Ojczym urodzonego w 1937 r. Husajna, wioskowy złodziej owiec, regularnie go bił i zmuszał do udziału w przestępczym procederze. Saddam nie uczęszczał do szkoły. Gdy przeprowadził się do Tikritu, doświadczał z tego powodu ostracyzmu i poniżania ze strony nowych kolegów. Odpowiadał przemocą – swoich prześladowców miał bić znalezionym w ruinach metalowym prętem. Niechęć do ludzi lepiej wykształconych została w nim do końca i propagowana była potem wśród funkcjonariuszy bezpieczeństwa.
W Tikricie Saddam trafił pod opiekę swojego wuja, Chajrallacha Tulfy, który potem został burmistrzem Bagdadu. Tulfa był zaprzysiężonym arabskim nacjonalistą, zaszczepił Husajnowi nienawiść do ówczesnej monarchii, Żydów, Persów i Zachodu (głównie Anglii). Wuj nie był jednak w stanie przezwyciężyć istotnego elementu arabskiej mentalności – klientelizmu i nepotyzmu. „Ja i mój brat przeciw mojemu kuzynowi, ja i mój kuzyn przeciw całemu światu" – te znane na Bliskim Wschodzie powiedzenie Husajn wprowadzi w życie po objęciu rządów. Już w okresie młodości Saddam zabije pierwszego człowieka – najprawdopodobniej z przyczyn różnic politycznych.
Husajn wstąpił w szeregi panarabskiej partii Baas, mieszającej w swoim programie nacjonalizm z socjalizmem. Baasiści na trwałe zdobędą władzę w Iraku w 1968 roku. Prezydentem republiki i przewodniczącym Rady Dowództwa Rewolucji (najwyższego organu decyzyjnego w państwie) został Ahmed Hassan al-Bakr. Husajn został jego zastępcą, kierującym też resortem bezpieczeństwa wewnętrznego.
Do pierwszych mordów o charakterze politycznym doszło już w 1969 roku. Bagdadzcy Żydzi zostali oskarżeni o szpiegostwo na rzecz Izraela – na oczach rozentuzjazmowanego tłumu powieszono 34 osoby. W latach 70. do więzień i sal tortur trafiali działacze kurdyjscy, iraccy komuniści (z sowieckimi reżim żył dobrze), szyici, urzędnicy grupy dzierżącej władzę przed zamachem z 1969 roku. Abdel Razaq al-Nayef, były premier, który zresztą dostał obietnicę spokojnego życia, został przez irackich agentów zabity w Londynie w 1977 roku. Reżim masowo stosował wymyślne tortury, łącznie z gwałceniem krewniaczek polityków i działaczy, którzy zostali uwięzieni.
Husajn już na początku lat 70. tępił najmniejsze przejawy nielojalności. Zaufany Saddama, Nazim Chazar, został w 1973 roku stracony za słowa krytyki wobec władz, a sam przecież należał do najzacieklejszych oprawców – swoim ofiarom gasił papierosy na gałkach ocznych. Saddam wpadł wtedy na pomysł, by rodziny ofiar musiały płacić same za naboje, którymi zostali zabici ich bliscy.
Al-Bakr w 1979 roku odszedł na emeryturę. Niektórzy badacze podejrzewają, iż uratował w ten sposób życie. Saddam Husajn uzyskał pełnię władzy. Urzędowanie rozpoczął od czystki w szeregach partii na wzór sowiecki. Muhi Abdel Hussein Mashhadi, sekretarz generalny Rady Dowództwa Rewolucji, został aresztowany i torturami wymuszono na nim przyznanie się do udziału w spisku na życie nowego prezydenta oraz do wskazania reszty winnych.
18 lipca 1979 roku odbyło się wcześniej wyreżyserowane spotkanie Rady i szefostwa partii Baas. Obecnych było 400 działaczy. Mashhadi przez dwie godziny opisywał spisek. Husajn słuchał, paląc cygaro przy stole prezydialnym. Potem sam zaczął wyczytywać nazwiska spiskowców, roniąc przy tym łzy. Wywołani wstawali zaskoczeni i natychmiast wyprowadzani byli przez funkcjonariuszy. Na sali zapanował strach. Niektórzy oficjele wstawali i głośno wykrzykiwali peany na cześć nowego prezydenta w nadziei, że nie będą wyczytani. Na tym jednak przedstawienie Saddama się nie skończyło. Tych, którzy przetrwali czystkę, Saddam kazał zaprowadzić do podziemi budynku i każdemu wręczył pistolet, zmuszając do zabijania dawnych towarzyszy. W ten sposób związał partię ze sobą – teraz wszyscy mieli krew na rękach. Co więcej, osobiście udał się do wdowy po zgładzonym Adnanie Hamadnim, dawnym przyjacielu, złożył kondolencje, stwierdzając, iż musiał poświęcić przyjaciela „dla sprawy". Obiecał, że od tej pory nie będzie jej niczego brakowało – dał słowo i wybudował wdowie willę. Inni działacze, którzy jednak okazywali współczucie wdowie, zostali zgładzeni pod zarzutem sympatyzowania z rodziną zdrajcy.
