Historia Holocaustu jest w przeważającej mierze pisana w Niemczech, zazwyczaj z punktu widzenia mieszkańców Europy Zachodniej. I choć podejście do zagłady Żydów jest rzecz jasna krytyczne, badacze wciąż jednak obierają punkt widzenia sprawców. To samo dotyczy dziejów sowieckiego terroru, które są na ogół pisane z perspektywy Moskwy. Nieliczni historycy, którzy próbowali zestawić ze sobą obie te historie i opisać zbrodnie zarówno niemieckie, jak i sowieckie, są zdezorientowani niczym pasażerowie samolotu przekraczającego kilka stref czasowych. Piszą jeden rozdział na temat Niemiec i zaraz drugi o Związku Sowieckim. Co rusz przeskakują z Berlina do Moskwy, przy czym stolice dwóch złowrogich imperiów traktowane są jak dwie oddalone od siebie planety. Gdy czytelnikowi podaje się tak skonstruowaną opowieść, trudno jest mu dostrzec związek między wydarzeniami. Gdzieś gubi się ich wspólny mianownik.
ALBUM Rysunki ilustrujące esej pochodzą z albumu
„II wojna światowa w karykaturze" (wyd. Buchmann).
To zbiór kilkuset ilustracji propagandowych zrobionych
na zlecenie wszystkich stron konfliktu lat 1939–1940.
Ich zadaniem było ośmieszyć wroga, ale – jak widać
na przykładach – autorzy często wiernie odtworzyli realia.
—p.z.
Tym wspólnym mianownikiem jest przede wszystkim terytorium, na którym obydwa totalitaryzmy były obecne i na którym zarówno Sowieci, jak i Niemcy wprowadzali w życie swoje ludobójcze zamysły. Sztuka polega więc na tym, żeby odwrócić kolejność i prześledzić wydarzenia, rozpoczynając badania od „skrwawionych ziem", a kończąc na centrach dowodzenia w Berlinie czy Moskwie. W praktyce oznacza to, że badacz nie może, jak to często bywa, poprzestać na analizowaniu tylko dokumentów znalezionych w archiwach III Rzeszy czy Związku Sowieckiego.
Niezbędna jest lektura źródeł pochodzących od ofiar tych reżimów. Jest to oczywiście znacznie trudniejsze, bo wymaga znajomości ukraińskiego, polskiego, jidysz, białoruskiego i innych języków regionu. Jeśli jednak nie chcemy zabrnąć w ślepą uliczkę, to musimy przyjąć tę właśnie metodę. Musimy również skupić się nie tylko na narodowości ofiar, ale przede wszystkim na obszarze, na którym doszło do zbrodni.
Zjawisko trąby powietrznej
Niezależnie jednak od tego, jaką metodę badawczą zastosujemy, nieuchronnie staniemy przed pytaniem: Jak mogło do tego dojść? Zwyczajowym wytłumaczeniem są odwołania do ideologii i doktryn. To najprostsza odpowiedź: naziści zabijali w imię nazizmu, a komuniści w imię komunizmu. Jeśli jednak ideologie mogłyby zabijać ludzi, to świat byłby znacznie bardziej krwawym miejscem.
Dobrym przykładem jest tu antysemityzm. Gdyby w Europie Wschodniej przekładał się on bezpośrednio na śmierć Żydów, zniknęliby oni z tych terenów na długo przed wybuchem wojny albo – co bardziej prawdopodobne – nigdy by się tam tak licznie nie osiedlili. Tłumaczenie Holocaustu wschodnioeuropejskim antysemityzmem można porównać do tłumaczenia mechanizmu powstawania trąby powietrznej obecnością powietrza. Niechęć do Żydów jest stałym elementem historii Europy, a mimo to Holocaust jest w niej ewenementem. Żeby utworzyła się trąba powietrzna, muszą zaistnieć wyjątkowe okoliczności. To samo dotyczy zagłady Żydów.
