Do historii kampanii wrześniowej przeszło rozbicie w nocnym boju znacznej części niemieckiego Pułku Zmotoryzowanego SS „Germania" przez oddziały 11. Karpackiej Dywizji Piechoty i 38. Dywizji Piechoty Rezerwowej. Według relacji dowódcy 11. KDP płk. dypl. Bronisława Prugara-Ketlinga opublikowanej w czasie wojny w Szwajcarii „Germania" miała zostać skreślona z niemieckiego Ordre de Bataille. Natomiast według niemieckich dokumentów za klęskę poniesioną pod Mużyłowicami pułk SS rozkazem dowódcy 14. Armii z 19 września został wycofany z frontu na tyły. W literaturze niemieckiej wydanej po kampanii wrześniowej fakt zadania dużych strat pułkowi SS był skrzętnie pomijany.
Wierni najwierniejszemu z miast
W drugiej połowie września 1939 roku od Przemyśla w kierunku Lwowa przebijają się trzy polskie dywizje piechoty: 11., 24. i 38., wchodzące w skład Frontu Południowego gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Po ciężkich bojach polskie dywizje są mocno skrwawione, brakuje amunicji, żołnierze są wyczerpani, nadal myślą jednak o pokonaniu najeźdźcy, a marsz w kierunku macierzystych garnizonów dodaje im sił.
15 września po południu w miejscowości Sądowa Wisznia odbyła się odprawa dowódców jednostek wchodzących w skład Frontu Południowego. Po złożeniu meldunków sytuacyjnych gen. Sosnkowski poinformował zebranych o bardzo poważnej sytuacji na froncie polsko-niemieckim i przedstawił trzy warianty dalszych działań:
1) marsz na Lwów,
2) marsz na północ w kierunku Jaworowa w celu połączenia się z Armią „Kraków",
3) marsz na południe za Dniestr.
Pułkownik Prugar-Ketling tak wspominał przebieg odprawy: „Po wypowiedzeniu swych myśli – generał Sosnkowski pytał kolejno wszystkich wyższych dowódców o zdanie, badał opinie, rozważał wysunięte przez nich zastrzeżenia. I wreszcie, gdy jak zawsze w takich wypadkach nie było zgody i jednomyślności – generał Sosnkowski oświadczył: »Ja sądzę, że trzeba dochować wierności najwierniejszemu miastu. Musimy iść na Lwów«. Generał popatrzył nam w oczy, jakby się chciał upewnić, czy jesteśmy zgodni z jego decyzją, a potem dodał: »Idziemy na Lwów drogą przez Lasy Janowskie«''.
Główne natarcie miało przypaść 11. KDP i 38. DPRez., które nacierając dwoma kolumnami każda, musiały opanować zachodni brzeg Lasów Janowskich. 24. Dywizja Piechoty jako odwód frontu miała posuwać się za tą dywizją, która pierwsza osiągnie powodzenie. Drogę do Lwowa zagradzały Grupa Bojowa „Utz" z 1. Dywizji Górskiej oraz Zmotoryzowany Pułk SS „Germania". W Mużyłowicach znajdowały się dowództwo i III batalion SS „Germania" oraz III dywizjon 109. Pułku Artylerii. W tym rejonie były jeszcze niepełny pułk strzelców górskich z 1. DG oraz 79. Pułk Artylerii Górskiej bez dwóch baterii. W ten sposób przeciwko trzem polskim dywizjom o niepełnych stanach i niemającym pełnego uzbrojenia Niemcy wystawili 13 baterii artylerii oraz kilka tysięcy żołnierzy.
Męstwo i hart kapitana Jossego
Natarcie rozpoczął III batalion 48. Pułku Piechoty ppłk. Jerzego Głowackiego, który od południa i zachodu zaatakował Rogoźno, odległe o około 500 m. Niemieckie posterunki zostały zaskoczone i ledwie zdążyły otworzyć ogień z broni maszynowej, gdy już nasi żołnierze wpadli na ich stanowiska i je zlikwidowali. Zaalarmowany strzałami nieprzyjaciel postawił ogień zaporowy na drogi i najważniejsze dojścia do miejscowości. Nie zatrzymało to jednak nacierających polskich żołnierzy, którzy idąc za przykładem swoich dowódców, uderzyli z impetem na niemieckie pozycje obronne.
