Jürgen Osterhammel
Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata
Wydawnictwo Poznańskie
Najpierw o wrażeniach zmysłowych. Książka, w odróżnieniu od wirtualnych form utrwalania tekstu, ma swoją materialność. Zapach, fakturę i ciężar. Już na tym poziomie obcowania z dziełem drukowanym praca Osterhammela budzi respekt, kusi i niesie w sobie obietnicę spotkania z zajmującą opowieścią o dziejach. Potężny tom liczy ponad 1200 stron (oryginalne, niemieckie wydanie jest nawet obszerniejsze) w twardej, dopracowanej estetycznie oprawie, przywołuje na myśl solidność (również tę dotykalną) encyklopedii i wymusza podobny rodzaj lektury – w skupieniu, ciszy, w nieprzypadkowej przestrzeni, pozwalającej skoncentrować się na zawartości tego kompendium wiedzy.
A zawartość odpowiada wagą fizycznemu formatowi edycji. Intencją autora, jak sam przyznaje, było stworzenie „portretu epoki”, choć zastrzega on zarazem na początku książki, że „nie ma ona przesadnych ambicji, aby wyczerpująco i encyklopedycznie ogarnąć całe stulecie w dziejach świata. Można ją raczej opisać jako bogatą materiałowo propozycję interpretacyjną”. Tę skromną deklarację trzeba jednak rozwinąć: Osterhammel konsekwentnie wpisuje swoje dzieło w poetykę i wielowymiarowość „wielkich narracji”, dowodząc, że czas rozbudowanych opowieści o historii, wbrew opiniom zwolenników ujęć postmodernistycznych, wcale się nie wyczerpał, i że ten sposób konstruowania panoramicznych obrazów epok może być wciąż niezwykle atrakcyjny dla czytelnika spragnionego odkrywania powiązań i kontekstów procesów historycznych. Książce tej patronuje twórczość Fernanda Braudela, Jacquesa le Goffa i innych wielkich przedstawicieli szkoły Annales, choć sam autor chętniej podkreśla inspiracje dziełem Christophera Bayly’ego. Jako że umieszczenie niemieckiego badacza w tej konstelacji nazwisk nie musi być przejrzyste dla każdego czytelnika, ujmijmy rzecz bardziej opisowo.
Otóż historyk zabiera nas w fascynującą podróż po XIX stuleciu, przedstawionym tutaj jako globalne kulturowe widowisko, w którym da się wskazać poszczególne wątki, ale i nadrzędne wobec nich powiązania, widoczne w pełni dopiero wówczas, jeśli przyjrzymy im się z różnych perspektyw i z odpowiedniego dystansu. Dystans ten pozwala dostrzec w zdarzeniach o charakterze lokalnym realizację regularności kulturowych, zależności przekraczające czysto chronologicznie wykreślone granice epok i typowość procesów długiego trwania niekolidującą ze swoistością i odrębnością danego regionu i wycinka czasu. Szczególnie owocne okazuje się przyjęcie takiej metody przy rekonstrukcji, jak pozwolę sobie nazwać rezultat tych zabiegów, chronotopu XIX stulecia, czyli dynamicznego układu czasowo-przestrzennego. Osterhammel nie wyznacza twardych ram czasowych opisywanego wieku. Zamiast tego przekonująco dowodzi, że wiele zjawisk charakteryzujących tę epokę ma swój początek na długo przed jej kalendarzowym otwarciem, na przykład globalizujące zwroty w dziedzinie ekonomii, a z drugiej strony długofalowe przemiany zapoczątkowane w II połowie prezentowanego stulecia, jak narodziny i rozkwit nacjonalizmu i ruchów narodowych, kształtowały oblicze świata w pozornie odmiennym i samoistnym wieku XX.
Rozpiętości czasowej dorównuje zasięg perspektywy przestrzennej – autor podkreśla co prawda swoje eurocentryczne nastawienie, nie przeszkadza mu to jednak szukać źródeł tytułowych przeobrażeń na kontynentach azjatyckim i afrykańskim, i to nie tylko w tych rejonach, które powiązane były z Europą więzami kolonialnymi. Dzięki temu odległe od siebie fakty dają się ująć w zaskakujących przyjętym punktem widzenia syntezach: „Około roku 1900 lub 1914 większość ludzi na świecie pracowała w sektorze rolniczym. Pracowali na roli i z rolą. Przede wszystkim pracowali pod gołym niebem, byli zależni od pogody. To, że pracę coraz częściej przenoszono pod dachy, było wielką zmianą, która nastąpiła w XIX w. Dla każdego, kto pochodził ze wsi, fabryka musiała sprawiać wrażenie domu pracy”.
Jeszcze jedno rozszerzenie zakresu wzbogaca tę narrację. Badacz zwraca uwagę na to, że pisanie historii w oparciu o jedną tylko dyscyplinę wiedzy nie tylko ogranicza możliwości opisu, ale może wręcz prowadzić do niezamierzonych przekłamań, gubi się bowiem w takim zawężeniu szereg czynników, które pośrednio, ale w znaczący sposób determinowały rozwój zupełnie osobnych sfer życia społecznego. Uwzględnienie wyłącznie historii politycznej, a taką opcję przyjmują bardzo często autorzy opracowań panoramicznie przedstawiających dający się wydzielić fragment dziejów, odbiera pisarzowi szansę na pogłębione wyjaśnienie przyczyn takiego a nie innego kierunku rozwoju danego państwa i myśli narodowej. Dlatego Osterhammel wybiera splot dziedzin: „u mnie natomiast wiele miejsca zajmują migracja, ekonomia, polityka międzynarodowa oraz nauka”, nie rezygnuje zresztą z eksplorowania innych, choć w skromniejszym stopniu, po to, by wykazać, jak osiągnięcia naukowe i świadomość postępu naukowego w ogóle wpływały na mechanizmy rynkowe i obiegi wymiany towarowej.
Skoro udało się już w ogromnym skrócie wymienić najważniejsze przewagi książki niemieckiego historyka, trzeba w tym miejscu doprawić je szczyptą pretensji. Dla polskiego czytelnika syntetyczne obrazy XIX w., wychodzące spod pióra autorów zachodnich, na ogół wiążą się zawsze z wielkimi oczekiwaniami i pewnym rozczarowaniem. Wiemy przecież, jak obfite w wydarzenia i jak znaczące dla przyszłych losów kraju były dzieje Polski i Polaków w tym stuleciu. Równocześnie jednak pamiętamy o tym, że Polska jako byt państwowy nie istnieje w tym czasie na mapie Europy. Jak z tym dylematem ma sobie poradzić obcy historyk, tworzący syntetyczny portret epoki w ujęciu globalnym? Osterhammel poradził sobie zaskakująco dobrze, motyw polski wplatając w ten kierunek problemowy, który dla Polski był rzeczywiście najistotniejszy, a zatem w kwestie związane z powstawaniem nowoczesnych narodów. W cieniu innych zjawisk skryły się natomiast wyróżniające Polskę przemiany społeczne, przede wszystkim wyłonienie się nowej warstwy społecznej, inteligencji, z coraz bardziej anachronicznej w nowoczesnych strukturach ekonomicznych szlachty – wciąż aktywnego bohatera zbiorowego epok wcześniejszych. Pozostaje nam pamiętać o tym, że to nie Polska leży w centrum tego obrazu, i że wielka narracja Osterhammela przybliża nas do zrozumienia dziejów ojczystych nie wprost, ale za to w imponująco rozległej perspektywie.
Skomentuj