Ten epizod w dziejach chińsko-japońskich stosunków nie jest w Polsce zbyt dobrze znany. Niedawno ukazała się pierwsza na naszym rynku książka tak szeroko opisująca to wydarzenie. Powstała na podstawie relacji ofiar ocalałych z masakry i niedawno odkrytych dokumentów.
Autorka Iris Chang, amerykańska historyk i dziennikarka (zmarła tragicznie samobójczą śmiercią w 2004 r.) pochodziła z chińskiej rodziny mieszkającej w Stanach Zjednoczonych. Jej rodzice przeżyli japońską inwazję na Chiny i – jak napisała we wstępie – okropności tej wojny nigdy nie zapomnieli. Niektórzy uważają, iż jej praca, napisana z ogromnym emocjonalnym zaangażowaniem, nie jest do końca obiektywna. Trudno to ostatecznie rozstrzygnąć, z pewnością w „Rzezi Nankinu" czuć jest gniewu.
Nankin był w latach 30. XX wieku stolicą Republiki Chińskiej, przewodził jej Czang Kaj-szek. Państwo to od 1931 r. musiało stawić czoła japońskiej inwazji. Upadek Nankinu jest uważany za punkt zwrotny w tej wojnie. W grudniu 1937 r. do miasta wkroczyli żołnierze armii japońskiej. Przez kilka tygodni siali zniszczenie i mordowali, rozpętali niesłychaną orgię przemocy. Opisy masakry ludności Nankinu, wymyślnych, bestialskich tortur, są przerażające.
W tym szaleństwie znaleźli się też ludzie, którzy, wiele ryzykując, stanęli po stronie prześladowanych. Takim fenomenem była tzw. Nankińska Strefa Bezpieczeństwa, obszar kontrolowany przez Europejczyków i Amerykanów. Schroniło się tu wiele tysięcy mieszkańców miasta. Co ciekawe, strefą zarządzali przedstawiciele narodów, które kilka lat później stanęły naprzeciwko siebie, m.in. Niemcy i Amerykanie. We władzach strefy zasiadali i zdeklarowani naziści, i protestanccy duchowni.
Wiele miejsca autorka poświęciła czasom późniejszym, walce o dochodzenie do prawdy i zadośćuczynienia, temu, jak zostali potraktowani ci japońscy żołnierze, którzy po latach wyznali swe winy.
Gdy czytałem opisy masakry, przemknęła mi przez głowę myśl człowieka z europejskiego kręgu kulturowego: „ta straszna Azja", „ci dzicy Azjaci". Ale zaraz potem przypomniałem sobie opisy tragicznych losów cywilnej ludności Warszawy podczas powstania warszawskiego. Na pacyfikowanej przez Niemców Woli czy przez Rosjan (RONA) Ochocie działy się rzeczy równie okrutne i przerażające jak w Nankinie.
Choć w książce nie brak odniesień do wydarzeń z II wojny światowej w Europie, Iris Chang pisała ją z myślą o czytelniku amerykańskim. Taki punkt widzenia może być dla mieszkańca Europy nieco niezrozumiały, a czasem nawet irytujący. Mimo to warto sięgnąć po „Rzeź Nankinu" choćby po to, aby zrozumieć, że XX wiek był stuleciem tragicznym nie tylko dla nas.
Iris Chang
„Rzeź Nankinu"
Wielka Litera, Warszawa 2013
Skomentuj