Podczas walk o Apeniny Brygada „Maiella" mężnie dzieliła z nami trudy militarne związane z działaniami wojennymi na przełomie zimy i wiosny. Krew‚ którą razem przelaliśmy na polach bitew za wolność Włoch‚ odnowiła chwalebną tradycję wspólnych walk mających miejsce w przeszłości‚ gdy Polacy w szeregach Garibaldiego i Włosi na polskiej ziemi walczyli za wolność braterskiego narodu oraz za święte prawa człowieka. Przekazując Wam moje serdeczne pozdrowienie‚ oddaję honory chwalebnym żołnierzom z brygady‚ którzy polegli, i Wam, żywym. Przekazuję Wam także życzenia osobistego szczęścia i pomyślności dla Waszej wiecznie pięknej i wielkiej Italii". To słowa generała Andersa‚ przekazane przez majora Wilhelma Lewickiego 15 lipca 1945 roku w Brisighelli, podczas uroczystości rozwiązania Brygady „Maiella"‚ towarzyszy broni żołnierzy II Korpusu.
Królowi już dziękujemy
Historia ta ma swój początek w regionie Abruzji 5 grudnia 1943 roku‚ kiedy to 15 młodzieńców pod przewodnictwem Ettorego Troila‚ socjalistycznego adwokata‚ współpracownika Giacoma Matteottiego‚ na zamku Casoli (Chieti), podpisało ołówkiem kartkę papieru‚ zobowiązując się do prowadzenia walki o wyzwolenie u boku brytyjskiego V Korpusu. Półtora roku później w Brisighelli broń i mundury nosiło 1,5 tys. mężczyzn przydzielonych do czterech kompanii z jednostką artylerii i komandosów. Nie są to już chłopi oraz pasterze ze strzelbą do polowania i w cywilnych ubraniach‚ lecz formacja wojskowa sui generis. Mundury brytyjskie‚ ale z naszywką przedstawiającą zarys rodzimego masywu górskiego Maiella (w Abruzji w centralnej części Apeninów) na ramieniu i z włoskimi barwami na kołnierzach Książeczka wojskowa Królewskiej Armii‚ operacje wojskowe pod polskim sztandarem. Żadnej partyjności‚ żadnego komisarza politycznego‚ ale także żadnych „gwiazdek"‚ symbolu monarchii‚ ponieważ wszyscy są republikanami‚ dla których król Wiktor Emanuel III jest odpowiedzialny za nieszczęścia‚ do których Mussolini doprowadził Włochy.
Wszyscy to ochotnicy. Mogłoby być ich znacznie więcej‚ ponieważ grupa chętnych do zaciągu była zawsze dużo liczniejsza‚ niż można było ich wcielić. Mają stopnie‚ ale podlegają jedynie rozkazom wyższych polskich oficerów‚ z którymi dzielą losy wojenne‚ zimno‚ głód‚ przelaną krew i cierpienia. Są jedyną formacją partyzancką‚ której Anglicy nie rozwiązują po przejściu frontu‚ pierwszą, której przyznają zaszczyt noszenia broni‚ jedyną, która walczy poza granicami regionu pochodzenia‚ by wyzwolić innych Włochów spod okupacji nazistowsko-faszystowskiej. Nigdy nie zaznają klęski, Niemcy zaś się ich boją‚ nazywając ich „wilkami z Maiella". Stosują jednak wobec nich międzynarodowe konwencje przewidziane dla regularnych żołnierzy. Na polu bitwy dowodzi nimi kapitan Domenico Troilo (zastępca dowódcy‚ niepowiązany pokrewieństwem z założycielem brygady Ettorem Troilo)‚ oficer włoskiego lotnictwa.
