Kim był Jerzy Świderski i dlaczego jego zbiory są dla Archiwum Akt Nowych tak ważne?Który z dokumentów szczególnie pana zainteresował?
Prof. Jerzy Świderski „Lubicz” był znanym kardiologiem, autorem wielu publikacji o tematyce powstańczej i harcerskiej. W okresie okupacji należał do Warszawskiej Drużyny Harcerzy im. Tadeusza Rejtana, walczył z okupantem w szeregach małego sabotażu, a w powstaniu został przydzielony do dowództwa Batalionu „Gustaw”. Odcięty od miejsca koncentracji dołączył do kompani „Grażyna” i nawiązał łączność grupy por. „Harnasia” z dowództwem „Gustawa”. Następnie trafił do plutonu łączników Kompanii Harcerskiej Batalionu „Gustaw” Zgrupowania „Róg”. Podczas walk był trzykrotnie ranny. Od września 1944 r. walczył w ramach Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Po wojnie nadal działał w harcerstwie w drużynie przy gimnazjum im. Stefana Batorego. Był też członkiem Chóru Harcerskiego im. Władysława Skoraczewskiego. W 1945 r. został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Wyrok trzech lat więzienia odbywał w więzieniu mokotowskim.
Który z dokumentów szczególnie pana zainteresował?
Jest takie jedno zdjęcie, które natychmiast przykuło moją uwagę, a pochodzi z jego zbiorów rodzinnych sięgających I wojny światowej. Chodzi o blisko 400 fotografii dokumentujących życie codzienne i frontowe żołnierzy I Korpusu Polskiego w Rosji w latach 1917–1918. Wśród tych zdjęć natrafiłem na to, które dowodzi, że już w tamtym czasie w obozie wojskowym funkcjonowały polskie emblematy narodowe, a więc jeszcze przed powstaniem niepodległego państwa polskiego. Na jednej z fotografii widnieje zrobiony samodzielnie przez żołnierzy Brygady Strzelców Polskich I Korpusu Polskiego wielki, na całą ścianę, wizerunek białego orła na ciemniejszym, zapewne czerwonym tle. Orła polskiego widzimy też na innych zdjęciach zrobionych przy różnych wielkich okazjach.
Pozyskanie tego zbioru dla archiwów państwowych to wielki sukces, bo dokumentacja dotycząca I Korpusu jest dość skąpa.
Dlatego właśnie jest to tak wyjątkowy zbiór: aż 400 fotografii związanych z czynem niepodległościowym! W dodatku szczegółowo i ciekawie opisanych. Do tej pory nic o tych zdjęciach nie wiedzieliśmy, nie były też w żadnej formie publikowane. Nie wiem, czy w ogóle koledzy historycy na co dzień zajmujący się tym okresem wiedzieli, że taki zbiór istnieje. Błyskawicznie więc podjęliśmy wraz z Instytutem Pamięci Narodowej decyzję, że należy je wydać, i to pilnie.
Skąd te fotografie w zbiorach rodziny Świderskich?
Rodzice Jerzego Świderskiego poznali się właśnie w Dywizji Strzelców Polskich w I Korpusie Polskim. Ojciec był w nim oficerem, a matka służyła w służbach pomocniczych. Dzięki nim Jerzy Świderski zachował kapitalną kolekcję fotografii, które z jednej strony pokazują prowadzone walki, a z drugiej strony życie codzienne w obozie, pracę służb pomocniczych. Są też bardzo ciekawe zdjęcia z przysięgi żołnierskiej. Przypomnijmy, że żołnierze I Korpusu nazywani byli dowborczykami – od nazwiska dowódcy generała Józefa Dowbor-Muśnickiego. Korpus powstał w 1917 r. na Białorusi z żołnierzy polskich wywodzących się z armii rosyjskiej, służących na terenach Białorusi, Polesia, Łotwy i Litwy, zaś podstawą jego tworzenia była właśnie Dywizja Strzelców Polskich. Dlatego ta pokaźna kolekcja rodzinnych zdjęć jest świetnym materiałem do zgłębienia historii I Korpusu Polskiego w Rosji i jego poprzedników: Brygady Strzelców Polskich oraz Dywizji Strzelców Polskich.
Co jeszcze składa się na przekazane zbiory rodziny Świderskich?
Na przekazane materiały składa się przede wszystkim zbiór ponad 70 unikatowych kart, kopert oraz znaczków Harcerskiej Poczty Polowej. Wśród przekazanych archiwaliów są również listy rodzinne pisane w czasie powstania warszawskiego, albumy fotograficzne z rejonu walk batalionów „Gustaw” i „Harnaś”. Z okresu powstania zachował się również dziennik Oddziału Specjalnego „Juliusz”. Wśród harcerskich pamiątek znajdziemy liczne fotografie utrwalające służbę w harcerstwie. Szkice i rysunki walk powstańczych „Lubicza” są kolejną pamiątką, jaką można obejrzeć w AAN. Są to materiały dokumentujące zarówno walki powstańcze i uczestnictwo w nich samego Jerzego Świderskiego, jak i jego udział w konspiracji. Także ów dramatyczny moment, gdy w powstaniu warszawskim Jerzy Świderski stracił starszego o 10 lat brata Bogdana, oficera Armii Krajowej. W tych dokumentach widać też reakcję młodego człowieka na utratę bliskiej osoby, będącej dla niego bardzo ważną postacią. Wreszcie są i dokumenty pokazujące wydarzenia po 1945 r., czyli dokumentujące udział Jerzego Świderskiego w konspiracji antykomunistycznej. Tu znajdziemy wyrok sądowy i wszystkie akta dotyczące całej sprawy skazania go na 3 lata więzienia. Wtedy zaledwie dwudziestoletniego chłopaka, jednak już bardzo emocjonalnie dojrzałego.
