Strategie pamięci
Polsko-niemieckie miejsca pamięci.
Tom 1 pod redakcją
Roberta Traby i Hansa H. Hahna
Wydawnictwo Naukowe Scholar
|
***
Kształty przemijania
Tempus fugit. |
Ten album jest po prostu piękny. Pisząc o tym wydawnictwie, nie można zignorować eleganckiej szaty edytorskiej i kunsztownie wyeksponowanej zawartości – grafik z unikatowej, nie tylko w skali kraju, kolekcji dawnego Gabinetu Rycin PAU, pozostającej w zbiorach Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie. Choć powstał przy okazji kolejnej wystawy zorganizowanej przez krakowskie Międzynarodowe Centrum Kultury, by pełnić funkcję katalogu – co determinuje jego strukturę – oddany w ręce czytelnika staje się dziełem samodzielnym i kompletnym. To antropologiczny traktat o czasie i przemijaniu, zapisany w obrazach dokumentujących postrzeganie tych niepodległych woli człowieka wymiarów w kolejnych epokach dziejów kultury europejskiej i właściwych im kodach artystycznego wyrazu. Poszczególne części, zatytułowane „Vanitas”, „Trwanie” i „Nietrwałe”, przedstawiają ewolucję wyobrażeń i symboli związanych z motywem czasu w ich estetycznych eksplikacjach powstałych między XVI a XIX wiekiem, a każdy z rozdziałów zamykają prace polskich artystów współczesnych. Całość to w pierwszym rzędzie okazja do spotkania z dostępnymi w Polsce dziełami dawnych mistrzów europejskich, co tym ważniejsze, że, jak stwierdzają autorzy wprowadzenia, „jest bezspornym faktem, iż stosunkowo nieliczne zbiory sztuki obcej znajdujące się w naszym kraju są ciągle słabo spopularyzowane”. Ale nie tylko w tym tkwi wartość publikacji. Prezentowany zestaw grafik, z których każda zmusza do szczególnego skupienia, odczytania wplecionych w obraz uniwersalnych w danej epoce alegorii i znaków subtelniejszych, zawierających przekaz bardziej zindywidualizowany, przynosi też godną rozważenia propozycję odpowiedzi na nienowe pytanie, czym jest kultura wobec czasu. Otóż, jak wydają się sugerować dawni twórcy, obecni tu poprzez swoje prace, ale także autorzy otwierających książkę i cennie ją dopełniających esejów, jest próbą zachowania idei, form i owoców twórczego wysiłku ludzkiego na przekór nieubłaganemu żywiołowi przemijania w takiej postaci, która zostanie zrozumiana i doceniona przez potomnych. Dawać trwałe świadectwo temu, co kruche i ulotne – takie zadanie kultury postuluje, a zarazem realizuje polecany album. MN
***
Miasto warte wspomnień
Filip Czekała |
***
Zapomniane sukcesy Polaków
Marek Borucki
Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat.