Podobnie mają się sprawy z marksizmem. Marksiści, którzy rządzili Wiedniem, zajmowali się na przykład budowaniem basenów i wprowadzaniem do szkół edukacji seksualnej. Ich dokonania można oceniać w różny sposób, ale powstaje pytanie, dlaczego marksiści austriaccy nie snuli ludobójczych planów, a marksiści sowieccy wymordowali miliony ludzi. Jak widać, sama przynależność ideowa o niczym jeszcze nie decyduje.
Do ukształtowania się zbrodniczych mechanizmów trzeba było czegoś więcej niż tylko ideologii. Ta ideologia musiała zostać wprowadzona w życie przez specyficzne – nazistowskie, leninowskie czy stalinowskie – instytucje. Potrzebni byli również ludzie, którzy z tymi instytucjami współpracowali. Kolaboracja jest naturalnym zjawiskiem. Wprawdzie nikt nie rodzi się kolaborantem i nikt przy zdrowych zmysłach nie planuje nim zostać. Jednak gdy władzę przejmuje obca potęga, zawsze znajdą się ludzie gotowi z nią współpracować.
Geografia mordów
Żeby dowiedzieć się, jak idee mogły przełożyć się na konkretne działania, musimy zrozumieć sposób, w jaki naziści i sowieccy komuniści postrzegali upływ czasu. Jedną z najistotniejszych różnic między wyznawcami tych dwóch ideologii jest ich stosunek do przeszłości i przyszłości. Dla Sowietów najważniejsza rewolucja, czyli rewolucja październikowa, była już przeszłością. Z punktu widzenia Stalina najważniejsze było więc umacnianie socjalizmu w jednym kraju. W praktyce sprowadzało się to do uprzemysłowiania Związku Sowieckiego, kolektywizacji wsi i terroryzowania ludności. To dlatego większość sowieckich zabójstw odbyła się w czasie pokoju i w granicach kraju.
Naziści natomiast uważali, że ich rewolucja ma dopiero nadejść i że może się ona dokonać tylko poprzez wojnę. Hitler był przekonany, że to właśnie wojna jest jedynym sposobem na przekształcenie niemieckiego społeczeństwa na jego modłę. Żeby tego dokonać, musiał poszerzyć granice i skolonizować Europę Wschodnią. O ile więc w latach 30. Sowieci mieli już instytucje zdolne do ludobójstwa, o tyle naziści wyczekiwali wojny, która miała umożliwić im zorganizowanie takich instytucji u siebie. To dlatego przez pierwszych sześć lat rządów Hitlera łączna liczba ofiar nazistów wynosiła kilka tysięcy. Kiedy tylko Niemcy rozpętali wojnę, liczba ta zaczęła jednak rosnąć w postępie nieomal geometrycznym. Naziści działali więc inaczej niż Sowieci. Zdecydowanej większości zbrodni dopuścili się w czasie wojny i poza granicami swojego kraju.
Dochodzimy tu do kluczowej konstatacji, że dla Niemców zagranica oznaczała w przeważającej mierze tereny, na których władzę sprawowali Sowieci. „Skrwawione ziemie" są więc obszarem, na którym pokryły się pola zbrodniczych działań Sowietów mordujących u siebie, na swoim terenie oraz Niemców, którzy mordowali za granicą.
Jest jeszcze jeden czynnik, którego często nie dostrzegamy, a który w poważny sposób wpłynął na los mieszkańców „skrwawionych ziem". Jest nim ekonomia. Oczywiście doktryny gospodarcze komunistów i nazistów znacznie się od siebie różniły. Niemcy prowadzili walkę rasową, a Sowieci klasową. Kiedy jednak usuniemy z nazistowskich i komunistycznych doktryn gospodarczych ideologiczny nalot, na którym na ogół skupia się uwaga badaczy, ukazują się nam dwa wielkie projekty transformacyjne. Nazistowski plan zakładał, że nowoczesne, uprzemysłowione Niemcy skolonizują wielkie, żyzne obszary Europy Wschodniej, które staną się ich zapleczem żywnościowym. Po drugiej stronie mamy doktrynę sowiecką, w której końcowym etapem rozwoju miało być bezklasowe, socjalistyczne i zindustrializowane społeczeństwo. Żeby dojść do tego celu, Sowieci poddali chłopów rygorystycznej kontroli, a przychody z rolnictwa przeznaczali na rozbudowę przemysłu.