W jednym z wniosków o odznaczenie czytamy: „15 września 1939 roku, podczas wypadu nocnego na miejscowość Rogoźno, kapitan Josse idąc na czele swojej 7. kompanii, zostaje zatrzymany przez silny ogień nieprzyjaciela z bliska. Nie tracąc zimnej krwi, obrzuca Niemców granatami, po czym uderza na bagnety. Po krótkiej walce zdobywa stanowiska wroga. W walce tej zostaje ranny odłamkami pocisku w szyję, łopatkę i bok. Po nałożeniu opatrunków pozostaje nadal w kompanii do ostatniego momentu walki, zdobywając 6 dział ppanc., 1 granatnik, 5 armat polowych i 11 samochodów ciężarowych. W boju tym kapitan Josse wykazał wielkie zalety męstwa i hartu, a przykład ten zjednał mu serca wszystkich żołnierzy".
Po półgodzinnej walce, o godz. 22, miasteczko zostało całkowicie opanowane. Następnie III batalion 48. pułku zajął wieś Czerczyk, po czym zatrzymał się na krótki odpoczynek w pobliżu gajówki Pietruszka. Gajowy powiedział żołnierzom, że w pobliżu leśniczówki, przy rozwidleniu dróg, widział o zmierzchu niemiecki oddział zmotoryzowany. Dowódca III batalionu wysłał w kierunku leśniczówki patrol, który potwierdził te informacje.
Podpułkownik Głowacki postanowił uderzyć na leśniczówkę i zniszczyć nieprzyjaciela. Po północy batalion znalazł się na jej terenie i zaatakował nieprzyjaciela jedną kompanią. Zdobyto leśniczówkę i przyległe zabudowania bez walki. Uciekający Niemcy pozostawili cały sprzęt bojowy. Z zeznań wziętych do niewoli żołnierzy niemieckich wynikało, że rozbity oddział należał do 4. Dywizji Lekkiej. Po zniszczeniu zdobytego sprzętu III batalion ruszył do dalszego natarcia, podczas którego, ze względu na ciężkie warunki terenowe oraz padający deszcz, pozostałe pododdziały 48. Pułku Piechoty częściowo się pogubiły. Rankiem 16 września pułk zebrał się jednak i przed południem osiągnął cel natarcia.
Nocny atak na bagnety
W tym samym czasie na prawym skrzydle 11. KDP atakował 49. Pułk Piechoty, którego czekały najcięższe walki. Pierwszym celem była wieś Mogiła, na którą nacierał I batalion 49. Pułku Piechoty mjra Eugeniusza Lityńskiego. Nieprzyjaciel zaskoczony gwałtownym atakiem wycofał się w panice. We wsi zdobyto wiele sprzętu oraz wzięto jeńców. W tym czasie, gdy batalion mjra Lityńskiego zdobywał Mogiłę, jedna z jego kompanii wzięła udział wraz z I batalionem mjra Marka z 98. Pułku Piechoty z 38. dywizji w zaciętych walkach o miejscowość Czarnokońce. W tym rejonie znajdowały się pododdziały Pułku SS „Germania". Polacy w ataku na bagnety rozbili niemiecką obronę, zdobywając 60 motocykli, kilkanaście dział polowych i 12 działek przeciwpancernych oraz znaczną ilość amunicji. Straty nieprzyjaciela – kilkudziesięciu zabitych i rannych.
Sukcesem zakończyło się również natarcie 96. Pułku Piechoty z 38. dywizji. Pułk po nocnym marszu znalazł się na brzegu lasu, gdzie odpoczywał niczego niespodziewający się niemiecki oddział zmotoryzowany z pułku SS „Germania". Nieprzyjaciel po krótkiej walce został rozbity, a zdobyty sprzęt zniszczono. Również III batalion mjra Jana Wojciechowskiego z 98. Pułku Piechoty we wsi Nowosiółki napotkał pododdział pułku SS „Germania".
Po północy 49. Pułk Piechoty wraz z I batalionem zaatakował Mużyłowice od południa, a z III batalionem mjra Mieczysława Stecewicza od zachodu. Luki w ugrupowaniu nieprzyjaciela wskazał miejscowy proboszcz ks. Stanisław Capecki.
