Artykuł pochodzi z miesięcznika "Uważam Rze Historia"
O początkach Polski, a może tylko panującej w Polsce dynastii Piastów, pisze cudzoziemski autor pierwszej „Kroniki polskiej", Gall zwany Anonimem. Zanotował imiona syna, wnuka i prawnuka Piasta, a więc Siemowita, Lestka i Siemomysła, przy każdym pisząc, że zasłużyli się czynami rycerskimi i powiększali swe państwo. Według kronikarza Siemomysł „spłodził wielkiego i sławnego Mieszka".
Historycy czasów najnowszych uważali, że znani tylko z „Kroniki..." Galla przodkowie Mieszka I nie mogą być uznani za postacie historyczne, historycznym jest dopiero Mieszko I, którego istnienie jest poświadczone przez kilka źródeł. Piszący w okresie międzywojennym niemiecki historyk A. Brackmann starał się udowodnić, że Mieszko I był wikingiem, który wylądował na południowym brzegu Bałtyku, podbił ziemie polskie i stał się ich księciem. Obecnie nie ma zwolenników tej pozbawionej podstaw teorii.
W ostatnich czasach Jacek Banaszkiewicz zaproponował inne rozwiązanie zagadki. Po przebadaniu tradycji dynastycznych wielu ludów doszedł do wniosku, że Piast Oracz, tak właśnie należy to pisać, był legendarnym przodkiem Piastów. Był on związany z bogiem, który zapewniał plemieniu pomyślność materialną. A więc potężni Piastowie nie pochodzili od ubogiego kmiotka, lecz od przynoszącego zaszczyt herosa. Według Banaszkiewicza również jego trzej następcy, Siemowit, Lestek i Siemomysł, byli postaciami mitycznymi.
Wydaje się, że koncepcję mitycznego Piasta i jego żony Rzepki należy przyjąć. Czy jednak jego syn, wnuk i prawnuk też należą do mitu? Aby się przekonać, czy mogli rzeczywiście istnieć, przyjrzyjmy się wynikom badań archeologicznych prowadzonych w ostatnich latach.
Wielkopolskie grody i skarby
W drugiej połowie XX wieku nastąpił wielki postęp w dziedzinie archeologii. Przed półwiekiem została opracowana metoda badania chronologii zabytków za pomocą węgla C14. W ostatnich dziesięcioleciach XX wieku powstała znacznie dokładniejsza metoda zwana dendrochronologiczną. Dzięki niej, obserwując słoje drzew, można stwierdzić z dokładnością do jednego roku, kiedy drzewo zostało ścięte, a zatem kiedy zaczęto budować odkopywane domy, grody czy inne drewniane konstrukcje. Z kolei dzięki wiedzy biologicznej znacznie dokładniej umiemy teraz odtwarzać środowisko, w jakim żyli kiedyś ludzie. Badania powierzchniowe natomiast pozwoliły lepiej poznać zasięg osadnictwa.
Do początku drugiej połowy XX wieku początki Gniezna umieszczane były w VII wieku, kiedy to powstać tam miała osada otwarta. Wiek później osada ta miała zostać otoczona palisadą. Z czasem umocnienia tworzącego się grodu były coraz większe, aby w końcu, w X wieku, osiągnąć rozmiary potężnej fortyfikacji bronionej przez cały system wałów. Uważano również, że stopniowo następował rozwój organizacji państwowej. Ludność zamieszkująca późniejsze ziemie polskie miała być zorganizowana w małe plemiona, które łączyły się w większe związki, zwane wielkimi plemionami, będące już zalążkami państwa. Wielkimi plemionami mieli być Wiślanie, którzy – jak czytamy w „Żywocie św. Metodego" – już w końcu IX wieku zaczęli tworzyć twór polityczny z księciem na czele, a także Polanie, którzy ostatecznie stworzyli państwo polskie.
