Józefa Mistewicza, pseudonim Boryna, ubecy zabrali z domu przed samym Bożym Narodzeniem. Zamknęli go w piwnicy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Mińsku Mazowieckim. Po trzech tygodniach przesłuchań, nocą 17 lutego 1945 r., wyprowadzili go na podwórze i tam zabili strzałami w plecy. Miał 33 lata.
Okoliczności śmierci Mistewicza znamy dość dobrze. Wiadomo, w której celi go trzymano (zachował się tam napis na ścianie zrobiony jego ręką), wiemy też, gdzie jest pochowany. Znamy wreszcie nazwisko jego zabójcy. Większość ofiar komunistycznego terroru lat powojennych nie miała tyle „szczęścia" – często nie wiemy, gdzie ich męczono, gdzie zamordowano ani gdzie złożono ich ciała.
Świeżo wydany przez IPN album „Śladami zbrodni. Przewodnik po miejscach represji komunistycznych lat 1944–1956" jest pierwszą poważną próbą podsumowania aktualnego stanu wiedzy o geografii męczeństwa ofiar bezpieki. Prace nad tym fundamentalnym 630-stronicowym dziełem trwały od 2006 r. Opracowało go 31 historyków z 11 oddziałowych Biur Edukacji Publicznej IPN w kraju. Pokazano w nim 210 obiektów związanych z pojęciem komunistycznych represji w Polsce po 1944 r. W dopełniającym zawartość albumu fotograficznym indeksie zamieszczonym na końcu książki odnotowano 515 takich miejsc. Jest to liczba obiektów będąca wynikiem badań w momencie ich zamknięcia w 2010 r. Ale nasza wiedza ciągle się powiększa: dzisiaj wiadomo już o 550 miejscach terroru komunistycznego. A i tak, z uwagi na olbrzymią liczbę udokumentowanych miejsc, nie włączono do wykazu dziesiątków posterunków Milicji Obywatelskiej, gdzie przecież również przetrzymywano i katowano przeciwników systemu. W publikacji przedstawiono wybór ze zbadanych 330 placówek terenowych organów komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, 100 obiektów to areszty śledcze, obozy i więzienia, 60-miejsca związane z obecnością NKWD, NKGB i sowieckiego kontrwywiadu wojskowego Smiersz. 20 obiektów było wykorzystywanych przez Główny Zarząd Informacji Wojskowej, zaś 15 to ustalone miejsca tajnych pochówków i publicznych egzekucji.
Książkę opracowano ze szczególną starannością. Bogata i przejrzysta szata graficzna zawiera fotografie współczesne i archiwalne obiektów „struktury" zbrodni. Dołączono również wybrane zdjęcia osób więzionych oraz fotografie ich prześladowców. Są także relacje świadków. Dokumentacje uzupełniają fotokopie planów obiektów i dokumentów związanych z funkcjonowaniem większości katowni. Na końcu książki umieszczono fotograficzny indeks owych 515 miejsc zbrodni. Skąd zdobywano informacje? Otóż głównym źródłem wiedzy zawartej w albumie były relacje kombatantów AK, WiN, NSZ i innych formacji. Szukano też faktów zawartych w różnych publikacjach, w tym sprawozdaniach i biuletynach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Sporo informacji pozyskano z ówczesnych... książek telefonicznych. W latach 2007–2008 prowadzono też edukacyjny program „Śladami Zbrodni" skierowany do młodzieży z gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. Zaowocował on mnóstwem relacji zebranych przez uczniów w swoich lokalnych środowiskach. Niejednokrotnie podczas odczytu czy otwarcia wystawy w szkole lub lokalnym Domu Kultury uczniowie rozpoznawali na fotografiach osób represjonowanych własnego sąsiada lub dziadka.
Zarówno datę, jak i miejsca pierwszej prezentacji albumu wybrano nie przypadkowo: 17 stycznia, w rocznicę zajęcia stolicy przez Sowietów, był areszt śledczy przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie. To miejsce wyjątkowe, centrum represji i kaźni wszystkich największych żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, ludzi walczących za Rzeczpospolitą przez całą wojnę 1939–1945, niemogących pogodzić się z niewolą kraju po jej zakończeniu. Rotmistrz Witold Pilecki, gen. Adam Fieldorf „Nil", mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka", gen. Aleksander Krzyżanowski „Wilk" – podobnych im tutaj właśnie więziono i przesłuchiwano. Tutaj też poniosło śmierć – zarówno w egzekucjach, jak i w wyniku morderczych przesłuchań – ponad tysiąc z nich.
