W Polsce burzliwe wydarzenia na Węgrzech w 1919 roku postrzegane są dość prosto: niedługo po upadku Habsburgów wybuchła komunistyczna rewolta, którą zdławili węgierscy patrioci na czele z admirałem Miklósem Horthym. Mało kto wie jednak, że węgierscy narodowcy musieli wówczas wybierać, co uznać za większą tragedię: bolszewicką rebelię czy zabór większości ziem przez sąsiadów, co zatwierdzi potem traktat w Trianon.
Takie postacie jak Miklós Horthy de Nagybánya nazywa się „mężami opatrznościowymi" lub „przywódcami na czarną godzinę". Traf chciał, że wodzem sił narodowych, a potem regentem królestwa Węgier został admirał marynarki. Przez kolejne ćwierć wieku ulubionym dowcipem ludzi słabo znających historię Madziarów będzie kpina z Węgier, jako królestwa bez króla, rządzonego przez admirała marynarki w kraju bez dostępu do morza. A przecież Horthy został wiceadmirałem, gdy do Węgier należał ważny port adriatycki Fiume i gdy korona św. Stefana współzarządzała flotą, która do 1918 roku broniła długiego wybrzeża dalmatyńskiego.
Bohater spod Otranto
Przyszły regent Węgier przyszedł na świat 18 czerwca 1868 roku jako syn posiadacza ziemskiego wyznania kalwińskiego w Kenderes we wschodniej części Węgier. Należał do tej samej generacji co urodzony rok wcześniej Józef Piłsudski. O ile jednak nasz „Ziuk" urodził się na spacyfikowanej Litwie, gdzie słychać było tylko „skrzypienie szubienic", co pchnęło Piłsudskiego do buntu i socjalizmu, o tyle Horthy przyszedł na świat rok po wejściu w życie ugody z 1867 roku, zrównującej Węgry w prawach z Austrią. Ugoda otworzyła szeroko szlacheckiej młodzieży węgierskiej drzwi do karier w armii i wspólnej marynarce. Skorzystał z tego starszy brat Milósa, Béla Horthy, który został kadetem w Akademii Morskiej w Fiume. Zginął na ćwiczeniach wskutek przypadkowego wybuchu granatu. Milós postanowił pójść w ślady zmarłego tragicznie Beli i w 1886 roku został przyjęty na uczelnię. Zdobył wykształcenie morskie, uczestnicząc w rejsach szkoleniowych po Adriatyku, Morzu Śródziemnym, a nawet po Pacyfiku. Pamiątką na całe życie po tamtych romantycznych czasach był wytatuowany na ramieniu ogromny wąż.
Samemu Horthyemu nikt nie udowodnił samosądów czy choćby tolerowania antyżydowskich pogromów. Czy mógł im zapobiec? Tam, gdzie dysponował władzą, to czynił
Po ukończeniu uczelni Horthy został zauważony przez dowództwo i trafił do Wiednia, do morskiej komisji technicznej. W 1911 roku (według innych źródeł w 1909) w wieku 31 lat został morskim fligeladiutantem cesarza Franciszka Józefa I i pełnił tę funkcję do 1914 roku, gdy wybuchła wojna. Był jednym ze stosunkowo niewielu kalwinistów w otoczeniu arcykatolickiego cesarza. Lata spędzone w akademii, gdzie językiem wykładowym był niemiecki, i kolejne w Wiedniu spowodowały nabycie niemieckiego akcentu w węgierszczyźnie Horthyego, który służył potem za dowód wrogom admirała, że jest zgermanizowanym poplecznikiem Habsburgów. Sam Horthy istotnie bardzo wysoko stawiał swój szacunek dla starego cesarza, ale – jak potem wykażą wydarzenia – nie oznaczało to ślepej wierności dla całej dynastii i ostatniego cesarza Karola.
