8 listopada 1412 roku król węgierski pożyczył od Władysława Jagiełły 37 tys. kóp groszy praskich, co daje 2 mln 200 tys. tych monet. Każda z nich zawierała XIV wieku około 2 gramów srebra. Wynikałoby z tego, że Zygmunt Luksemburczyk zapłacił około 4,5 tony srebra. A pieniądze Jagiełło miał z kontrybucji, którą uzyskał od Krzyżaków pokonanych pod Grunwaldem.
Ze wszystkimi przynależnościami
W dokumencie wystawionym w Zagrzebiu król Zygmunt Luksemburski stwierdzał:
„Pragnąc zaś tego pana Władysława króla polskiego, jego następców oraz prałatów i baronów zabezpieczyć co do zwrotu wspomnianej sumy pieniężnej i, jak słusznym jest, upewnić go co do zapłaty, jemu i jego następcom, prałatom i baronom ziemie, zamek nasz Lubować z miastem i miasto Podoliniec z twierdzą i wsiami do nich należącymi, nie mniej i z miastami, i miasteczkami niżej podanymi w ziemi naszej spiskiej, w diecezji ostrzychomskiej położonymi, mianowicie Gniazda, Biała, Lubica, Wierzbów, Twarożna, Poprad, Straże, Wielka, Włochy, Podegrodzie, Nowa Wieś, Ruskinowce, Matjaszowce i Sobota nazwanymi, z ich wszystkimi przynależnościami, czynszami, pożytkami, dochodami, korzyściami, jurysdykcją świecką, posiadłościami, rolami, łąkami, polami, drzewami, lasami, zagajnikami, barciami, rybołówstwem, sadzawkami, jeziorami, bagnami, wodami i rzekami, młynami, dąbrowami, sośninami, zaroślami, gajami, puszczami, łowami ptactwa, polowaniami, daninami zwyczajnymi, należnościami oraz wszystkimi przynależnościami i dodatkami, jakimikolwiek nazwami mianowanymi, żadnego posiadania lub pożytku dla siebie i naszych następców sobie nie zastrzegając, zastawiliśmy, w zastaw oddaliśmy i zastawiamy mocą niniejszego, za szczególną na to zgodą prałatów i baronów naszych".
Gdyby Węgrzy chcieli oddać pożyczkę, zobowiązani byli 37 tys. kóp groszy praskich zwrócić na zamku Dunajec w Niedzicy. Próbowali to uczynić, Rzeczpospolita jednak nie zgodziła się na to, powołując się na przedawnienie. Lubowlę, Podoliniec i Gniazda uważano za miejscowości odzyskane, nie zaś za zastawione. Założone przez polskich osadników były bowiem wcześniej w granicach państwa polskiego i stanowiły część ziemi sądeckiej. Lubowla na prawym brzegu Popradu, Gniazda i Podoliniec na lewym „tworzyły jakby wyspę wśród borów, które zewsząd się nieprzerwaną ciągnęły masą" – pisał Stanisław Zachorowski w pracy o osadnictwie polskim i węgierskim na Spiszu.
Zdaniem tego historyka Węgrzy objęli w posiadanie Spisz nie drogą układów ani wojny, ale kolonizacji przez opanowanie lasów – ziemi niczyjej. Włożyli w to wiele talentu i energii. W drodze nadań powstała wielka własność, co umożliwiało aktywną działalność gospodarczą. Węgry ściągały także osadników z Niemiec, stąd też wśród spiskich miejscowości są takie nazwy jak Frydman, Dursztyn, Krempach, Falsztyn. Polacy natomiast zachowywali się dość biernie, kolonizację prowadzili drobni właściciele, ekonomicznie słabi. W XIV wieku Lubowla, Gniazda i Podoliniec były już w rękach Węgrów.
Lubomirscy i pijarzy
Osiem lat po przejęciu miast spiskich przez Polskę starostą spiskim został sławny rycerz Zawisza Czarny. Zapewne na tę nominację miał wpływ fakt, że Zawisza pośredniczył w zawarciu w 1412 roku w Lubowli układu pomiędzy Zygmuntem Luksemburczykiem a Jagiełłą. Obydwu im służył. Gdy zginął w 1428 roku w bitwie z Turkami, starostwo objął jego brat Jan Farurej. To jednak Lubomirscy stworzyli prawdziwą dynastię pięciu starostów spiskich, rządząc zastawionymi ziemiami od 1591 do 1744 roku. Ród pomnożył dzięki Spiszowi swój majątek. To właśnie za czasów spiskich Lubomirscy kupili zamek w Wiśniczu i urządzili sobie rezydencję na krakowskim rynku zwaną Pałacem Spiskim.
Siedzibą starostów spiskich był zamek w Lubowli. Kazał go wznieść u schyłku XIII wieku król węgierski Andrzej III. W XVI wieku zbudowano nowoczesny bastion. W tym samym stuleciu pożar zniszczył gotycki pałac. Został on przebudowany, już w stylu renesansowym.
