|
Czym jest umieszczony na rewersie banknotu jednodolarowego symbol niedokończonej piramidy, nad którą unosi się wszechwidzące oko? Niektórzy widzą w nim oznakę opatrzności – oko Boga pilnujące poczynań ludzkości. Inni postrzegają go jako złowrogą sygnaturę sił, które niczym orwellowski Wielki Brat cały czas próbują przekroczyć próg naszej wolności i prywatności, aby mieć kontrolę absolutną nad ludzkością. Emblemat przypomina oko Saurona, zatrważającej bezosobowej postaci władcy Mordoru w stworzonej przez J.R.R. Tolkiena mitologii Śródziemna. Wszechwidzące oko towarzyszy nam od wieków. Symbol ten znajdował się w świątyniach Ra, egipskiego boga Słońca. Oko jest emblematem Słońca, którego promienie zaglądają wszędzie. I tak jak oko Horusa lub Ra, tak i sekretne oko pojawiające się na fasadach kościołów chrześcijańskich pod wezwaniem Trójcy Świętej, sygnaturach masońskich czy na pierwszych pieczęciach Stanów Zjednoczonych i bractwa iluminatów kryje w sobie znajomość sekretnej geometrii, której symbolem jest piramida. Tylko ta wiedza zdolna jest rozszyfrować boski plan, dla realizacji którego powstał wszechświat.
Oko jest niezwykle wymownym symbolem. Choć nie widzimy postaci, to ten bezosobowy wzrok przenika nas dogłębnie. Ukazuje wymownie siłę, jaką dysponuje państwo wobec obywatela. „Kiedy wmawiasz sobie, że coś widzisz, sądzisz zaraz, że wszyscy postrzegają to identycznie. Ale wierz mi (…) rzeczywistość wcale nie jest czymś zewnętrznym. Rzeczywistość istnieje w umyśle ludzkim i nigdzie poza nim” – powiada O’Brien, wysoki urzędnik Partii Wewnętrznej w powieści „Rok 1984” George’a Orwella. W dobie internetu symbol wszechwidzącego oka nabiera zupełnie nowego znaczenia.
W 1983 r. David Burnham w książce „The Rise of the Computer State” („Powstanie państwa komputerowego”) przedstawił ustrój polityczny, w którym wszystkim zawiaduje centralny komputer: od rozkładu jazdy pociągów po monitoring uliczny. Czytelnicy oceniali Burnhama jako fantastę. Ale jego książka wcale nie dotyczyła przyszłości, tylko opisywała system dzikiej sieci „wide net” – programu wojskowego zaadoptowanego przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa USA już w sierpniu 1945 r. i działającego do maja 1975 r. Podstawowym celem „wide net” była kontrola setek miliardów wiadomości wysyłanych ze wszystkich urzędów pocztowych za granicę.
W 1976 r. niezależny magazyn studencki „The Post” z okazji 200-lecia podpisania Deklaracji Niepodległości opublikował niepokojący artykuł „Who’s Listening?” (,,Kto nas słucha?”). Tekst spotkał się z ostrą krytyką wszystkich sił politycznych w USA, był bowiem kojarzony z modną wówczas wśród studentów antywojenną propagandą polityczną. Tymczasem był to artykuł prawdziwie profetyczny. Młodzi naukowcy dowodzili w nim, że Narodowa Agencja Bezpieczeństwa gromadzi teleksy i telegramy przez pozycjonowanie „stacji odbiorczej” położonej między dwiema wieżami nadającymi mikrofale lub przez odbicie od satelitów, gromadząc uzyskane informacje w superbazach komputerowych. Najbardziej wstrząsający wydawał się fakt, że w procederze tym brały udział wszystkie największe korporacje komunikacyjne w USA, a sama koncepcja totalnego łamania konstytucji była w pełni akceptowana od 1945 r. przez prezydentów wywodzących się z kompletnie odmiennych środowisk politycznych. Zadziwiające jest też to, że mechanizm kontrolny przez tyle lat pozostawał ściśle tajny, mimo że o łamaniu tajemnicy korespondencji bez nakazu sądowego wiedziały dziesiątki tysięcy ludzi – od analityków agencji rządowych po pracowników małych urzędów pocztowych, które dostarczały mikrofilmy z każdego teleksu i telegrafu.
W 1983 r. Jerry Knight pisał na łamach „The Post”, że od 1976 r. NSA ma zdolność gromadzenia 13,6 mln telegramów wysłanych z i do USA, a od 1983 r. możliwość analizy milionów rozmów telefonicznych rocznie. Autor ostrzegał przed nadejściem czasów, kiedy totalna inwigilacja obejmie każdego obywatela bez wyjątku. Większość czytelników zignorowała ostrzeżenia Knighta. Nikt nie wierzył, że kontrola państwa może osiągnąć takie rozmiary. Przed taką obojętnością przestrzegał George Orwell, pisząc, że „jedynie inteligent mógł w coś takiego uwierzyć – żaden zwykły człowiek nie mógłby być takim durniem”.
Ten sam autor już w 1946 r. zauważał: „Państwa totalitarne to rodzaj teokracji, w których kasty rządzące w celu utrzymania swojej pozycji przypisują sobie boską nieomylność”. Boską rację, boską słuszność… boskie widzenie wszystkiego.
Skomentuj