George F. Kennan jest powszechnie znany jako jeden z największych dyplomatów amerykańskich. Jako pracownik ambasady Stanów Zjednoczonych w Moskwie wysłał w 1946 r. słynny „długi telegram”, zawierający ocenę natury sowieckiego ustroju i jego stosunku do Zachodu. Dokument ten, wraz z opublikowanym w 1947 r. artykułem „The Sources of Soviet Conduct”, uważany jest za podstawę tzw. doktryny powstrzymywania, która stała się wytyczną dla amerykańskiej polityki zagranicznej. Plan Marshalla i powstanie NATO traktuje się często jako realizację tej doktryny. Kennan stał się swego rodzaju ikoną zimnowojenną, symbolem antykomunizmu i zdecydowanej polityki wobec Związku Radzieckiego. Kennan, mimo przypisywanej mu roli patrona amerykańskiej polityki zagranicznej i czołowego intelektualisty, był bardzo krytyczny wobec amerykańskiej cywilizacjiHenry Kissinger twierdził, że idee żadnego z dyplomatów nie były tak konsekwentnie realizowane jak Kennana. Cała jego kariera życiowa – najpierw jako dyplomaty, później historyka i powszechnie poważanego komentatora – mogłaby być uznana za sukces. Mimo że nie zajmował najwyższych urzędów (apogeum jego kariery było stanowisko ambasadora w Związku Radzieckim, które sprawował bardzo krótko), traktowany był jako jedna z najbardziej poważanych postaci w polityce amerykańskiej. Po zakończeniu kariery dyplomatycznej, Kennan został profesorem historii. Poświęcił się badaniu dziejów Rosji i Europy, ze szczególnym uwzględnieniem okresu poprzedzającego I wojnę światową, którą uważał za jedną z największych tragedii w dziejach Zachodu. Rewolucja w Rosji i kolejne wojny XX wieku były jej konsekwencją. Owocem badań jest szereg książek należących do klasyki historycznej. Ponadto był niezwykle poważanym intelektualistą i pisarzem, a jego komentarze były uważnie słuchane. Kiedy umierał w wieku 101 lat, miał na swoim koncie najwyższe odznaczenie amerykańskie, medal wolności, dwie nagrody Pulitzera i dziesiątki innych najwyższych wyróżnień.
Kennan zapisał się w historii jako architekt polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, jednak sam siebie postrzegał bardziej jako pisarza rozprawiającego swobodnie na tematy historyczne i współczesne. Był miłośnikiem literatury rosyjskiej i za pierwsze zaoszczędzone pieniądze kupił, w oryginale, kilkudziesięciotomową edycję dzieł wszystkich Antoniego Czechowa, którego biografię planował przez wiele lat napisać. Obok książek był też autorem tysięcy listów do różnych adresatów, które stanowią ważny dokument historii intelektualnej XX wieku. Wśród jego korespondentów na uwagę zasługuje Swietłana Alliłujewa, córka Stalina. Alliłujewa uciekła ze Związku Radzieckiego i na prośbę rządu amerykańskiego Kennan został poproszony o znalezienie dla niej schronienia. Alliłujewa, nosząc brzemię bycia córką zbrodniarza, po nieudanych związkach osobistych stała się osobą trudną, według niektórych – emocjonalnie niestabilną. Nieoczekiwanie znalazła w Kennanie bliską osobę, człowieka, który nie tylko rozumiał Rosję, ale także stał sie dla niej oparciem emocjonalnym. Lata ich znajomości, podczas których łączyła ich niezrozumiała dla wielu zażyłość, dały asumpt do domysłów. Nawet norweska żona Kennana, słynąca z emocjonalnego dystansu i opanowania, zauważyła kiedyś, że Alliłujewa była o Kennana zazdrosna. Naturalnie, znajomość ta miała charakter czysto „duchowy” i jest ciekawym przyczynkiem do zrozumienia psychiki Kennana.
Malkontent
Mimo przypisywanej mu roli patrona amerykańskiej polityki zagranicznej i czołowego intelektualisty amerykańskiego, postawa Kennana była znacznie bardziej krytyczna zarówno wobec amerykańskiej polityki zagranicznej, jak i samej cywilizacji amerykańskiej.
