Światło pod koniec 1953 roku skorzystał z chwilowego pobytu w Berlinie Zachodnim i oddał się w ręce Amerykanów. Niemal rok był przesłuchiwany przez ich wywiad, po czym zgodzili się, aby jego relacje nadawało RWE. Z polecenia Jana Nowaka-Jeziorańskiego rozmowy z nim prowadził Zbigniew Błażyński. Jego rozmówca miał co opowiadać, bowiem jako zastępca X Departamentu MBP znał... teczki wszystkich dygnitarzy partyjnych!
Do tej pory włos się jeży, kiedy defiluje przed nami korowód tych najgorszych kreatur i typów spod ciemnej (a właściwie czerwonej) gwiazdy, którzy dzierżyli los ojczyzny i rodaków. Sam Bierut był agentem NKWD, podczas okupacji niemieckiej współpracował z kolei w Mińsku białoruskim z gestapo, do Warszawy trafił (wbrew oficjalnemu życiorysowi) na mocy niemieckiej delegacji służbowej, tu – jak wszyscy z kierownictwa PPR – zwalczał głównie Armię Krajową za pomocą donosów do Niemców. Przed wojną, podczas niej i po jej zakończeniu lojalny był jedynie wobec Moskwy, starając się wyprzedzić najgorsze nawet dla Polski życzenia Stalina. Żonę i dzieci porzucił, wiązał się z kolejnymi kochankami, a jedna z nich – Wanda Górska – trzęsła Belwederem za czasów jego „prezydentury". Bez litości podpisywał wyroki śmierci na patriotów oraz tępił rywali w partii, zwłaszcza Władysława Gomułkę.
Ów szablon amoralnego bandziora był jakby odbijany we wcieleniach kolejnych „towarzyszy z kierownictwa". Światło niektórych z niszczonych (wielu sam aresztował) nawet żałuje. Cóż, komunista widzi jedynie te zbrodnie komunistów, które popełniali oni na innych komunistach.
Zbigniew Błażyński
"Mówi Józef Światło.
Za kulisami bezpieki i partii"
LTW
Skomentuj