W czasie I wojny światowej zyskał sławę bardzo sprawnego dowódcy. W 1915 roku dowodził okrętem SMS „Habsburg", a potem objął krążownik SMS „Novara". To właśnie tym okrętem Horthy dowodził w bitwie z włoskimi okrętami w cieśninie Otranto w maju 1917 roku. Polskiego czytelnika zaciekawi informacja, że w trakcie bitwy Horthy został ranny i dowodzenie przejął po nim kolejny pod względem rangi dowódca, oficer polskiego pochodzenia – kapitan Stanisław Witkowski. Po wyleczeniu Horthy objął krążownik SMS „Prince Eugen", który pod jego dowództwem nie dał się wciągnąć do buntu marynarzy w zatoce Cattaro w pierwszych dniach lutego 1918 roku. Jego zdecydowanie w tamtych dniach skłoniło Wiedeń do postawienia go na czele całej floty austro-węgierskiej. I to jemu 31 października 1918 roku przypadło gorzkie wypełnienie rozkazu cesarza Karola I, aby w bazie w Puli przekazał wszystkie jednostki C.K. floty marynarce Królestwa Serbii, Chorwacji i Słowenii.
Czerwoni po różowych
Po upadku C.K. Flotylli Horthy przeszedł w stan spoczynku i powrócił do rodzinnego majątku w Kenderes. Nowy republikański rząd Węgier, kierowany przez postępowego hrabiego Mihályego Károlyiego, nie śpieszył się z wyznaczaniem mu nowych zadań. Horthy uważany był za prohabsburskiego reakcjonistę, a poza tym Węgry utraciły dostęp do morza. Horthy z domowego punktu widzenia mógł tylko oglądać, jak słaby rząd Karolyego nie jest w stanie zatrzymać naporu sił sąsiadów – Czechów i Słowaków, Rumunów oraz Serbów – na ziemie, które chcieli oderwać od Węgier. Premier Károlyi naiwnie wierzył, że mocarstwa zgadzają się na zajęcie części węgierskich ziem, ale ostatecznie o ich losie zadecydują plebiscyty. Armia była wewnętrznie rozbita, a wszyscy żołnierze innych narodowości niż węgierska porzucali front i wracali do domu. W armii panowało rewolucyjne rozchwianie i panoszyły się komitety żołnierskie. Starych reakcjonistów obrażano oraz wypędzano z jednostek. A nowi republikańscy oficerowie nie potrafili zdobyć autorytetu i raczej podlizywali się żołnierzom. Tylko nieliczne jednostki zachowały duch patriotyzmu i to one trzymały front, powstrzymując posuwanie się Czechów, Rumunów i Serbów.
19 marca 1919 roku Rada Najwyższa Ententy przekazuje rządowi Károlyiego notę wyznaczającą nowe granice Węgier. Tak dużego okrojenia kraju nie przewidywali nawet najwięksi ugodowcy z rządu, którzy liczyli, że po odcięciu się od Austrii i podkreśleniu republikańskiego charakteru rządów Londyn oraz Paryż złagodzą roszczenia terytorialne sąsiadów. Zdruzgotany Károlyi podaje się do dymisji i wzywa proletariat całej Europy do obrony Węgier przed rażącą niesprawiedliwością.
Apelami egzaltowanego „czerwonego arystokraty" nikt już się nie przejmuje. Władzę bierze sobie po prostu komunista Béla Kun, przybyły z Rosji sowieckiej, i proklamuje Węgierską Republikę Rad. Wojska Armii Czerwonej są stosunkowo niedaleko i walczą z Rumunami w Mołdawii. Galicja do lipca 1919 r. została w całości opanowana przez Polskę. Ukraińcy galicyjscy za Zbruczem także stanowią barierę przed połączeniem się Sowietów z Węgierską Republiką Rad. Ale Kun jest pewny, że konnica Budionnego zmiecie reakcję i lada moment dotrze na Węgry.
