Był styczeń 1968 roku. Do przejęcia władzy w Czechosłowacji szykował się Alexander Dubček, komunistyczny „liberał". Jednym z ludzi dotychczasowego stalinowskiego układu w Ministerstwie Obrony był Jan Sejna, świeżo awansowany generał, często spotykający się z Sowietami. Z różnych powodów, w tym udziału w aferach gospodarczych, wokół Sejny zaczęły węszyć służby specjalne. Generał wyczuł to i niemal w ostatniej chwili, w niedzielę 25 lutego, zdecydował się uciec przez Jugosławię i Triest do USA. Zabrał ze sobą syna i jego narzeczoną. W czasie przesłuchań CIA i DIA (Agencja Wywiadu Obronnego) „informator podawał wiarygodne informacje dla amerykańskich. Został poddany badaniom na wykrywaczu kłamstw, podczas których nie wykryto żadnych prób oszustwa" – stwierdzał raport DIA.
Najbardziej zaskakujące nie były jednak informacje militarne, ale sowiecki plan mający na celu zniszczenie Zachodu poprzez zalanie go falą narkotyków. O spisku tym nie mówiło się przez szereg lat. Co więcej, amerykańskie władze robiły wszystko, aby informacje o narkotykowych aferach Sowietów nie ujrzały światła dziennego. Upublicznił je w 1985 roku Joseph D. Douglass – analityk współpracujący z amerykańskimi instytucjami wojskowymi, technicznymi i wywiadowczymi. Jego książka „Red Cocaine" opiera się głównie na zeznaniach Sejny, skonfrontowanych z tym, co mieli do powiedzenia inni uciekinierzy. Douglass zadał sobie dwa pytania: „Jak organizowano narkotykową ofensywę?" oraz „Dlaczego władze USA robiły wszystko, aby się o niej dowiedzieć jak najmniej?".
Zaćpać Zachód
„Podstęp i narkotyki są naszymi pierwszymi eszelonami w wojnie z kapitalizmem" – stwierdził w 1963 roku Nikita Chruszczow. Do marszałka Rodiona Malinowskiego rzucił zaś: „Dopiero wtedy możecie towarzyszu użyć naszego trzeciego eszelonu – czołgów". Wtórował mu Teodor Żiwkow, bułgarski gensek: „USA są celem głównym – bo to nasz najgorszy wróg. Bardzo łatwo wwieźć narkotyki do USA, a poza tym jest tam duży zapas gotówki". Rudolf Barak, szef czechosłowackiego MSW, tłumaczył pierwszemu sekretarzowi Nowotnemu: „Niech burżuazja zapłaci za rewolucję. Nie tylko operacja ta posłuży zniszczeniu zachodniego społeczeństwa, ale dodatkowo Zachód zapłaci za to bardzo dużo. Tak dużo, by sfinansować cały czechosłowacki wywiad".
Ewentualne dylematy rozwiał Chruszczow, nawiązując do Lenina: „Pojawią się tacy, co to stwierdzą, że ta operacja jest niemoralna. Ale musimy stwierdzić kategorycznie, że wszystko, co przyspiesza zniszczenie kapitalizmu, jest moralne". Już od siebie dodał: „Wielu ludzi porównuje narkotyki do alkoholu. Ale alkohol to nie to samo. Dajemy wódkę naszym żołnierzom i postępujemy od sukcesu do sukcesu". Generał Kałasznik sprecyzował: „Nasza propaganda musi być skierowana na wrogów, nie na przyjaciół (czyli narkotyki)". Chodziło o to, by społeczeństwa zachodnie brały narkotyki, ale nie mówiły o tym problemie. Bardziej skupiać się miały na wojnie w Wietnamie, degradacji środowiska naturalnego czy zagrożeniu wojną atomową.
