Jan Steen, XVII-wieczny niderlandzki malarz epoki baroku, często na swych alegorycznych obrazach uwieczniał ludzkie przywary i słabości, ale najdobitniej ukazał je w 1663 r. na płótnie „Świat na opak”. Nurt alegoryczny w malarstwie, zwłaszcza niderlandzkim, nie narodził się wraz z Janem Steenem. Wystarczy wspomnieć twórczość Pietera Bruegela Starszego, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli północnego renesansu, i choćby jego „Przysłowia niderlandzkie”, znane też pod tytułem „Świat do góry nogami”, a powstałe w 1559 r. Bruegel stworzył obraz przedstawiający wiejski krajobraz z licznymi grupami postaci, zwierząt i przedmiotów, a znawcy tematu zidentyfikowali na nim ponad sto przysłów i wyrażeń idiomatycznych ukazujących ówczesne społeczeństwo i świat, który zdaniem wielu był przewrócony do góry nogami. Stąd alternatywny tytuł dzieła. Bruegel połączył tu sztukę mowy – powszechnie znane i rozumiane przysłowia – ze sztuką obrazowania, unaoczniając w ten sposób ludzką głupotę, amoralność i regres społeczny. Niewiele ponad sto lat później Jan Steen w „Świecie na opak” nawiązał do tej tematyki, choć warto podkreślić, że jego obfita twórczość nie ograniczała się jedynie do alegorycznego ukazywania ludzkich wad.
Syn handlarza piwem
Jan Steen urodził się w 1626 r. w Lejdzie i tam 53 lata później zmarł. Był synem bogatego handlarza piwem. Malarstwa uczył się prawdopodobnie u Nicolausa Knupfera w Utrechcie oraz u Adriaena van Ostadego w Haarlemie i swojego teścia – pejzażysty Jana van Goyena w Hadze. Imał się różnych zajęć, a mimo to stale miał kłopoty finansowe, które rozwiązywał, spłacając długi obrazami. Kryzys finansowy w latach 50. XVII w. dotknął wówczas wszystkich malarzy holenderskich, co miało związek z ówczesną wojną z Anglią. W latach 1654–1657 Steen prowadził dzierżawiony w Delft browar, następnie mieszkał w Warmond (do 1660 r.) i w Haarlemie (1661–1670), natomiast po 1670 r. powrócił do rodzinnej Lejdy, gdzie prowadził oberżę i przewodniczył gildii św. Łukasza. Był dwukrotnie żonaty, a z pierwszą żoną Margriet van Goyen miał ośmioro dzieci.
Steen był niezwykle płodnym artystą: namalował blisko 800 obrazów, z których około 350 przetrwało do dziś – większość z nich możemy podziwiać w Rijksmuseum w Amsterdamie, a pozostałe (nie licząc tych będących własnością prywatnych kolekcjonerów) znajdują się w muzealnych zbiorach na całym świecie, m.in. Londynie, Berlinie, Madrycie, Paryżu, Sankt Petersburgu, Bostonie czy Filadelfii. Nawet Muzeum Narodowe w Warszawie ma w swych zasobach jego „Wybór pomiędzy bogactwem a młodością”.
Twórczość Steena cechuje nienaganny warsztat i dogłębna znajomość zasad kompozycji. Malarz doskonale opanował technikę posługiwania się światłem i kolorem, przywiązywał też wagę do szczegółów, choćby w ukazywaniu tkanin – niezwykle realistycznie odtwarzał drapowanie materiałów, wszelkie zagięcia i fałdy na ubraniach przedstawianych postaci, co widać także w „Świecie na opak”. Jan Steen malował głównie alegoryczne scenki rodzajowe, ale w jego dorobku znalazły się też portrety oraz dzieła o tematyce historycznej, religijnej i mitologicznej. Choć w powszechnej świadomości funkcjonuje jako portrecista życia na wsi, z nieodłącznymi karczmami i pijakami, to wielokrotnie ilustrował domy zamożnych mieszczan, tyle że w tych domostwach „coś jest nie tak” – nie są to obrazki z życia codziennego w XVII-wiecznych miastach, a dobór postaci i przedmiotów na obrazie to nie dzieło przypadku.
Strzeżcie się bogactwa!
„W czasach pomyślności, miejcie się na baczności” – owo przysłowie to zarazem alternatywny tytuł prezentowanego dzieła Steena, którego oryginał znajduje się w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum. Na obrazie o wymiarach 105 x 145 cm malarz ukazał świat, który stanął na głowie – nic nie jest takim, jakim być powinno. Skupmy zatem nasz wzrok na zamieszczonej tu reprodukcji.
