Mimo iż broń palna zdominowała w drugiej połowie XVI wieku zachodnioeuropejskie pola bitew, wyposażeni w długie lontowe muszkiety strzelcy nie mogli działać samodzielnie. Uzbrajano ich oczywiście w broń sieczną – rapiery – ale w przypadku ataku przeciwnika, zwłaszcza kawalerii, skazani byli na zagładę. Potrzebowali więc osłony, którą zapewniali pikinierzy przegrupowujący się w obliczu zagrożenia na czoło szyku. Czynili to bez mała 150 lat, do chwili upowszechnienia się bagnetu. Nie była to broń zupełnie nowa, wykorzystywano ją już w drugiej połowie XVI wieku, jednakże sporadycznie i tylko w myślistwie (do dobijania rannej zwierzyny). Ojczyzną bagnetu bojowego, który zadebiutował w połowie XVII wieku, jest Francja, a sama nazwa pochodzi od miejscowości Bayonne, gdzie z początku go produkowano. Masywne i długie sieczno-kłujące klingi posiadały drewnianą, lejkowatą rękojeść, którą zatykano w lufie niczym szpunt, czyniąc z muszkietu, a niebawem skałkowego karabinu, całkiem poręczną broń drzewcową. Formacja pikinierów została odesłana do lamusa historii, odtąd strzelcy mogli sami, stojąc rzecz jasna w zwartym szyku, skutecznie się bronić. Zasadniczą wadą bagnetów szpuntowych był brak możliwości oddania strzału. Stąd też już w początkach XVIII stulecia upowszechnił się bagnet tulejowy, całkowicie stalowy, zazwyczaj o wąskiej głowni sposobnej tylko do kłucia, osadzany na lufie, a nie w niej. Dzięki temu żołnierz mógł nie tylko prowadzić ogień z karabinu, ale także go ładować. Do lat 60. XIX wieku tulejowe bagnety kłujące bezwzględnie dominowały, potem znaczną popularność zdobyły bagnety sieczne (m.in. o imponujących głowniach jataganowych), wyposażone w klasyczne rękojeści z rozmaitymi systemami zatrzasków/blokad. Dalszy rozwój oznaczał przede wszystkim skrócenie głowni, co doprowadziło do powstania bagnetu/noża bojowego. I w takiej postaci funkcjonuje do dzisiaj. Złote czasy bagnetu to oczywiście XVIII i XIX wiek, kiedy to atak z jego wykorzystaniem należał do zasadniczego elementu taktyki piechoty. Z tego też okresu pochodzi słynna fraza: „Kula głupia, bagnet zuch" – wypowiedziana przez rosyjskiego feldmarszałka Aleksandra Suworowa. Tymczasem gwałtowne, brawurowe natarcia z bagnetami, których pełne są opisy bitew choćby z epoki napoleońskiej, rzadko kiedy kończyły się równie zajadłym starciem wręcz. Po prostu jedna ze stron zazwyczaj ustępowała pola, szukając sposobności do zatrzymania atakujących ogniem karabinowym lub ostrzałem artyleryjskim. Straty zadane bagnetem stanowiły zazwyczaj tylko ułamek całości. Nawet podczas I wojny światowej znacznie wygodniejszymi narzędziami walki w okopach były granaty ręczne, noże bojowe, saperki i pistolety, aniżeli nieporęczny, długaśny zestaw – karabin plus bagnet.
Autor jest pracownikiem naukowym Muzeum Wojska Polskiego.
Skomentuj