Część 2
Muza
|
Wacław Niżyński, Max Faktor, Ada Sari – cóż ich łączy? Mieli polskie korzenie. Jak to, Niżyński też? Przecież cały świat uważa go za Rosjanina… A jednak rodzice słynnego baletmistrza, choć urodzonego w Kijowie, byli Polakami. Max Faktor? Dziś kojarzy się z nazwą jednej z największych firm kosmetycznych. Pierwotnie zaś był to pseudonim, jaki Maksymilian Faktorowicz – urodzony w 1872 r. w Zduńskiej Woli – przyjął na początku XX w. w Ameryce, gdzie zaczynał od sklepiku kosmetyczno-perukarskiego i czesania hollywoodzkich gwiazd (np. rudy kolor włosów Rity Hayworth to pomysł naszego rodaka). Ada Sari, światowej sławy śpiewaczka operowa, którą oklaskiwano m.in. w mediolańskiej La Scali, naprawdę nazywała się Jadwiga Leontyna Scheuer. O ich niezwykłym życiu i doniosłych dokonaniach przypomina nam Marek Borucki w drugim już tomie „Wielkich zapomnianych”. W ubiegłym roku w części pierwszej opisał 39 postaci – genialnych naukowców, inżynierów, konstruktorów, artystów i społeczników. Tym razem w zbiorze znajdziemy opowieści o 32 wybitnych Polakach, którzy w świecie osiągnęli wiele: sławę, szacunek, uznanie, często duże pieniądze, u nas zaś są mało znani, bądź w ogóle zapomniani. Poznajemy bliżej m.in. Mieczysława Bekkera, znakomitego inżyniera ze Strzyżowa, który zaprojektował pojazd wykorzystywany na Księżycu przez wyprawy Apollo, a także Ludwika Hirszfelda, któremu zawdzięczamy powszechnie obowiązujące oznaczenie grup krwi. Każda z osób opisanych przez Boruckiego zasługuje na naszą pamięć, ponieważ ich życiowe dokonania stanowiły istotny wkład w światowy postęp i dziedzictwo kultury. AN
***
Matejko, jakiego nie znamy
Maria Szypowska
Jan Matejko wszystkim znany
Zysk i S-ka
|
Minęło 40 lat od pierwszego wydania monografii napisanej przez Marię Szypowską. W tym roku trafia ona do czytelników po raz siódmy. Jeśli jednak ktoś jeszcze nie ma w swej bibliotece tej publikacji, warto, by po nią sięgnął. Z książki Szypowskiej – wbrew tytułowi – wyłania się mało znany Jan Matejko. Bo ilu z nas, współczesnych czytelników i miłośników sztuki, wie, że ten wybitny malarz cierpiał na krótkowzroczność? Jak wspominał sekretarz artysty, Marian Gorzkowski, „ludzie twierdzili kiedyś tutaj w Krakowie, że on żadnego nie ma talentu, że jako uczeń ze słabym wzrokiem nie będzie miał żadnej przyszłości, a owoczesna władza szkolna nawet radziła już wtedy ojcu Matejki, by swego syna nie kształcił w artystycznym zawodzie, gdyż z braku zdolności nic z niego nigdy nie będzie”. Na szczęście Jan Matejko nie wątpił w obraną przez siebie drogę: zanim ukończył 30 lat, zyskał międzynarodową sławę i uznanie, a krytyka francuska włączyła go do grona najwybitniejszych twórców malarstwa historycznego w Europie. Co ważne, „jego wielką miłością była zawsze ojczyzna. Ukazując w swych pracach dawną wielkość Rzeczypospolitej i chwałę jej oręża, pragnął wskrzesić wiarę w jej odrodzenie, kształtować serca i umysły Polaków. Pozostawił ogromną spuściznę artystyczną, obejmującą ponad 300 dzieł olejnych: portretów, obrazów o treści historycznej, religijnej, alegorycznej, oraz kilkaset rysunków i szkiców. Maria Szypowska, sięgając do licznych dokumentów i wspomnień, z czułością odmalowuje portret artysty i człowieka”, obszernie pisząc nie tylko o jego działalności twórczej, ale też o trudnym życiu osobistym. AN
***
Złapał Kozak Tatarzyna!