W 1981 roku rozstrzelano 81 oficerów za klęski w wojnie z Iranem, choć to sam Husajn wydawał idiotyczne z wojskowego punktu widzenia rozkazy. Do cel trafiali zwykli ludzie, którzy nie wymawiali nazwiska prezydenta z należytą czcią. Pewien generał stwierdził na prywatnym spotkaniu, że miał niegdyś romans z matką Saddama. Po kilku dniach on, jego syn i kobieta, u której odbywało się spotkanie, zostali zgładzeni, zaś dom zrównany z ziemią.
Rozprawa z Kurdami
Bagdadzki reżim zakreślił granice kurdysjkiej autonomii w taki sposób, aby nie obejmowały one złóż leżących wokół miasta Kirkuk, w którym Kurdowie stanowili większość. Mustafa Barzani, wieloletni przywódca Kurdów, oficjalnie zażądał od Bagdadu udziału w zyskach z północnych złóż. Ówczesny prezydent Al-Bakr nie chciał o tym słyszeć. W 1974 roku wybuchła zatem nowa rebelia, która jednak została stłumiona. Saddam Husajn zapowiedział: „Ci którzy zaprzedali się obcym, nie unikną kary".
Zaczęło się od niszczenia wiosek i wysiedleń, żywo przypominających praktyki stosowane w ZSRS. 50 tys. wieśniaków przewieziono ciężarówkami tysiące kilometrów z dala od domu, na niziny południowego Iraku, wysadzano pośród pustyni i tak zostawiono. Zanim wznieśli prymitywne lepianki, wielu zmarło z głodu i wycieńczenia.
W 1980 roku sprawujący już pełną władzy Husajn wywołał wojnę z Iranem. Kurdowie licząc na poprawę swojego losu, pomagali armii Chomeiniego. Wkrótce w wioskach Kurdystanu zjawiło się więc irackie wojsko. Poszukiwano mężczyzn – wszystkich znalezionych (od 13. do 50. roku życia, w liczbie od 5 do 8 tys.) wywożono w nieznanym kierunku. Żony, matki i córki nigdy więcej ich nie zobaczyły. Trzy lata później Husajn przemówił: „Zdradzili kraj i przysięgę. Zastosowaliśmy wobec nich srogą karę i poszli do piekła".
W 1988 roku reżim przeprowadził osiem ofensyw przeciw Kurdom znanych pod kryptonimem Anfal. Na terenach wiejskich wyznaczono „obszary zakazane". „W obszarze swojego działania siły zbrojne mają zabić każdą istotę ludzką lub zwierzę (hodowlane – przyp. red.)". „Ci w wieku od 15 do 70 lat mają być zlikwidowani po uzyskaniu od nich wszystkich niezbędnych informacji" – głosiła dyrektywa.
Regularna armia otaczała najpierw dany teren i nawiązywała konwencjonalną walkę z partyzantami. Jeśli opór był silny, pojawiały się samoloty z bronią chemiczną. Jeden z ocalałych cywilów z Goktapy tak wspomina pojawienie się maszyn: „Nikt nie zwracał na nie uwagi, byliśmy do nich przyzwyczajeni. Gdy jednak zaczęło się bombardowanie, dźwięk był inny niż zazwyczaj, nie tak głośny. Zobaczyłem dym, najpierw biały, potem szary. Śmierdział jak zapałka, uciekłem 50 m i zemdlałem". Partyzanci i cywile (których było znacznie więcej) nie mieli szans. Inny z ocalałych wspomina „kobietę, która błądziła wokół wzrokiem, tuląc swoje dziecko, nie zdając sobie sprawy, że było martwe".
Halabija była miastem zajętym przez wojska irańskie przy współudziale kurdyjskich partyzantów. Na miasto zrzucono największy w tej wojnie ładunek broni chemicznej. W przepełnionych prowizorycznych schronach zapanowała panika. Ludzie zatykali twarze mokrymi ręcznikami, palili u wejść ogniska, które częściowo chroniły od porażenia. Ci, którzy pozostali na ulicy, zginęli w męczarniach. Miasto tonęło w ciemności i gruzach – Ludzie Saddama wcześniej obrzucili je bombami burzącymi i napalmem. Ulice, wejścia do budynków i samochody pełne były ciał ludzkich oraz zwierzęcych. Ocaleni w schronach przez pewien czas byli ślepi i oddawali krwawy mocz. Inni zapadali potem na nieuleczalne choroby. W Halabii zginęło od 3,5 do 7 tys. cywilów.
Po atakach lotniczych do wsi wjeżdżały buldożery, równając wszystko z ziemią, zasypując studnie, niszcząc sady. Zakazano pochówków. Ocalali (chwilowo) mieli kilka możliwości – ucieczka w góry dawała szanse na uniknięcie represji, dla dzieci i starców oznaczała jednak śmierć z wyziębienia. Po kilku tygodniach tułaczki uciekinierzy mieli jednak szanse skrycie przedostać się do miast i tam zamieszkać u krewnych czy znajomych. Inni schodzili z gór i poddawali się. Trafiali wtedy do przejściowych obozów dla internowanych. Tu zaczynał się drugi etap piekła.
