Antoni J. Wręga
PRL w Dallas. Rzecz o zacieraniu śladów zamachu na prezydenta Kennedy’ego
Wydawnictwo LTW
Z rozwiązywaniem zagadek przeszłości jest trochę jak z układaniem puzzli, z tą różnicą, że z reguły mamy do dyspozycji tylko niektóre elementy, rzadko łączące się ze sobą bezpośrednio, i nie wiemy, jak wygląda obraz, który próbujemy odtworzyć. To, co sobie wyobrażamy, może dalece odbiegać od prawdziwego obrazu. Od czasu do czasu pojawia się element, który całkowicie odmienia sytuację.
Powyższa metafora dobrze oddaje zagadkę śmierci Johna Fitzgeralda Kennedy’ego w Dallas w listopadzie 1963 r. Zestawem nowych elementów układanki jest książka Antoniego J. Wręgi, opublikowana z okazji 50. rocznicy zamachu. Ci, którzy dotychczas swoje poglądy na ten temat opierali na śledztwie Jima Garrisona czy filmie „JFK” Olivera Stone’a (powtarzającym tezy śledztwa), mogą być zaskoczeni. Książka bowiem obala teorię o zabójstwie jako skutku wewnątrzamerykańskiego spisku i zamachu stanu. Autor przedstawia najnowsze ustalenia badaczy, podważające tezy Garrisona. Ale jeszcze istotniejszy jest wątek polski. Gdyby to Amerykanie sami zabili Kennedy’ego, to po co służby specjalne PRL miałyby być zaangażowane w fałszowanie informacji na temat zamachu?
Głównym antybohaterem książki jest George (Jurij/Jerzy) de Mohrenschildt, biały Rosjanin niemieckiego pochodzenia. W 1920 r. przedostał się on do Polski, uciekając przed czerwonym terrorem. Był jej obywatelem co najmniej do 1952 r. W latach 30. XX wieku wyemigrował na Zachód, najpierw do Belgii, potem do USA. Sławne stały się jego zeznania na temat śmierci JFK przed komisją Warrena. Był określany jako „najbliższy przyjaciel Lee Harveya Oswalda”, a jego zeznania powszechnie uchodzą za fałszywe. W 1977 r. popełnił samobójstwo w przerwie wywiadu, którego udzielał na temat zamachu w Dallas.
Z książki dowiadujemy się jednak, że de Mohrenschildt miał szereg tajemniczych prywatnych kontaktów w Polsce, a ich ukrywanie mogło być przyczyną śmierci młodego polskiego naukowca w Paryżu w 1967 r. Co więcej, w latach 1962–1965 utrzymywał regularne kontakty z dyplomatą PRL na Haiti, który – według akt IPN – był tajnym współpracownikiem SB, najprawdopodobniej w pewnym momencie ukadrowionym. Za jego pośrednictwem w 1965 r. Mohrenschildt podpisał niezwykle lukratywny kontrakt na dostawy sizalu do PRL. Wszystkie te przesłanki kwestionują znaczną część hipotez dotyczących przyczyn śmierci amerykańskiego prezydenta.
Ostatnie z analizowanych przez autora wydarzeń, czyli tajemnicza śmierć Justyna Strumiłły w Paryżu, ma jedynie hipotetyczny związek ze sprawą. Strumiłło korespondował z Mohrenschildtem, znał go z jego pobytów w Polsce (które ten zataił przed komisją Warrena). Jego śmierć została uznana za samobójstwo, zwłoki skremowano przed przywiezieniem do Polski, a wiele archiwów i danych dotyczących sprawy zostało zniszczonych bądź uznanych za zaginione. Autor stawia tezę, że młody chemik musiał zginąć, ponieważ wiedział o Mohrenschildcie za dużo i mógł go zdemaskować jako agenta którejś z komunistycznych służb wywiadowczych.
Książka powinna wywołać w Polsce sensację i doprowadzić do postawienia poważnych pytań na temat ewentualnego udziału SB w wydarzeniach pośrednio i bezpośrednio związanych z zamachem w Dallas. Powinna też być zachętą do dalszych badań nad tym zagadnieniem, ponieważ otwiera zupełnie nowe, nieznane wcześniej perspektywy.
Nie jest, niestety, wolna od pewnych wad. Redakcja pozostawia wiele do życzenia, sporo tu powtórzeń treści znanych z wcześniejszych części. Mimo wszystko to wciągająca lektura, która poza nowymi ustaleniami w sprawie okoliczności śmierci JFK zawiera także sporo ciekawych rozważań teoretycznych, związanych z funkcjonowaniem komunistycznej dezinformacji i metodami wywierania wpływu. Podaje też mało znane w Polsce fakty na temat rywalizacji CIA i KGB. Z pewnością warto ją polecić każdemu miłośnikowi historii najnowszej i literatury wywiadowczej.
Skomentuj