Pułkownik Prugar-Ketling pisał: „Strzelcy 49. pp wtargnęli już do środka wsi, siekąc i kłując bagnetem każdego, kto im się pod rękę nawinął. Odzywające się od czasu do czasu seriami strzały pistoletów maszynowych urywały się nagle, w połowie magazynków. Czuło się, że ręka, która jeszcze przed ułamkiem sekundy naciskała spust, martwieje i bezładnie opada, sparaliżowana uderzeniem kolby lub pchnięciem bagnetu. Nie słychać było żadnych okrzyków. Bój toczył się w ciemnościach i złowrogiej ciszy. Nikt nim już nie kierował – nikt o pardon nie prosił. Wrażenie było niesamowite. Toteż groza, jaka opanowała Niemców, musiała przewyższać wszystkie dotychczasowe ich przeżycia. Z takim zaskoczeniem i z takim atakiem nie spotkali się zapewne nigdy. Trupy, które oglądaliśmy później, miały wyraz straszny. Trwoga, wśród której ginęli, nie znikła z ich twarzy. Wysiedliśmy z samochodu i pieszo podążaliśmy za cichnącym i dogorywającym odgłosem nocnego szturmu. Gdy wchodziliśmy do pierwszych zabudowań, na niebie ukazywał się już świt. W coraz mocniej jaśniejących plamach brzasku porannego odróżnialiśmy domy, drzewa, opłotki, a później... działa, jaszcze, ciągniki, samochody – najpierw pojedyncze – potem grupy, całe parki. Przecieraliśmy oczy, by się upewnić, czy to nie złudzenie, tak nieprawdopodobnie zdobycz ta wyglądała. Wieś duża, bogata, o szerokich podwórzach i ogrodach, zawalona była sprzętem i materiałem wojennym po brzegi".
Oddziały niemieckie należące do Zmotoryzowanego Pułku SS „Germania", które broniły tej miejscowości, zostały zniszczone i tylko niewielu żołnierzom udało się uciec. Zostali oni jednak ponownie rozbici przez żołnierzy III batalionu 49. Pułku Piechoty. Podpułkownik Głowacki wspominał: „Na południe od szosy Czołhynie – Bruchnal nad ranem w odległości 800–1200 m grupki żołnierzy w rozproszeniu, zdążające w kierunku północnym. Po bliższym rozpoznaniu stwierdzono, że jest to nieprzyjaciel, więc straż przednia rozwija swoje plutony, zajmuje stanowiska ckm, z odległości 400–500 m otwiera ogień. Po kilku minutach straż przednia przerywa ogień, ponieważ rozsypane grupy nie strzelają. Wysłane patrole sprawdziły, że są to żołnierze niemieccy, którzy walczyli w nocy przed trzema godzinami pod Mużyłowicami z naszą kolumną południową".
Kara za egzekucje
W Mużyłowicach zdobyto znaczne ilości sprzętu bojowego, który został zniszczony przez saperów 11. KDP. Straty własne 49. Pułku Piechoty w zabitych i rannych były znaczne oraz niemożliwe obecnie do oszacowania. Wśród poległych było dwóch dowódców kompanii I batalionu: kapitan Piotr Osica i porucznik Franciszek Andrzejczyk.
Pułk SS „Germania" nie odzyskał zdolności bojowej do czasu wycofania na tyły. Trzeba zaznaczyć, że żołnierze z tego pułku brali udział w pierwszych egzekucjach ludności cywilnej i jeńców wojennych w rejonie Krakowa. Poza tym aż do nocy z 15 na 16 września nie stoczył on żadnej walki z regularnymi oddziałami Wojska Polskiego.
Po rozbiciu SS „Germania" 11. Karpacka Dywizja Piechoty walczyła z niemieckimi oddziałami w Lasach Janowskich oraz pod Brzuchawicami i Hołoskiem na przedpolach Lwowa. Do miasta tego zdołał ostatecznie przebić się przez pierścień niemiecki tylko jeden zwarty oddział żołnierzy 11. KDP pod dowództwem mjra Lityńskiego.
Bój toczył się w ciemnościach i złowrogiej ciszy. Nikt o pardon nie prosił. Groza, jaka opanowała Niemców, przewyższała dotychczasowe ich przeżycia
W nocy z 20 na 21 września 1939 roku płk dypl. Prugar-Ketling rozwiązał 11. Karpacką Dywizję Piechoty, nakazując żołnierzom rozproszenie się małymi grupkami na południe. Niektórym żołnierzom z 11. KDP udało się przedostać na Węgry, a następnie do Francji, większość trafiła jednak do sowieckiej i niemieckiej niewoli. Ci, których NKWD nie zgładziło, stali się żołnierzami Armii Polskiej w ZSRS, a następnie w ramach 2. Korpusu walczyli pod Monte Cassino, Ankoną i Bolonią. Dowódca 11. KDP, który przedostał się do Francji, za dowodzenie we wrześniu 1939 roku zgodnie z rozkazem gen. Sikorskiego został awansowany ze starszeństwem 15 września na stopień generała brygady.