Na zamku w Lubowli przechowywano w czasach szwedzkiego potopu – od 1655 do 1661 roku – przewiezione przez starostę spiskiego Jerzego Sebastiana Lubomirskiego polskie klejnoty koronacyjne zabrane z Krakowa. Lubomirski gościł w 1656 roku w Lubowli wracającego do Polski króla Jana Kazimierza. Opisał to Sienkiewicz tymi słowami:
„W Lubowli huczały działa na powitanie, aż wieże i blanki pokryły się dymem, dzwony biły jak na pożar. Dziedziniec, na którym wysiadł król, krużganek i schody zamkowe wysłane były suknem czerwonym. W wazach z Włoch sprowadzonych paliły się wschodnie aromaty. Większa część skarbów Lubomirskich, kredensów złotych i srebrnych, makat, kobierców, gobelinów, misternie flamandzkimi rękoma tkanych, statui, zegarów, szaf klejnotami zdobnych, biur perłową macicą i bursztynem wykładanych sprowadzono już wcześniej do Lubowli, aby je uchronić przed drapieżnością szwedzką, teraz zaś wszystko to było rozstawione, rozwieszone, ćmiło oczy i zmieniało ów zamek w jakąś czarodziejską rezydencję".
W 1658 roku Sejm zaliczył Lubowlę do sześciu twierdz, które ze względu na swoje znaczenie mają być utrzymywane kosztem Rzeczypospolitej. W XX wieku była to już „majestatyczna ruina, która w Polsce nie ma równych" – oceniał Mieczysław Orłowicz, autor przewodnika po Spiszu i Orawie. Ostatnimi prywatnymi właścicielami zamku byli Zamoyscy, którzy kupili go w latach 80. XIX wieku. Mieszkali w dworze u stóp zamku. Był on w ich posiadaniu do końca II wojny światowej.
Starosta spiski Stanisław Lubomirski sprowadził w 1642 roku do Podolińca zakon pijarów. Ich szkoła była słynna w przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Tutaj odbywał nowicjat i następnie uczył Stanisław Konarski, późniejszy założyciel Collegium Nobilium. W Podolińcu uczyli się Franciszek Ksawery Dmochowski, pijar, poeta, publicysta, jedna z wybitnych postaci insurekcji kościuszkowskiej, oraz pijar Franciszek Siarczyński, pierwszy dyrektor Ossolineum. Do szkoły w Podolińcu przyjmowano także dzieci chłopskie. Jednym z nich był ksiądz Józef Stolarczyk, pierwszy proboszcz w Zakopanem.
Madziaryzacja i słowakizacja
W XVIII wieku Rzeczpospolita utraciła Spisz, nie uzyskując zwrotu pieniędzy. W 1769 roku wojska austriackie pod pretekstem stworzenia kordonu sanitarnego przeciw zarazie zajęły tereny zastawione przez Zygmunta Luksemburczyka. Był to wstęp do rozbiorów. W 1772 roku tereny polskiego Spisza zostały wcielone do cesarstwa austriackiego. Były częścią Królestwa Węgier aż do rozpadu monarchii austro-węgierskiej w 1918 roku. O spadek po cesarskiej i królewskiej monarchii na Spiszu zaczęły rywalizować Polska i Czechosłowacja.
Polacy, zafascynowani Podhalem, Tatrami i Zakopanem, zapomnieli o polskich góralach na Spiszu, tuż za granicą Galicji.
Praca nad pozyskiwaniem ich dla polskości zaczęła się późno i – jak pisał Mieczysław Orłowicz w przewodniku po Spiszu, Orawie i Czadeckim – była niesłychanie utrudniona przez postępy urzędowej madziaryzacji, także prowadzonej poprzez szkoły, oraz słowakizacji dokonującej się poprzez kazania i nabożeństwa. „Chociaż mowa ich jest identyczna z mową górali polskiego Podhala, na pytania odpowiadali, że mówią »po słowiocku« lub »po naszemu«, twierdząc, że Polacy dopiero mieszkają w Galicji za Dunajcem i Białką".
Według polskich badaczy Jerzego Kamockiego i Marka Skawińskiego ludność pochodzenia polskiego niemal całkowicie pozbawiona polskiej świadomości narodowej, mająca jednak poczucie odrębności, liczy dziś ponad 40 tys. Mieszka ona m.in. w Jaworzynie Spiskiej, Lendaku, Leśnicy, Zdziarze. A także w dzielnicy Podsadek w Starej Lubowli.
Górale u prezydenta Wilsona
W lutym 1919 roku powstał Narodowy Komitet Obrony Spisza, Orawy, Czadeckiego i Podhala. Jego członkami byli m.in. Kazimierz Przerwa-Tetmajer, poeta, piewca góralszczyzny, i prof. Władysław Semkowicz. W ramach dyplomatycznej batalii o Spisz i Orawę do Paryża na konferencję pokojową pojechała wiosną 1919 roku delegacja z księdzem Ferdynandem Machayem z Orawy, w której składzie znalazł się Wojciech Halczyn ze spiskiej, etnicznie polskiej wsi Lendak.
