|
Bez wątpienia natomiast piraci nienawidzili monarchii, chociaż zawsze marzyli, aby któregoś dnia powrócić do normalnego społeczeństwa. Przykładem tego jest postawa słynnego pirackiego kapitana Williama Kidda, który do ostatnich chwil życia wierzył, że król odpuści mu winy.
Nawet jako banici i renegaci pragnęli życia w sformalizowanej organizacji społecznej. Dlatego tęskniąc do porządku państwowego, stworzyli na dwóch sąsiadujących ze sobą wyspach Providencia i Santa Catalina przystanie pirackie, które w pewnym momencie przeobraziły się nawet w samozwańczą republikę. Być może to właśnie ich wolny od tyranii królewskiej świat stał się inspiracją dla ojców założycieli Stanów Zjednoczonych. W 1718 r., kiedy władze Karoliny Północnej wytoczyły proces złapanym u wybrzeży Ameryki Północnej „morskim zbójom”, ich sympatycy odbili przywódcę piratów z więzienia i wszczęli bunt przeciw legalnej władzy, pragnąc przejąć kontrolę nad Charleston. „Lud kroczy za szkodnikami ludzkości, kiedy żywi nadzieję, iż uszczknie choć odrobinę z ich przeklętego bogactwa” – narzekał w jednym z listów do przyjaciela gubernator stanu Wirginia Alexander Spotswood. Piraci byli więc jakby pierwszymi rewolucjonistami, którzy mieli wielu zwolenników wśród mieszkańców amerykańskich kolonii. Urzędnicy królewscy słali do Londynu raporty, w których podkreślali, że wśród kolonistów jest „wielu popleczników tego plugastwa”.
W większości przypadków piraci kierowali się wyłącznie chęcią zysku, ale niektórym przyświecały także motywy polityczne. Ich złota era rozpoczęła się niedługo po śmierci angielskiej królowej Anny. Jej bratu, Jakubowi z dynastii Stuartów, odmówiono należnej mu korony Anglii i Szkocji tylko dlatego, że był katolikiem. Na brytyjskim tronie zasiadł książę niemiecki, protestant Jerzy I, który rozpoczął panowanie dynastii hanowerskiej. W przeciwieństwie do lubianego przez lud Jakuba Stuarta nowy władca był wyniosłym Niemcem, nieszanującym angielskich i szkockich zwyczajów. Piraci, podobnie jak duża część społeczeństwa brytyjskiego, uznali osadzenie Niemca na tronie Albionu za pewną formę zdrady. Nękanie królewskiej floty znalazło nagle polityczne uzasadnienie. Piraci uważali, że rabują jedynie osobisty majątek króla, a nie statki należące do całego społeczeństwa brytyjskiego. Należy przy tym pamiętać, że wielu piratów zostało namaszczonych przez zwolenników dynastii Stuartów, wśród których był chociażby gubernator Jamajki Archibald Hamilton. I to on zaczął organizować flotę piracką jako zdolną do wsparcia ewentualnego powstania przeciw nowemu królowi z dynastii hanowerskiej. Flota piracka nie była więc jedynie przypadkową zbieraniną zdziczałych pijaków awanturujących się pod tawerną, ale skrupulatnie wyselekcjonowaną grupą bardzo zdolnych marynarzy. Dlatego w okresie swojej największej świetności ci zbuntowani ludzie morza odcięli imperia – Wielką Brytanię, Francję i Hiszpanię – od ich zamorskich kolonii i zaburzyli komunikację pomiędzy kontynentami.
Warto także podkreślić, że to karaibscy piraci jako pierwsi sprzeciwili się procederowi przewozu niewolników na plantacje cukrowe Nowego Świata. Z tego powodu w pewnym momencie czarnoskórzy marynarze stanowili aż 25 proc. stanu załóg statków pirackich. Niektórzy Mulaci zostali nawet kapitanami. Piracka obietnica wolności dla czarnych niewolników stanowiła śmiertelne zagrożenie dla plantatorów. Dlatego hojnie dokładali się do finansowania królewskiej floty skierowanej do walki z buntownikami.
Do 1717 r. piraci stali się tak groźni, że nawet brytyjska flota królewska nie była w stanie im zagrozić. Niestety, jak to zwykle w historii bywa, zgubiły ich wewnętrzne spory i walki o podział łupów.
Skomentuj