Wojciech Wendland,
Trzy czoła proroków
z matki obcej,
Universitas 2013
Wymienię tylko pozycje monograficzne, które ową falę zapoczątkowały: „Tatarzy polscy. Dzieje, obrzędy, legendy, tradycje" Piotra Borawskiego i Aleksandra Dubińskiego (1986), tegoż Piotra Borawskiego „Tatarzy w dawnej Rzeczypospolitej" (wydana również w 1986 r.), „Tatarzy na Litwie i w Polsce" Jana Tyszkiewicza (1989), wreszcie „Tatarzy polscy 1918-1939" Alego Miśkiewicza (1990). Wydawałoby się więc, że temat, aczkolwiek egzotyczny i ciekawy, został wyczerpany i niczego nowego bądź odkrywczego nie należy się tutaj spodziewać. Że tak nie jest, świadczy dobitnie świeżo wydana przez „Universitas" praca Wojciecha Wendlanda „Trzy czoła proroków z matki obcej. Myśl historyczna Tatarów polskich w II Rzeczypospolitej".
Zarówno wiedza potoczna – inspirowana w dużej mierze Sienkiewiczowską Trylogią – jak i tradycyjna historiografia ujmowały zjawisko pod nazwą „polscy Tatarzy" głównie od strony militarnej. Tatarzy jawili się tu jako wojownicy, sojusznicy Rzeczypospolitej bądź jej przeciwnicy (na ogół zdradzieccy). Tymczasem Wendland, relacjonując poglądy tatarskiego historiozofa Macieja Tuhana-Baranowskiego, roztacza wizję bogatej, różnorodnej oraz intelektualnie rozwiniętej społeczności „muślimów" (muzułmanów), zaludniających państwo koronno-litewskie w XVI i początkach XVII wieku. Choć dzisiaj trudno w to uwierzyć, zamieszkiwali oni ponad sto jednolicie tatarskich osad, tworząc populację rzędu 100 tysięcy osób. Stanowili więc pokaźną mniejszość w skali całej Rzeczypospolitej. Ich udział w życiu państwa był jednak znacznie większy, niż, by wskazywały na to proporcje zaludnienia. Tatarzy byli bowiem traktowani jak szlachta, ciesząc się posiadaniem dziedzicznych majątków ziemskich. Nawet dla tatarskich mieszczan – bo byli i tacy – uczyniono chlubny wyjątek, pozwalając im na nabywanie ziemi.
Tatarzy tworzyli więc społeczność osiadłą, co sprzeciwia się zakorzenionym wśród nas stereotypom, widzącym ich jako półdzikich koczowników stepowych. Koczownicy, owszem, byli w Rzeczypospolitej – ale przede wszystkim wśród Nogajów, ludu pokrewnego Tatarom językiem, lecz odmiennego od nich obyczajami.
Zdecydowana większość Tatarów Rzeczypospolitej zamieszkiwała Wielkie Księstwo Litewskie. Dlatego też w klasycznych opracowaniach, dotyczących XIV–XVII w., nazywani są oni Tatarami Litewskimi – i to jest właściwa, historyczna nazwa dla tego etnosu. Przyznaje to także Piotr Borawski, chociaż sam w wymienionych wyżej opracowaniach (zapewne ze względów cenzuralnych) używa terminu „Tatarzy polscy".
„Muślimowie", sprowadzeni na Litwę przez Witolda, który dał im w kraju osiedlenia wszelkie swobody, zachowali wdzięczność dla wielkiego księcia. Jej echem był szczery litewski patriotyzm. Jako muzułmańscy Litwini, Tatarzy walczyli nawet z własnymi rodakami, którzy napadali kraj od wschodu i południa. Wendland cytuje znamienną odpowiedź Tatarów, daną w 1508 r. czambułom łupiącym ich litewską ojczyznę:
Ani Bog, ani Prorok nie każe wam rabować, a nam być niewdzięcznymi; my was mamy za rabusiow, a naszą szablą was pokonywając, zabijamy hultajow, ale nie braci naszych. Siedźcie za Wołgą, poki inne hordy was nie wypędzą. My koło Waki [miejscowość koło Wilna, red.] będziemy krew naszą przelewać za naszych Litwinow, co nas mają za braci.
Niestety, od czasów Zygmunta III zaczęła narastać dyskryminacja tej niechrześcijańskiej wspólnoty. Tatarów pozbawiano majątków, degradowano ich ze stanowisk dowódczych, pomawiano o bluźnierstwo. Z powodu tej nietolerancji większa część tatarskiej społeczności na Litwie opuściła kraj, osiedlając się na Krymie i w Turcji. W polskiej historiografii trudno doszukać się opracowań dotyczących roli tych migrantów w państwach sułtana i chana – a przecież musiała być ona niebłaha.
Prześladowania ustały dopiero w drugiej połowie XVIII w., kiedy Tatarzy stanowili już stosunkowo nieliczną grupę etniczną. Był to okres integracji szlacheckich elit Korony i Litwy, a jednocześnie czas „wnarodowienia" Tatarów w polsko-litewskie społeczeństwo. Od tej pory można już mówić o „polskich Tatarach".
Renesans polskiej tatarszczyzny nastąpił w II Rzeczypospolitej. Ta niewielka, licząca niewiele ponad 6 tysięcy osób wspólnota, wiodła zadziwiająco bogate życie polityczne, intelektualne i kulturalne. Było w niej miejsce i na wewnętrzne spory ideowe: jedni uważali się za Polaków, inni za Litwinów, inni wreszcie za przynależnych do większej wspólnoty Tatarów Krymu i Powołża. Wychodziły dwa, wzajemnie rywalizujące, tatarskie pisma. Wszyscy jednak – a przynajmniej zdecydowana większość – mieli w estymie imię Józefa Piłsudskiego, którego uważali za człowieka myślącego szerokimi kategoriami Rzeczypospolitej wielu narodów.
—jb
Skomentuj