Nie jest tak znany jak Nostradamus. Mimo to do przepowiedni, których rzekomo miałby być autorem, wraca się z zaskakującą regularnością – zawsze przy okazji wyboru nowego papieża. XII-wieczny irlandzki biskup – święty Malachiasz – miał sporządzić enigmatyczną listę biskupów Rzymu papieży, którzy mają zasiadać na Stolicy Piotrowej, aż do końca świata. Zgodnie z tzw. przepowiednią Malachiasza Benedykt XVI miał być... przedostatnim namiestnikiem Chrystusa na ziemi.
Nieskazitelny
Mael Maedoc Ua Morgair (dziś Irlandczycy zapisują jego imię jako Maelmhaedhoc O'Morgair) urodził się w 1094 r. w Armagh – centrum religijnym i politycznym Irlandii. Opactwo i biskupstwo założył tu w 444 r. święty Patryk, a przez 700 lat miasto było również siedzibą królów Ulsteru. Według św. Bernarda z Clairvaux, słynnego cystersa i zarazem autora „Żywota św. Malachiasza", szlachetnie urodzony Irlandczyk już jako młody chłopak stronił „od zabaw dziecięcych i przenosił nad nie naukę". Był wyszydzany przez znajomych i przyjaciół, którzy nie mogli pojąć, jak młodzieniec tak znakomitego rodu może wzgardzić światowym życiem. Mimo to Malachiasz wytrwał w postanowieniu i został zauważony przez arcybiskupa Armagh – Celsusa, który postanowił go wyświęcić na księdza. Młody Malachiasz już wówczas ujawnił cechy, dzięki którym do dziś jest pamiętany jako jeden z najbardziej zasłużonych duchownych dla irlandzkiego Kościoła. Bezwzględnie piętnował i usuwał nadużycia wśród duchownych, wykorzeniał zabobony, przywrócił karność kościelną i zmuszał lud do częstego przyjmowania sakramentów. Mając 30 lat, Malachiasz został biskupem Connor. Podobno przyjął tę godność niechętnie – porządnie ofuknięty przez Celsusa. Nic dziwnego. Jak pisze św. Bernard, tamtejsi diecezjanie „wiedli życie dzikich zwierząt, a pogrążeni w zdrożnościach i nieprawościach byli tylko z imienia chrześcijanami. Nowy biskup zamienił te wilki na łagodne baranki". Po uporządkowaniu spraw w Armagh Malachiasz wrócił do Connor. Podzielił swoją diecezję na dwie części i udał się do Rzymu, żeby uzyskać od papieża dwa paliusze metropolitalne. To właśnie przejeżdżając przez Francję, zabawił kilka dni u św. Bernarda w klasztorze Clairvaux i zaprzyjaźnił się z nim. Mimo że nie udało mu się zrealizować głównego celu pielgrzymki, został ustanowiony legatem papieskim na Irlandię. Podróż do Wiecznego Miasta miała jeszcze jedną konsekwencję. Widząc Rzym, Malachiasz miał doznać objawienia – zobaczył wszystkich papieży aż do końca świata. Spisał proroctwo w postaci krótkich łacińskich sentencji i przekazał papieżowi Innocentemu II. Ten zaś schował je w swoich archiwach.
Po powrocie do Irlandii kontynuował swoją pracę aż do śmierci w 1148 r., która zastała go w Clairvaux, gdzie zatrzymał się po drodze do nowego papieża Eugeniusza III. Zmarł na rękach swojego przyjaciela Bernarda.
W 1595 r. wenecjanin Giorgio Agelieri wydał dwutomowe dzieło Arnolda Wiona, niderlandzkiego benedyktyna: „Lignum vitae, ornamentum decus et Ecclesiae" poświęcone znanym członkom zakonu. Publikacja prawdopodobnie szybko odeszłaby w zapomnienie, gdyby nie zawarte w niej... przepowiednie przypisane – a jakże! – św. Malachiaszowi poświęcone kolejnym papieżom (w oryginale „Prophetia S. Malachiae archiepiscopi de Summis pontificibus"). Rzekome proroctwa Irlandczyka miały po ponad 400 latach ujrzeć światło dzienne.
Proroctwa
Zawierały 112 łacińskich dewiz nawiązujących do pochodzenia, nazwiska, herbu albo wydarzeń w czasie pontyfikatu kolejnych papieży. Od Celestyna II (1143 r.) po koniec świata. Proroctwa wzbudziły furorę w ówczesnym chrześcijańskim świecie, ponieważ (zwłaszcza te z pierwszej części) zawierały dość jednoznaczne wskazówki dotyczące konkretnego Ojca Świętego. Pozycja numer 18, która odpowiada Celestynowi IV, brzmi: „Leo Sabinus" – Lew z Sabiny. Papież ten w swoim herbie miał lwa, a zanim został papieżem, był biskupem w maleńkiej prowincji na północ od Rzymu – Sabinie. Urban VI ma dewizę „De Pregnani Inferno" – z piekła Pregnanii. Ten papież pochodził z przedmieść Neapolu, które nosiły nazwę „Inferno", a jego „cywilne" nazwisko brzmiało – Prignano.
