Podróż na dawne Kresy Wschodnie? Cóż łatwiejszego. Możemy przebierać w ofertach biur podróży. Litwa? Albo Wilno, Kowno, Troki, Druskienniki, albo może szlak Marszałka? Znów zatem Wilno, jego ukochane miasto, a potem Zułów, Bezdany i Pikieliszki. Białoruś? Grodno, Mickiewiczowski Nowogródek, Mir, Radziwiłłowski Nieśwież. Ukraina? Do wyboru: Lwów, związane z Sobieskim Żółkiew, Olesko, Podhorce, dalej Krzemieniec Słowackiego lub szlak rycerski: Okopy św. Trójcy, Chocim, Kamieniec Podolski.
Co byś jednak powiedział czytelniku na podróż do stu miejsc na Kresach? Takiej wycieczki nie oferuje jednak żadne biuro podróży. Dlatego też można zazdrościć pewnemu inżynierowi kolejnictwa z Poznania, który odbył taką wycieczkę, tyle że jeszcze w latach 30. Teraz możemy iść jego śladami, siedząc w fotelu lub może ważąc się na indywidualną podróż, dzięki książce „Pocztówki z kresów przedwojennej Polski" Piotra Jacka Jamskiego opublikowanej przez Wydawnictwo Naukowe PWN. To zbiór listów do córki Antoninki, do której inżynier, pracujący na Kresach nad rozwojem kolejnictwa, dołączał pocztówki i zdjęcia. Listy mają cel dydaktyczny – ojciec chce zaznajomić córkę z ziemiami wschodnimi Rzeczypospolitej, dbając bardziej o to, by się nimi zachwyciła, niż otrzymała gruntowną wiedzę na ich temat. Od tego przecież są przewodniki i podręczniki szkolne.
Listy do córki śle między innymi z miejsc, które mocno zapisały się w historii i kulturze Polski. Pisze więc o Czombrowie i jeziorze Świteź, miejscach związanych z twórczością Mickiewicza. Jest nad Niemnem, w Bohatyrowiczach z powieści Orzeszkowej. Wysyła list z Zadwórza, polskich Termopil roku 1920 i Żółkwi, w której kolegiata została pomyślana jako panteon chwały Żółkiewskiego, Sobieskiego i polskiego rycerstwa.
Wołyńska Gdynia i dworkowe dworce
Także dziś myślimy o dawnych Kresach jako o krainie zamków z powieści Sienkiewicza, pejzaży opisywanych w „Panu Tadeuszu", pól bitewnych czy rodzinnych stron Kościuszki i Piłsudskiego. Inżynier podróżuje w latach 30. XX wieku. A II Rzeczpospolita także pozostawiła swój ślad w historii ziem kresowych. Nie tak silny jak poprzednie stulecia, ważny jednak, a dziś słabo pamiętany. Udajmy się zatem z inżynierem w parę miejsc z dwudziestolecia.
Oto Janowa Dolina, państwowe kamieniołomy bazaltu. Pracownik mówi z dumą, że jest to wołyńska Gdynia. Inżynier nie kryje podziwu, który wzbudza w nim widok miasteczka: „Niezwykle regularnie zaplanowane, na wzór fiński zabudowane drewnianemi, ślicznemi domkami ze wszytkiemi potrzebnemi instalacjami (elektryczność, woda, kanalizacja). Jest tu i klub sportowy wielosekcyjny z boiskiem, i cmentarz, i band jazzowy, szkoła, kino, sklepy". Gdyby powstało jeszcze kilkadziesiąt podobnych miejscowości – rozmarzył się inżynier – w których przedsiębiorstwa dbałyby nie tylko o zysk, ale także o godziwe warunki pracy i wypoczynku, umilkłaby agitacja sowiecka, bo przecież nikt, mając takie warunki, nie zmieniłby ich na te, które wtedy panowały w Związku Sowieckim.
Podziwia też osiedle urzędnicze w Brasławiu. Zaprojektował je wileński inżynier Juliusz Kłos. „Nazywa się ta koncepcja miastem – ogrodem". To osiedle domków kilkurodzinnych utrzymanych w jednym stylu, powstałe pośród zieleni. Powstało ich wiele w województwach wschodnich.