Musiała być to osobliwa scena, gdy najpierw Piotr Borowy z Orawy, a potem Wojciech Halczyn ze Spisza brali za ręce amerykańskiego prezydenta Woodrowa Wilsona i prosili, by przystał na polskie postulaty.
Ksiądz Machay wspominał: „Wręczyliśmy mu mapkę Podhala-Spisza-Orawy. Worek zakopiański był na niej grubo wymalowany. Pooglądał Wilson tę mapkę i zrobił palcem ruch po niej, wyrównując niedwuznacznie nasze Podhale. Zwrócił się następnie do gazdów i pokazując na Spisz, zapytał się: – Kto tu mieszka? – Ja jestem przedstawicielem tego kraju, tam po Kieżmark Polacy żyją blisko 70.000 – odpowiedział Wojtek. Wilson wskazał teraz Orawę, pytając się: – Kto tam mieszka? – Odpowiedział Borowy: – Ja pochodzę stamtąd. Mamy na Orawie 24 wiosek czysto polskich, około 50.000. – Wilson trochę się zastanowił. I gdy znów miał ochotę wyrównać, zniszczyć ten mierzutny worek zakopiański, Piotr chwycił go za rękę i z nadzwyczajnie miłą stanowczością mu oświadczył: – To, to, to, panie prezydencie! Tego sobie życzymy. – Wilsona to wzruszyło. Zaskoczył go prosty sposób mówienia gazdów. Bo zaczął i Wojtek prosić, za lewą rękę ściskać i śmiać się do niego. Po krótkim zamieszaniu oświadczył Wilson: – O ile to będzie ode mnie zależało, zrobię wam to!".
Ostatecznie mocarstwa zachodnie zdecydowały, że ma być przeprowadzony plebiscyt na Spiszu i Orawie. Na Spiszu jednak wykluczono z niego dolinę Popradu z rejonem Podolińca i Lubowli, który miał przypaść Czechosłowacji. Z obu stron prowadzono ostrą agitację. Były ofiary śmiertelne: dwóch czechosłowackich urzędników i Polak, sekretarz polskiego komitetu narodowego na Spiszu Józef Wiśmierski, „zamordowany przy pracy plebiscytowej w obronie polskości ziemi spiskiej" – jak głosi napis na jego grobie w Łapszach Niżnych.
Plebiscyt jednak się nie odbył. Rada Ambasadorów podyktowała w 1920 roku swoje rozstrzygnięcie w kwestii południowych granic Rzeczypospolitej, także na Spiszu. W opinii polskiej bardzo krzywdzące. Polacy usiłowali jeszcze zamienić rejon Niedzicy i Kacwina na Jaworzynę i przyległe tatrzańskie tereny, ale bez skutku. W II Rzeczypospolitej znalazł się skrawek Spisza, między granicą południową a rzeką Białką, z zamkiem Dunajec w Niedzicy. Jego historia sięgająca przełomu XIII i XIV wieku związana jest z węgierskimi rodami, m.in. Berzewiczych, Palocsayów i Salomonów.
I tak już zostało....
Salomonowie aż do 1931 roku korzystali – obok rodziny Jugenfeldów z Falsztyna i Łapsz Niżnych – ze swojego rodzaju pańszczyzny zwanej żelarstwem. Ten relikt został zniesiony ustawą sejmową. Postanawiała ona, że osoby, które w zamian za wykonanie robocizny na rzecz właścicieli ziemskich mają w użytkowaniu grunty, mogą je, wraz z budynkami, nabyć na własność za cenę wykupu. Akt ten dotyczył blisko 40 rodzin, które były zobowiązane do odpracowania od 90 do ponad 100 dniówek. Rok 1938 zapisał się przyłączeniem do Polski nie tylko Zaolzia. Do zmian doszło i na Spiszu. Do Polski włączone zostały rejon Jaworzyny z dolinami Białej Wody i Jaworową – granica na tym odcinku pobiegła główną granią Tatr – oraz wieś Leśnica naprzeciwko Szczawnicy.
Józef Beck, szef polskiej dyplomacji, wspominał: „Zrezygnowałem z góry z poważnych rewindykacji w stosunku do Słowaków, przede wszystkim jeśli chodzi o Spisz i Orawę. [...] miałem na myśli przyszłość stosunków polsko-słowackich".
Niespełna rok później, we wrześniu 1939 roku, wojska słowackie opanowały przyłączony do Polski rejon Jaworzyny i zajęły polski Spisz. Po uzyskaniu zgody III Rzeszy został on włączony do państwa słowackiego. W 1945 roku granica powróciła do stanu ustalonego ćwierć wieku wcześniej.
Skomentuj