Wiadomo jednak także, że miary owe muszą ściśle odpowiadać kontekstowi, środowisku, zwyczajom, temu, co mimo wszelkiej niejasności i nieokreśloności tego pojęcia zwykło się nazywać „duchem czasów".
Porównanie II Rzeczypospolitej do jej współczesnej następczyni samo się jednak nasuwa. Ta pierwsza to państwo wymarzone, zrodzone z determinacji, walki, przelanej krwi i stojącego za nią chłodnego namysłu. II RP – kraj wielkich projektów, który zbudował Gdynię, COP, wprowadził silną i stabilną walutę, stworzył niezgorszą armię – była skazana na wielkie projekty, bez nich bowiem, bez śmiałości, rozmachu, wizji, rozsypałaby się jak domek z kart. Jak bez nich udałoby się złożyć w jedno trzy odmienne mentalności, trzy odmienne systemy prawa, można nawet powiedzieć, trzy odmienne cywilizacje, w których żyli, mieszkali i działali w XIX w. Polacy?
Państwo wielkich indywidualności, na czele z Józefem Piłsudskim, jego twórcą, człowiekiem, którego hart ducha, siła woli, także przebiegłość oraz polityczne rozumienie nie mają sobie pewnie w polskich dziejach równych. Państwo wielkiej różnorodności, dziś już nigdzie niespotykanej. Wrzących namiętności narodowych, napięć religijnych, społecznych w stopniu dziś nieznanym i często niepojętym, co zresztą jest pewnie głównym powodem łatwych oskarżeń o brak demokracji i o prześladowanie mniejszości.
II RP – trzeba to powiedzieć – mimo jej różnych wad i tragicznego końca była państwem sukcesu. Nie tak rozległa jak I Rzeczpospolita, nie tak potężna jak państwo Jagiellonów, nie tak oryginalna jak Rzeczpospolita sarmacka, potrafiła nawiązywać do wszystkich tych tradycji z takim zapałem i uporem niszczonym przez zaborców.
Im więcej czasu mija od jej upadku, im dalsza i bardziej rozległa staje się perspektywa, tym bardziej, mniemam, uderza wielkość II Rzeczypospolitej.
Dwa fakty najbardziej ją uwypuklają. Pierwszy to nienawiść do wrogów.
Drugi – ofiarność i poświęcenie pokolenia wychowanego w ciągu tych 20 lat niepodległości.
Teraz powinienem zająć się porównaniem do III Rzeczypospolitej.
To jednak pozostawiam czytelnikom. Mam nadzieję, że nowy numer „Uważam Rze Historia" w tym pomoże. Jednocześnie dziękuję za tak niezwykłe przyjęcie poprzedniego, pierwszego numeru miesięcznika.
Skomentuj