Zastosowanie nowych metod badania chronologii dało zaskakujące wyniki. Okazało się, że pierwsze wielkie grody z okolic Gniezna i Poznania zaczęły powstawać dopiero w latach 20. X wieku. Budowano je do lat 80. tego wieku, potem już tylko dokonywano napraw i czasem je powiększano. W ciągu tych kilku dziesięcioleci wzniesiono warownie w Gnieźnie, Poznaniu, Gieczu, Grzybowie czy na Ostrowie Lednickim. Oczywiście istniały na ziemiach polskich grody starsze. Były to jednak niewielkie gródki zupełnie inne od tych, jakie w X wieku zaczęły powstawać w północnej Wielkopolsce. Bardzo ciekawy jest przypadek grodu w Gnieźnie. Do niedawna uważano, że na Górze Lecha, tam, gdzie obecnie stoi katedra, już w VII wieku powstała osada otwarta. W następnym wieku została ona ufortyfikowana, a potem wały grodu stawały się coraz większe i mocniejsze. Tymczasem najnowsze badania wykazały, że gród gnieźnieński zaczęto budować dopiero około 940 roku, a przedtem nie udało się tam stwierdzić istnienia żadnej osady. Najprawdopodobniej natomiast na szczycie wzgórza Lecha istniało pogańskie sanktuarium.
Archeologicznie dają się stwierdzić również inne zjawiska. W pierwszej połowie X wieku w północnej Wielkopolsce pojawiać się zaczęły tzw. skarby, to znaczy zakopane w ziemi depozyty srebrnych monet i czasem też innych przedmiotów ze srebra. Zaznaczyć należy, że na Pomorzu takie skarby zaczęły się pojawiać już w IX wieku. Bardzo interesujące są też zmiany demograficzne, jakie można zaobserwować w Wielkopolsce w tym czasie. O ile bowiem na początku X wieku najgęściej zaludniona była południowo-zachodnia i zachodnia Wielkopolska, natomiast ziemia gnieźnieńska należała do mniej zaludnionych, o tyle pod koniec wieku największą gęstość zaludnienia możemy obserwować właśnie w ziemi gnieźnieńskiej. Natomiast tereny na zachód od Poznania uległy znacznemu wyludnieniu. Dodać należy, że w X wieku zostały zniszczone plemienne grody na terenie skupiska osad nad rzeką Obrą, blisko pogranicza ze Śląskiem. Nieco później budowane tam były inne grody, rzadziej rozstawione, ale za to mocniejsze.
Większość zjawisk obserwowanych w X wieku w Wielkopolsce świadczy o zachodzących tam szybko zmianach. Ktoś w pewnym momencie nakazał budowę wielkich grodów, ktoś zarządził i zorganizował przemieszczenia ludności, gdyż w sposób naturalny niemożliwy byłby tak wielki wzrost zaludnienia w okolicach Gniezna i Poznania w tak krótkim czasie. Zobaczmy więc, co musiało się wydarzyć, aby takie zmiany były możliwe.
Mniej krów, więcej świń
Przed czasami zaobserwowanego przełomu ziemie te zamieszkiwały różne plemiona słowiańskie. Jeszcze nie polskie, gdyż poczucie polskości powstawało wraz z rozwojem państwa. Ludność późniejszej Polski to przede wszystkim rolnicy. Pola były dokładnie orane. Ponieważ znane było tylko radło, orano ziemię wzdłuż i w poprzek. Następnie wysiewano zboże w równych rzędach, a potem pole odchwaszczano. Efektem były niezłe plony z jednostki ziemi. Spośród hodowanych zwierząt najwięcej było krów. Dawały one mleko, mięso, mogły też być używane jako siła pociągowa.
Około IX wieku ten system się zmienił. Nadal wprawdzie uprawiano pola aż do ich wyjałowienia, ale potem pozostawiano je na kilka lat, aby odzyskały żyzność. Zanim to następowało, pod uprawę brano nowe pola. Zmienił się jednak sposób uprawy ziemi. Znacznie mniejszą wagę zaczęto przywiązywać do dokładnego orania, zaniechano siewu rzędowego na rzecz szerokorzutowego. Zaprzestano też odchwaszczania pól. Spowodowało to oczywiście zmniejszenie się plonów osiąganych z jednostki ziemi. Zarazem jednak, ponieważ ten system uprawy był łatwiejszy, jeden człowiek mógł zebrać większe plony, uprawiając większą powierzchnię gruntu. Podobne zmiany nastąpiły w hodowli, coraz częściej hodowane były duże stada świń. Dzięki temu można było uzyskać szybko większe ilości mięsa w łatwiejszy sposób. Hodowla świń jest mniej pracochłonna i wymaga mniejszej liczby ludzi niż hodowla bydła. Zmiany te pozwoliły na uzyskanie nadwyżek żywnościowych niezbędnych do powstania państwa.