Narkotyki miały podminować Zachód na kilka sposobów. Ich masowe spożycie spowoduje, iż przyszli przywódcy burżuazji będą leniwi, bierni i pacyfistyczni. Masy ogarnięte zaś zostaną patologiami, takimi jak przestępczość, prostytucja czy bezrobocie. Członków establishmentu, którzy będą zamieszani w spożycie narkotyków, będzie zaś można szantażować. Aby operacja się powiodła, narkotyki muszą być produkowane szybko i tanio. Muszą dawać odpowiednie doznania i szybko uzależniać. Joseph Douglass po wysłuchaniu Sejny stwierdził, iż spożycie narkotyków w USA, wzrastające od przełomu lat 50. i 60., nie mogło być tylko kwestią lokalnego popytu. Była to operacja zorganizowana.
Wątek chiński i sowieckie poprawki
Pierwsze użycie narkotyków przez komunistów jako środka walki z amerykańskim kapitalizmem datowane jest na 1934 rok, kiedy to agenci Kominformu rozprowadzili nieokreślone substancje wśród protestujących bezrobotnych w Nowym Jorku. Potem do gry włączyli się Chińczycy, najpierw zalewając narkotykami armie swoich przeciwników z Kuomintangu, a po przejęciu władzy w 1949 roku Japonię, Koreę Południową i USA. Ich działania były niezwykle, jak na azjatyckich komunistów, ostentacyjne. Niedziwne więc, że już w 1951 roku Amerykanie i Japończycy wykryli źródła przerzutu. Ślady prowadziły do samego premiera Zhou En Laia.
Sowieci przystąpili do akcji bardziej metodycznie. Zaczęło się od wojny koreańskiej, gdzie jeńcy amerykańscy i południowokoreańscy byli poddawani eksperymentom medycznym. Poprzez podanie narkotyków wywoływano u nich „miniataki serca". W działaniach tych uczestniczyli m.in. przedstawiciele Czechosłowacji – płk Rudolf Bobka ze Sztabu Generalnego i płk prof. Dufek. Doświadczenia te były potem kontynuowane na żołnierzach sowieckich. Zachęceni rezultatami w latach 1962–1964 Sowieci przystąpili do operacji „Drużba Narodów". Miała ona być przede wszystkim prowadzona przez sowieckie satelity – tak, aby zmniejszyć podejrzliwość Zachodu. Sowieci pozostawili sobie tylko strategiczną kontrolę wywiadowczą. Sam handel narkotykami nie mógł się powieść bez zrealizowania czterech celów: natężenia propagandy, terroryzmu, infiltracji przestępczości zorganizowanej i sabotażu. Szczególnie trzeci cel był ściśle powiązany z dystrybucją narkotyków. Założenia te potwierdził Anatolij Golicyn – szpieg KGB i uciekinier. Innym wojskowym, który uciekł na Zachód w 1970 roku i potwierdził słowa Sejny, był bułgarski płk Stefan Swierdlew z tamtejszego Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego.
Kursy dla dilerów
Plan operacji był kilkuetapowy. Najpierw przeprowadzono rozpoznanie istniejącego półświatka zajmującego się narkotykami. Wykryto osoby publiczne, które na Zachodzie lub w krajach tranzytowych były w jakikolwiek sposób skorumpowane. Dużo łatwiej było zaprzęgnąć je do operacji. W 1967 roku wywiad komunistycznej Czechosłowacji (CSRS) dysponował już ilością 2,5 tys. dossier. W ZSRR było ich 10 tys. W drugim etapie miało odbyć się skryte przejęcie produkcji i szlaków przerzutu. W następnej kolejności należało stworzyć własną produkcję i szlaki przerzutowe.
Jednocześnie w CSRS wywiad zaczął organizować kursy szkolenia dla przyszłych handlarzy narkotyków. Odbywały się one w dwóch turach, każda po trzy miesiące. Organizowano je pod Bratysławą oraz w Libercu. Do 1968 roku wywiad CSRS wyszkolił 80 operatorów, do 1989 roku miało być ich 25 tys. Większość nie była w ogóle Czechami lub Słowakami. Sporo było Latynosów, którzy dobrze odnajdywali się zarówno w rejonach, gdzie narkotyki się produkuje, jak i u głównego odbiorcy, czyli w USA. Agentów rekrutowano masowo z krajów Trzeciego Świata, które wysyłały studentów do bloku sowieckiego. Po pierwszym roku kursów okazało się, iż dwóch „studentów" próbowało przejść na stronę Zachodu lub podjąć własną działalność – zostali zastrzeleni.