W obozach
Wyszukiwano mężczyzn w wieku 13–50 lat. Drugą grupę stanowili starcy, kobiety i dzieci. Mężczyźni traktowani byli zdecydowanie gorzej. Stłoczeni, głodni i brudni załatwiali się w miejscu, gdzie stali. Wielu cierpiało na biegunkę – jedzenie (kości zamoczone w oleju) było stare i zepsute. Panował upał. Tortury i bicie były na porządku dziennym, przy czym stosowano je bez żadnego konkretnego powodu i na oślep. Więźniowie, którzy mieli brody, cierpieli gorzej – traktowano ich jak zwolenników Chomeiniego. Przypalano ich żelazem. Szczęśliwi byli ci, którzy przemycili do cel brzytwy.
Po pewnym czasie więźniów ładowano do autobusów oraz ciężarówek bez okien i wieziono ku centralnej części kraju przez ponad 10 godzin. Pojazdy skręcały w boczne gruntowe drogi i zatrzymywały się pośród pustyni nad wcześniej wykopanymi dołami. Obok czekały spychacze. Osłabieni transportem (ścisk, brak wody i jedzenia) związani więźniowie byli wypędzani z ciężarówek i natychmiast rozstrzeliwani z broni automatycznej. Znany jest tylko jeden przypadek buntu, z którego uratowało się kilku Kurdów. Inni przeżyli dzięki niecelnym strzałom egzekutorów, przysypaniu przez ciała towarzyszy lub nieuwadze. W ten sposób rozstrzelano na nizinach Iraku w 1988 roku od 50 do 180 tys. ludzi.
Dzieci, starcy i kobiety również wywożone były na południe – większość przeżyła, przymusowo osiedlona w dziczy na wzór wywózek z początku lat 80. Rodziny, które pochodziły z mocniej broniących się wiosek (południowy region Germian), były rozstrzeliwane. W odkopywanych kilka lat temu grobach znajdywano kilkakrotnie kości małych dzieci. Najgorzej transport znosiły niemowlęta – masowo umierały z upału i głodu.
Egzekucje Kurdów w kilku miejscach odbyły się jeszcze w górach, bez wywózek.
Ponure dziwactwa reżimu
Husajn bardzo chciał uzupełnić braki w edukacji. Podczas jednego z egzaminów ostentacyjnie położył przed sobą broń, aby „poczuć się pewniej". Zdał. Mikhael Ramadan w książce „W cieniu Saddama" opisał swoje losy jako sobowtóra dyktatora. Autor ma się znajdować pod ochroną CIA i – jeśli wierzyć jego relacjom – to takich sobowtórów było jeszcze dwóch. Zginęli w zamachach jeszcze w latach 80. Sam Ramadan został upodobniony do dyktatora dzięki operacji przeprowadzonej przez niemieckiego lekarza pedofila. Obserwował m.in., jak syn dyktatora Udaj Husajn torturuje więźnia, zanurzając go w kwasie.
Z budżetu państwa finansowano prywatne, luksusowe zakupy, jakie jego żona robiła w latach 80. w Nowym Jorku, Londynie, Genewie i Paryżu. Na rezydencje dyktatora wydawano fortunę, gdy kraj pogrążał się w biedzie podczas wojny z Iranem.
Synowie Udaj i Kusaj wdali się w tatusia. Nauczyciele, którzy nie chcieli dać Udajowi maksymalnych ocen, byli torturowani. Przedłużano dla niego czas klasówek lub skracano wszystkim, jeśli kończył przed resztą uczniów. Najbardziej spektakularny wybryk Udaja miał miejsce w 1988 roku, gdy na oczach żony prezydenta Egiptu Mubaraka zabił przyjaciela swojego ojca, a jednocześnie nadwornego rajfura – Kamela Hana Gegeo. W akcie zemsty dyktator kazał spalić kilkaset luksusowych aut swojego syna. Nie poskromiło to Udaja – dalej, aż od zamachu, w którym został ciężko ranny, dawał upust swoim chuciom, hańbiąc żony wysoko postawionych oficerów i polityków. Protestujący kończyli marnie.
* * *
Po ataku na Kuwejt oraz operacji „Pustynna Burza" zbrodnie reżimu trwały dalej i coraz większy udział w ich planowaniu mieli synowie Saddama. Reżim wziął okrutny odwet na powstańcach szyickich. Represje na Kurdach zostały powstrzymane dopiero w wyniku wprowadzenia przez USA zakazu lotów dla irackiego lotnictwa. Kampania zbrodni dobiegła jednak końca dopiero w 2003 roku, gdy reżim został obalony na skutek amerykańskiej interwencji. Po złapaniu Husajna toczyło się przeciw niemu kilka postępowań. Został skazany na śmierć i stracony.
Skomentuj