieustannie się pogarszało, aż w końcu 20 lipca 1904 r. zmarł w domu swojego zięcia Samuela Sachsa w Elberon.
Choć senior rodu odszedł z tego świata, styl prowadzenia banku na jego modłę jeszcze długo był widoczny w działaniach Goldman Sachs & Co. Praktycznie aż do lat 30. XX wieku partnerem w firmie mógł zostać jedynie członek najbliższej rodziny. Po śmierci Marcusa władzę w banku sprawowali jego syn Henry oraz zięć Samuel, którzy starannie dbali o to, by firma dołączyła do ścisłej elity finansjery Stanów Zjednoczonych.
Czasy Marcusa Goldmana różniły się jednak krańcowo od czasów, w których bankiem zawiadywali jego potomkowie. O ile bowiem wielki założyciel rodu dorobił się fortuny w czasach wolności gospodarczej, wykorzystując niewiarygodne szanse, jakie ona dawała, o tyle jego następcy obrali już nieco inny kurs w biznesie. Firma Goldman Sachs & Co. stała się niejako zakładnikiem sukcesu, który odniosła. Jeszcze u schyłku XIX wieku żydowscy bankierzy, nie licząc Seligmannów, żyli w cieniu finansowych dynastii założonych przez protestantów. Praktycznie wszystkie zamożne rody żydowskie Nowego Jorku były skupione wokół synagogi Emanu-El, a ich nieformalnym liderem był Joseph Seligmann, który jako jedyny mógł się równać na przykład z potęgą Morganów. Stopniowo jednak, m.in. za sprawą udanej emisji 50-letnich obligacji dla Alabamy, Goldmanowie oraz ich znajomi z synagogi weszli na finansowe salony Stanów Zjednoczonych.
W późniejszych dekadach bank inwestycyjny Goldman Sachs & Co. stał się jednym z głównych finansowych oraz kadrowych zapleczy rządów USA. Od kilkudziesięciu lat partnerzy i dyrektorzy banku nieprzerwanie znajdują zatrudnienie jako wysocy urzędnicy i sekretarze w administracji państwa (tak jak sekretarz stanu w administracji George’a W. Busha, Henry Paulson, który przed objęciem posady stał na czele Goldman Sachs). Z kolei wielu urzędników w nagrodę za wyświadczone przysługi przechodzi do struktur Goldman Sachs, gdzie zarobki są nieporównywalnie większe.
Mimo to legenda założyciela banku Goldman Sachs do dziś stanowi jeden z najbardziej wymownych przykładów wielkich szans i możliwości, jakie przed biednymi emigrantami z Europy otwierała amerykańska wolność gospodarcza. W połączeniu z pomysłowością, zaradnością i szczęściem Marcusa Goldmana te szanse zamieniły się w wielką fortunę. Jednocześnie dalsze losy założonego przez niego banku stanowią ilustrację ogromnych zmian, jakie zaszły w Stanach Zjednoczonych w minionych dekadach: z oazy wolności kraj ten przeobraził się w imperium, które żyje kosztem wolności innych państw. Niestety, do dziś wielki w tym udział mają spadkobiercy i potomkowie Marcusa Goldmana.
Jakub Wozinski
Skomentuj