Bartosz Głubisz
Jazda kozacka w armii koronnej
1549–1696
Wydawnictwo Poznańskie
|
Książkę tę polecam zwłaszcza miłośnikom dziejów sił zbrojnych Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Zwykle swą uwagę skupiają na dokonaniach polskiej husarii, szczególnie w XVII w., która zresztą – w pełni zasłużenie – doczekała się wielu wybitnych opracowań. Natomiast o konnych formacjach kozackich z tego okresu nie pisano odrębnych prac. Tę lukę wypełnia książka Bartosza Głubisza. Ramy czasowe wyznaczają zaś: pierwsza rota jazdy kozackiej, którą dowodził w 1549 r. rotmistrz królewski Bernard Pretwicz, oraz rok 1696, kiedy to zmarł Jan III Sobieski, ostatni polski król wojownik. Autor rozpoczyna więc swe badania od XVI w., gdy utworzono „stałą siłę zbrojną w postaci obrony potocznej, operującej przede wszystkim na Kresach Południowo-Wschodnich. Powołano szereg nowych jednostek wojskowych, a jedną z nich były kształtujące się w tym okresie roty jazdy kozackiej jako formacje jazdy lekkiej. Początkowo głównym zadaniem tych oddziałów była obrona południowych granic przed powtarzającymi się napadami Tatarów. W późniejszych czasach jazda kozacka stała się bardziej uniwersalna, walnie przyczyniając się do zwycięstw Rzeczypospolitej: nad Szwedami pod Kircholmem, Moskalami pod Kłuszynem czy wojskiem Osmanów pod Chocimiem”. Książka w wyczerpujący sposób przedstawia organizację, uzbrojenie, jakim posługiwali się żołnierze, strukturę społeczną i narodowościową, a także sytuację materialną kawalerzystów służących w tej formacji. Osobno zostały omówione przyczyny upadku wojskowości staropolskiej, w tym również zaciężnej jazdy kozackiej autoramentu narodowego na tle wielkich polskich zwycięstw na polach bitew. AN
***
Powieść o świętym Wojciechu
Dominik W. Rettinger
Wiara i tron
WAM
|
Początki polskiej państwowości spowija całun odległej i słabo udokumentowanej przeszłości. Wiemy jednak, ponieważ odnotowali to ówcześni kronikarze, że w kwietniu 997 r. Wojciech razem z przyrodnim bratem Radzimem oraz prezbitrem Boguszą-Benedyktem dotarli do ziemi Prusów, najprawdopodobniej w okolice dzisiejszego Elbląga, z misją chrystianizacji ówczesnych mieszkańców tych terenów. Jak wiemy, dla misjonarzy skończyło się to tragicznie – zginęli śmiercią męczeńską. Ale w 1000 r. z pielgrzymką do świętych relikwii Wojciecha przybył cesarz Otton III, którego ugościł Bolesław Chrobry (tzw. zjazd gnieźnieński, w czasie którego ustanowiono w Gnieźnie pierwszą na ziemiach polskich metropolię arcybiskupią). To właśnie te wydarzenia stały się kanwą dla powieści napisanej przez Dominika W. Rettingera. Oto mamy „przełom tysiącleci, na królewskich dworach i w biskupich pałacach toczy się brutalna walka o wpływy, a wszystkie ścieżki politycznych intryg zbiegają się w Rzymie. Rosnący w siłę książę Bolesław zapłaci każdą cenę, aby dołączyć do grona pomazańców. Nieprzebyte knieje północy skrywają pogańskie święte gaje, gdzie wciąż tli się ogień starej wiary. Wtedy na dworze w Gnieźnie zjawia się on – uciekinier z Pragi, niemile widziany w Rzymie biskup o germańskim imieniu Adalbert. Jego wiara jest gorąca, serce szczere, a odwagą zadziwia najlepszych piastowskich wojów”. Oparta na historycznych zdarzeniach powieść Rettingera to „niezwykła panorama żarliwego, okrutnego i zmysłowego średniowiecza, epoki, w której władza nierozerwalnie wiązała się z religią”, w kraju Chrobrego zaś – z chrystianizacją, która nie zawsze była po myśli jego poddanych. AN
***
Najdłużej panująca królowa
Marek Rybarczyk
Elżbieta II. O czym nie mówi królowa?
