|
Postać Judasza napawa nas odrazą. Nie ma bardziej haniebnego czynu niż wydanie ukochanego przyjaciela na śmierć. Judasz Iskariota jest archetypem zdrajcy, który za przeklęte srebrniki świątynne sprzedaje misjonarza miłości wobec bliźnich. Dlaczego to czyni? Czemu ewangelie kanoniczne wchodzące w skład Nowego Testamentu ukazują tego ucznia Jezusa jak najgorszą ludzką kreaturę, która sama siebie skazuje na wieczne potępienie? Żyjący na przełomie IV i V w. wielki doktor Kościoła św. Hieronim uważał, że Judasz Iskariota był personifikacją odrzucenia nauki Jezusa z Nazaretu przez Żydów. Piętnaście wieków później ten wątek myślowy podjął nie kto inny, tylko sam Joseph Goebbels, który w młodości miał ambicje dramatopisarskie. W 1918 r. podjął próbę napisania swojego pierwszego „dzieła” pt. „Judasz Iskariota. Tragedia biblijna”. Wbrew pozorom nie była to jakaś grafomańska sztuka w stylu preferowanym później w narodowosocjalistycznej sztuce. Goebbelsowski Judasz Iskariota został ukazany jako bohater w stylu nawiązującym do twórczości Thomasa De Quinceya, wielkiego angielskiego pisarza epoki romantyzmu. Głęboko religijny młody Goebbels sportretował ewangelicznego zdrajcę jako żydowskiego rewolucjonistę rozczarowanego nauczaniem Mistrza z Nazaretu. Ten Judasz jest zawiedziony, że Jezus nie jest Mesjaszem w jego rozumieniu tej postaci. Obietnica wiecznego zbawienia jest dla niego czymś ulotnym i nierealnym. Dla Iskarioty ważne jest, że świętą ziemię jego kraju kalają rzymscy okupanci, których należy wypędzić za wszelką cenę. Młody Goebbels rozumiał, czym jest nienawiść do okupanta. Przecież sam miał okazję oglądać na co dzień błękitne mundury francuskich żołnierzy patrolujących ulice miast Zagłębia Ruhry.
Nieprzypadkowo piszę tu o fascynacji jednego z największych zbrodniarzy w dziejach świata największym zdrajcą w historii. On sam też był bowiem wiarołomcą na skalę Judasza. Gdy pisał swój pierwszy dramat, o mało nie podjął decyzji o wstąpieniu do seminarium duchownego. To był czas, kiedy ten przyszły gromiciel „klechów i jezuickiej indoktrynacji” – jak będzie w przyszłości nazywał Kościół – wstąpił do bońskiego oddziału katolickiego związku Unitas i uzyskał pomoc od Stowarzyszenia Alberta Magnusa, grupy wspierającej szczególnie uzdolnionych studentów katolickich. Nie była to pierwsza organizacja katolicka, która pomogła mu w życiu. Wraz z członkami klubu Unitas rozprawiał o nauczaniu Kościoła i powinnościach katolika. Podobnie jak wszyscy członkowie stowarzyszenia, Goebbels przyjął nawet symboliczny przydomek Ulex. W biuletynie organizacyjnym Unitasu z 1917 r. możemy przeczytać: „Ulex jest jednym z najznakomitszych młodych studentów, który stawia sobie za cel przestrzeganie zasad katolickich obowiązujących w Unitas”.
5 września 1917 r. do podania Goebbelsa o pomoc finansową, skierowanego do Stowarzyszenia Albertusa Magnusa, zostały dołączone świadectwa moralności katolickiej wystawione przez księży i działaczy katolickich, w tym lokalnego proboszcza z Rheydt. Trzynaście lat później ten sam Joseph Goebbels zacznie oczyszczać Niemcy z takich duchownych. Z jego rozkazu wielu księży i działaczy katolickich trafi do obozu koncentracyjnego w Dachau i nigdy stamtąd nie powróci. Twórca dramatu o Judaszu Iskariocie stanie się jego współczesnym alter ego. Chciałoby się powiedzieć w niemal profetycznym tonie, że duch przeklętego dwunastego ucznia wstąpi w wątłe ciało niemieckiego zbrodniarza apostaty, który zamieni przesłanie miłości żydowskiego cieśli na bezdennie mroczną ideologię austriackiego ludobójcy.
W ogarniętej nienawiścią psychice Goebbelsa dawny żydowski rewolucjonista Judasz zamieni się w „chciwego żydowskiego lichwiarza”, który dla pieniędzy jest gotów sprzedać swojego miłosiernego nauczyciela. Goebbels przywróci istniejący w świadomości chrześcijańskiej archetyp Judasza Iskarioty jako przedstawiciela judaizmu odrzucającego zbawienie, ale też owego niemal metafizycznego „żydostwa”, które jest rzekomo obciążone wydumanym przez ideologię nazistowską genem nienawiści do całego świata.
W 1942 r. wykładający w Niemczech słynny szwajcarski teolog protestancki Karl Barth wydał drugi tom „Dogmatyki kościelnej”, w której powtarzał zarzuty św. Hieronima pod adresem Judasza i Żydów. Kiedy rozpędzała się machina zagłady, kiedy krematoria Oświęcimia, Treblinki, Sobiboru, Majdanka czy Bełżca paliły każdego dnia tysiące bestialsko pomordowanych Żydów, ten „chrześcijański” teolog w sposób haniebny przekonywał swoich studentów, że odrzucenie Jezusa przez Żydów „objawiło się jako wielka skaza w osobie Judasza”. Wiele lat po wojnie Barth był oburzony sugestią, że demonizując Żydów, przyczyniał się do ich wielkiej tragedii. Niemniej utożsamianie wszystkich wyznawców judaizmu z Judaszem było dramatyczną niesprawiedliwością. Kim bowiem byli pierwsi apostołowie, przyjaciele i rodzina Jezusa, jeśli nie reprezentantami tej właśnie społeczności...
Skomentuj