W 2011 r. telewizja CNN przeprowadziła wśród widzów sondaż popularności 44 amerykańskich prezydentów. Najwięcej głosów, aż 85 proc., zdobył John F. Kennedy, który wyprzedził nawet takie postacie, jak George Washington czy Abraham Lincoln. To zdumiewający wybór, ponieważ 35. prezydent USA jest jedną z najbardziej tajemniczych i najmroczniejszych postaci amerykańskiej historii.
W listopadzie 2014 r. ukazała się w Stanach Zjednoczonych książka, która wstrząsnęła pokoleniem Amerykanów pamiętających trzy lata rządów Johna F. Kennedy’ego. Napisana przez amerykańskiego historyka Johna Koernera monumentalna praca „Dlaczego CIA zabiła JFK i Malcolma X. Tajemniczy handel narkotykami w Laosie” łączy zabójstwo Kennedy’ego w Dallas z zemstą agentów CIA, powiązanych z gangami narkotykowymi w Laosie. Z książki wyłania się ponury portret prezydenta, który przez lata był stawiany za moralny wzór dla milionów młodych ludzi na całym świecie.
John Koerner uważa, że przyczyną wszystkich późniejszych kłopotów prezydenta Kennedy’ego było jego zdrowie. JFK był bowiem chodzącym leksykonem chorób. Od wczesnego dzieciństwa dostawał silne leki sterydowe i przeciwbólowe, które dokonywały spustoszenia w jego organizmie. Senator, a później prezydent, cierpiał na osteoporozę, która była konsekwencją wypłukiwania wapnia z kości przez leki przeciwzapalne. Rozwijająca się od czasu studiów choroba Addisona przynosiła mu każdego dnia ogromne cierpienie, pogłębione przez dotkliwy ból krocza. Każda próba pochylenia się do dzieci podających mu kwiaty czy przywitania się ze współpracownikami mogła powodować trudny do opisania ból. Kiedy leki przeciwbólowe przestały działać, a zażywanie sterydów groziło śmiercią, pozostały jedynie narkotyki. Pierwszą mieszankę leków zawierających amfetaminę zaaplikował senatorowi Kennedy’emu mieszkający po wojnie w Nowym Jorku niemiecki lekarz dr Max Jacobson, znany jako „Czyniący cuda Max” lub „Dr Feelgood”. John Koerner odkrył, że dr Jacobson zrobił Kennedy’emu serię zastrzyków z amfetaminy tuż przed słynną debatą telewizyjną z wiceprezydentem Richardem Nixonem oraz podczas wiedeńskiego spotkania z Nikitą Chruszczowem.
Na podstawie informacji, które przez lata wolno wyciekały do drugiego obiegu, możemy jedynie domniemywać, że prezydent Kennedy był regularnie zaopatrywany przez agentów CIA w kokainę pochodzącą z Ameryki Południowej oraz heroinę importowaną nielegalnie z tzw. Złotego Trójkąta na pograniczu Laosu, Tajlandii i Birmy. Po ucieczce Francuzów z Indochin w 1954 r. porzucone interesy narkotykowe na tym obszarze przejęli przedstawiciele amerykańskiego wywiadu cywilnego.
John Koerner twierdzi, że Kennedy doskonale wiedział o pierwszych operacjach handlu heroiną. Być może narkotyk ten nieraz trafiał na jego biurko. Jednak we wrześniu 1963 r. uznał, że operacje CIA nie tylko wymykają się kontroli rządu, ale mogą też stanowić zagrożenie dla porządku publicznego w USA. Koerner jest przekonany, że próba zahamowania niezwykle dochodowej prywatnej wojny narkotykowej CIA w Laosie zakończyła się zemstą agentów w Dallas.
Zaproponowana przez Koernera hipoteza jest jedną z wielu na długiej liście teorii spiskowych, które wśród zleceniodawców zabójstwa prezydenta Kennedy’ego wymieniają m.in. włoską mafię, reżim Fidela Castro, magnatów przemysłu stalowego lub zbrojeniowego, żądnych pożogi wojennej wojskowych, skorumpowanych agentów CIA, podległych Edgarowi Hooverowi agentów FBI, tajne organizacje wewnątrz rządu USA, komunistów, syjonistów, wywiady obcych państw, a nawet amerykańskie związki zawodowe i Bóg wie kogo jeszcze. Wydaje się więc, że John F. Kennedy skupił na sobie nienawiść wszystkich złych sił tego świata.
A może ten spiskowy trop jest całkowicie błędny, a wyjaśnienie zamachu i dziwnych rzeczy, które się działy po nim, jest banalnie proste? Być może tak bardzo krytykowana Komisja Warrena wcale nie mijała się z prawdą, ogłaszając, że jedynym zamachowcem był Lee Harvey Oswald? To, że był tylko jeden zamachowiec, wcale nie oznacza, że prezydent musiał zginąć tylko z jego broni… Ale do wyjaśnienia tej zagadki zapraszam kilka stron dalej.
Skomentuj