Jak udało się pozyskać zbiory?
Około dziesięciu lat temu AAN nawiązało kontakt ze środowiskiem oddziałów „Gustaw” i „Harnaś”, które przywiązuje bardzo dużą wagę do archiwizacji dokumentów związanych z ich historią. Wtedy nastąpiło częściowe przekazanie zbiorów dotyczących tych oddziałów od innych osób. Profesor Jerzy Świderski od dawna wyrażał wolę przekazania swoich archiwów do kolekcji państwowej, ale chciał jeszcze nad nimi pracować. Rozumieliśmy to i nie naciskaliśmy w żaden sposób, wiedząc, że profesor dba o nie w odpowiedni sposób.
Dla Barbary Levittoux-Świderskiej, żony profesora, musiała to być trudna decyzja.
Z pewnością pani Barbarze nie było łatwo te pamiątki przekazać, co jest zrozumiałe. Profesor Jerzy Świderski zmarł przecież niedawno, bo w styczniu 2017 r. Znała jednak jego wolę i tę wolę wypełniła. Poza tym trzeba pamiętać, że sama pochodzi z rodziny o głębokich tradycjach patriotycznych. Jej przodek z czasów napoleońskich, Karol Levittoux, to polski działacz niepodległościowy, aresztowany i osadzony w warszawskiej Cytadeli w 1841 r. Był tak brutalnie przesłuchiwany, że obawiając się kolejnego śledztwa, które mogłoby się zakończyć ujawnieniem przez niego nazwisk współtowarzyszy, popełnił w celi samobójstwo. Stał się w ten sposób symbolem niezłomnej postawy i poświęcenia dla ojczyzny, inspiracją dla Norwida, Syrokomli i innych poetów. Dlatego dla pani Barbary przekazanie tych zbiorów było czymś oczywistym, choć naturalnie bolesnym.
Kto może przekazywać dokumenty do państwowych archiwów?
Praktycznie każdy. Najważniejsze jednak, żeby o posiadane archiwalne zbiory po babci, dziadku, generalnie po rodzinie, dbać i zachowywać je dla przyszłych pokoleń. Pamiętajmy, że tak naprawdę każdy jest archiwistą. Praktycznie każdy posiada jakiś podręczny lub domowy zestaw dokumentów, zarówno tych papierowych, jak i tych w postaci chociażby plików w komputerze. Szczególnie o te drugie musimy dbać i je zachowywać, gdyż o wiele łatwiej niż papierowe utracić można pliki z korespondencją i fotografiami na komputerze, nie mówiąc już o podobnych przechowywanych w smartfonach. Na szczęście wiele rodzin posiada całkiem pokaźne i zadbane wielopokoleniowe archiwa domowe. Pamiętajmy, że niosą one określony kod historyczny, wzmocniony rodzinną tradycją, którą przy ich pomocy o wiele łatwiej można przekazać swoim najbliższym. Warto w tym miejscu podkreślić, że coraz więcej dokumentów jest dostępnych w internecie dzięki uruchomionemu przez Archiwa Państwowe portalowi www.szukajwarchiwach.pl. Poszczególne archiwa umieszczają na nim swoje stopniowo skanowane zbiory.
A co dla pana jako archiwisty jest takim Świętym Graalem?
Oczywiście dla każdego archiwisty jest to coś innego. Wiele ciekawych, fascynujących rzeczy można znaleźć w prywatnej korespondencji i prywatnych dokumentach, które po dziesiątkach lat odnajdujemy. Listy mają walor autentyzmu, są pełne emocji i prawdziwych uczuć. Można z nich często wyczytać, kto kogo cenił lub nie, z kim rywalizował i jakie to miało konsekwencje dla podejmowanych decyzji. Dokumenty urzędowe czy meldunki wojskowe nie zawierają z reguły takich emocji. Dla przykładu można przytoczyć powojenne relacje między generałami Tadeuszem Borem-Komorowskim a Antonim Chruścielem w Londynie. Właśnie z powojennej korespondencji „Montera” dowiadujemy się, jak skomplikowane były ich relacje i jak wielki wpływ na jego wyjazd do Stanów Zjednoczonych miało postępowanie „Bora” i jego otoczenia. Zresztą również w Waszyngtonie, gdzie zamieszkał Chruściel, nie opuszczała go „londyńska polityka”. To emigracyjne wyobcowanie Chruściela o mały włos nie doprowadziło do jego powrotu do Polski po październiku 1956 r. Właśnie na podstawie zachowanej korespondencji możemy poznać kulisy tych często niezwykle skomplikowanych spraw z naszej historii. Jeśli je porównamy z oficjalną dokumentacją urzędową, będziemy mieli o wiele jaśniejsze, wielowątkowe i dogłębne spojrzenie w sedno wydarzeń. I dopiero wówczas będziemy mieli większe szanse, aby ustalić, jak to naprawdę było. Wobec braku archiwów i poszczególnych dokumentów skazani niekiedy jesteśmy na dość pobieżne opisanie historii.
Skomentuj