Wprawdzie Kennan sformułował doktrynę powstrzymywania Związku Radzieckiego, ale negatywnie odnosił się do położenia nacisku na jej militarny aspekt – stąd jego sceptyczny stosunek do stworzenia NATO jako elementu jej realizacji. Pomoc dla takich państw jak Grecja czy Turcja była w jego przekonaniu polityką pożądaną, ale „doktryna Trumana” była już błędem. Kennan sądził, że polityka zagraniczna winna uwzględniać realia – stosunki z każdym z państw są nieco inne i wymagają nieco odmiennej formy współpracy. Tworzenie założeń, które nie uznają tego zróżnicowania i próbują podporządkować działania dyplomacji jednej sztywnej doktrynie, uważał za nierozważne. Ponadto – co może ważniejsze – sądził, że wyraża się w tym charakterystyczny dla Stanów Zjednoczonych moralizm i fałszywe wyobrażenie dotyczące pozycji Ameryki w świecie. Kennan, podobnie jak inny wielki orędownik polityki realizmu Reinhold Neibuhr, stanowczo przeciwstawiał się idei amerykańskiej wyjątkowości. Zgadzał się z Niebuhrem, piszącym o Amerykanach jako o „niedojrzałym narodzie, z dziecinnymi iluzjami [na temat] własnej niewinności”. Sukcesy w dwóch wojnach światowych utwierdziły w nich wiarę we własną niewinność. Kennan podkreślał, że po wojnie w Wietnamie, latach działalności CIA (którą uznawał za instytucję szkodliwą), takie wyobrażenie jest niczym nieuzasadnione. Amerykanie oszukują siebie i innych, twierdząc, że ich politykę zagraniczną cechuje szczególna moralna prawość, która stawia ich poza historią.
Amerykańskie doświadczenie w żadnym razie nie może stanowić uniwersalnego wzorca do naśladowania. Kennan sprzeciwiał się idei przewodzenia przez Amerykę światu zarówno ze względu na to, że Amerykanie są do tego niezdolni z powodu zepsucia własnego ustroju politycznego, ale także dlatego, że nie mają światu nic do zaoferowania. Sądził, że powinni raczej skupić się na swoich problemach, a mieli – jego zdaniem – bardzo poważne. Zagrożenie dla Ameryki i całego świata zachodniego ma głównie charakter wewnętrzny. Związane jest z duchową pustką, która ujawniła się w kulturze zachodniej, sposobem życia ludzi Zachodu i dysfunkcjonalnym systemem politycznym. Zagrożenie płynące z zewnątrz nie jest tak znaczące.
Kennan, uważany przez wielu za publiczny autorytet, nie przestawał zadziwiać swoimi wypowiedziami dotyczącymi polityki amerykańskiej. Sprzeciwiał się uznaniu przez Amerykanów państwa Izrael i zaangażowania amerykańskiej potęgi po jego stronie. Potrafił ze zrozumieniem dla przywódców na Kremlu mówić o inwazji Związku Radzieckiego na Afganistan. Po upadku żelaznej kurtyny stanowczo sprzeciwiał się rozszerzeniu NATO o nowo wyzwolone państwa z Europy Środkowej. Niekiedy ten zwolennik realizmu szokował swoimi wypowiedziami. Tak było, kiedy mówił o przyszłości broni nuklearnej: „Zrezygnujmy całkiem z tej broni; niech nasze bezpieczeństwo opiera się na łasce Bożej, na czystości naszych sumień, a także na tej dozie zdrowego rozsądku i ludzkich uczuć, które posiadają nawet nasi przeciwnicy; ale przynajmniej żyjmy jak ludzie, z podniesionymi głowami, póki w ogóle dane jest nam żyć”.
Elitarysta
Po okresie raczej niefortunnej służby w funkcji ambasadora w Belgradzie w latach 1961 – 1963, Kennan na dobre porzucił służbę dyplomatyczną. W tym czasie napisał fundamentalne dzieła z zakresu historii dyplomacji, ale także wspomnienia i wiele esejów. Ponadto, warto dodać, że przez całe dorosłe życie prowadził dziennik, którego fragmenty ukazały się w tym roku.
W coraz liczniejszych wypowiedziach dawał do zrozumienia, że jego negatywna ocena amerykańskiej polityki zagranicznej jest fragmentem szerszej krytyki zarówno amerykańskiego ustroju, jak i stanu nowożytnej cywilizacji zachodniej. Jeszcze w okresie przedwojennym, jako dyplomata w nazistowskich Niemczech, dostrzegał słabość demokracji zachodniej w starciu z ustrojami autorytarnymi i totalitarnymi. W prywatnym dzienniku rozpatrywał wtedy projekt pozbawienia praw wyborczych imigrantów, ludności kolorowej i kobiet jako metodę na uzdrowienie demokracji amerykańskiej. Kennan miał oczywiście wrogi stosunek do totalitaryzmów europejskich – zarówno nazistowskiego, jak i komunistycznego – z większą sympatią wypowiadał się jednak o konserwatywnych zwolennikach autorytaryzmu. W tym kontekście warto przywołać jego życzliwy stosunek do Antonio Salazara, autorytarnego przywódcy Portugalii oraz konserwatywnych przeciwników Hitlera w Niemczech. Jeden z nich, stryjeczny wnuk słynnego generała Helmutha von Moltke, noszący to samo imię i nazwisko, stał się jego przyjacielem i mentorem. Moltke był monarchistą i głęboko wierzącym chrześcijaninem. Do Hitlera odnosił sie z wrogością, uważając, że w nazizmie obecny jest pierwiastek diabelski, ale miał także negatywny stosunek do demokracji. Nazizm traktował jako przejaw duchowego kryzysu naszych czasów. Mimo wrogości do Hitlera sprzeciwiał się jego zabójstwu, uważając, że przezwyciężenie kryzysu wymaga odnowy duchowej. Demokracja z pewnością nie była odpowiedzią na ten kryzys. Moltke został aresztowany przez nazistów i zginął w 1944 r. Kennan do końca życia pozostał jego wielkim admiratorem. Podzielał jego krytykę duchowego spustoszenia naszych czasów oraz jego postawę moralną. Po latach napisał, że Moltke dołączy do „protestanckich męczenników naszych czasów”. W dyskusjach nad przyszłością Niemiec po wojnie, jaka toczyła się wśród amerykańskich polityków i dyplomatów, mówił o konieczności powrotu do małych państewek niemieckich z XIX wieku o ustroju monarchicznym. Oczywiście rada ta została całkowicie zignorowana.