U boku żołnierzy II Korpusu
Po wyzwoleniu Abruzji‚ wiosną 1944 roku‚ dokonują niespotykanego wcześniej wyboru: zamiast wrócić do domów‚ proszą‚ by mogli walczyć dalej. Anglicy przydzielają ich zatem do II Korpusu Polskiego‚ wykrwawionego podczas bojów o Monte Cassino. Pierwszym oficerem łączności jest oficer kawalerii Wilhelm Lewicki (zostanie później zastąpiony przez majora Józefa Kopcia)‚ ale w szeregach pozostają angielski kapitan Lamb‚ do którego dołącza również porucznik Lesley Filliter‚ syn byłego konsula brytyjskiego w Neapolu. Z Brygady „Maiella" można wystąpić na zwykłe żądanie, bez konieczności uzasadniania swojej decyzji‚ a to jest niedopuszczalne w odtworzonym wojsku włoskim‚ które nie przepada za ochotniczym zaciągiem. A jednak nikt nigdy nie poprosi o możliwość powrotu do domu. „Byłaby to największa klęska moralna" – skomentował później kapitan Troilo.
Brygada „Maiella" przemierza Włochy wzdłuż adriatyckiego wybrzeża w idealnym porozumieniu z żołnierzami przybyłymi z dalekiego kraju. Rozmowa jest prawie niemożliwa‚ zważywszy na to, że wielu włoskich patriotów nie mówi nawet po włosku‚ lecz jedynie w dialekcie abruzyjskim‚ a jednak między narodami‚ które wiele wycierpiały i nadal cierpią, zawiązuje się wielka nić sympatii oraz solidarności.
Antonio Rullo‚ najmłodszy żołnierz „Maielli" (podał fałszywą datę urodzenia‚ żeby się zaciągnąć)‚ jeszcze dziś wzrusza się na wspomnienie „towarzyszy broni" i nadzwyczajnej harmonii‚ jaka wytworzyła się między Abruzyjczykami a Polakami. W szeregach brygady jest nawet jeden Rosjanin‚ syberyjski olbrzym Aleksander Pesterlej‚ którego wszyscy poufale nazywają Szura. Jest ordynansem komendanta Domenica Troila. Gdy przebywają razem‚ przypominają Don Kichota i Sancho Pansę‚ postawny Rosjanin i niski Abruzyjczyk. Dziwny los rzucił Szurę do Włoch: został wzięty do niewoli przez włoskich żołnierzy w Rostowie. A jednak także on postanowił walczyć dalej na ochotnika u boku abruzyjskich patriotów. Do Związku Sowieckiego nie chciał i nie mógł wracać (po wojnie wyemigrował do Australii) – można było skończyć przed plutonem egzekucyjnym. Nicola Troilo‚ syn Ettorego‚ który spisał swoje wspomnienia‚ pamięta go z dnia 1 lutego 1944 roku z Gessopaleny‚ gdzie „maszerował na przedzie‚ mówiąc na głos po abruzyjsku‚ a ja pomyślałem wówczas‚ że gdy wróci do Władywostoku‚ będzie nadal mówił po abruzyjsku. Trudno było przypuszczać‚ że ktoś mógł przybyć aż z Władywostoku‚ by dać się zabić pod Gessopaleną". Domenico Troilo zapamięta go w następujący sposób: „Szura sam nosił ciężki karabin maszynowy i torbę z dziesięcioma czy piętnastoma magazynkami. Dużo pił i klął jak szewc".
