O jakież to byłoby wspaniałe, gdybyśmy dzisiaj mogli czytać w podręcznikach historii, że nasz dzielny marszałek Józef Piłsudski odważnie i bez namysłu nakazał uderzenie prewencyjne w Niemcy w 1933 lub 1935 r. i odsunął Hitlera od władzy. Wyobraźmy sobie świat, w którym nigdy nie było Auschwitz, gett żydowskich, łapanek na ulicach polskich miast, wywózek na przymusowe roboty do Rzeszy, całej tej strasznej walki powstańczej i konspiracji, na którą zostali skazani nasi dziadkowie i rodzice w pierwszej połowie lat 40. ubiegłego wieku.
Gdy Hitler dochodził do władzy, nasze siły zbrojne mogły zmienić historię.
Nikt nie ma pojęcia, jak wyglądałaby wojna prewencyjna. Gdyby się udała, w niemieckich podręcznikach pisano by o nas dzisiaj jako o agresorach, którzy zdeptali niemiecki sen o potędze.
Ale czy w ogóle taka wojna była realna?
Czy istniał jakikolwiek plan logistyczny i strategiczny takiej operacji? Dariusz Baliszewski uważa, że pewne wydarzenia i wypowiedzi wskazują, że strona polska naprawdę przymierzała się do takiego rozwiązania. Czy byłaby to operacja udana – na zawsze pozostanie bez odpowiedzi.
Reichswehra, choć ograniczona do 100 tys. żołnierzy i znacząco rozbrojona, nadal była jedną z najlepiej przeszkolonych armii świata. Na straży niemieckiego bezpieczeństwa stała także potężna gospodarka, zdolna w krótkim czasie zmienić profil produkcyjny, by dozbroić armię. Tym bardziej że Niemcy niemal na każdym kroku sabotowali postanowienia traktatu wersalskiego. Dowodem na to jest fakt, że wojsko nie mogło mieć sztabu generalnego, wywiadu ani kontrwywiadu. W rzeczywistości wywiad wojskowy nadal działał prężnie pod przykrywką innych organizacji.
Formalnie w skład Reichswehry wchodziło siedem dywizji piechoty, trzy dywizje kawalerii i stosunkowo słaba flota wojenna.
Nie zmienia to jednak faktu, że w rezerwie pozostawały ogromne siły weteranów. Należy pamiętać, że w 1918 r. stan liczebny armii niemieckiej przekraczał 4,5 mln ludzi. Byli to żołnierze o dużym doświadczeniu bojowym. Nie wiemy oczywiście, czy można ich było zmobilizować w krótkim czasie, by wesprzeć obronę przed polskim atakiem. Jeżeli nawet założymy, że tylko część z nich zostałaby powołana do czynnej służby, wojna przyjęłaby charakter długotrwały, a to mogłoby zagrozić całej koncepcji prewencyjnego odsunięcia Hitlera od władzy. Wszelkiego typu freikorpsy, bojówki SA i SS także były szkolone wojskowo. W razie polskiego ataku zapewne natychmiast zasiliłyby powstały w marcu 1935 r. Wehrmacht.
Czy zatem wojna prewencyjna była jakąś fantasmagorią, której realizacja okazałyby się katastrofą?
Nie do końca. Wszystko zależy od tego, kiedy by do niej doszło. Gdyby uderzenie prewencyjne nastąpiło już w 1933 r., miałoby duże szanse na powodzenia. Dwa lata później taki plan powoli tracił sens. Podpisany 19 lutego 1921 r. układ polityczny z Francją, uzupełniony tajnym porozumieniem wojskowym, przewidywał wzajemną pomoc w razie niemieckiej agresji, ale nie mówił nic o pomocy na wypadek polskiego ataku prewencyjnego.
Układ narzucał Polsce utrzymanie pod bronią 250 tys. żołnierzy. Zobowiązywał nas do utrzymywania aż 30 dywizji piechoty, 9 brygad kawalerii, wojsk saperskich, rozbudowanego lotnictwa i wojsk pancernych. Do 1935 r. siły te znacznie górowały nad zdolnościami bojowymi armii niemieckiej. Hitlera można było nie tylko powstrzymać, ale dosłownie wyeliminować z polityki. Dlaczego zatem tak się nie stało? To chyba najtrudniejsze pytanie, na które tak naprawdę nie znamy odpowiedzi. Może ludziom z otoczenia marszałka Piłsudskiego zabrakło wyobraźni? A może ulegli naciskom Brytyjczyków i Francuzów, przekonanych, że Hitler to tylko zwykły krzykacz z monachijskich piwiarni, który wcześniej czy później rozłoży niemiecką gospodarkę na łopatki?
Hitler mistrzowsko uśpił czujność swoich przeciwników.
Okazał się najlepszym graczem przy stole. Wykiwał polityków brytyjskich i francuskich jak żaden inny Niemiec w historii. Wydaje się, że jedynie dwóch ludzi zdawało sobie sprawę z tego, z jak sprytnym i groźnym przeciwnikiem Europa ma do czynienia: Józef Piłsudski i Winston Churchill. O tym, że wojna z Niemcami któregoś dnia nieuchronnie nadejdzie, mówił Piłsudski już w 1925 r.: „Wy tej Polski nie utrzymacie. Ta burza, która nadciąga, jest zbyt wielka”. Dlaczego więc nie zdecydował się na uderzenie prewencyjne?
Skomentuj