Jednocześnie komunistyczny rząd rzuca kryptonarodowe hasło odbicia Górnych Węgier, czyli Słowacji oraz Siedmiogrodu. Wielu konserwatywnych oficerów uznaje, że walka o granice jest ważniejsza od ideologii, i przybywa na apel Kuna do oddziałów węgierskiej Armii Czerwonej. W krótkim czasie węgierscy bolszewicy odbijają wschodnią Słowację i dochodzą nawet do polskiej granicy.
Z mniejszym sukcesem czerwoni Węgrzy próbują odepchnąć Rumunów, którzy zajmują większość Transylwanii. Ale komuniści są komunistami – rozpętują czerwony terror. Kieruje nim węgierski Dzierżyński, czyli Tibor Szamuely, który głosi, że: „przelana krew wrogów rewolucji jest jak stal, która powoduje, że pięść proletariatu jest naprawdę twarda". Rewolucyjne trybunały skazują na śmierć wrogów rewolucji. Wystarczy znaleziony order za męstwo w czasie wojny, by zostać uznanym za wroga ludu i stanąć „pod ścianką". W czerwonym terrorze zginie w ciągu paru miesięcy bolszewickiej władzy około 500 Węgrów. Na wsi brutalne kontrybucje żywności na rozkaz rewolucyjnych komisarzy powodują antykomunistyczne bunty.
Wszystkie siły przeciwne rewolucji stają wobec niełatwego wyboru. Chcąc z nią walczyć, muszą zgiąć kark przed Ententą. W rezultacie kontrrewolucjoniści gromadzić się mogą tylko na terenach zajętych przez Rumunów w Aradzie lub na obszarze wokół Szegedu, który okupują bezpośrednio Francuzi, aby rozdzielić rywalizujących o rejony Bacsky Rumunów i Serbów. W Aradzie antykomunistyczny komitet hrabiego Istvána Bethlena wysyła wici do Horthyego, który w przebraniu przechodzi front i otrzymuje propozycję stanięcia na czele wojsk narodowych. Horthy waha się, gdyż wie, że w razie wyjścia na jaw jego akcesu do narodowców komuniści spalą jego folwark i zemszczą się na jego rodzinie. W końcu jednak poczucie obowiązku zwycięża. 5 czerwca 1919 roku znów w przebraniu Horthy przedziera się do Szegedu, do strefy okupowanej przez Francję, dokąd przeniósł się rząd Károlyego, i przyjmuje funkcję ministra wojny.
Pieniądze na zakup broni nowa Węgierska Armia Narodowa zdobyła w bardzo sensacyjny sposób. Oto w Wiedniu grupa węgierskich oficerów przechwytuje informacje, że do tamtejszego poselstwa czerwonej władzy Béli Kuna przybyła spora suma pieniędzy, za jaką opłacone mają być najpierw kampania propagandowa, a potem zbrojne powstanie w Austrii na wzór zdobycia władzy na Węgrzech. Wiedeńska policja daje węgierskim patriotom do zrozumienia, że przymknie oko na ten „skok", i rzeczywiście grupa patriotów obrabowuje poselstwo z ogromnej sumy 135 mln koron, przekazując jednocześnie austriackiej policji plany komunistycznej rewolty.
Zrabowane pieniądze służą do zakupu broni, a jednocześnie Horthy korzysta z życzliwości władz serbskich, które jako jedyne rozumieją, że rządy Béli Kuna rozlać się mogą szybko na sąsiednie państwa. Równolegle jest jednak blokowany przez Francuzów, którzy na rozkaz premiera Georgesa Clemenceau nie pozwalają Węgrom pod wodzą Horthyego zaatakować komuny. Francuski premier bardziej od bolszewizmu obawia się powrotu Habsburgów do władzy. A w Horthym widzi tylko tępego zwolennika dawnej władzy. W rezultacie Horthy, który marzył o wejściu do Budapesztu przed Rumunami, musi biernie obserwować, jak Węgierska Republika Rad upada pod atakiem armii rumuńskiej ze wschodu.