Czy zatem rzeczywiście irlandzki święty umiał przewidzieć przyszłość, a my stoimy u progu (kolejnego) końca świata? Wątpliwe. W odróżnieniu od innych „proroctw" ze średniowiecza, renesansu czy baroku, których fałszywość odkrywano często po upływie kilkudziesięciu lat, rzekome objawianie Malachiasza już od początku budziło wątpliwości. Nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, dlaczego papież Innocenty II schował listę do archiwów i została ona z niej wydobyta dopiero po 400 latach. O proroctwach nie wspomniał też ani słowem biograf Malachiasza – św. Bernard z Clairvaux. Jeszcze większe wątpliwości budził ewidentny podział listy na dwie części: 71 pozycji (akurat do Piusa V, czyli 1572 r.) bardzo wyraźnie wskazywało na konkretne osoby, pozostałe 42 – są jedynie mglistymi, ogólnymi aluzjami, które właściwie można zastosować do każdego. Jak horoskop z kolorowej gazety. Jest to mocna poszlaka, że lista powstała właśnie w XVI wieku, a jej autor korzystał z dostępnych wówczas źródeł wiedzy na temat poprzednich papieży. Mimo to niektóre z opisów wydają się wyjątkowo trafne. Paweł VI na przykład jest opisany jako „Flos Florum" – Kwiat kwiatów. Rzeczywiście miał on trzy lilie w herbie. A lilię często określa się właśnie jako kwiat kwiatów. Jan Paweł II dostał dewizę: „De labore solis" (z pracy słońca), co można interpretować zarówno jako aluzję do licznych podróży papieża-Polaka, jak i do zaćmień słońca, które miały miejsce zarówno w dniu jego urodzin (nad Australią), jak i pogrzebu (nad Ameryką). Inne jednak mówią niewiele. Przedostatni papież według listy, czyli Benedykt XVI, ma motto: „Gloria olivae" – Chwała drzewka oliwnego. Niektórzy próbowali udowadniać związek Bawarczyka Josepha Ratzingera z gajami oliwnymi: istnieje odłam benedyktynów zwany Oliwitami, ich symbolem jest gałązka oliwna, a zostali założeni przez Benedykta z Nursji. A Benedykt z Nursji – bingo! – ma takie samo imię jak Benedykt XVI. Dowodzi to tylko tego, że jak ktoś chce wierzyć, to wierzyć będzie.
Kto to napisał?
Wracając zaś do listy, teorii na temat jej autorstwa jest kilka. Całkiem prawdopodobna wydaje się wersja, że wyszła ona spod pióra sekretarza kardynała Simoncellego, który podczas konklawe w 1590 r. ubiegał się o wybór na tron Piotrowy. Motto dla papieża, który miał być wybrany, brzmiało: „Ex antiquitate urbis" – Ze starożytnego miasta. Biorąc pod uwagę, że Simoncelli był biskupem Orvieto, które również określa się „Starym Miastem", dewiza pasowała jak ulał. Nadgorliwy skryba chciał w ten sposób pomóc swojemu szefowi, a żeby uwiarygodnić proroctwo, wydobył Malachiasza (o którym było wiadomo, że przewidział dokładną godzinę i miejsce swojej śmierci), ułożył całą listę i ją antydatował. W efekcie fałszerstwo nic nie dało – papieżem został nie Simoncelli, ale Niccolo Sfondrati (Grzegorz XIV). Niektórzy badacze uważają, że proroctwa Malachiasza sporządził św. Filip Neri, jeden z przywódców kontrreformacji, twórca i propagator oratorium i założyciel zakonu filipinów (oratorianów). Wpływowy duchowny, sławny z popadania w mistyczne stany i cudownych uzdrowień, żył po prostu w czasach, kiedy postarzanie dokumentów było modne i uważane za sposób na ich uwiarygodnienie. Za tą wersją przemawiałby poetycki sposób, w jaki zostały sformułowane proroctwa wskazujące na człowieka o wielkiej wrażliwości i talencie poetyckim.
Niezależnie od tego jednak, kto był autorem listy, dobiegliśmy właśnie do jej końca. A tam czytamy: „W czasie największego prześladowania Kościoła Świętego rządzić będzie Piotr Rzymianin. Będzie paść owce wśród wielu cierpień. Wówczas miasto na siedmiu wzgórzach (Rzym) zostanie zniszczone, a groźny Sędzia osądzi swój lud. Koniec".
Już wkrótce przekonamy się zatem (albo będziemy mogli sobie wmówić), czy następcą Benedykta XVI będzie Piotr Rzymianin.
Skomentuj