„Zamyślano w Warszawie, by przy wznoszeniu obiektów wskazywać i zaznaczać elementy polskości jak również rodzimości stron". Stąd też w Kutach powstał modernistyczny dworzec w typie architektury huculskiej. Inżynier zwraca uwagę na nowe dworce kolejowe. „Prawie wszystkie zaprojektowane przez panów Rostworowskiego i Hryniewicza nawiązują do drewnianych dworków polskich", więc „obecny ich wygląd współgra z polskim duchem i wtapia się architekturą w krajobraz Wileńszczyzny i ziemi nowogródzkiej". Typowy przykład – ulubiona stacja kolejowa inżyniera – to Bastuny, które przypominają mu skarbczyk Wahlów w Iszczołnie. Dlaczego architekci wzorowali się na dworach? Nie tylko dlatego, że były polskie. Stacja – zauważa inżynier – to nic innego jak pełen polskiej gościnności dwór, gdzie można się zatrzymać bez uprzedzenia, zjeść i odpocząć od podróży.
Przedsięwzięcie budowlane, też odwołujące się do stylu polskiego w architekturze, to strażnice Korpusu Ochrony Pogranicza na granicy ze Związkiem Sowieckim. Docelowo miało ich powstać aż 250, co 6 km.
Z okna schroniska AZS pod szczytem Pop Iwan inżynier obserwuje budowę okazałego, nowoczesnego Obserwatorium Meteorologiczno-Astronomicznego im. Marszałka Piłsudskiego, wzorowanego na zamku w Przemyślu. Wydać milion złotych na patrzenie w gwiazdy? „Miejscowi dostrzegają w budynku tajną stację bojową, a w wielkich lunetach działa zdolne strzelać do Rumunii, Sowietów i Czechosłowacji".
W Stanisławowie inżynier zachwyca się nowym, a właściwie przebudowanym ratuszem, nowoczesną bryłą „w stylu amerykańskim", w której przewidziano miejsce dla Muzeum Pokuckiego. „Mam nadzieję – pisze – iż za kilkanaście miesięcy będzie to miejsce żywe i rozwijające idee regionalizmu, bez poznania bowiem ojcowizny swojej nie będzie można poznać Ojczyzny naszej, której siła z silnych i zwartych regionów pochodzić może".
Szkło, szybownicy i winnice
Przemysł nie był mocną stroną Kresów, lecz miały one kilka znaków firmowych, takich jak Huty Szklane Juliusza Stollego w Brzozówce. Szef fabryki mówił: „Holandia, Francja, Palestyna, Syria, Argentyna i Kanada. Nawet do Afryki ślę frachty. Czwarta część szkła, co się z polski eksportuje, z naszego peronu wyjeżdża". Inżynierowi niemeńskie szkło galanteryjne zdaje się przyciężkie – było robione w „stylu kubicznym". To właśnie w hucie niemeńskiej wyprodukowano urnę na serce marszałka Piłsudskiego.
Krzemieniec to nie tylko miasto Słowackiego, ale także powstała z inicjatywy nauczyciela miejscowego liceum Ludwika Gronowskiego Wołyńska Szkoła Szybowcowa, korzystająca ze wznoszących się na ponad 100 m wzgórz: Łysej, Ostrej czy Sokolej. „Fruwają zatem młodzi ludzie Czajkami, Srokami, siedząc na nich jak na latających miotłach". Uczestniczką jednego z kursów szybowcowych była córka Marszałka Jadwiga Piłsudska.
W Dubnie inżynier natknął się na podróżujący po Wołyniu Teatr im. J. Słowackiego z siedzibą w Łucku. „Aktorzy zajeżdżają do kolejnych miast, od Lublina po Równe, dość regularnie występując także w Dubnie. W gazecie stało, że nawet milion widzów mogło oklaskiwać ich przedstawienia. Znam ich nieco, bo dyrekcja kolei w Łucku, gdzie zespół bez teatralnego budynku jest zameldowany, dwa wagony dla potrzeb trupy stale wynajmuje i darmo pozwala podczepiać do parowozów".