9 grudnia 1944 roku niektórzy patrioci przechodzą w bród rzekę Sintria‚ gdyż ludność cywilna doniosła im‚ że Niemcy zamierzają splądrować Casa Farneto. Oddział zmusza do ucieczki strzelców alpejskich ze 114. Dywizji i rani jednego niemieckiego podoficera. Młody Nicola Troilo wspomina to następująco: „To historia Vespy‚ który rzucił się na ratunek rannemu w brzuch Niemcowi‚ Vespy‚ który wziął go na plecy z ziemi niczyjej pomiędzy dwoma przeciwnymi stanowiskami bojowymi‚ Vespy‚ który wracał skulony pod ciężarem do naszych okopów‚ już się o nie opierał‚ już ręce wyciągały się‚ by przyjąć Niemca‚ gdy seria z niemieckiego karabinu maszynowego przeszyła plecy Vespy; żywy Niemiec wpadł między nas‚ a martwy Vespa wyleciał ponad okopy i nadal był ostrzeliwany jak jakaś puszka czy szmaciana lalka". Tej nocy nie można było nie słyszeć jęków rannych i nie widzieć w półmroku kapelana mówiącego przyciszonym głosem do rannego Niemca‚ który z kolei wzruszył się i płakał na wieść‚ że jego istnienie kosztowało życie człowieka‚ który go ratował i który leży martwy na sąsiedniej pryczy z wytrzeszczonymi oczami. „Następnego dnia kapitan Tradardi w desperackim pragnieniu zemsty wyszedł z okopów w towarzystwie jedynie sierżanta Lorenza Di Loreto i długo pełen wściekłości atakował okopy wroga‚ dotąd aż nie dobiegła końca msza sprawowana na polu w intencji poległego Vespy".
Atak ze ściany Monte Mauro
Wieczorem 13 grudnia pułkownik Kazimierz Wiśniowski z I Brygady Strzelców Karpackich przywołuje Domenica Troila do tymczasowej komendy‚ która znajduje się w wiejskim domu. To już trzeci raz‚ gdy obaj się widzą i po raz kolejny Polak czule zwraca się do Włocha‚ mówiąc: „Serwus‚ bandyto". Polak informuje kapitana o mającym nastąpić ataku i pyta go‚ jak ma zamiar użyć oddziału „Maielli"‚ który w owym czasie jest najbardziej wysuniętą jednostką całego frontu‚ znajdującą się pod jego dowództwem.
„Wiśniowski‚ który obdarzony był wielkimi zdolnościami i odwagą‚ wysłuchiwał podległych sobie żołnierzy‚ ponieważ leżał mu na sercu los ludzi‚ których chciał stracić jak najmniej. Jest to zaleta‚ która we wszystkich wojnach świata świadczy o wielkości lub małości dowódcy wojskowego" – tak opisuje go i wychwala Troilo. Przeszkodę trudną do pokonania stanowi Monte Mauro‚ którą Polacy uznają za nie do zdobycia‚ jeśli nie ucieknie się do manewru okrążenia jej znacznymi siłami. Troilo ma inny pomysł: chce się wspiąć na Monte Mauro od frontu ze swoim oddziałem‚ tam‚ gdzie Niemcy nawet się ich nie spodziewają, i ich zaskoczyć. Wiśniowski spogląda na niego ze zdziwieniem, ale i z podziwem: podobają mu się abruzyjscy żołnierze‚ którzy odwagą przypominają mu jego Polaków i którzy dzięki tej nieco szalonej skłonności robią to‚ czego inni‚ racjonalnie rzecz biorąc‚ nigdy by nie zrobili. Kapitan sugeruje także, by zrezygnować ze wsparcia artyleryjskiego‚ które miałoby uderzyć w niemieckie pozycje‚ aby w ten sposób nie ostrzegać wroga.
Plan przewiduje‚ że Polacy o godz. 23 15 grudnia rozpoczną ofensywę na froncie z całą siłą ognia dział; po godzinie piechota ruszy w stronę linii na rzece Senio‚ wzburzonej i żółtej od błota. O świcie 16 grudnia „Maiella" ma zdobyć i utrzymać Monte Mauro. Butelka whisky na stole jest prawie pusta‚ gdy kapitan żegna się o godz. 2 nad ranem.