Osiągnięcie odpowiedniego poziomu rozwoju gospodarczego jest warunkiem koniecznym do powstania państwa, ale jednak niewystarczającym. Konieczne są jeszcze elity, które by to państwo organizowały.
Kuningas, czyli książę
Elity istnieją w każdym społeczeństwie, wszędzie znaleźć można przywódców obdarzonych autorytetem posiadających przewagę materialną nad innymi członkami wspólnoty. Przywódcy tacy istnieli też wśród Słowian od czasów starożytnych, wspominają o nich w swoich tekstach historycy bizantyjscy i karolińscy. Nazwy plemion słowiańskich czasem wymieniane są w tekstach pisanych we wczesnym średniowieczu. To, że istniały plemiona i ich elity, jest sprawą bezsporną. Nie ma natomiast zgody wśród historyków na temat tego, jak te elity były ukształtowane i jak wyglądała słowiańska organizacja plemienna.
Organizacja plemienna mogła być mniej ścisła, mogła być, jak mówią antropolodzy, segmentarna. W tak zorganizowanym plemieniu, mimo świadomości wewnętrznej wspólnoty, każda wieś stanowiła niezależną jednostkę. Nawet jeśli tak zorganizowane plemię uznawało jakiegoś przywódcę, to nie miał on praktycznie władzy nad całością. Poza tym organizacja plemienna mogła się zmieniać, niektóre plemiona mogły się łączyć lub rozpadać, tworząc nowe związki. Mogły też zmieniać swe nazwy.
Wydaje się, że na ziemiach polskich mogły istnieć różne typy organizacji plemiennych. O bardziej zwartej organizacji z księciem plemiennym na czele świadczy, jak mi się wydaje, sama nazwa „książę". Słowo to pochodzi od gockiego słowa „kuningas" oznaczającego władcę. Od tego słowa pochodzą określenia oznaczające króla, zarówno niemiecki der Koenig, jak i angielski King. Od tego słowa pochodzi też litewska nazwa księcia, czyli kunigas. Z Gotami Słowianie sąsiadowali w II i III wieku, a więc już w tamtych czasach wśród Słowian musieli istnieć książęta, skoro słowo to zostało przejęte. Gdybyśmy nawet przyjęli, że określenie „książę" nie zostało zapożyczone z języka Gotów, tylko pochodzi z języka praindoeuropejskiego, również w tym przypadku byłoby to bardzo starożytne określenie. Słowo „książę" świadczy więc o tym, że już w bardzo dawnych czasach istnieli przywódcy plemienni określani tym mianem. Pierwotnie książęta mieli bardzo ograniczoną władzę. Wydaje się, że w czasach plemiennych o większości spraw ważnych dla plemienia decydował wiec.
Książę plemienny nie mógł też podejmować większych decyzji politycznych. Niemożliwe było podporządkowanie sobie terytorium sąsiedniego plemienia. Nawet po pokonaniu sąsiadów trudno było zawładnąć jego ziemiami. Aby zapanować nad sąsiadami, trzeba było pozostawić na jego terytorium swe wojska, które pilnowałyby wierności nowych poddanych i wymuszały na nich regularne płacenie danin. Tymczasem plemienne księstwo nie miało stałego wojska, które mogłoby zmusić nowych poddanych do wykonywania nałożonych na nich powinności. Plemienne księstwo, nawet wtedy, gdy miało księcia, nie było w stanie stać się rdzeniem tworzonego państwa.