Mamy więc dwie odmienne, choć równie utopijne wizje. Sowieci uważali, że przeprowadzili swoją rewolucję nieco za wcześnie. Chcieli przetrwać okres przejściowy, który dzielił ich od rewolucji światowej. Dlatego w pośpiechu unowocześniali swoje zacofane państwo, a za tę modernizację wysoką cenę płacili wyzyskiwani chłopi. W sowieckich zamysłach niesłychanie istotną rolę odgrywała więc żyzna i ludna Ukraina, której mieszkańcy mieli wziąć na siebie ciężar komunistycznego projektu.
Również naziści sądzili, że znajdują się w okresie przejściowym. Zanim będą mogli zmierzyć się z USA i wymordować wszystkich Żydów na świecie, muszą podporządkować sobie Eurazję. Miała się ona stać ich samowystarczalnym przyczółkiem. W myśl tej koncepcji należało zaopatrzyć uprzemysłowione już państwo w żywność pochodzącą z ogromnych obszarów rolnych, których dotychczasowi mieszkańcy mieli niewolniczo pracować bądź zginąć. Najbliższym takim obszarem była Ukraina. W jednym miejscu zderzyły się więc dwie wizje, które dla zwykłej ludności sprowadzały się do wyzysku i masowych mordów. Dla Ukraińców, którzy mimowolnie stanęli w centrum zainteresowania, konsekwencje nazistowskich i sowieckich utopii były tragiczne w skutkach. Jest to typowy przykład wyjątkowości „skrwawionych ziem". Istniały dwie odmienne wizje przyszłości i dwie odmienne ideologie, ale tylko jedno terytorium, o które toczy się walka.
Skoro w tym samym czasie istniały dwa utopijne, neokolonialne projekty, a twórcy obydwu skupiali swoje zainteresowanie na tej samej części Europy, ogromna liczba ofiar wśród jej mieszkańców nie jest zaskoczeniem. Oba reżimy potrafiły czasem nawiązywać współpracę. Doszły do porozumienia w sprawie zniszczenia niepodległej Polski, która była niewygodna i dla Berlina, i dla Moskwy. Stała na drodze do urzeczywistnienia utopijnych planów zarówno Sowietów, jak i Niemców. Z Ukrainą sprawy miały się inaczej. Tu nie było możliwości porozumienia. Dla Związku Sowieckiego była ona bowiem spiżarnią, której potrzebował on do rozbudowy przemysłu. Dla Niemców natomiast była źródłem zapasów, którymi zamierzali zrównoważyć swoją wysoce uprzemysłowioną gospodarkę.
Pakt śmierci 1939
Co to wszystko oznaczało dla Żydów? Żeby mogło dojść do Holocaustu, musiały zostać spełnione dwa warunki. Pierwszym była niemiecka nienawiść do Żydów, obwinianie ich o wszystkie niemieckie klęski i co za tym idzie – stworzenie specjalnych regulacji prawnych, które były w nich wymierzone. Drugim warunkiem było skupienie całego potencjału intelektualnego, politycznego i wojskowego na ziemiach, które były ojczyzną Żydów. Nazistowska ideologia musiała skoncentrować się na zagranicy z tego prostego powodu, że w Niemczech Żydzi stanowili zaledwie ćwierć procentu ludności. 97 proc. ofiar Holocaustu to ludzie, którzy nie znali niemieckiego. Zamieszkiwali oni Europę Środkową i Wschodnią, która w tym okresie historycznym była ich największym skupiskiem.
Należy zatem wytłumaczyć nie tylko niemiecką wrogość do Żydów, ale także to, dlaczego działania zbrojne toczyły się w przeważającej mierze tam, gdzie oni żyli, oraz jak wojna i wdrażanie zbrodniczych ideologii w życie wyglądały z bliska. To jest główny przedmiot moich badań. Zaczynam je od wielkiego głodu na sowieckiej Ukrainie, przechodzę do wielkiego terroru w Związku Sowieckim, masowych mordów politycznie niepewnych chłopów i mniejszości narodowych, a następnie przechodzę do wojny.