Symbolem nowoczesności na Kresach były pociągi motorowo-ekspresowe, tak zwane lukstorpedy, kursujące między innymi z Tarnopola do Zaleszczyk. Wybrał się tą trasą nasz inżynier i spotkał w Zaleszczykach Grzegorza Zarugiewicza, mistrza sadowniczego i „instruktora winiarstwa", który zapewniał: „Tak, panie inżynierze, za kilka lat rejon nasz będzie produkował tyle wina, że będzie je mógł kupować mieszkaniec i Gdyni, i Sosnowca, i pańskiego Poznania. Sto pięćdziesiąt hektarów winnic tutaj założyliśmy w ciągu kilku lat!". Słońce na tych „wysuniętych najbardziej na południe polskich rubieżach świeci najgoręcej, najdłużej i najprzyjemniej, przynosząc słodkie ziemi i pracy rąk ludzkich owoce".
Ruiny i diamenty
Podróże inżyniera trwające od 1932 roku kończą się w roku 1938. A zaraz potem przyszła wojna, która przeorała oblicze miejsc zwiedzanych przez ojca Antoninki. Na odcinku umocnionym Sarny polscy żołnierze walczyli we wrześniu z sowieckim agresorem. Nazwisko twórcy Państwowych Zakładów Bazaltu w Janowej Dolinie Leonarda Szutkowskiego znalazło się na ukraińskiej liście katyńskiej. W Janowej Dolinie w 1943 roku UPA zamordowała 600 Polaków.
Krystynopol z pałacem Potockich oraz Sokal Polska utraciła w 1951 roku na rzecz Związku Sowieckiego. Cudowny obraz Matki Boskiej z Sokala jest dziś w Hrubieszowie.
Kościół w Berezweczu, perła wileńskiego baroku, został zburzony przez Sowietów w roku 1970. Podobny los spotkał wcześniej kościół oo. Jezuitów w Pińsku. Wybitne dzieło polskiej sztuki – kaplica zamkowa w Brzeżanach – znajduje się wciąż w ruinie W 1974 roku spłonęła świątynia w Hodowicy, w której były rzeźby wybitnego artysty Pinzla. Część jego dorobku ocalała. Dzięki Borysowi Woźnickiemu, dyrektorowi Lwowskiej Galerii Sztuki, w latach 90. XX wieku powstało we Lwowie muzeum tego rzeźbiarza. Do kościoła w Żółkwi wciąż nie powróciły monumentalne obrazy przedstawiające bitwy pod Kłuszynem, Chocimiem, Wiedniem i Parkanami.
Górujące nad Wilnem trzy żelazobetonowe krzyże projektu Antoniego Wiwulskiego zostały zniszczone za czasów sowieckich. Odtworzono je po odzyskaniu niepodległości przez Litwę. Zanikające, zdewastowane cmentarze legionowe pod Kostiuchnówką zostały odbudowane na przełomie wieków XX i XXI przez polskich harcerzy.
Pozostające od wojny w stanie ruiny obserwatorium na górze Pop Iwan będzie odbudowane na mocy ukraińsko-polskiego porozumienia.
Wacław Hryniewicz, twórca dworców kolejowych w stylu polskim, był współprojektantem cmentarza na Monte Cassino. Grzegorz Zarugiewicz, pionier winiarstwa na Kresach, po wojnie osiadł w Zielonej Górze i przyczynił się do rozwoju tamtejszych winnic. Jadwiga Piłsudska podczas wojny pracowała w RAF jako pilot transportowy.
Słowo o inżynierze
W rolę inżyniera kolejnictwa z Poznania piszącego listy do córki Antoninki z podróży przez województwa wschodnie wcielił się, ujawniając niemały talent literacki, Piotr Jacek Jamski, pracownik zbiorów fotografii i rysunków pomiarowych Instytutu Sztuki PAN. On też wybrał towarzyszące listom pocztówki i zdjęcia ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, Biblioteki Narodowej i IS PAN. I tak powstała pełna uroku podróż, ujęta w „Pocztówkach z kresów przedwojennej Polski".
Skomentuj