Wielkopolskę zamieszkiwały liczne plemiona. Ci, którzy byli przodkami Polan, byli tylko jednymi z wielu. Nie przejawiali większej aktywności dopóty, dopóki nie miało to większego sensu ekonomicznego. Sytuacja się zmieniła, gdy na Pomorzu zaczęło pojawiać się srebro. W drugiej połowie IX wieku plemiona zamieszkujące ziemie pomorskie zaczęły brać udział w handlu bałtyckim. Dzięki temu zaczęły się bogacić, a wyprawy łupieżcze zaczęły fascynować wielu młodych członków plemienia. Możemy przyjąć, że od początku X wieku wywodzący się z arystokracji plemiennej przyszłych Polan młodzi ludzie zaczęli organizować zbrojne drużyny napadające na Pomorzan i rabujące zgromadzone przez nich skarby. Zresztą często pochodzące również z rabunku. Wodzowie prowadzący swych wojowników do walki o łup działali na własny rachunek, bez zgody wiecu plemiennego. Ale też reszta plemienia nie miała nic przeciw ich działalności. Można przypuszczać, że wszyscy byli dumni ze zwycięstw swoich, a zdobyte dobra wzbogacały także plemię, z którego pochodzili wodzowie.
Niewolnik to Słowianin
W celu stworzenia państwa konieczny był kapitał zakładowy. Łupy zdobywane na Pomorzu nie mogły jednak pokryć potrzeb tworzącego się państwa. Aby zdobyć środki na cele polityczne, wodzowie drużyn zaczynali przejawiać nadzwyczajną aktywność militarną. Tak postępowali Prusowie w XII i na początku XIII wieku, taka była aktywność Litwinów, od połowy XIII wieku poczynając. Zdobywający łupy wódz uzyskiwał uznanie swych współplemieńców, zwłaszcza tych, którzy brali udział w organizowanych przez niego wyprawach łupieżczych. Mógł zapewnić byt swoim wojownikom, ustanawiając nawet daniny pozwalające zaspokoić ich potrzeby życiowe.
To jednak nie wystarczało, aby stworzyć państwo. Dochody płynące z wypraw łupieżczych były jeszcze zbyt małe, podobnie jak i te pochodzące z towarów, które mogły znaleźć nabywców w innych krajach – futer, zboża czy czerwi. Znalazł się jednak w końcu towar eksportowy, który był atrakcyjny dla obcych kupców, a zarazem zapewniał godziwy zysk sprzedającym. Towarem tym byli niewolnicy. Handel niewolnikami wydaje się nam być czymś obrzydliwym. Tak też odczuwał to święty Wojciech, który protestował przeciw niemu. Dla ówczesnych ludzi był on jednak czymś normalnym. W VI czy VII wieku ludzi sprzedawała Europa Zachodnia, aby za nich uzyskać złoto niezbędne do zakupu towarów luksusowych. Podobnie było w naszej części świata.
W IX i X wieku Europa Środkowa i Wschodnia handlowała niewolnikami. Proceder ten poświadczają zarówno źródła pisane, jak i zmiany w języku. W łacinie klasycznej niewolnik to „servus". Tymczasem w X wieku niewolnika zaczęto nazywać „sclavus", a wyraz ten przecież oznacza też Słowianina. Zmiana ta została utrwalona w wielu językach europejskich. Po angielsku niewolnik to „slave", po niemiecku „Sklave", a po francusku „esclave". Podobieństwa wynikają z tego, że w X wieku targi zostały zapełnione niewolnikami słowiańskimi. Nie znaczy to oczywiście, że obcy najeżdżali na Słowian i łapali niewolników. Sami Słowianie napadali na innych Słowian, brali niewolników i sprzedawali ich tym, którzy chcieli ich kupić. Zupełnie tak samo było w Afryce w XVI czy XVII wieku. Tam też jedni Murzyni łapali innych i sprzedawali ich Anglikom czy Hiszpanom. Ci spośród wodzów słowiańskich, którzy potrafili między innymi w ten sposób zebrać kapitał, zaczynali tworzyć organizacje będące zalążkami państw.
Centrum w Gnieźnie
Zapewne wodzowie plemienia żyjącego wokół Gniezna byli sprawniejsi od innych. Potrafili zebrać drużynę i z nią dokonywać wypraw na sąsiadów. Byli nimi zapewne przedstawiciele arystokracji plemiennej. Ci, którzy mieli nieco większe majątki, w których pracowało kilku osadzonych tam niewolników. Nie musieli oni własnoręcznie uprawiać pól, mogli więc zająć się ćwiczeniami wojskowymi i polityką. Polityką na miarę plemienną, ale przekraczającą granice własnej wsi. Gdy tylko pojawiły się możliwości, skorzystali z okazji wzbogacenia się dzięki wojnie. Tak postępowali w owych czasach wszyscy, którzy mieli takie możliwości. Tak robili wikingowie, a także wodzowie innych ludów. Zapewne początkowo przywódców było wielu, wśród nich przodkowie Piastów okazali się najlepsi.