Kluczowym momentem w historii II wojny światowej jest zawiązanie sojuszu między Sowietami a Niemcami. To wówczas granica obszaru kontrolowanego przez władzę sowiecką przesunęła się na zachód, obejmując wschodnią Polskę i państwa bałtyckie. W tym samym czasie rządy Niemiec stały się wyjątkowo krwawe. Grupy operacyjne (Einsatzgruppen) niemieckiej policji bezpieczeństwa, dokonujące na zapleczu frontu, często na podstawie wcześniej sporządzonych list, masowych mordów ludzi uznawanych za potencjalnie niebezpiecznych, po raz pierwszy wkroczyły do akcji w Polsce. To właśnie w Polsce Niemcy zaczęli mordować nie tysiące, ale dziesiątki i setki tysięcy ludzi. Niezwykle istotne jest to, że II wojna światowa rozpoczęła się nie inaczej, tylko właśnie od paktu Ribbentrop-Mołotow. Polacy, Litwini, Łotysze i Estończycy chcą, żeby świat pamiętał, że ich państwa zostały zniszczone w wyniku niemiecko-sowieckiej współpracy.
Taki obrót spraw zaważył na losach tych narodów, ale jeszcze większe znaczenie miał dla Żydów. Dla Żyda bowiem, który w czasie wojny mieszkał na obszarze, na którym struktury państwa zostały zniszczone, szanse przeżycia wynosiły 1 do 20. Tam natomiast, gdzie państwo przetrwało, szanse te wynosiły 1 do 2. Dotyczyło to również Rumunii, Włoch, Węgier i Bułgarii, które były sojusznikami Niemiec, a nawet samej III Rzeszy. Zniszczenie państw niosło więc ze sobą bardzo daleko idące konsekwencje.
Holocaust zaczął się na Litwie
W niemieckich planach Żydzi mieli być usunięci z Europy. W praktyce dotyczyło to wszystkich terenów objętych niemiecką władzą. Pierwotnie przez usunięcie rozumiano deportacje. Po podboju Polski Niemcy chcieli przesiedlać ich z jednych części kraju do innych. Szybko okazało się jednak, że to nie wystarcza. Wymyślili więc, że deportują Żydów na Madagaskar, który był kolonią zajętej przez nich Francji. Sądzili dość naiwnie, że wesprze ich w tym brytyjska flota handlowa, ale Brytyjczycy – jak się można było spodziewać – nie chcieli brać udziału w realizacji niemieckich planów. Adolf Eichmann wykonał więc kolejny krok i próbował nakłonić Związek Sowiecki do przyjęcia dwóch milionów Żydów, ale Sowieci kategorycznie odmówili.
Ostatecznie po inwazji na Związek Sowiecki Niemcy wcielili w życie tak zwany plan ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, który dziś nazywamy Holocaustem, jednak ich zamysły były o wiele bardziej przerażające od tego, co udało im się urzeczywistnić. Zgodnie z niemieckimi zamysłami Armia Czerwona miała zostać pokonana w ciągu dziewięciu tygodni, a 30 mln obywateli Związku Sowieckiego miało zostać zamorzonych głodem pierwszej zimy po tej zwycięskiej kampanii. Niemcy chcieli następnie skolonizować podbite tereny, co było równoznaczne z zagłodzeniem i przesiedleniami dziesiątek milionów ludzi, a także wymordowaniem Żydów. Armia Czerwona dała jednak odpór, sowieckie państwo przetrwało, Niemcom udało się zagłodzić i wymordować znacznie mniej ludzi, niż planowali, a oskarżani o sprzyjanie komunistom i obwiniani o porażki Żydzi byli masowo zabijani. Pod koniec 1941 lub na początku 1942 r. Hitler wydał polecenie mordowania wszystkich Żydów bez wyjątku.
