I jest to największy komplement, jaki mogę napisać o autorze.
Bez taryfy ulgowej opisuje on zbrodniczą naturę komunizmu – a nie żadnego „stalinizmu"! – terror i deprawację, jaką przyniosła światu ta zaraza.
Władysław Cehak był pilotem, który został zestrzelony przez Niemców we wrześniu 1939 r. Ciężko rannego przewieziono do szpitala w Tarnopolu i tam był świadkiem wkroczenia Armii Czerwonej: „Karykaturalne spodnie drelichowe przykrywała długa, sięgająca kolan bluza, brudna, przepocona i wypłowiała. Niedbale okręcone owijacze. Z karabinu zwisał sznur, na którym ten wojak nosił go w bardziej pokojowych okolicznościach. Wąski parciany pasek z parcianymi ładownicami. Wszyscy brudni. Charakterystyczny odór niemytych ciał, zmieszany z wonią dziegciu".
Kresowy Tarnopol jawił się zabiedzonym ludziom sowieckim jako Monte Carlo. Rzucili się na sklepy, wykupując lub grabiąc wszystko. Nawet najbardziej tandetne przedmioty były dla nich dobrami luksusowymi. Bolszewicy wypijali w sklepach wodę kolońską, jedli pastę do zębów...
Ta dziadownia, to Świństwo ma trwać wieki? To nie ma prawa trwać nawet kilku lat!
Polacy nie byli nawet tym przestraszeni, byli przede wszystkim zdumieni.
„– Wszystko, co widzę, jest namiastką. Opatrunki, leki, środki dezynfekcyjne, odzież, pościel, żywność. Jak oni mogą tak żyć?
– Po prostu mogą, ale czy to jest życie? Czytał pan gazetę? To też nie jest gazeta, takie nieprawdopodobne bzdury, że nie potrafiłby uwierzyć w nie nawet idiota, nawet osioł, gdyby umiał czytać".
Cehak próbował przedostać się do Francji do polskiego wojska, został jednak schwytany już na granicy i wtrącony do sowieckiego więzienia.
Tam przeżył brutalną pacyfikację.
Władysław Cehak
"Bez retuszu"
Rebis
„Na podwórze wtoczyły się trzy czołgi i otworzyły ogień do okien. Więźniowie przykucnęli pod ścianami, a karabiny maszynowe wciąż łupały okna i ściany. Rykoszety raniły wielu więźniów, cele zapełnił wapienny kurz. Na korytarzach pojawiła się piechota z bagnetami na karabinach. Wrzask bitych kolbami i jęki rannych. Tych wleczono po korytarzach za ręce i nogi po schodach kamiennych w dół. Więźniów ogarnęła groza. Z cel wyprowadzono skazanych i rozstrzelano pod murem".
Cehak trafił do łagru. Za drutami siedział do 1946 r.
W książce opisuje sowieckie realia, przedstawia ludzi, których poznał w obozie. Skrzywdzonych i poniżonych zwykłych obywateli, a także komunistów, którzy padli ofiarą wewnętrznych czystek.
Oto rozmowa, jaką bohater odbył z łagiernikiem, byłym sowieckim generałem. Wywiązała się po usłyszeniu z głośnika pieśni: „Ja drugoj takoj strany nie znaju, gdie tak wolno dyszyt czełowiek".
„– My, Polacy, z miejsca zmieniliśmy słowa na „gdzie tak z wolna zdycha człowiek".
– I to ma być dowcip? Tu miliony ludzi naprawdę zdychają każdego roku, bez perspektyw, bez nadziei, po to tylko, by utrwalać to wszechobecne draństwo na wieki, na zawsze!
– Ta dziadownia, to świństwo ma trwać wieki? To nie ma prawa trwać nawet kilku lat.
– Tak myślisz?
– Gdybym nie wierzył w to, to poszedłbym natychmiast na druty. Po co się męczyć.
– Kocham Polaków – powiedział Rosjanin – za to, co mówisz, i za to, że jesteście zadziory, za ten wasz zwariowany honor".
Skomentuj