Demokracja amerykańska rozczarowywała go w coraz większym stopniu, czemu dawał wyraz w licznych wypowiedziach. Mimo że Kennan pochodził ze skromnej rodziny ze środkowego Zachodu, uważano go za dumnego arystokratę ze wschodniego wybrzeża. Na zarzuty dotyczące wrogości wobec demokracji, odpowiadał: „Nie kwestionuję demokracji, uważam ją za najbardziej cywilizowaną formę władzy w sprzyjających warunkach, twierdzę tylko, że nie można jej z powodzeniem zastosować w krajach o rozmiarach, na przykład, Stanów Zjednoczonych, gdzie zarówno skala, jak i zróżnicowanie kulturowe przeciwdziałają pełnej efektywności demokracji na poziomie narodowym”.
Za rzecz pilną – i to nie tylko ze względu na amerykańską politykę zagraniczną, ale ogólnie proces rządzenia – uważał reformę amerykańskiego ustroju: „Największe zło systemu demokracji amerykańskiej leży nie w procesie wyborów, lecz w procesie nominacji kandydatów. Nie mam nic przeciwko temu, by ludzie sami podejmowali decyzje wyborcze, lecz jestem stanowczo przeciwny praktyce naszych partii politycznych polegającej na tym, że stawiają one wyborców za każdym razem wobec problemu wyboru spośród żałosnych miernot”.
Merytokracja, czyli rządy ludzi najlepiej do tego przygotowanych, powinna zastąpić rządy „miernot”. Kennan sądził, że można to osiągnąć, zmieniając prawo wyborcze, pozwalając na odpowiednią selekcję kandydatów. Jednak problem nie sprowadzał się tylko do jakości przywództwa. W jego przekonaniu Stany Zjednoczone były zbyt dużym państwem, aby można nim było rządzić z jednej stolicy. Dlatego Kennan uważał, że należy zmienić ustrój, powracając w pewnym sensie do luźniejszej formy federacji z czasów początku Stanów Zjednoczonych. Do mniej znanych wątków jego biografii intelektualnej należy sympatia, jaką żywił dla ruchów separatystycznych w stanie Vermont oraz na Południu USA.
Reakcjonista
Kennan był wielkim miłośnikiem cywilizacji XVIII wieku. Podziwiał pisarstwo historyczne i polityczne tego okresu – przede wszystkim Edwarda Gibbona i Edmunda Burke’a – styl przywództwa takich dżentelmenów jak Waszyngton oraz styl życia, którego podstawą była wieś. Zmiany cywilizacyjne, których efekty w pełni można było zobaczyć w XX wieku, oceniał negatywnie: „Im jestem starszy i w im większym stopniu zagłębiam się w dzieje minionych stuleci w Europie i w Stanach Zjednoczonych, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że sama rewolucja przemysłowa była źródłem chaosu i niepowodzeń ery współczesnej”.
Dołączył zatem do listy przeciwników cywilizacji przemysłowej i miejskiej, na której możemy znaleźć nazwiska wielu wybitnych europejczyków, jak Samuel T. Coleridge czy Fiodor Dostojewski, oraz Amerykanów, jak Thomas Jefferson czy Henry Adams. Uważał, że taki stan rzeczy nie może trwać długo i grozi wielką katastrofą: „Społeczeństwo to nosi w sobie zalążki własnych koszmarów – powietrza, którym nie można oddychać, wody nienadającej się do picia, głodu – i póki ludzie nie zdadzą sobie sprawy, że trzeba powrócić do prostszej formy życia, do znacznie mniejszej populacji, do społeczeństwa, w którym element rolniczy będzie miał znów dużą przewagę nad wielkomiejskim – póki świadomość ta nie stanie się powszechna i owocna w skutki – nie wiem, jak można by zaradzić kłopotom naszych czasów”.