Troilo i ordynans Szura się oddalają. Na dotarcie do bazy potrzebują prawie dwóch godzin. Idą o pustym żołądku‚ a noc jest zimna. Pada deszcz. Po drodze napotykają chatę‚ zza której okien przebija światło. Mimo późnej pory pukają do drzwi i proszą o coś do jedzenia. Po kilku minutach drzwi otwiera starszy człowiek‚ którego Troilo i Szura proszą o cokolwiek na ząb‚ oświadczając‚ że mają zamiar zapłacić. „Bez słowa zaprosił nas do kuchni i ku naszemu zdziwieniu znaleźliśmy na stole chleb‚ ser‚ szynkę i wino". Milczenie starca zostaje przerwane kilka minut później‚ gdy pyta żołnierzy‚ kim są. „Odpowiedziałem‚ że jestem Włochem i że walczę u boku wojsk alianckich. Na to on na wpół osłupiały powiedział mi: »Niech pan spojrzy‚ ja już nic z tego nie rozumiem. Pół godziny temu przyszli tu inni Włosi‚ tylko że tamci byli przebrani za Niemców«". Mrożący obraz wojny domowej.
16 grudnia 1944 roku „Maiella" dokonuje tego‚ co później zostanie nazwane „niemożliwym zwycięstwem spod Monte Mauro"‚ kiedy abruzyjscy ochotnicy wspinają się na skalną ścianę i rzucają się znienacka na Niemców‚ otwierając drogę Polakom. Oficer Wehrmachtu zmuszony do złożenia broni po rycersku gratuluje abruzyjskim ochotnikom. Kopeć nie kryje podziwu dla „swoich" żołnierzy‚ Anglicy wymieniają przedsięwzięcie w swym biuletynie. 21 grudnia nadzwyczajny rozkaz dzienny, pochodzący od dowództwa B z Lateriny i zaadresowany do oddziałów w strefie działań wojennych, informuje ochotników o zawartości listu napisanego 18 grudnia przez Wiśniowskiego do Ettorego Troila: „W operacjach wojskowych od października do grudnia 1944 roku‚ mających miejsce na rzekach Lamone‚ Sintria i Senio‚ w ramach I Brygady Strzelców Karpackich udział wzięła włoska Brygada »Maiella«.
Usytuowana z lewej strony odcinka zajętego przez I Brygadę Strzelców Karpackich „Brygada „Maiella" odniosła kilka pięknych i znaczących sukcesów w bardzo trudnych warunkach terenowych‚ zajmując między innymi wiele ważnych miejscowości takich jak Castellaccio‚ Bicocca‚ Brisighella‚ Monte Rontana‚ Monte Sacco‚ Monte Mauro‚ Monte della Volpe itd. Oświadczam‚ że w działaniach tych żołnierze z Brygady »Maiella« wykazali się największą walecznością‚ najwyższym morale i niezmierną odwagą‚ świadomi celu wspólnej walki‚ ponosząc ofiary w obronie prawdziwej wolności Narodów i Człowieka. Żołnierze z Brygady »Maiella« są godnymi sukcesorami tradycji swoich Ojców‚ którzy walczyli w Alpach na Monte Grappa‚ na rzece Piave i w Vittorio Veneto, i ich przodków‚ którzy walczyli o Wolność i Demokrację pod rozkazami wielkiego Giuseppe Garibaldiego. Wspólne walki historycznie związane są z polsko-włoskim braterstwem broni‚ które ucieleśniają wspaniali i nieskazitelni bohaterowie walczący o wolność Polski w 1863 roku‚ jak pułkownik Francesco Nullo i Stanislao Becchi i wielu innych.
Pozdrawiając żołnierzy z Brygady »Maiella«‚ życzę im nowych‚ pięknych sukcesów w walce‚ a w szczególności życzę im‚ by ich czysty patriotyzm i umiłowanie wolności przyniosły ich pięknej Ojczyźnie prawdziwą wolność i szczęście". Ostatniego dnia 1944 roku zastępca dowódcy Domenico Troilo poznaje generała Władysława Andersa. „Byłem jedynym Włochem – opowiada Domenico Troilo – obecnym na spotkaniu sylwestrowym. Było to chyba w Castrocaro. Whisky płynęło strumieniami. Anders powiedział kilka słów po włosku. Był z nami także Kopeć‚ który walczył pod Tobrukiem‚ gdzie i ja walczyłem‚ z tym że wtedy byliśmy po przeciwnej stronie frontu. Przy tej okazji‚ Polacy może pod wpływem alkoholu‚ a może z powodu przyjaznej atmosfery‚ która się wówczas wytworzyła‚ ujawnili otwarcie swoją antyrosyjskość. Być może już wtedy myśleli o wojnie przeciwko Stalinowi z nami u ich boku. Mówili nam o tym później wielokrotnie‚ ale wówczas nie braliśmy ich zbytnio na poważnie. Oni natomiast rozumieli już‚ że gdy uwolnią Polskę od Hitlera‚ będą musieli od nowa wyzwalać ją od Stalina".
