Człowiek w żelaznej masce istniał naprawdę. Podobnie jak słynni czterej muszkieterowie Atos, Portos, Aramis i podchodzący z Gaskonii d'Artagnan. Swoją sławę zawdzięczają Aleksandrowi Dumasowi, który starannie przebadał dokumenty historyczne i niebywale ubarwił ich życie.
Muszkieterowie stanowili elitarny oddział ochronny królów Francji, utworzony po zamachu na Henryka IV Wielkiego. Ci XVII-wieczni komandosi towarzyszyli monarsze niemal na każdym kroku. Tylko podczas pobytu władcy w pałacu jego ochroną zajmowali się strażnicy zamkowi. Muszkieterowie jednak cały czas czujnie stacjonowali wokół pałacowych murów. Byli też powiernikami wielu tajemnic królewskich. Nie tylko bronili bezpieczeństwa monarchy, ale też jego godności i honoru. Byli nieocenieni, kiedy trzeba było wykonać nawet najbardziej karkołomne zadanie. Towarzyszyli królowi i królowej podczas niemal wszystkich wizyt. Eskortowali go w czasie kampanii wojennych i niczym duchy strzegli dzień i noc.
Jako powiernicy tajemnic królewskich byli szczególnie narażeni na ataki ze strony przeciwników króla. Opisany przez Dumasa konflikt między muszkieterami i gwardią kardynała Richelieu nie był literacką fikcją. Pierwszy minister Francji kardynał Armand-Jean du Plessis de Richelieu nie był jednak czarnym charakterem, jak niesprawiedliwie sportretował go francuski powieściopisarz, ale wielkim patriotą chroniącym monarchię przed jej własnymi błędami.
To on umiejętnie tuszował królewskie skandale, homoseksualne eskapady króla i liczne romanse królowej. Dla Richelieu król Ludwik XIII nie był człowiekiem, lecz instytucją. Królową Annę Austriaczkę postrzegał jedynie jako maszynę do rodzenia dzieci. Miała zapewnić sukcesję dynastyczną królestwu. Wszelkie wpadki, szczególnie o podłożu obyczajowym, były natychmiast tuszowane i ukrywane przed światem. Bezgranicznie oddani królowi muszkieterowie znaleźli się w trudnej sytuacji. Z jednej strony chronili parę królewską i jej tajemnice, z drugiej rozumieli stanowisko kardynała, który strzegł interesów państwa. Zmarły w 1642 r. kardynał Richelieu pozostawił królestwo w idealnym porządku. Nie martwił się o jego przyszłość, ponieważ poznał charakter następcy tronu. Ten młody człowiek w niczym nie przypominał swojego ojca. Był stworzony do władzy i jak nikt inny wzbudzał poważanie poddanych. W przyszłości poddani nadadzą mu tytuł Król Słońce (le Roi-Soleil), ponieważ przydomek „wielki” okaże się zbyt lichy dla wyrażenia podziwu dla tego władcy.
Najpierw jednak Ludwik XIV będzie musiał posprzątać wiele trudnych spraw po swoich rodzicach. Być może jedną z nich jest człowiek, którego istnienie musi tak przerażać króla, że każe go odizolować od świata i nałożyć na twarz żelazną maskę. Ten więzień stanie się największą tajemnicą ancien regime'u, obiektem licznych spekulacji, plotek i domysłów.
Jakże smutny jest jego los. Państwo nie tylko odbiera mu wolność, ale także prawo do własnej tożsamości. Nie jest już nawet osobą, ale bezosobowym obiektem, któremu król nie tylko pozwala, ale wręcz nakazuje żyć dalej. Nie ma twarzy, nie ma głosu. Jest nikim i jednocześnie kimś bardzo ważnym. Pod maską kryje się twarz, która budzi panikę w zacisznych gabinetach Luwru i Wersalu. Czyja to twarz? Jakie nosi rysy? Do kogo może być podobna? Niczym postać z naszej okładki spogląda spod przerażającej maski oczami, które wyrażają smutek i przerażenie. Nie wiemy nawet, jakiego są koloru. Już to mogłoby zdradzić pewną poszlakę co do jego tożsamości. A na to mściwy Król Słońce nigdy nie pozwoli.
Przez lata fascynowała mnie historia człowieka w żelaznej masce. Niezależnie od tego, czy był wielkim zbrodniarzem, który zasługiwał na karę, czy niewinną ofiarą pamiętliwego monarchy, powinien mieć prawo do zachowania godności. Być może pisząc o nim i poszukując jego prawdziwego imienia, przywracamy mu choć szczątkowo tę godność 300 lat po jego śmierci.
Zaproponowane w tym numerze miesięcznika „Uważam Rze Historia” wytłumaczenie tej zagadki wydaje mi się najbardziej spójne i logiczne. Jest jednak tylko moją spekulacją, niepopartążadnymi dowodami. To małe prywatne śledztwo, które prowadzi nas na południe Francji, gdzie po raz pierwszy około 1669 r. pojawia się tajemniczy więzień w odrażającej żelaznej masce. To podróż do mrocznego świata XVII-wiecznej polityki dynastycznej, dworskich intryg i elit przepełnionych fałszem. Powrót do mrocznej rzeczywistości.
Skomentuj