Znak
|
Marek Rybarczyk, doświadczony autor, były dziennikarz BBC i korespondent w Londynie, niezwykle barwnie, a przy tym rzetelnie i z pasją rysuje pełen niuansów portret jednej z najbardziej znanych, a jednocześnie skrytych postaci współczesnej historii. Kobiety uwielbianej przez miliony Brytyjczyków i znanej na całym świecie. Władczyni, która stała się symbolem wielkiego niegdyś imperium i która żelazną ręką wprowadziła w XXI wiek ród Windsorów, pokonując liczne wewnętrzne i medialne burze. Elżbieta Aleksandra Maria Windsor, znana jako Elżbieta II, urodziła się 21 kwietnia 1926 r. Nigdy nie miała być królową. Z książki Rybarczyka dowiadujemy się m.in., jak to się stało, że 6 lutego 1952 r. została „z Bożej łaski, Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz innych Jej Posiadłości i Terytoriów królową, Głową Wspólnoty i Obrończynią Wiary”. Ale przede wszystkim autor przybliża nam mało znane fakty z życia władczyni, jej rodziny i królewskiego dworu. I tak np. Elżbieta II „zna się na koniach jak mało kto i zawsze wie, na którego postawić. Nie znosi braku punktualności, herbatę pije w porcelanie tylko jednego producenta, a dla monarchii była gotowa poświęcić szczęście ukochanej siostry. Jej powiernikami byli ukochana niania i Winston Churchill”. W książce Rybarczyka odnajdziemy znacznie więcej smaczków i ciekawostek, które nie są powszechnie znane. Nie jest to więc kolejna uładzona biografia władczyni, tylko wszechstronny portret kobiety, matki, żony, królowej – zamkniętej w sobie, zawsze pamiętającej o konwenansach, ale niepozbawionej uczuć. AN
***
Szeregowiec Herzbaum
Edward Herzbaum
Między światami.
Dziennik andersowca 1939–1945
Ośrodek Karta
|
Wigenialnej serii „Świadectwa. XX wiek” ukazała się właśnie kolejna ważna książka. „Między światami…” to pamiętnik z czasów II wojny światowej napisany przez Edwarda Herzbauma, który w 1920 r. urodził się w rodzinie zasymilowanych polskich Żydów. Jego życie niczym w soczewce skupia dramat całego pokolenia. Jak sam zanotował pod datą 6 października 1940 r., „zbyt długo i zbyt bliska przyglądałem się śmierci i widziałem coś dużo straszniejszego od niej – prawdziwą duszę ludzi, zdziczałą i piekielną, duszę ludzi wypraną z pokrywki kultury i cywilizacji”. 19-letni Herzbaum we wrześniu 1939 r. zaciągnął się do Wojska Polskiego. Wkrótce trafił do niewoli niemieckiej, z której szczęśliwie uciekł. W grudniu 1939r. przez zieloną granicę dostał się do Lwowa. Niestety, pół roku później został aresztowany przez NKWD i osadzony w obozie Wołgołag. Po „amnestii”, zwolniony z łagru we wrześniu 1941 r., dotarł do Tatiszczewa, gdzie zaciągnął się do 5. Kresowej Dywizji Piechoty. Wraz z armią Andersa przebył szlak przez Krasnowodzk, Morze Kaspijskie, Pahlawi, Kermanszach w Iranie, Chanakin w Iraku, Palestynę i Egipt do Włoch. Walczył pod Monte Cassino i Ankoną. Pisząc potajemnie dziennik w łagrze, ryzykował życiem, ale notatki prowadził też później – na szlaku armii Andersa. „Jego dziennik to zapis świadomego, wrażliwego człowieka, który zdaje sobie sprawę, że dotychczasowy świat właśnie się kończy, a przyszłości nie można sobie wyobrazić”. Herzbaum przeżył wojnę, ukończył studia architektoniczne w Anglii, założył rodzinę, Śmierć jednak upomniała się o niego szybko – zmarł w wieku 47 lat. AN
***
Spowiedź byłego esesmana
Erwin Bartmann