Cała reszta to historia walk i zwycięstw‚ od Marchii do Emilii Romanii aż po Bolonię‚ zdobytą wiosną 1945 roku. „Maiella" i Polacy dzielą razem zaszczyt wejścia jako pierwsi do miasta‚ maszerując przez Porta Mazzini pomiędzy dwoma szpalerami tłumu. Na pierwszych zdjęciach zrobionych o świcie można rozpoznać wyraźnie kapitana Giuseppego Pugliella i podporuczników Pasquala Laudadia i Gilberta Malvestuta. Są oni częścią II Korpusu‚ choć na ramieniu noszą naszywkę z zarysem „Góry Matki". 215 oficerom i żołnierzom 3. i 4. Kompanii 9. Batalionu Strzelców Karpackich burmistrz Giuseppe Dozza przyzna dyplomy i medale zasługi za wyzwolenie Bolonii. 17 oficerom II Korpusu‚ w tym generałowi Andersowi‚ 6 października 1945 roku zostanie nadane honorowe obywatelstwo „z zamiarem oddania szczególnego hołdu dowódcom walecznych polskich oddziałów‚ które jako pierwsze weszły do Bolonii‚ wyzwalając miasto dnia 21 kwietnia". Obok nazwiska majora Giuseppego Gregoria Różańskiego (imiona jeszcze wówczas się italianizowało) zostanie napisane: „Dowódca pierwszych oddziałów‚ które wkroczyły do Bolonii".
Wszyscy ochotnicy z Brygady „Maiella" są honorowymi obywatelami miasta. Ostatnim przedsięwzięciem „Maielli" jest pościg za Wehrmachtem wycofującym się w stronę Veneto. Nadarza się możliwość przyniesienia wolności do Asiago‚ ale Amerykanie wyszli na prowadzenie. W tej sytuacji ochotnicy z „Maielli" zapewniają sobie kilka samochodów terenowych Ford (zabranych właśnie Amerykanom!) i zmotoryzowana sekcja porucznika Oresta Moliniego dosłownie wyprzedza czołówkę 5. Armii Amerykańskiej w pobliżu Castrano i 1 maja wkracza do Asiago‚ będąc świadkiem euforii ludności wyzwalanej przez Włochów przybyłych z odległej Abruzji. Abruzyjscy ochotnicy we włoskiej kampanii mają 54 zabitych i 131 rannych, z czego 36 to kalecy.
Własny kraj oddaje im hołd poprzez nadanie Złotego Medalu za Waleczność adiutantowi polowemu Attilio Brunettiemu‚ który uratował swego rannego sierżanta Zygmunta Piątkowskiego‚ dźwigając go na swych plecach, aż osiągnęli własne linie odległe o kilka kilometrów: za to poświęcenie Polacy również odznaczają go Krzyżem Virtuti Militari.
—tłum. Anna Jadwiga Kosiarska
Autor jest włoskim historykiem i dziennikarzem‚ profesorem historii najnowszej na uniwersytecie Gabriele d, Annunzio w Chieti i w Pescarze‚ współpracownikiem dziennika „Il Tempo". Ma w swoim dorobku kilka książek poświęconych historii Polski, w tym „Ochotnik. O rotmistrzu Witoldzie Pileckim"‚ nagrodzoną we Włoszech pierwszym miejscem w konkursie Premio Acqui Storia, oraz monografię Brygady „Maiella" „I banditi della liberta...".
Skomentuj