Jedną z najbardziej tajemniczych i do dziś nierozwiązanych spraw w dziejach polskiego wywiadu pozostaje sprawa majora Jerzego Sosnowskiego, szefa ekspozytury w Berlinie.
Historia oficera doczekała się wielu opracowań oraz artykułów. Ostatnio ukazały się dwie prace o majorze Sosnowskim. Ja chciałbym natomiast przedstawić wyjątki z mało znanego opracowania dotyczącego Sosnowskiego. Rękopis znajduje się w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. W. Sikorskiego w Londynie. Trafił tam dzięki płk. dypl. Kazimierzowi Skrzywanowi, oficerowi Oddziału II Sztabu Głównego w okresie międzywojennym.
W latach 70. wychodząc z domu w Londynie, płk Skrzywan znalazł w skrzynce na listy dużą kopertę, a w niej list oraz opis sprawy majora Sosnowskiego. Anonimowy autor prosił pułkownika o przekazanie materiału do archiwum. Kazimierz Skrzywan, który jako obserwator z ramienia Oddziału II uczestniczył w kilku rozprawach przeciwko Sosnowskiemu w czasie jego procesu w Warszawie (odbył się przed samą wojną, Sosnowski został skazany za współpracę z Niemcami) z zaciekawieniem przeczytał podrzucony tekst, zatytułowany „Afera Sosnowskiego". Jego autor był prawdopodobnie również pracownikiem Oddziału II w okresie międzywojennym. Główną tezą opracowania jest próba udowodnienia, że major Sosnowski był niemieckim agentem, a jego działalność inspirowana była przez Abwehrę. Na 347 stronach autor stara się udowodnić swoją tezę, podając wiele przykładów.
Sprawą nie do końca wyjaśnioną był pierwszy pobyt, wtedy jeszcze rotmistrza, Sosnowskiego w Berlinie. Oddajmy głos autorowi „Afery Sosnowskiego", który pisał: „W 1924 r. nastąpił w jego życiu zasadniczy zwrot. Sosnowski postarał się o roczny urlop i zabrawszy ze sobą swą żonę i konie, wyjechał do Berlina, aby brać udział w wyścigach na torach w Karlhorst, Hoppegarten oraz innych. Decyzja była zastanawiająca. Czego szukał Sosnowski w Berlinie ze swymi końmi, które w Warszawie niewiele mogły dokonać? Na jakie dochody ze stajni mógł liczyć w konkurencjach o niebo całe trudniejszych od warszawskich? Skąd wziął pieniądze na ten kosztowny przejazd i pobyt w Berlinie? Były to zagadnienia, nad którymi nikt się nie zastanawiał. Sosnowski nie miał wówczas jeszcze żadnego kontaktu z polskim wywiadem i ten nie miał żadnych szczególnych powodów do zainteresowania się jego osobą. W Berlinie Sosnowski był przez rok 1924–1925. O pobycie jego w tym okresie w stolicy Niemiec bardzo mało wiadomo. Konie jego nie przyniosły oczywiście żadnego dochodu. A wydatki na utrzymanie stajni i na życie na pewnej stopie towarzyskiej były znaczne".
Podejrzany Józef Hertz
Po powrocie z Berlina Sosnowski nawiązał kontakt z Oddziałem II Sztabu Głównego, oświadczając: „Podczas rocznego pobytu w Berlinie zawiązałem liczne i wysokie stosunki towarzyskie. Przyszło mi to tym łatwiej, że byłem właścicielem stajni wyścigowej". Jak stwierdza autor opracowania: „Po zastanowieniu się doszedł on do przekonania, że dzięki tym właśnie stosunkom w sferach wojskowych arystokratycznych Niemiec mógłby oddać znaczne usługi polskiemu wywiadowi, i wobec tego zaproponował, aby go wysłano z powrotem do Berlina dla prowadzenia wywiadu". Oferta została przyjęta. Werbujący go kapitan Marian Chodacki uważał Sosnowskiego za cenny nabytek dla Oddziału II. W tym czasie nikt nie zwrócił uwagi, że przed pierwszym wyjazdem do Berlina wokół Sosnowskiego kręcił się Józef Hertz, były agent carskiej policji politycznej, który informował ją o członkach PPS, konfident carskiego kontrwywiadu. Po wybuchu I wojny szef carskiego wywiadu w okręgu warszawskim polecił Hertzowi werbować agentów znających język niemiecki. Udało mu się pozyskać kilkunastu ludzi. Hertz został wysłany do Sztokholmu, skąd miał wysyłać rosyjskich agentów do Niemiec. W czasie pobytu w Szwecji nawiązał kontakt z wywiadem niemieckim i przekazywał mu dossier każdego agenta wraz ze zdjęciem. Od tego momentu pobierał pieniądze od dwóch wywiadów.