Koordynację operacji na szczeblu CSRS zapewniało pięć osób: z KC, MSW, MSZ, wywiadu i wojskowej służby zdrowia. Ich prace koordynował Sejna. Wszyscy spotykali się w willi przy ulicy Roosevelta 1 w Pradze. W operację (w większości nieświadomie) zaangażowanych było jednak więcej instytucji: wojsko, politechnika, Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Handlu Zagranicznego – wszystkie nasycone pracownikami wywiadu wojskowego. Nowe narkotyki produkowano między innymi w laboratorium w Milovicach.
„Drużba Narodów"
W latach 60. satelici ZSRS kontrolowali – zgodnie z planem – 17 grup przestępczych zajmujących się na Zachodzie handlem narkotykami. Mieli również duży wpływ na włoską mafię – 20 proc. włoskich policjantów było komunistami. W latach późniejszych wywiad CSRS kontrolował już trzy gangi w Szwajcarii, siedem w Austrii, dwa w Meksyku i 12 w Indiach. Jednej z austriackich grup przewodził szef policji dzielnic Wiednia. Według Kubańczyków 90 proc. latynoskich organizacji narkotykowych było przez nich spenetrowanych – ci, którzy nie chcieli współpracować, zostali zlikwidowani. Szefowie grup przestępczych, którzy nie dawali się kontrolować, byli wydawani amerykańskim organom śledczym. Podobnie działo się ze zbyt gorliwymi gangsterami, którzy otwarcie przyznawali, iż działają w imię rewolucji i zniszczenia USA – tak stało się m.in. z Carlosem Lehdarem Rivasem.
ZSRS nie chciał rozgłosu, zadowalał się kontrolą strategiczną i ogólną, wkraczając tylko ze swoimi agentami w sytuacji, gdy grupy przestępcze zaczęły być na przykład infiltrowane przez CIA. Sowieci, kontrolując Kubańczyków, pozostawili im większość zadań związanych z przerzutem narkotyków do USA. Odbywał się on kanałami przez Meksyk i przy pomocy Kubańczyków uciekających na Florydę. Wśród uciekinierów dużą część stanowili agenci Castro i pospolici przestępcy. Douglass twierdzi, że w afery narkotykowe byli wplątywani też agenci FBI w celu osłabienia prac tej instytucji.
W Europie przerzut narkotyków organizowano, wykorzystując ciężarówki. Kontrola celna, według konwencji TIR, odbywała się dopiero w kraju docelowym, co znacznie ułatwiało przemyt. Jeden ze słynniejszych uciekinierów z bloku sowieckiego, rumuński generał Ion Pacepa, stwierdził, że ponad połowa kierowców rumuńskich była agentami. „Każdy rodzaj plomby i listu przewozowego używanego na Zachodzie był w posiadaniu DIA i trzymany pod ręką w razie potrzeby wymiany oryginalnego, zniszczonego po drodze z powodów operacyjnych" – pisał w swoich wspomnieniach Pacepa. Holenderski generał G.C. Berkhof, szef sztabu sił NATO na Europę Środkową dodał zaś, iż 5 proc. tirów zza żelaznej kurtyny używano do celów wywiadowczych.
US Army na haju
Od końca lat 60. Sowieci szczególną uwagę zwracali na dostarczenie narkotyków amerykańskich żołnierzom. Narkotyki sprzedawane w czasie wojny wietnamskiej były kilkukrotnie tańsze niż te, które można było kupić w zaułkach Nowego Jorku. Do marihuany dodawano potajemnie opium w celu zwiększenia uzależnienia. Pod postacią kokainy (uważanej jeszcze wtedy za nieszkodliwą) sprzedawano białą heroinę. W 1970 roku okazało się, iż system poczty wojskowej US Army jest doszczętnie skorumpowany przez handel narkotykami. W końcowej fazie wojny w Wietnamie dowództwo lotnictwa USA stwierdziło, iż narkotyki stają się przyczyną większej liczby zgonów i wypadków niż udział w lotach bojowych. Inną grupą, którą w latach 70. zajęli się kontrolowani przez KGB i GRU handlarze narkotyków, byli menedżerowie i kadra techniczna średniego szczebla – podpora zachodnich społeczeństw.