Naszym oczom ukazuje się wnętrze zamożnego miejskiego mieszkania, rozświetlonego światłem dziennym docierającym zza okna, z którego widać fragment oddalonej kamienicy. W pomieszczeniu panuje nieobyczajny bałagan – zwłaszcza jak na tę porę dnia. Nikt nie troszczy się o porządek, króluje rozpusta. I to dosłownie: jedyną postacią wyzywająco spoglądającą na widza wcale nie jest gospodyni domu, tylko kurtyzana (1), której strój i kpiący uśmiech nie pozostawiają wątpliwości co do jej profesji. W prawej ręce trzyma dzban – zapewne z trunkiem, którym obficie raczyła się z dorosłymi domownikami. W niedbałej pozie siedzi obok pana domu (2) – sądząc po zachowanych autoportretach – o twarzy samego Jana Steena. Wśród biesiadników są też: para starszych mieszczan w tradycyjnych holenderskich strojach (3), muzyk przygrywający na skrzypcach (4), śpiąca pani domu (5) przyodziana w obszywany futrem kaftan oraz trójka dzieci, którymi nikt się nie zajmuje i które ów brak opieki wykorzystują do niecnych występków.
Kiedy gospodyni domu drzemie – zapewne wcale nie z powodu umęczenia obowiązkami, tylko w alkoholowym upojeniu (na podłodze pod jej stopami walają się miski i dzban) – tym samym nie strzeże domowego ogniska (6) ukazanego dosłownie w kuchni widocznej za łukowym wejściem do salonu. Reszcie biesiadników puszczają wszelkie hamulce. Po lewej, w kunsztownym drewnianym siedzisku, widzimy niemowlę (7), które za chwilę porwie cenny sznur pereł (8) nierozważnie pozostawiony w rękach malca. Z kolei dziewczynka przy oknie (9) otworzyła szafkę i kradnie pieniądze zamknięte w skrytce, a klucz (10) do niej wisi tuż obok, na widoku. Czym to grozi, dowiadujemy się, spoglądając wyżej, gdzie widać pustą sakiewkę (11); to nawiązanie do przysłowia „roztrwonisz dziecko pieniądze matki i ojca”. Jest jeszcze chłopiec palący fajkę (12), co może ilustrować kolejne holenderskie powiedzenie – w wolnym tłumaczeniu – „tak czynią młodzi, jak uczą starzy” (jeden z obrazów Steena nosi tytuł „Jak starzy śpiewają, tak młodzi zagrają” i również odnosi się do alegorycznego przedstawienia zgubnego wpływu na dzieci i młodzież niewłaściwego zachowania dorosłych).
Niczym w stajni Augiasza
Nie tylko dzieci nie są pilnowane. Oto na stole pies (13) wyjada resztki z pańskiego stołu, doszczętnie brudząc biały obrus. W tej stajni Augiasza para dorosłych czytających księgę, zapewne Pismo Święte, sprawia wrażenie bogobojnych. Lecz to pozór – kaczka (14) na ramieniu mężczyzny to symbol bezrozumnego kwakania, boskie przykazania nie są tu więc przestrzegane, a czytanie Słowa Bożego nie przekłada się na czyny. Jest tu także małpka (15), która bawi się zegarem. Jak przekonywała dr Grażyna Bastek w audycji Michała Montowskiego „Jest taki obraz” (Program II Polskiego Radia, 13 września 2014 r.), „Małpa zatrzymuje czas. To ilustracja kolejnego ważnego przysłowia niderlandzkiego: »w czasie głupoty czas się zatrzymuje«. Marnujecie czas – czyli kolejne poważne ostrzeżenie dla biesiadujących bez umiaru”. A że jest to niewarte poświęcenia naszego życia i dobytku, dowodzi wizerunek świni (16) w progu salonu – zwierzęcia w mieszczańskim domu ze wszech miar nie na miejscu. Steen namalował też wspomniany już sznur pereł i róże (17) w dłoni pana domu, mamy więc wyraźną ilustrację znanego przysłowia „rzucać perły (róże) przed wieprze”. Ponadto świnia trzymająca w pysku szpunt symbolizuje „zaniedbanie, które skończy się katastrofą”. Zwierzę wyciągnęło ów szpunt z beczułki (18) widocznej w lewym dolnym rogu. A drogi trunek leje się na zmarnowanie…
W przywoływanej audycji dr Bastek podkreślała, że „jest tu też myśl podporządkowana głównemu przysłowiu – »strzeż się bogactwa!«. Proszę zwrócić uwagę na koszyk (19) wiszący na ścianie, właściwie w centralnym miejscu obrazu. Ten koszyk wisi nad całą grupą jak ostrzeżenie. Co mamy w tym koszyku? Po pierwsze akcesoria, które kojarzą się nam z żebrakami – kulę, laskę i miotłę (notabene umieszczoną zbyt wysoko, by była używana, a to oznacza, że „myszy harcują, gdy kota nie czują” – przyp. AN). Ale najważniejszą rzeczą, którą widzimy w koszu
– i to może nawet dziwić w towarzystwie tych wcześniej wymienionych przedmiotów związanych z biedą i żebractwem
– jest szpada (20). Można to rozumieć jako ostrzeżenie, że ktoś to ukróci, że skończy się takie życie, ten wesoły i beztroski świat, skończy się bogactwo”. I to jest morał płynący z tego obrazu: jeśli nie zachowujesz rozsądku i umiaru, czekają cię przykre konsekwencje.
Jan Steen, choć nie był pozbawiony poczucia humoru, kolejne pokolenia kłuje w oczy swoją wizją świata na opak.
Skomentuj