W realizacji tego polecenia kluczowe znaczenie miały dla Niemców okupowane przez nich państwa bałtyckie. Było to po części spowodowane tym, że nie potrafili zdobyć Leningradu. Najistotniejsze wydarzenia miały jednak miejsce na Litwie. Holocaust rozpoczął się właśnie tam, ponieważ na Litwie mamy do czynienia z masową kolaboracją, spowodowaną zniszczeniem państwa litewskiego. Ponieważ zniszczyli je Sowieci, wielu Litwinów pokładało nadzieje w Niemcach i współpracowało z nimi. Na tym przykładzie widać, jak brzemienne w skutki było zniszczenie państw i jak istotne było to, kto tego zniszczenia dokonał. Holocaust, który rozpoczął się w państwach bałtyckich, wyglądał inaczej, niż sobie to na ogół wyobrażamy. Żydzi byli tam rozstrzeliwani. Zabijanie gazem na wielką skalę zaczęto stosować później. Około połowy wszystkich zabitych Żydów zginęło od kul.
Liczby i ludzie
Po ukazaniu się książki „Skrwawione ziemie" wielokrotnie zarzucano mi, że zaniżam liczbę ofiar stalinizmu. Liczba ofiar samego Holocaustu przewyższa łączną liczbę ofiar wszystkich sowieckich zbrodni. Holocaust był więc wyjątkowy nie tylko pod względem użytych środków, ale także ilościowym. Jestem tego pewien, bo odnotowałem w mojej książce wszystkie masowe mordy zarówno Sowietów, jak i Niemców. W tym sensie wyniki moich badań są zatem dowodem na wyjątkowość Holocaustu.
Udowadnianie tej wyjątkowości nie było jednak moim celem. Przede wszystkim chciałem zrozumieć, jak i dlaczego zginęło tak wielu ludzi oraz jakie jest znaczenie tego faktu. Dlaczego jest to ważne? Nie jest to łatwe pytanie. Hitler i Stalin zostawili nam po sobie ogromne, przytłaczające liczby. Niezależnie od tego, czy mówimy o sumie 14 mln ofiar, ponad 5 mln zamordowanych Żydów, czy o 22 tys. Polaków zabitych w ramach zbrodni katyńskiej, są to liczby zbyt duże, żebyśmy mogli je zrozumieć. Nie wiemy, jak sobie z nimi poradzić, jesteśmy nimi przytłoczeni. Można powiedzieć, że w tej kategorii Hitlerowi i Stalinowi udało się wygrać. Upamiętniamy wprawdzie ofiary, ale ich liczba nas obezwładnia, nie umiemy ich sobie nawet należycie wyobrazić. Dlatego uważam, że przed historykami stoi ważne zadanie formowania ludzkiej pamięci. Najważniejszym punktem tego zadania jest zamiana suchych statystyk w ludzi. Różnica między liczbami 682 690 i 682 691 jest wszak równie ważna jak różnica między zerem a jeden. Wszystkie wielkie liczby składają się z bardzo wielu małych, a w ostatecznym rozrachunku z jednostek. Te jednostki natomiast nie są przyporządkowane jakiemuś kolejnemu typowemu Żydowi, Polakowi, Ukraińcowi czy Rosjaninowi, tylko konkretnemu, jedynemu w swoim rodzaju człowiekowi. Sowietom i Niemcom bardzo sprawnie udało się sprowadzić ludzi do liczb, a nam niestety nie za dobrze idzie odwracanie tego procesu.
Dlatego na koniec chciałbym wymienić nazwiska ludzi, o których pisałem w pierwszej części tego eseju („URzH", 1/2012). Każdy bowiem z tych 14 mln ludzi, każdy z 5,5 mln czy 22 tys. miał swoje imię i nazwisko. Ukrainiec, który wykopał sobie grób, nazywał się Pietro Weldin. Zabity w Katyniu Polak, którego dziennik odnaleziono, to Adam Solski. Młoda Żydówka, która kilka godzin przed tym, jak została zastrzelona, wydrapała na ścianie synagogi w Kowlu wiadomość dla swojej matki, nazywała się Dobcia Kagan.
–tłumaczył Adam Tycner
Timothy Snyder to amerykański historyk, profesor Yale University, znawca historii nowożytnego nacjonalizmu oraz historii Europy Środkowej i Wschodniej. Współpracował z uniwersytetami w Paryżu, Wiedniu, Warszawie, Pradze oraz z Harvard University. Autor książki „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem".
Skomentuj