1 sierpnia rewolucyjna rada Béli Kuna ucieka z Budapesztu i próbuje dostać się do Wiednia. Do opuszczonego przez czerwonych miasta stołecznego z woli Clemenceau wchodzą jednak Rumunii, którzy zaczynają planowy rabunek miasta i dają wolną rękę węgierskim prawicowcom, aby porachowali się ze zwolennikami bolszewii. Pod nadzorem Rumunów i Ententy powstaje narodowy rząd Istvána Fridricha, a regentem Węgier ogłasza się arcyksiążę Józef Habsburg. Ententa lekceważy zarówno Fridricha, jak i regenta arcyksięcia Józefa i pozwala Rumunom zajmować także pierwsze miejscowości w zachodniej części Węgier. Horthy wie, że musi z jednej strony unikać zderzenia z Ententą, a z drugiej strony nie ma chwili do stracenia, aby zatrzymać pochód Rumunów na Zachód. Postanawia więc zająć miasto Siófok, które jest jeszcze kontrolowane przez czerwone władze węgierskie.
Razem ze swoim adiutantem przylatuje samolotem do Siófok i udaje się do głównej komendy czerwonych władz. Tam osłupionym bolszewikom każe oddać władzę, sugerując, że przybył na czele sporych sił wojsk narodowych. Oddziały „białych", owszem lądują na pokładzie paru samolotów, ale przybywają, gdy Horthy już opanował sztab komunistów.
Z Siófok Horthy udaje się znów w przebraniu do Budapesztu, gdzie odwiedza komisję aliancką. Żąda tam, by wysłannicy Ententy doprowadzili do jego rozmów z dowódcą sił rumuńskich generałem Gheorge Mardarescu. Węgierski dowódca informuje swojego rumuńskiego kolegę, że w razie przekroczenia przez Rumunów wyznaczonej linii po zachodniej stronie Dunaju, wojska narodowe gotowe są do walki. Istotnie – tam, gdzie Rumuni próbują przekroczyć „linię Horthyego", napotykają skuteczny opór wojsk narodowych.
Ententa na szczęście nie chce dodatkowych walk i skłania Rumunów do powolnego wycofywania się na zachód. Ale okupacja rumuńska Budapesztu potrwa do początku listopada. Tylko dzięki determinacji amerykańskiego generała Harry'ego Bandholtza rumuńscy rekwizytorzy nie wysyłają do Bukaresztu cennych zbiorów węgierskiego Muzeum Narodowego. Wdzięczni Węgrzy uczcili potem amerykańskiego dowódcę specjalnym pomnikiem.
Biały terror
Rumuni nie przeszkadzali antykomunistycznym Węgrom w krwawej zemście za ofiary czerwonych komisarzy. Jak to wtedy często bywało, za grzechy Żydów, którzy robili karierę w trakcie rewolucji, płacili zwykli Żydzi mieszkający w Budapeszcie i na prowincji. Horthy będzie później często obwiniany o odpowiedzialność za tzw. biały terror, który pochłonął około tysiąca ofiar. A jednak na dużą część tych wydarzeń Horthy nie miał po prostu wpływu.
Tam, gdzie stacjonowała jego armia, systematycznie starał się ukrócać samowolę. Mihaly Lipcsei Steiner, biograf Horthyego, pisał: „Szczególnie ciężka była walka z radykalnymi elementami prawicowymi, które się przecież powoływały na ideę przeciwrewolucyjną (...). Sporo samoistnych formacji wymykało się spod ręki naczelnemu dowództwu. Byli to partyzanci werbowani przez poszczególnych zamożnych właścicieli dóbr, którzy pozostawali na ich żołdzie i dopiero stopniowo mogli być wzięci w karby powszechnego ładu. (...) Przeciw czerwonym diabłom wystąpili nie tylko ludzie rycerscy i czyści, ale i straceńcy".