W 1918 r. powrócił do niepodległej Polski. Tu czekała go niemiła niespodzianka – został aresztowany. Powodem tego były dokumenty niemieckiej Feldpolizei wraz z księgą kasową, gdzie widniały sumy pieniędzy, jakie otrzymywał za swoją pracę. Hertz został skazany na długoletnie więzienie. Ale Sąd Najwyższy orzekł, że za zarzucane czyny, np. wydawanie Polaków w ręce niemieckie, nie można było go skazać, „ponieważ w czasie, gdy Hertz to robił, Polska nie była jeszcze państwem niepodległym, nie miała samoistnego bytu państwowego, a więc nikt nie mógł działać na jej szkodę". Hertz zaproponował swoje usługi polskiemu wywiadowi wojskowemu. Informacje dostarczane przez niego były bardzo interesujące. Skłonność do intryg zaważyła na tym, że został on odsunięty od działalności na rzecz wywiadu. Później Hertz pojawił się w otoczeniu barona Osten-Sackena, z którym spotykał się Sosnowski. Nasz autor pisał: „Nie było dowodów, że Sosnowski bezpośrednio stykał się z Hertzem. Natomiast sam fakt, iż przyjaźnił się z Osten-Sackenem, który później znalazł się w Berlinie, był nader zastanawiający".
Werbunek kapitana Rudloffa
Wyjazd Sosnowskiego do Berlina po przeszkoleniu wywiadowczym już po krótkim czasie przyniósł efekt. Udało mu się zwerbować do współpracy kapitana Güntera Rudloffa, oficera Abwehry, który przekazał wiele interesujących informacji. W czasie procesu w Berlinie rotmistrz nie zdradził swojego najcenniejszego agenta. Wywiad niemiecki wpadł na trop Rudloffa dopiero po znalezieniu w Forcie Legionów w Warszawie we wrześniu 1939 r. dokumentów polskiego wywiadu, a wśród nich materiałów, w których przewijało się nazwisko Rudloffa. Do aresztowania w 1934 r. siatka Sosnowskiego dostarczała kluczowych informacji o niemieckiej armii. Gdy w 1929 r. Sosnowski zaproponował Warszawie zakup planu gry wojennej dotyczącej niemieckiej agresji na Polskę (Organisation-Kriegsspiel) za 100 tys. marek, w Oddziale II zaczęto podejrzewać, że chce on wraz ze swoimi agentkami na tym zarobić. Ostatecznie Sosnowski przekazał go za darmo.
Zdrada Czajkowskiego
Ciekawym wątkiem opracowania jest sprawa porucznika Józefa Gryfa-Czajkowskiego, szefa ekspozytury wywiadu polskiego w Berlinie przed Sosnowskim. Gryf-Czajkowski okazał się agentem pracującym dla Abwehry. Aresztowany, w trakcie przesłuchania przyznał się do działalności na rzecz wywiadu niemieckiego w 1933 r., ale milczał na temat swojej roli w Berlinie w latach 1925–1928. „W pewnym momencie machnął ręką i zrezygnowany najwyraźniej na wszystko wypalił, co następuje. W Berlinie początkowo naprawdę próbował pracować. To mu jednak nie szło i wówczas dobrowolnie zgłosił się do Abwehry i ujawnił się jako agent przysłany do Berlina przez Polaków. [...] Przy tej okazji proszono go, aby opowiedział wszystko, co mu jest wiadome o wywiadzie polskim w Berlinie, i oto on, Czajkowski, zakomunikował Niemcom wszystko, co mu było wiadome o roli i o charakterze Sosnowskiego. Zeznania te Czajkowski złożył w 1927 r., Niemcy dokładnie go wypytywali o Sosnowskiego i na tym sprawa się skończyła. Sensacja była niesłychana! Jeżeli Gryf-Czajkowski sypnął Sosnowskiego Niemcom w 1927 r., tzn. Niemcy znali rolę Sosnowskiego przez sześć lat (1927–1933) i nie wyciągnęli w stosunku do niego konsekwencji".
Zeznania Gryfa-Czajkowskiego zaniepokoiły ppłk. dypl. Stefana Mayera, szefa Wydziału Wywiadowczego Oddziału II. Od tego momentu zaczął on podejrzewać Sosnowskiego o podwójną grę. Opinia ppłk. Mayera w znacznym stopniu stała się podstawą aktu oskarżenia po powrocie Sosnowskiego do Polski. Zdemaskowany i skazany w 1935 roku w Berlinie na dożywocie został wymieniony za niemieckich agentów.
Trudno w tej chwili wyrokować, czy wspomniane opracowanie wnosi coś nowego do sprawy, ale warto zastanowić się nad kilkoma wątpliwościami dotyczącymi naszego "najlepszego agenta".
Autor - doktor habilitowany, profesor Politechniki Koszalińskiej, historyk specjalizujący się w dziejach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, producent filmowy, publicysta.
Skomentuj