Za wodza i naród
Replika
|
Wiodautorskim wstępie do książki „Za wodza i naród” Bartmann pisze: „Mając dziś 88 lat, jestem już, jak w piosence naszych saperów – »zum Himmelstur« – »u nieba bram«. Nic nie zyskam na zatajaniu prawdy. Mój cel jest prosty: przedstawić czytelnikowi obraz życia chłopca, który dorastał, aby zostać żołnierzem elitarnej dywizji Leibstandarte SS Adolf Hitler”. Mimo że spisane po latach wspomnienia mają pokazywać zarówno prawdziwe oblicze walk toczonych na froncie wschodnim, jak i przemianę zachodzącą w postawie autora w stosunku do nazistowskiego reżimu, to trudno oprzeć się wrażeniu, że z opowieści autora bije duma z przynależności do Leibstandarte SS Adolf Hitler. Młody Erwin Bartmann, „jak wielu berlińskich uczniaków, uległ duchowi czasów oraz czarowi rozsiewanemu przez idee narodowego socjalizmu. Marzył o wstąpieniu w szeregi elitarnej formacji Waffen SS, dlatego zgłosił się do niej na ochotnika. Po przybyciu na front wschodni dołączył do oddziału łączności. Wkrótce przekonał się, jak dalece rzeczywistość odstaje od mitu. Przetrwanie okazało się kwestią szczęścia, które opuściło go podczas bitwy na Łuku Kurskim”. Rannego wysłano go do szpitala pod Berlinem, pod koniec wojny zaś – na obronną rubież niedaleko linii Odry. Udało mu się jednak przedostać do amerykańskiej strefy, dzięki czemu uniknął śmierci z rąk nadciągających Sowietów. Po wojnie trafił do obozu jenieckiego w Szkocji (z niewoli zwolniono go 27 listopada 1948 r.). 5 listopada 1955 r. złożył przysięgę lojalności brytyjskiej królowej i stał się obywatelem Zjednoczonego Królestwa, gdzie dożywa spokojnej starości. AN
***
Wspomnienia Żyda z Wehrmachtu
Georg Rauch
Niezwykły żołnierz.
Z gwiazdą Dawida pod sztandarami Hitlera
Rebis
|
Georg Rauch urodził się w 1924 r. w Wiedniu, w rodzinie austriackich zasymilowanych Żydów. Kiedy ukończył 18 lat, wcielono go do hitlerowskiej armii, miał nawet zostać skierowany na kurs oficerski. Wtedy jednak Georg ujawnił swoje żydowskie pochodzenie. To dlatego trafił na front wschodni jako zwykły szeregowiec, gdzie walczył m.in. na południu Związku Radzieckiego. „Tak rozpoczyna się niesamowita tułaczka dziewiętnastolatka, rzuconego wbrew swojej woli w straszliwą wojnę, zmuszonego przez okrutny paradoks historii do wykorzystywania swej inteligencji, zdolności i determinacji, by walczyć za tych, których nienawidził. Służąc jako radiotelegrafista, wyprowadza oddział z okrążenia, za co zostaje odznaczony Krzyżem Żelaznym. Wzięty do niewoli w 1944 r., dzięki młodzieńczej sile oraz hartowi ducha, zdołał przetrwać zarówno rosyjską zimę, jak i późniejszy równie okrutny i zabójczy obóz jeniecki”. Do spisania wspomnień skłoniło Raucha odnalezienie 80 własnych listów, które wysyłał do matki z frontu, a które ona pieczołowicie przechowała. Tak powstała ta wyjątkowa książka, ujmująca prostotą i autentycznością. Rauch stworzył przejmujący obraz czasów wojny widziany oczami nastolatka. Przeżył wojenną nawałnicę, by w 1966 r. na zawsze opuścić Europę: na krótko zatrzymał się w Stanach Zjednoczonych, jednak ostatnie 30 lat życia spędził z rodziną w Meksyku, gdzie poświęcił się młodzieńczej pasji, malarstwu. „Niezwykły żołnierz…” to pierwsza książka w nowej serii wydawnictwa Rebis – „Byliśmy żołnierzami” – prezentującej militarne wspomnienia i biografie. AN
Skomentuj