Kennan nie znosił wielkich miast amerykańskich, takich jak Chicago czy Nowy Jork. Wolny czas wraz z rodziną spędzał na farmie w Pensylwanii, gdzie zaprosił m.in. Swietłanę Alliłujewą, która dostrzegła w niej podobieństwo do wsi rosyjskiej. O nowoczesnych miastach mówił: „Jest to przerażająco skażone środowisko; same tylko ścieki wielkich miast stają się światowym problemem. I nie sądzę, by ludzie stworzeni byli do życia w tak monstrualnych warunkach”.
Kennan przypomina nieco pisarzy agrarystów, takich jak Lew Tołstoj, zachwalających życie w bezpośrednim kontakcie ze światem przyrody. „Jestem [...] przekonany że społeczeństwo, w którym dominuje wieś, jest – mimo wszystkich swych wad – społeczeństwem w sumie mocniejszym i zdrowszym niż to, w którym dominuje miasto. Niektóre z najlepszych dzieł nowoczesnej literatury zawdzięczamy ludziom, którzy pochodząc z prowincji wynieśli z niej ten rodzaj zdrowia psychicznego, jaki jest właściwy wychowaniu wiejskiemu, i ukazali tę świeżość wielkiemu miastu”.
Oprócz sposobu życia w wielkich miastach amerykańskich, z obrzydzeniem donosił się do kultury masowej. Podobnie jak Sołżenicyn sądził, że kłamstwo w Ameryce – podobnie jak w Związku Radzieckim (choć nie w takim stopniu) – zatruwa życie Amerykanom. „Dekadencję i demoralizację cywilizacji amerykańskiej przypisuję w dużej mierze temu, że cały ten proces komunikacji został zdominowany przez przemysł reklamowy. Jest to wielkie i fundamentalne zło, zatruwa ono bowiem całą treść informacji obiegającej kraj. Deprawuje i wypacza umysłowość czytelnika i słuchacza; odzwyczaja ludzi od poświęcania większej uwagi prawdzie”.
Dla kulturalnego odrodzenia Ameryki potrzebna jest elita. Zjawiskiem, które Kennana niepokoiło w najwyższym stopniu, były bunty studenckie na uniwersytetach w latach 60. Ich konsekwencją był postępujący upadek dyscypliny i standardów intelektualnych. Tak jak egalitarna demokracja uniemożliwiała dojście do władzy merytokracji, tak roszczeniowa, zbuntowana młodzież stała na przeszkodzie w stworzeniu elitarnych instytucji edukacyjno-wychowawczych, bez których odrodzenie amerykańskiego społeczeństwa nie jest możliwe. W książce „Democracy and the Student Left”, która należy do najbardziej krytycznych rozpraw z duchem rebelii lat 60., Kennan przedstawia uniwersytet jako elitarną instytucję wzorowaną na klasztorach. Jego rozważania są przejmującą próbą opisu swego rodzaju utopii edukacyjnej, a jednocześnie lamentem nad tym, jak bardzo amerykańskie uniwersytety oddaliły się od tego ideału. Cytuje w niej z aprobatą amerykańskiego prezydenta Woodrowa Wilsona (byłego prezydenta uniwersytetu Princeton), który o uniwersytecie pisał w sposób następujący: „Dom ludzi o przenikliwych, trzeźwych umysłach i woli poznania, roztrząsających na co dzień problemy tego świata i przywykłych do wyboistych dróg demokracji; a jednak miejsce odległe od świata – miejsce spokojnej Nauki, pustelnicze, ascetyczne, jak klasztor; nie dba się tu o przemijające sprawy świata, a tylko o to, by posiąść prawdę... Słucha się tu prawd o przeszłości i debatuje o sprawach teraźniejszości, namiętnie i ze znajomością rzeczy; miejsce podobne do świata, bo ludzkie życie jest tu w centrum uwagi, miejsce dla ludzi i wszystkiego, co ich dotyczy; lecz różniące się od świata swym opanowaniem, odpowiedzialnością o słowa i troską o to, by wiedzieć więcej, niż to w danej chwili jest widoczne; nie ma tu skłonności do ekscytacji, powietrze jest czyste i zdrowe, jest w nim duch wiary; wszystkie oczy jaśnieją tu w świetle dnia i spoglądają ku niebu dla potwierdzenia swoich nadziei...”.
Wizja ta, naturalnie, odbiegała od realiów życia akademickiego. Podobnie jak amerykańska polityka zagraniczna, instytucje oraz cały styl życia Ameryki. Paradoksem jest, że dyplomata i autor, który stał się jednym z symboli Ameryki, należał do jej najbardziej nieprzejednanych krytyków.
Skomentuj