Adam Michnik nad grobem Kiszczaka jeszcze raz ogłosił go „człowiekiem honoru”. Ów honor sowieckich namiestników PRL można rozumieć na kilka sposobów. Do samego końca pozostali wierni przysiędze milczenia, nie ujawniając, jak naprawdę przeprowadzona została transformacja ustrojowa w Polsce. Schowali również najbardziej wartościową agenturę zwerbowaną w PRL i dowody ześwinienia ludzi, którzy po 1989 r. uchodzili za autorytety. Gdy tylko nowe elity władzy zapominały o tym, kto i w jaki sposób je tworzył, przychodziły słowa (i czyny!) otrzeźwiające. I tak Wojciech Jaruzelski wypalił kiedyś, że jak tak dalej władza będzie sobie z nim poczynać, „to aureole pospadają”. Kiszczak z kolei odblokował przy którymś zakręcie historii zdjęcia z Magdalenki, pokazujące, jak „opozycjoniści” bratali się z ciemiężcami, przepijając kolejne bruderszafty. Skutek jest taki, że największe zbrodnie i tajemnice PRL nie są wyjaśniane. Mimo że oficjalna wersja już runęła, trzymanie się status quo jest nadal silne, a obowiązującą dewizą jest zasada, że „prawda nie tutaj, nie teraz, nie w tej chwili”.
PRL miała konkretnych beneficjentów. Gdy zaczynała się transformacja systemowa, to właśnie elita PRL była najlepiej przygotowana do nowych czasów: miała najlepsze wykształcenie, relatywnie duże zasoby i kontakty, które pozwalały zarabiać prawdziwe kapitalistyczne pieniądze we wciąż skomunizowanej Polsce. Sednem transformacji ustrojowej było takie urynkowienie władzy, aby poprzednie elity zachowały uprzywilejowaną pozycję i mogły brać udział w podziale konfitur. Najlepszą recenzją skuteczności tej taktyki był powrót komunistycznych aparatczyków do władzy zaledwie po czterech latach przerwy.
Charakterystyczne, że Polska jest jedynym postkomunistycznych krajem, w którym nie wprowadzono ustawy zwracającej prawowitym właścicielom mienie zrabowane przez komunistów. Nie zrobiono nawet symbolicznych gestów potępiających zbrodniarzy poprzedniego systemu. Jaruzelskiego, ostatniego sowieckiego namiestnika PRL, żegnała w 2014 r. kompania honorowa Wojska Polskiego. Szwindel polega na tym, że ci, którzy siedzieli przy korycie władzy dzięki rosyjskim bagnetom, mają się dziś znakomicie, pobierając wysokie państwowe uposażenia. A ci, którzy próbowali ich obalać i wprowadzać demokrację, w swojej masie otrzymują głodowe świadczenia.
PRL była nie tylko sowiecką półkolonią i niesuwerennym państwem. Była też systemem, w którym promowano najniższe instynkty, takie jak służalczość i donosicielstwo, a niszczono wszystko, co moralne i dobre. Najlepiej oddawał to popularny żart, który głosił, że aby zrobić karierę w literaturze PRL, trzeba było wydać jedną książkę i dwóch kolegów.
Kiszczak dotrzymał słowa i zabrał swoje tajemnice do grobu. Dopóki nie zostaną odkryte i pokazane opinii publicznej, dopóty szwindel będzie trwał. A dzieci w szkołach będą się uczyć, że pokojowa transformacja ustrojowa była sukcesem Polski.
Skomentuj