W książce znajdziemy dużo przerażających szczegółów z Rakowieckiej. Jak chociażby relacja Marii Hattowskiej, ps. Baba, żołnierza ZWZ, AK i WiN: „Gdzieś po godzinie bicia usłyszałam, jak Humer powiedział: Teraz w nerki, więcej bić! Bił i liczył, a po 150 uderzeniach znowu powiedział: Jeszcze 150, ale zmieńcie mnie, bo się zmęczyłem. Więc stał nade mną i liczył. Następnie dwóch z nich rozciągnęło mi nogi, a Humer bił nahajką między nogi.
Ale Rakowiecka to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Represje komunistów zwalczających opór społeczny przeciw ich władzy objęły cały kraj, łącznie z obszarem sześciu województw, które zostały anektowane przez ZSRR. Niestety, brak dostępu do archiwów sowieckich i przeprowadzeniu rzetelnych badań na terenach Białorusi i Ukrainy uniemożliwia zebranie rzetelnej dokumentacji skali prześladowań na Kresach Rzeczypospolitej. Być może w przyszłości uda się tego dokonać.
Wyboru prezentowanych miejsc z polskich i sowieckich „struktur zbrodni" dokonano, starając się zachować reprezentatywny dla każdego rejonu zestaw obiektów. W kilkunastu przypadkach odstąpiono od tego wyznacznika terytorialnego na rzecz pokazania skali nacisku UB i NKWD na wybrane społeczności lokalne. Poza na przykład Krakowem (7 obiektów) i Warszawą (8 obiektów z 17 znanych) przedstawiono tylko cztery obiekty z 21 znanych w Białymstoku. Zaprezentowano zaś wszystkie siedem w małym podwarszawskim Pruszkowie. Represje były tu silne z uwagi na skupiska konspiracyjne działające w tym rejonie po powstaniu warszawskim – nazywano wtedy tę miejscowość „małym Londynem".
Jedna z ofiar, Teresa Żukowska „Milena", opisuje, jak wyglądał typowy pokój przesłuchań: „Umeblowanie skromne. Na środku stół, prawie pusty, na blacie mała kartka papieru z pytaniami i kilka kartek papieru do protokołów. Ołówki, którymi miażdżono palce, i drewniana linijka, którą smagano pięty, miały przecież prawo tam leżeć. Szpilka, którą wsadzano pod paznokcie, także mogła się tam zawieruszyć. Skórzany pas z metalową klamrą i buty oficer śledczy nosił na sobie. Klucze, którymi bito po rękach, w każdej chwili można było schować do kieszeni. Odwrócony stołek wpijał się w ciało. No i własne pięści. Palce służyły do wyrywania włosów, które spłukiwało się wodą w sedesie."
W miasteczkach powiatowych, w Chełmie, Hrubieszowie, Biłgoraju i innych, instalowano Powiatowe Urzędy Bezpieczeństwa. Ogromna skala prześladowań przeciw masie ludzi walczących w partyzanckich oddziałach w Lubelskiem sprawiła, że poza siedzibami niemieckiego aparatu represji (posterunkami gestapo i więzienia na Zamku Lubelskim) wykorzystano do gromadzenia żołnierzy AK również obóz koncentracyjny na Majdanku. Tutaj zwożono aresztowanych z rozbrojonych oddziałów AK niosących pomoc powstańczej Warszawie.
Jednocześnie trwały represje w samym wojsku. Działały sądy specjalne ogłaszające wyroki śmierci. Wiele takich orzeczeń podpisał gen. Świerczewski. W albumie jest pokazane miejsce obrad takiego sądu specjalnego w Kąkolewnicy, jest też odnalezione nieopodal miejsce rozstrzeliwań skazanych.
Na potrzeby „resocjalizacji" młodocianych utworzono w 1950 r. na terenie Centralnego Obozu Pracy MBP (podczas wojny był tam podobóz KL Auschwitz) w Jaworznie więzienie dla młodocianych. W 1953 r. przebywało tam 2,5 tysiąca więźniów. Niepewnych, stanowiących potencjalne zagrożenie kierowano do pracy w kopalniach na Śląsku, gdzie odbywali służbę wojskową. Inni wydobywali rudy uranu w sudeckich Kowarach.