To właśnie takie prywatne armie urządzały na rozkaz ziemian wygnanych ze swoich majątków przez rewolucję późniejsze przykładowe karanie całych wiosek. Takie wypadki pomagały później komunistom wykreować legendę „białego terroru" Horthyego, który demonizowali ci sami węgierscy bolszewicy, którzy mieli na sumieniu wiele ofiar „czerwonego terroru".
Samemu Horthyemu nikt nie udowodnił rozkazywania samosądów czy choćby tolerowania antyżydowskich pogromów. Czy mógł im zapobiec? Tam, gdzie dysponował władzą, to czynił. Ale najdrastyczniejsze wypadki odwetu miały miejsce na terenach zajętych przez Rumunów. W swoich wspomnieniach Horthy wskazuje, że gdyby Rumuni zajęli całe Węgry, skala odwetu byłaby jeszcze większa. Odważna decyzja Horthyego o zajęciu zachodnich Węgier i zatrzymaniu Rumunów uchroniła połowę kraju od chaosu. Budapeszt Rumuni okupowali aż do listopada 1919 roku. I jeszcze dłużej, bo do marca 1920 roku, trwała obecność jednostek rumuńskich na terenie tzw. Tiszantul, czyli ziem na zachód od rzeki Cisy.
W cieniu Trianon
16 listopada 1919 roku admirał Horthy przeżył dzień triumfu. Wódz armii narodowej wjechał do miasta na białym wierzchowcu, co było historyczną aluzją do wjazdu Arpada na białym koniu przez przełęcz Werecke na Nizinę Węgierską. Przemówienie Horthyego na placu Gellerta zawierały wezwania do pojednania narodowego, ale i ostrzeżenie przed próbą nowej rewolty. „Dłonie moich żołnierzy, co chwyciły za broń, by ład w ojczyźnie przywrócić – otwarte są dziś i gotowe do braterskiego uścisku. Ale i do karzących uderzeń są gotowe, gdyby tak być musiało. Oby do tego nie doszło".
Wódz sił narodowych w listopadzie 1919 roku patronował utworzeniu rządu stosunkowo szerokiej koalicji pod kierownictwem Karola Huszara, który przygotował swobodne wybory do Zgromadzenia Narodowego w dniach 25–26 stycznia 1920 roku. Wobec zdecydowanego sprzeciwu Ententy z funkcji regenta Węgier odszedł arcyksiążę Józef. Na to miejsce był tylko jeden kandydat – Miklós Horthy.
Zgromadzenie Narodowe wybrało go na funkcję regenta 131 głosami na 141 członków parlamentu. Teraz przed Horthym stanęło gorzkie zadanie zaakceptowania traktatu z Trianon, który pozbawiał Węgry 68 proc. terytorium według stanu z 1914 roku. Przedstawiciel Węgier na konferencję pokojową w Paryżu, hrabia Albert Apponyi, wygłaszał długie mowy ostrzegające, że w nowym granicach Węgry stracą połowę hut i 90 proc. lasów. Ententa podjęła jednak decyzję o rozkrojeniu Węgier znacznie wcześniej. Węgry po śmiertelnej walce z bolszewizmem nie były zdolne do jakiejkolwiek zbrojnej obrony dawnych granic.
Sam Apponyi rozchorował się i nie był w stanie podpisać traktatu w Trianon, ale uczynili to jego zastępcy. 4 lipca 1920 roku, gdy traktat wchodził w życie, na Węgrzech zabrzmiały na trwogę wszystkie dzwony i opuszczono flagi do połowy masztu.
