Anna Reid
Leningrad. Tragedia oblężonego miasta 1941–1944
Wydawnictwo Literackie
O leningradczykach, którzy – wierni socjalistycznej ojczyźnie i Stalinowi – zamienili miasto w bastion komunizmu, aby pokazać całemu światu, że ludzie sowieccy nie dadzą się faszystowskiej hydrze?
To wszystko stek propagandowych bzdur. Mitów, które – jeden po drugim – obala brytyjska historyk Anna Reid.
Według najnowszych szacunków w mieście w latach 1941–1944 zmarło z głodu około 750 tys. ludzi. Doprowadzeni do ostateczności zjadali własne psy i koty. Gotowali paski i podeszwy, zeskrobywali klej z tapet i wydłubywali kit z okien. Zaczęły szerzyć się brutalne napady, mordy i kanibalizm. Typowy przypadek: „Bezrobotny hydraulik zabił żonę, aby nakarmić ich nastoletniego syna i siostrzenicę, a trupa trzymał w ukryciu w ubikacjach hotelu robotniczego".
Sowieckie władze miasta przed rozpoczęciem oblężenia nie podjęły nawet elementarnych przygotowań do zapobieżenia klęsce głodu. Nie gromadziły zapasów. Odpowiedzią władz na – jak określano to w oficjalnym żargonie – „niedobory żywnościowe" był zaś system racjonowania jedzenia.
Olbrzymie ilości pokarmu zagrabiali członkowie partii, a resztę rozkradali uprzywilejowani pracownicy magazynów, stołówek i sklepów. Podczas gdy tysiące konały z głodu na ulicach, w siedzibie partii aparatczycy zajadali się wędzoną szynką, jesiotrem i kawiorem. Kluczową rolę odgrywało oczywiście NKWD. Sowiecka maszyna terroru pracowała w oblężonym Leningradzie pełną parą. Konający ludzie byli więzieni, torturowani i mordowani.
Aby dostać kulę w tył czaszki, wystarczyło narzekać na system zaopatrzenia miasta, na dystrybucję żywności czy okazać wojenny defetyzm. W pierścieniu oblężenia znalazło się nawet kilka przedsiębiorstw należących do Gułagu, w których zmuszano aresztowanych do niewolniczej pracy.
Działania władz doprowadziły do tego, że mieszkańcy miasta modlili się, aby Niemcy jak najszybciej pokonali bolszewików i zajęli Leningrad. Dlaczego nie rozpoczęli w mieście rebelii? Jak pisze Reid, byli zbyt wycieńczeni i skupieni na pozyskiwaniu żywności, aby móc podjąć próbę buntu. „Byliśmy w podwójnym oblężeniu. Od środka i od wewnątrz" – napisał jeden z ocalałych Dmitrij Lichaczow.
Skomentuj