Proces unicestwiania organizacji niepodległościowych prowadziły też sowieckie służby śledcze – NKWD i jego wojska oraz jednostki specjalne Smiersza, tajnej struktury sowieckiego kontrwywiadu wojskowego.
Po obiektach przez nie zajmowanych nie pozostał żaden ślad – często były to po prostu puste place lub polany leśne. Na nich wykopywano duże doły, w których po oszalowaniu ich deskami trzymano aresztantów. Nie zawsze wiadomo, gdzie się znajdowały. Po kilku tygodniach likwidowano je, przenosząc tymczasowy obóz za przesuwającym się frontem. Osadzonych przewożono do innych miejsc lub wywożono na Wschód. Pozostały po nich jedynie lekkie zagłębienia terenu.
Podobnie ma się sprawa z miejscami egzekucji i grzebania ofiar – ich lokalizacja jest wręcz niemożliwa. Niestety, pochówki wrogów komunizmu były bardzo pilnie strzeżoną tajemnicą aparatu represji. W piwnicach centrali Głównego Zarządu Informacji Wojskowej przy ul. Chałubińskiego w Warszawie ciała zamordowanych palono w piecach centralnego ogrzewania dla zatarcia nie tylko śladów, ale także pamięci o ofiarach.
Przy okazji pracy nad albumem okazało się, że większość obiektów wykorzystanych przez powstające struktury bezpieczeństwa komunistycznej władzy była wcześniej mieszkaniami. Po prostu ekipa przeznaczona do „spraw bezpieczeństwa" obsadzała duży budynek w mieście, koniecznie z piwnicami, które adaptowano na więzienia i areszty. Mieszkańców wypędzano.
W wielkich miastach najczęściej zajmowano reprezentacyjne gmachy pełniące funkcje policyjno-śledcze, uprzednio będące siedzibami niemieckich instytucji terroru. Tak było w Łodzi, gdzie zajęto budynek gestapo, podobnie w Gdańsku i w wielu miastach. Przejmowano też inne budynki. W Krakowie Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego zajął dom profesorski Uniwersytetu Jagiellońskiego, z kolei Miejski UBP przejął Zespół Szkół Ekonomicznych przy ul. Kapucyńskiej, a na potrzeby NKWD zajęto więzienie przy ul. Montelupich. W pałacu Pod Baranami przy rynku ulokowała się sowiecka komendantura wojenna z komórką Smiersza i siedzibą komendanta NKWD.
Dzisiaj spora część służących niegdyś „bezpiece" budynków – z uwagi na ich reprezentacyjne położenie i zarazem wielkość w dużych ośrodkach miejskich – w dalszym ciągu funkcjonuje jako siedziba urzędów i różnych instytucji państwowych i komunalnych. Na przykład w dawnej siedzibie Powiatowego UBP w Bolesławcu, w wyremontowanym obiekcie mieści się Miejski Dom Kultury, w Dzierżoniowie zaś Komenda Policji. We Wrocławiu dalej swoje funkcje pełni dawne więzienie MBP przy ul. Kleczkowskiej. W byłej siedzibie Wojewódzkiego UB przy ul. Podwale jest teraz Komenda Policji. W budynku Informacji Wojskowej przy ul. Sztabowej znajduje się Komenda Garnizonu. Swoistym kuriozum jest przebudowa dawnego więzienia w Łomży przy Al. Legionów na... szkołę muzyczną. Wiele budynków wyremontowano i przebudowano, co zatarło nie tylko ich dawny – kojarzący się każdemu – złowróżbny wygląd katowni i ponurej instytucji. W wyniku zabiegów ekip budowlanych tynkowano ściany wraz z napisami wykonanymi przez więźniów. Nierzadko przepadał w tej sposób ostatni ślad po człowieku.
Dlatego też dzieło „Śladami zbrodni" przez wiele lat będzie odpełnić rolę pracy kanonicznej, podstawy wielu przyszłych opracowań, które – miejmy nadzieję – poszerzą stan naszej wiedzy o tym ponurym i w dużej mierze zapomnianym etapie najnowszej historii.
Śladami zbrodni.
Przewodnik po miejscach represji komunistycznych lat 1944–1956.
Redakcja naukowa dr Tomasz Łabuszewski. IPN, Warszawa 2012
Skomentuj