Kłopotliwy cesarz
Przed Horthym stanęły jeszcze dwa ważne wydarzenia, które mogły wysadzić w powietrze kruchą stabilizację na linii Budapeszt – Paryż – Londyn. 1 kwietnia 1920 roku do pałacu biskupa Szombathely, Janosa Mikesa, wkroczył przybyły z emigracji w Szwajcarii były cesarz Karol I, na Węgrzech noszący miano króla Karola IV. Zaskoczony biskup złożył władcy hołd i wezwał miejscowego szefa garnizonu, który wezwany do posłuszeństwa oddał na potrzeby cesarza wszystkich swoich żołnierzy. Młody cesarz przyjechał potem do Budapesztu i udał się do pałacu Horthyego. Miklós Horthy w czasie dwugodzinnej rozmowy wskazał młodemu władcy, że jego powrót na tron wywoła interwencję Ententy i ułatwi sąsiadom Węgier ostateczne zlikwidowanie państwa. Skruszony cesarz obiecał powrót do Szwajcarii i nieponawianie prób powrotu nad Dunaj.
Karol słowa nie dotrzymał i 20 października 1921 roku przyleciał wraz z cesarzową Zytą samolotem do Sopronu, gdzie oczekiwali już uczestnicy procesarskiej konspiracji. Tu Karol staje na czele lojalnych sobie oddziałów miejscowego wojska, wspierany przez ochotników węgierskich z czasów walk z Austriakami o zachodnie kresy Węgier. Cesarz wyznacza własny rząd z premierem Istvánem Rakovszkym i na czele wiernych sobie wojsk rusza na Budapeszt. Rozpoczyna się parodniowa bratobójcza wojna, która kończy się porażką 23 października pod Budaörsu, miasteczkiem na przedmieściach Budapesztu, gdzie w walkach ginie 19 żołnierzy. W końcu oddziały Horthyego otaczają pociąg, którym podróżował Karol z Zytą.
Horthy nie ma tym razem ochoty na rozmowę z buntowniczym cesarzem i każe odesłać go do opactwa Tihany nad Balatonem. Stamtąd zostaje przekazany Brytyjczykom, którzy na pokładzie kanonierki „Glowworm" odwożą cesarza na Morze Czarne, gdzie zostanie przeniesiony na krążownik „Cardiff". Płynie na portugalską wyspę Maderę. W tym miejscu internowania nieszczęśliwy Karol umiera 2 lutego 1922 roku. Horthy rozpoczyna tym razem już nie niepokojone próbami zamachu stanu rządy, które potrwają do marca 1944 roku, gdy zostanie obalony na rozkaz Hitlera posądzającego admirała o chęć wycofania się z II wojny światowej.
Dżuma czy cholera?
Horthy musiał w 1919 roku wybierać mniejsze zło. Za większe zagrożenie uznał rewolucję bolszewicką, ale zmusiło go to do zaakceptowania władzy Ententy, która patronowała okrojeniu korony św. Stefana z dużej części terytorium. Wydanie cesarza Karola w ręce Brytyjczyków było pamiętane przez zwolenników Habsburgów admirałowi do końca jego życia. Na pewno krzywdzące opinie o jego podległości wobec Paryża i Londynu z tamtych lat spowodowały u Horthyego kompleks „ziem utraconych". Rewizja Trianon była głównym celem węgierskiej dyplomacji w całym okresie międzywojennym.
Wykorzystał to Hitler, który za cenę dwóch korekt dawnego podziału w kolejnych arbitrażach wiedeńskich w latach 1938 i 1940 wymógł na Słowakach oddanie części dawnych ziem węgierskich państwu Horthyego. Za ten sukces jednak, leczący narodową dumę Węgrów, regent korony św. Stefana zapłacił statusem sojusznika Hitlera. To do dziś rzuca cień na jego nazwisko i jest powodem, dla którego wszelkie czczenie jego pamięci na Węgrzech wywołuje oburzenie europejskiej prasy. Ale sami Węgrzy rozumieją dramatyzm wydarzeń i starają się czcić jego pamięć. Polacy zaś pamiętają węgierskiemu przywódcy pomoc udzieloną w dramatycznym sierpniu 1920 roku, gdy wojska Tuchaczewskiego podchodziły pod Warszawę. Tej pomocy być może nie byłoby, gdyby admirał Miklós Horthy sam nie zaznał grozy bolszewizmu w swojej ojczyźnie.
Skomentuj