|
Żaden inny obiekt na świecie nie wzbudza tylu kontrowersji i dyskusji co Całun Turyński. Żaden też nie został tak dokładnie przebadany przez największe autorytety świata nauki. Od 1978 r., kiedy po raz pierwszy przeprowadzono gruntowne analizy tego płótna w ramach programu STURP, powstał nawet osobny dział nauki o nazwie syndologia, obejmujący setki obszernych elaboratów z wielu dyscyplin naukowych – od anatomopatologii po archeologię biblijną. W wypadku każdego innego obiektu badań tak gigantyczny materiał dowodowy spowodowałby bezsprzeczne uznanie jego autentyczności. Jednak w wypadku Całunu Turyńskiego mamy do czynienia z zagadnieniem daleko wykraczającym poza zwyczajne stwierdzenie faktu, że odkryliśmy płótno pogrzebowe z czasów, kiedy prokuratorem Judei był Poncjusz Piłat.
Uznanie autentyczności Całunu Turyńskiego jako płótna pogrzebowego Chrystusa niesie za sobą olbrzymi bagaż konsekwencji natury historycznej, etycznej, duchowej czy nawet politycznej. Całun staje się bowiem koronnym dowodem zbrodni opisanej w ewangeliach kanonicznych oraz potwierdzeniem istnienia człowieka, którego wielu myślicieli nowożytnych chciało zaliczyć do grona postaci legendarnych.
Jednym z najciekawszych argumentów przemawiających za autentycznością tej relikwii jest sprawa monet odkrytych na oczodołach postaci z całunu. W 1979 r. dwaj włoscy naukowcy, Pietro Ugolotii i Giovanni Tamburelli, udowodnili, że były to leptony bite pod rządami Poncjusza Piłata w Judei. Ale najbardziej ciekawy jest fakt, że na lewym oku znajduje się odcisk monety bitej tylko przez sześć miesięcy w 29 r. n.e. Na obu leptonach umieszczony był napis z dedykacją dla matki cesarza Tyberiusza. Archeolodzy znali monetę znajdującą się na lewym oczodole, nikt nie miał wątpliwości co do jej autentyczności. Jednak druga moneta zawierała błąd ortograficzny w greckim zwrocie „Tiberiou Caisaros” – Tyberiuszowi Cezarowi. Zamiast C powinno być K. Sceptycy triumfowali, głosząc, że jest to dowód, iż „fałszerz, który namalował całun”, pomylił się i nie dopatrzył szczegółu. Koronny dowód sceptyków okazał się jednak ich porażką. Dwie monety zawierające taki sam błąd odnaleziono w Jerozolimie. Średniowieczny fałszerz nie mógł o nich wiedzieć, ponieważ jedyne takie monety zostały znalezione dopiero w XX w.
Odnalezione na oczodołach postaci z całunu odbicia leptonów Piłata były jednym z dziesiątków argumentów przemawiających za pochodzeniem tkaniny z bardzo krótkiego okresu, kiedy rzymskim prokuratorem Judei był Poncjusz Piłat. Obecnie największą zagadką pozostaje sam proces powstania odbicia na tkaninie. W 2011 r. włoscy naukowcy z Narodowej Agencji Nowych Technik i Energii (ENEA) ustalili, że wizerunek tworzy barwienie o grubości niespełna 200 nanometrów, czyli 5 tys. razy mniejsze od kropki na końcu tego zdania. Jest to wielkość tak mała, że służy jedynie opisowi odległości w skali cząsteczek lub długości fal światła widzialnego. Przebarwienie musiało powstać w wyniku bardzo gwałtownego zestarzenia się tej warstwy ściany komórkowej, która miała styczność z osobą ukrzyżowanego mężczyzny. Ta cieniutka warstwa komórkowa w niezwykle krótkim czasie została poddana bardzo precyzyjnemu oddziaływaniu energetycznemu, które nie zniszczyło dalszych warstw tkaniny. W ten sposób gwałtownie postarzałe komórki dały ciemniejszy odcień i utworzyły rodzaj zapisu holograficznego, który dzięki analizie komputerowej może zostać przekształcony w trójwymiarowy obraz.
Czyżby zatem Całun Turyński był przesłaniem skierowanym do nas – ludzi XXI wieku?
Skomentuj