Wodzowie oczywiście nie planowali założenia państwa. Państwo nie istniało jeszcze w ich wyobraźni. Gdy jednak spośród licznych początkowo wodzów najlepszym okazał się przodek Mieszka I, za cel postawił sobie narzucenie swej władzy plemieniu, z którego pochodził, a potem rozszerzenia jej na sąsiednie plemiona. Ponieważ jego wojskiem nie było składające się z rolników pospolite ruszenie zainteresowane przede wszystkim uprawą swych gospodarstw, tylko będąca na jego utrzymaniu drużyna, podbój sąsiednich ziem stał się możliwy. Państwo gnieźnieńskie, w którym władzę objął zwycięski wódz, zaczęło się powiększać poprzez wchłanianie terytoriów sąsiednich plemion.
Po zdobyciu nowych ziem niszczone były dawne grody plemienne, na ich miejscu budowany był jeden potężny gród nowego typu. Ludność podporządkowanego terytorium była zmuszana do płacenia danin, część ludzi przesiedlano do centrum państwa znajdującego się między Gnieznem a Poznaniem. Tam ludzie ci musieli budować potężne grody. Ponieważ wały grodów wznoszone były z drewna i ziemi, wycinano ogromne połacie lasów, by je zbudować. Na ich miejscu powstawały pola, a na nich osadzano jeńców. Już w X wieku Wielkopolska w okolicach Gniezna i Poznania była wylesiona. Zapewne też dopiero wtedy ludność ją zamieszkującą zaczęto nazywać Polanami, czyli mieszkańcami pól.
Wraz z rozpoczęciem podporządkowywania Gnieznu innych plemion zaczęła się budowa państwa. Jego ideowe centrum znajdowało się w Gnieźnie, tam znajdowało się plemienne sanktuarium. Po latach, gdy Polska przyjęła chrześcijaństwo, w Gnieźnie znalazł swą siedzibę arcybiskup, najwyższy kapłan polskiej metropolii kościelnej. Stanowiło ono w pierwszych dziesięcioleciach istnienia państwa jego centrum, wokół niego, na ziemiach plemienia Polan, wybudowane zostały liczne grody, tam zgrupowane zostały główne oddziały drużyny książęcej. W X i na początku XI wieku było to państwo gnieźnieńskie, inne ziemie podległe Piastom były określane mianem pertynencji. Unifikacja nastąpiła dopiero po kryzysie państwa, jaki miał miejsce w latach 30. XI wieku.
Siemowit był postacią historyczną
Na koniec należy postawić pytanie o historyczność trzech przodków Mieszka I, których imiona zostały zanotowane w „Kronice..." Galla Anonima. Jeśli weźmiemy pod uwagę długość panowania już na pewno historycznych władców Polski, Mieszka I, Bolesława Chrobrego i Mieszka II, to stwierdzimy, że każdy z nich dzierżył władzę około 25 lat. Możemy przyjąć, że tak długo panowali przodkowie Mieszka. Trzy razy po 25 lat to 75 lat. Z tego rachunku wynika, że Siemowit mógł zostać księciem w końcu IX wieku. Pod jego rządami państwo stawało się coraz silniejsze i już w latach 20. X wieku było w stanie podjąć się tak wielkich inwestycji jak budowa potężnych grodów w gnieźnieńskim centrum. Jednocześnie powstawały grody w centrach ziem przyłączanych do państwa gnieźnieńskiego. Tworzyła się też jego organizacja.
O działalności książąt świadczą również przemieszczenia ludności i znajdowane skarby. Początek przemian zbiega się więc z powołaniem Siemowita na władcę. Możemy zatem przyjąć, że Siemowit był postacią historyczną i widzieć w nim protoplastę rodu Piastów.
Autor jest profesorem UW, badaczem historii średniowiecza . Opublikował m.in. książki „Mieszko I i Bolesław Chrobry" (1999), „Dynastia Piastów w Polsce" (2005), a ostatnio „Historia Polski średniowiecznej" (2012, wyd. Zysk i S-ka).
Skomentuj