Autor jest doktorem habilitowanym, profesorem Politechniki Koszalińskiej, historykiem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w okresie II wojny światowej i producentem filmowym. Autor książek, artykułów i filmów dokumentalnych.
Komentarze
Jurek Tuesday, April 17, 2018, 11:11 PM
A gdzie cytowane relacje świadków? Gdzie wersje INNE? Gdzie linki do INNYCH artykułów i dokumentów z 'poprzedności' i CAW [inna nazwa dziś?] smutno/blado [na BŁYŚNIĘCIE może styknie ;)]
Wojciech Fortuna Tuesday, October 9, 2018, 6:16 PM
Interesujące informacje. Mój dziadek por rez Stanisław Fortuna dowódca 9 kompanii strzeleckiej III batalionu wspominał o walce z Niemcami nad rzeką. Tam został ranny i przekazany do niemieckiego lazaretu.
Pan Andrzej Friday, October 19, 2018, 10:16 AM
Wizerunkowo pieknie to wyglada, zaglada SS Germania, tez chcialbym aby bylo to prawda ale nie jest. W wyniku dzialan rozbity (w znaczeniu wojskowym - niezdolny do dalszej walki ) zostal jeden batalion. Jesli przesledzimy niemieckie dokumenty to dowiemy sie, ze pozostale oddzialy braly czynny udzial w dalszych dzialaniach na kierunku pld/wsch . Uderzenie WP swoim impetem zmiotlo wiele jednostek (artylerii, zmotoryzowanych ) paradoksem jest fakt, ze np brak kierowcow, mechanikow doprowadzilo do zniszczenia sprzetu zamiast do wykorzystania.
Tomasz Sunday, April 14, 2019, 6:37 PM
Panie Andrzeju, jednak najwyraźniej myli się Pan - przecież rozkazem dowództwa 14 Armii SS "Germania" została 19 września wycofana z frontu. Ten rozkaz przytaczał już prof. Włodarkiewicz w swojej książce "Obrona Lwowa 1939" wydanej bodajże w 2003 roku... To chyba najwięcej mówi o stanie pułku SS "Germania" po bitwie. Przecież zniszczony został nie "tylko" III batalion, ale również sam sztab pułku, zginął tam adiutant dowódcy SS "Germanii". Poza tym rozbito jeszcze kompanię motocyklową pułku i dwie kompanie z I batalionu. Przetrwały pozostałe dwie kompanie z I batalionu i cały II batalion - prawdopodobnie nie znajdowały się one w rejonie niszczycielskiego nocnego ataku Polaków. Na dodatek kompletnie rozbito dywizjon artylerii Wehrmachtu... Osiągnięto naprawdę dużo biorąc pod uwagę trudną sytuację wojsk generała Sosnkowskiego. P.S. Może te "pozostałe oddziały", o których Pan pisze to tylko II batalion, który uniknął rozbicia?
Mirosław M. Saturday, November 17, 2018, 11:29 PM
Mój dziadek strzelec Makowski Stanisław brał udział w tych walkach, do dziś posiadam jego zapiski o tym jak nakazano im zdać amunicje przed walką by mieć pewność, że niemcy zostaną zaatakowani z zaskoczenia. Opowiadał, że czasami bagnet tkwił w żebrach i należało "zaprzeć się nogą" by móc niemca na drugim końcu "odczepić".
nero1954full Wednesday, July 17, 2019, 10:50 AM
Rozpoczynam badania dokumentacji niemeickiej, związanej z tymi wydarzeniami. Jeżeli badania takie zostały już w Polsce przeprowadzone, proszę o informację. NB. Formacje SS nie były w tym czasie wojskami frontowymi, lecz oddziałami specjalnymi, pacyfikującymi polskie miejscowości, mordującymi jeńców wojennych i "woluntariuszy" (niem. Freischärler"). To o nich dowódca 3. Armii niemieckiej, gen. art. Küchler, wypowiedział się w takim sensie, że "SS-mani hańbią mundur niemieckiego żołnierza." Sam Küchler został po wojnie skazany na karę długoletniego więzienia za zbrodnie wojenne, jakimi było przekazanie członków kilkunastu brytyjskich grup dywerysjnych oddziałom SS celem ich rozstrzelania. Chętnie nawiążę pisemny kontakt z poważnymi znawcami tej problematyki.