W Ameryce Łacińskiej w tym okresie doszło do współpracy pomiędzy kartelami narkotykowymi i partyzantkami komunistycznymi oraz terrorystami. Oferowali oni kartelom ochronę zbrojną, w zamian otrzymując pieniądze i możliwość korzystania ze szlaków przemytniczych. Za sznurki w tej grze pociągał sam Castro, za pośrednictwem swojego ministra spraw wewnętrznych Jose Abrantesa. Informacje te w latach 80. zostały potwierdzone przez wielu wojskowych, którzy uciekli na Zachód, takich jak mjr F.A. Lombard i mjr Antionio R. Merier. Jacques Kiere – jeden z wysokich funkcjonariuszy amerykańskiego Urzędu do spraw Walki z Narkotykami, stwierdził w 1975 roku, iż „5 na 10 znanych meksykańskich ugrupowań marksistowskich zajmuje się wymianą heroiny na broń produkcji amerykańskiej".
Niechęć wobec prawdy
Efekty w momencie zakończenia zimnej wojny są trudne do zmierzenia. Według Sejny Sowieci liczyli na to, iż będą widoczne za 40–50 lat od rozpoczęcia przejmowania kontroli nad handlem narkotykami (czyli od połowy lat 60.). Castro chciał ten czas skrócić do 35 lat, mocniej atakując narkotykami młodzież i dzieci. Czechosłowacki raport z 1967 roku stwierdzał, że do 2000 roku ludzie ze spaczoną przez narkotyki moralnością, wspierający rewolucję, mieliby stanowić 42 proc. populacji. Już w 1967 roku wyniki testów w college'ach wykazały duży spadek. Nowotny na spotkaniu z Breżniewem miał stwierdzić, iż 25 proc. technologii ukradzionej Zachodowi w 1967 roku było uzyskane dzięki narkotykom. Douglass podaje, iż w 1967 roku 31 proc. narkotyków sprzedawanych w USA i Kanadzie pochodziło ze źródeł kontrolowanych całkowicie przez Sowietów za pośrednictwem swoich satelitów.
Raport CIA z 1965 roku jako jednego z większych eksporterów narkotyków wskazywał ChRL. W kolejnych raportach Chiny były jednak systematycznie usuwane z grona eksporterów narkotyków. Zdarzało się, iż oficjalnie przeczono raportom analityków. Za tymi posunięciami stali prezydent Richard Nixon i sekretarz stanu Henry Kissinger, którzy dążyli wtedy do zbliżenia z ChRL w celu osłabienia ZSRS. Najmniejszy afront wobec azjatyckich komunistów mógł zburzyć tę politykę. Walkę z narkotykami, ogłoszoną w 1969 roku przez Nixona, utrudniał fakt, iż w pranie brudnych pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami uwikłanych było wiele amerykańskich banków. W pewnym okresie było ich na samej Florydzie około 40.
Polityka odprężenia lat 70., naiwna wiara w to, iż ZSRS się zmienia i rzeczywiście dąży do współistnienia, że z czasem się zdemokratyzuje i stanie prozachodni, spowodowały, iż wszelkie rewelacje na temat agresywnych zamiarów Sowietów były w Waszyngtonie traktowane niechętnie. Prasa amerykańska mówiła o Sejnie jako o karierowiczu i staliniście, który uciekł do USA z powodu wrogości, jaką darzył Dubčeka. Sejna nie otrzymał nowej tożsamości ani pełnej ochrony CIA. W USA utrzymywał się z pisania, choć i tu wydawcy mnożyli problemy, gdy przychodziło do upublicznienia informacji o sowieckim kierowaniu handlem narkotykami.
Skomentuj